You are viewing a single comment's thread from:

RE: Libertarianizm, etatyzm i szantaż emocjonalny

in #polish7 years ago

(i przekonująco nawet w oczach mniej bystrych słuchaczy dyskusji

Zaś bardziej bystry słuchacz zwróciłby uwagę na to iż sytuacja wcale nie jest analogiczna, gdyż choroby w społeczeństwie występują naturalnie. Nie są wywoływane (w znacznej większości) poprzez państwo, zaś w podanej "analogii" powodem pobytu w szpitalu jest "wycieńczenie spowodowane ciężką i przymusową pracą". Do tego również porównanie państwa do obozu pracy jest rzeczą błedną z wielu powodów:

  1. Nikt Ciebie w dzisiejszym państwie Polskim nie trzyma siłą. Możesz z niego ucieć, choćby do Somalii( ͡° ͜ʖ ͡°). Owszem nie możesz ogłosić eksterytorialności swojej działki jednak analogia do ucieczki z obozu nie jest tutaj trafna, bardziej pasowałaby próba otworzenia własnego obozu na terenie większego obozu.
  2. Państwo nie zmusza nikogo do tego aby pracował, co więcej daje tym niepracującym jakieś środki na utrzymanie! Jedyne co to państwo pobiera haracz od tych którzy pracują.
  3. Przyczyny pobytu w szpitalu są zupełnie inne, jw.

Jeśli chcemy obalić twierdzenia podszyte emocjami to należy wyciągnąc z nich logiczne wnioski i zaprezentować iż te wnioski przeczą wcześniej ustalonym prawom, jak choćby "pełne prawo do dysponowania swoim ciałem oraz owocami swojej pracy".

Wiele osób uzna iź człowiek nie ma prawa "do pełni swojej własności" a jedynie do jej "sprawiedliwej części", którą to część będą próbowali bardziej lub mniej udolnie określić. Typowym jest odwołanie się do demokracji, jako instytucji idealnej, jednak postawienie im pytania co by sądzili o demokratycznym wyniku który jest ku ich szkodzie bardzo szybko obnaża hipokryzję.

Inni próbowaliby określić jakąś stałą część dochdu która miałby być zrabowana przez państwo, jednak jeszcze nie było mi dane widzieć przekonującej i obiektywnej argumentacji za akurat taką a nie inną wielkością haraczu.

Sort:  

Cóż, analogia być może nie jest zbyt ścisła, co słusznie zauważyłeś. Jest ona jednak wystarczająca, w świetle fikcyjnej przykładowej dyskusji, jaką przedstawiłem w swoim wpisie. Skoro Etatysta uznał, że Libertarianin ma rację twierdząc, iż "słusznym jest, by każdy miał pełne prawo do swego ciała i owoców swej pracy", to wystarczy wskazać (anty)przykład, kiedy "samowłasność" nie jest respektowana. Nie da się też ukryć, że pomiędzy oboma sytuacjami (podatnikami finansującymi pod przymusem służbę zdrowia i więźniami obozu finansującymi obozową służbę zdrowia) istnieje zasadnicze podobieństwo. W obu tych przypadkach powstaje ten sam kłopot (który ująłbym jako dyskomfort moralny), zasygnalizowany przez Etatystę (poczucie winy w razie wystąpieniu przeciwko obowiązującemu, wyraźnie niemoralnemu, ale z jakichś względów oportunistycznie akceptowanemu systemowi).

Oczywiście prawdą jest też, że wiele osób nie zgodzi z libertariańską wizją świata nawet co do samowłasności (a zatem odrzuci wynikające z tego twierdzenia wnioski). Z tymi ludźmi należałoby rozmawiać inaczej, jeżeli oczywiście istnieje choćby cień nadziei, że dadzą się przekonać racjonalnym argumentom. Trzeba tutaj zastosować sokratejską metodę majeutyczną, wypytując takich ludzi w jaki sposób możemy wyznaczyć granicę między prawami jednostki a prawami jakiejś bliżej nieokreślonej zbiorowości do jej zniewalania i wskazując na problemy praktyczne z jej wyznaczeniem zasiać choć trochę zwątpienia w głowie rozmówcy.