RE: [TemaTYgodnia #37] RIposta - O nauczycielskim powołaniu
@alcik zauważam coś dziwnego w tej rozmowie.. otóż ja wypowiadam się jakby z pozycji ucznia - nigdy nie lubiłam nauczycieli w całej szkolnej karierze i chyba tak mi pozostało :) za to Ty wypowiadasz się z pozycji obiektywnej, "nie zaangażowanej" w konflikt. jako dorosły człowiek masz znajomych wśród nauczycieli i sprawa wygląda dla Ciebie inaczej :)
A teraz najlepsze - ona twierdzi, że NIE lubi dzieci.
sądzę, że nauczycielka o której piszesz musi mieć niezwykłą charyzmę i coś w swojej energii, co przyciąga dzieci. bardzo ciekawy przypadek :)
przyznam, że ja chętnie pracowałabym jako nauczyciel. od zawsze widziałam się w tej roli, jest w tym rodzaj odpowiedzialności, którego chętnie bym się podjęła. niskie zarobki nie są aż tak zniechęcające. jednak moje wykształcenie poszło w całkiem innym kierunku i raczej już nie podejmę się tak dużej innowacji w moim życiu.
Muszę przyznać, że miałem dużo szczęścia do nauczycieli. Trafiłem chyba na tylko jedną osobę, która naprawdę zasługiwała na to, żeby jej nie cierpieć. Ale to, że była naprawdę beznadziejną osobą (i nie dotykam tu w ogóle kwestii jej wiedzy i umiejętności jej przekazywania) być może pomogło zintegrować się klasie - i to w taki sposób, że powstały przyjaźnie na całe życie. A nawet małżeństwa :-). Wszędzie trzeba szukać jakichś plusików ;-).
Większość z reszty nauczycieli była co najwyżej dla mnie obojętna. Niektórzy z nich dawali się nawet lubić. Ale nauczycieli - prawdziwych profesjonalistów spotkałem tylko dwójkę. Ludzie naprawdę zasługujący na szacunek i z perspektywy czasu wydaje mi się, że być może trochę zmienili moje życie (przyznaję się po cichu, bo w dyskusji gdzieś obok się upieram, że nie powinniśmy tego oczekiwać od nauczycieli ;-) ).
Co do mojego obiektywizmu. Zanim nie wpadłem w to nauczycielskie towarzystwo, raczej się nie zastanawiałem nad ich pracą. Jednak teraz mi się wydaje, że to naprawdę jeden z najcięższych zawodów. Wolałbym chyba jeździć śmieciarą niż użerać się z dziećmi i ich rodzicami i dyrekcją i kuratorium i ministerstwem.
To szanuję. Moje wykształcenie również poszło w zupełnie innym kierunku ale był taki moment, że prawie nauczycielem zostałem. Jednak w naprawdę ostatnim momencie dyrekcja szkoły mnie wyrolowała. Z czego dziś się bardzo cieszę ;-).