Wieniec odwagi
Jeśli zechcemy znaleźć źródło prawdziwego męstwa, to nie musimy szukać daleko. Wystarczy, że spojrzymy pod własne stopy, na dziedzictwo tysiącleci, które mamy czelność wdeptywać w proch podobny do tego, z którego zostaliśmy przez nie podźwignięci.
Istotnie marny nasz los, że wzgardziliśmy siłą mocniejszą od wszelkiego lęku, jaki kiedykolwiek poznała lub poznać mogła ludzkość. Dzisiaj, jeśli niepotrzebna jest odwaga, to tylko ze względu na fakt, że staliśmy się zbyt ślepi, aby dostrzegać zagrożenie, jakie stanowimy sami dla siebie.
Domyślacie się już do czego zmierzam. Nie inaczej, to mądrość drzemiącą w snach, przemawiającą do nas zza subtelnej zasłony symbolu i mitu, obnażająca wszelkie nasze wyobrażenia i mniemania o nas samych, jest tą mocą jakiej żaden miecz, włócznia czy strzała nie złamie ani nie przeszyje, jeśli tylko zdecydujemy się schronić za jej tarczą.
Ktoś cyniczny może słusznie zapytać co to za potęga, skoro tak łatwo przyszło nam ją odrzucić za siebie. W tym miejscu jednak nie należy się martwić przyszłością tej dziwnej mocy, której płomień nieprzerwanie płonie w wiernych jej nielicznych, ale raczej nad naszą własną - nad przyszłością tych którzy ją odrzucili, nad iskrami, które znikają w ciemnościach niemal tak szybko jak się pojawiają.
Lecz komu z nas starczy na to odwagi...