You are viewing a single comment's thread from:

RE: [TemaTYgodnia #37] RIposta - O nauczycielskim powołaniu

in #tematygodnia6 years ago (edited)

Podobno szacuje się, że 65% dzieci, które w tej chwili chodzą do szkoły będzie pracować w zawodach, które jeszcze nie istnieją!

Tak - również z takimi liczbami się spotkałam. Poza tym ze znanych nam zawodów nadal ma utrzymywać się lub rosnąć zapotrzebowanie na wybrane usługi wykonywane przez człowieka (być może jako droższa alternatywa dla usług wykonywanych przez roboty), rynek doradców/trenerów osobistych, rynek usług weterynaryjnych.

Dobra, do rzeczy.
Bibliotekarze bibliotek publicznych, naukowych, szkolnych - zawody te na pewno będą ewoluowały w różnych kierunkach. Czy znikną nie wiem - naukowi raczej nie, bo o zgromadzone zasoby nawet traktowane już tylko jako dziedzictwo muzealne ktoś będzie dbał. Publiczni? W zasadzie jako pracownicy wypożyczalni, spokojnie mogliby zniknąć już. Bramki i czytniki załatwiają sprawę. Tyle, że wiele bibliotek publicznych ma trochę wyższe ambicje niż bycie martwą szafą z książkami. Koncepcja trzeciego miejsca - miejsca spotkań, integracji społeczności, zapobiegania wykluczeniu, pośrednictwa w dostepie do wielu aspektów kultury w wielu działa bardzo fajnie. Tam bibliotekarze są równocześnie animatorami kultury, katalizatorami potrzeb i oczekiwań społeczności.

No i wreszcie szkolni, czyli nauczyciele bibliotekarze. Tu również byłoby fantastyczne pole do pracy, która byłaby ogromnie pożyteczna dla dzisiejszego ucznia. Mam na myśli dość ważne umiejętności wyszukiwania, selekcji, analizy i oceny przydatności informacji. Zabawna sprawa - w wielu szkołach biblioteki po jakimś tam zastrzyku gotówki lub darowaniu sprzętu noszą szumne nazwy centrów multimedialnych, szkolnych centrów informacji. Natomiast za zmianami w dostępności źródeł nie poszła na razie wizja decydentów. Owszem, wspomina się, że uczeń coś tam powinien, ale nie idą za tym żadne godziny ani konkretny program. Teoretycznie wszyscy nauczyciele powinni prezentować wysokie kompetencje z zakresu tzw. TIK (technik informacyjnych i komunikacyjnych), więc obecnie zatrudnieni bibliotekarze również.
Moim zdaniem zmiany są nieuniknione. Nawet powiedziałabym, że pożądane, bo dzieciaki i dorośli mają z tym problem. Umieją wyszukać "coś", ale z selekcją i oceną jest różnie. Najczęściej poszukiwanie informacji sprowadza się do niebezpiecznego "wybierania wisienek" - czyli zamiast wyszukać informację prawdziwą, wyszukują coś, co potwierdza ich tezę.

Sort:  

Ja nie wyobrażam sobie świata bez bibliotek. Akurat sam z nich już od kilku lat nie korzystam i właściwie powoli ale konsekwentnie odchodzę od książek papierowych w ogóle. Ale jednak znam wielu ludzi, którzy z bibliotek korzystają i będą korzystać już zawsze. Część starszego pokolenia nie będzie już w stanie przestawić się na książkę elektroniczną / internet.

Zgadzam się z Tobą, że wszystko wskazuje na to, że w obecnej formie biblioteki nie mogą i nie przetrwają. Ale zmiana bibliotek w kierunku centrów dostępu do kultury, punktu integracji kulturowej lokalnej społeczności - to może się udać. Trzymam za to kciuki.

Teoretycznie wszyscy nauczyciele powinni prezentować wysokie kompetencje z zakresu tzw. TIK (technik informacyjnych i komunikacyjnych), więc obecnie zatrudnieni bibliotekarze również.

Może to pomysł na jakiś cykl artykułów? W moich czasach szkolnych / czy też w moich szkołach takiej wiedzy nie przekazywano - bardzo chętnie bym o tym poczytał!

