Batman i Robin (Batman & Robin) 1997 - recenzja
Na początku były dwa naprawdę udane "Batmany" Burtona - mroczne (niemalże posępne) i dość realistyczne produkcje, które zachwyciły widzów na całym świecie. Potem nastał "Batman Forever". Zmienił się reżyser, zmienił się klimat, zmienił się aktor główny, zmienił się ton narracji, zmieniło się... prawie wszystko. Jednak obraz (mimo wielu wad i uchybień) był jeszcze momentami niezły. A potem powstało... to. "Batman i Robin" - ten krytykowany, ten wyśmiewany. Ten, który niemalże zabił sagę Batmana. Czy naprawdę jest tak zły?
Cóż, wszystkie te głosy krytyki nie są bezpodstawne, bowiem dzieło jest stuprocentowym zaprzeczeniem idei Burtona. Nic w tym złego, gdy robi się to z klasą. Tutaj czuć jedynie brak kontroli nad powierzonym przedsięwzięciem. Wszystko jest kolorowe, plastikowe, sztuczne. Pstrokata scenografia i tandetne kostiumy kuje w oczy. Na nadmiar atrakcji nie możemy narzekać, ale co z tego, skoro większość akcji nie tylko nudzi, ale i z czasem żenuje. Można za to winić reżysera Joela Shumachera, choć wydaje mi się, że wiele do powiedzenia mieli tu producenci. Jeszcze rok wcześniej, ten sam twórca mając absolutnie wolną rekę nakręcił rewelacyjny "Czas zabijania". Czyja więc jest to wina?
O ile uwielbiam takich aktorów jak Arnold Schwarzenegger czy Uma Thurman, tak tutaj jako czarne charaktery wypadają po prostu żałośnie. Najgorszy jest jednak Chris O' Donnell w roli Robina (który już w poprzedniej części irytował, a tu jest jeszcze gorzej). George Clooney jako Batman nawet daje radę, ale jego umiejętności ogranicza słaby scenariusz. Tak czy inaczej, to najgorszy odtwórca roli (taki Lazenby serii Batmana). Poza tym, kto wpadł na pomysł by do kostiumu Człowieka-Nietoperza dawać bat-sutki? Zastrzeżenia można mieć też co do postaci Bane'a - w komiksach był to jeden z najgroźniejszych przeciwników głównego bohatera,a tutaj został sprowadzony do roli tępego osiłka.
Z nielicznych zalet mógłbym wymienić powrót Michaela Gougha w roli Alfreda, który jak zawsze spisał się niezawodnie. Dodatkowo, jest go tu więcej niż w poprzednich częściach, co można zaliczyć jako plus.
"Batman i Robin" jest najgorszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić tej serii. Dobrze, że Nolan miał jaja, by nakręcił coś, co przywróci ją do łask po tej kompromitacji. Mam wrażenie, że nie można było zrobić tego gorzej. Gdyby okazało się, że stosuje się go jako tortury, wcale bym się nie zdziwił. Jeśli spojrzeć na tę produkcję jak na parodię Batmana, to można się na nim całkiem nieźle bawić. Nie znoszę tego filmu (podobnie jak większość fanów Człowieka-Nietoperza), a obejrzeć go można tylko i wyłącznie z ciekawości.
Ocena - 2/10
Tytuł: Batman i Robin (Batman & Robin)
Gatunek: Akcja, Science fiction
Reżyseria: Joel Schumacher
Scenariusz: Akiva Goldsman
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Czas trwania: 125 min.