To by kolejne sprawy smutne i dyskusyjne wyszły. Szkoleń dla obecnej kadry była cała masa, a jest jak to w życiu - różnie.
W teorii nauczyciele powinni sprawnie korzystać z nowych technologii, zrówno aby ułatwić sobie pracę, jak również uatrakcyjnić zajęcia i niezależnie od nauczanego przedmiotu w naturalny sposób przekazywać umiejętności korzystania z sieci uczniom.
Szara rzeczywistość jest taka, że dla niektórych nauczycieli "zaporowe" jest przygotowanie w edytorze tekstu własnej wersji arkusza sprawdzianu pisemnego i polegają wyłacznie na kserówkach arkuszy oferowanych przez wydawnictwo ich podręcznika. Różne jest również podejście do wykorzystywania zasobów sieci w trakcie lekcji.
Ja lubiłam i specyfika przedmiotu (przyroda) pozwalała mi na dużą swobodę w tym zakresie. Ot - wyszukać na bieżąco stosowną stronę grafikę, zdjęcie, film. Zadać miniprojekt z obowiązkową bibliografią www. W naturalny sposób pokazywać, jakich słów kluczowych używam, jak selekcjonuję wyszukane zasoby. Czasem pozwolić uczniom podzielić się swoimi znaleziskami ("proszę pani - jest taki kanał sci-fun. możemy coś z niego obejrzeć na lekcji?").

Myślę, że zajęcia komputerowe w szkole dobrze byłoby rozdzielić na dwa osobne typy lekcji. Pierwsze - poświęcone nauce programowania, specyfice korzystania z wybranych narzędzi, urządzeń. Drugie - takie trochę info-humany, na których można byłoby skupić się na informacji, korzystaniu z niej, rozwijania późniejszych kompetencji samokształcenia za pośrednictwem sieci, również poświęcić czas zagadnieniom prawa autorskiego i umiejętności komunikacji w sieci. Tu nawet ładnie pasowałyby takie rzeczy jak edycja i przygotowanie tekstów do druku lub publikacji online.
Takie moje szklane domy. :)

A jakie @alciku podejście do TIKu wśród nauczycieli Ty obserwujesz?

Ci moi nauczyciele "od kieliszka" - w pracy korzystają z komputerów i Internetu (plus tablice multimedialne, wideo, audio, co tylko im szkoła jest w stanie dostarczyć) na co dzień. Chyba w każdy możliwy sposób. Ale zgaduję, że nie zawdzięczają tego swoim studiom pedagogicznym. No i od czasu do czasu gdzieś tam w tle przewijają się wciąż historie o innych nauczycielach, którym trzeba coś wydrukować albo pomóc obsługiwać kserokopiarkę albo poczekać aż ich mąż wróci z delegacji i odbierze emaila. Powinno śmieszyć a jakoś nie śmieszy. A jaką jazdą bez trzymanki było dla niektórych wprowadzenie w ich szkołach dzienników elektronicznych.

Co do zajęć komputerowych i generalnie pogonią oświaty za dniem dzisiejszym - to o ile mocno wierzę w to, że spora część nauczycieli byłaby w stanie utrzymać tempo i pozostać w peletonie - to mam intuicyjne wątpliwości co osób, które odpowiadają za programy nauczania.

Nie do końca właśnie wiem czym jest ten TIK. I nie mam możliwości bezpośrednich obserwacji :-). Przy okazji spróbuję się podpytać.

No właśnie tego typu anegdoty niestety jeszcze o jakiejś osobie lub osobach z praktycznie każdego grona nauczycieli można zbierać i opowiadać.

Ten cały TIK wziął się od sformułowania stosowanego w papierach do awansu zawodowego. Jest tam taki § 8 ust. 2 pkt. 2 Wykorzystywanie w pracy technologii informacyjnej i komunikacyjnej. No i do dyplomowania każdy nauczyciel musi na piśmie się wykazać, jak to się w pracy zawodowej wykazuje. Moje obie dyrekcje tak się jakoś do tego TIKu przyzwyczaiły, że przeróżne szkolenia związane z nowymi technologiami tak były nazywane TIK tu, TIK tam. ;)

No to wśród nich akurat z wykorzystaniem nowych technologii jest chyba bardzo dobrze. W sensie umiejętności i chęci - nie wiem dokładnie jak z możliwościami np. sprzętowymi - choć słyszałem o tablicach multimedialnych, rzutnikach i komputerach dla nauczyciela w każdej sali lekcyjnej. Tyle, że to wszystko (komputery zwłaszcza) nie zawsze chce działać (i internet wolny).

A co do arkuszy sprawdzianów z podręczników, to ktoś narzekał, że nie może praktycznie z nich korzystać (choćby chciał) i musi robić swoje sprawdziany - bo w podręcznikowych jest prawie zawsze przynajmniej jeden błąd. :-)

Pewnie zależy od wydawnictwa. Dla mnie często polecenia nie były odpowiednio sformułowane w stosunku do tego, co miała zawierać odpowiedź ucznia, albo w pytaniach testowych były odpowiedzi jednoznaczne, gdy uczeń wie mało, ale budzące watpliowści, gdy nie daj pan ma szerszą wiedzę. :)
No i ja pisałam swoje sprawdziany, bo jak się na lekcjach pokazywało jakieś nieprzewidziane przez podręcznik filmy, to nie dla zabicia czasu, ale żeby pewne rzeczy w główkach zostały.