Chris Rea - Shamrock Diaries - Recenzja
Chris Rea to jeden z artystów którzy w Polsce znaleźli dosyć spore grono fanów, osobiście przyznaję, że również zaliczam się do nich. Dzisiaj chciałbym krótko przedstawić jeden ze starszych albumów brytyjskiego muzyka. Schamrock Diares to album wydany w 1985 roku jako siódmy w karierze Chrisa. Współtworzącymi muzykami byli między innymi znany ze współpracy z Erickiem Burdonem oraz Jeffem Beckiem Max Middleton czarujący swoim lekko jazzowym brzmieniem pianina Fender rhodes. Drugim godnym wymienienia muzykiem jest również jazzowy gitarzysta Robert Ahwai znany dla niektórych z rockowej formacji Hummingbird w której grał razem również z Jeffem Beckiem.
Album zakwalifikowałbym najlepiej do gatunku AOR, kawałki na krążku są dobrze przygotowaną mieszanką rocka oraz jazzującego popu zawierającą w warstwie tekstowej charakterystyczną dla Rei Irlandzką melancholię. Tutaj ciekawostka, kilkukrotnie zapytany o smutek panujący w jego tekstach Chris z humorem odpowiadał, że wszystkiemu winna jest jego schizofrenia lub Irlandzkie pochodzenie jego matki (ehh ci Irlandczycy całe życie za czymś tęsknią). Fanów ciężkiego grania muszę zniechęcić, o łojeniu przesterowanych riffów możecie tutaj zapomnieć. Shamrock Diares to wyważone głównie melancholijne granie, momentami może nawet zbyt monotonne. Krążek otwiera opisujące małą ojczyznę Chrisa Steel River będące retrospekcją jego młodości. Już pierwsze dźwięki zapowiadają typową dla Rei sentymentalną balladę, jednak nic bardziej mylnego, ten utwór jest bardzo złożonym produktem. Kilkukrotnie zmienia swój charakter nieśmiało zahaczając o gospel aby na końcu rozbujać nas jazzowym finiszem. Godnym wyróżnienia jest również Stainsby Girls będący najmocniej brzmiącym utworem krążka. Piosenkę Rea poświęcił swojej żonie uczęszczającej niegdyś do Stainsby Secondary Modern School. Od czasu powstania płyty stał się on sztywnym elementem prawie każdego koncertu Rei.
Na płycie znajduje się wiele tak samo dobrych ballad jak One golden rule, Chisel Hill czy Stone który doczekał się dwóch coverów. Jeden z nich z drobną pomocą Rei (gitara slide) wykonali dobrzy znajomi Chrisa czyli David Gilmour oraz Poul Rodgers. Drugi cover to metalowa wersja wykonywana przez niemieckiego gitarzystę Axela Rudi Pell. Album zamyka kolejna ciekawa oraz nieco tajemnicza w swoim wyrazie kompozycja. Hired Gun to ośmiominutowe bardzo konkretne zamknięcie płyty. Utwór z nieco nużącego balladowego, z smutno brzmiącymi klawiszami powoli rozpędza się w swoim wyrazie zaznaczając bardzo klimatyczną slide solówką Chrisa połączoną z przygrywającym saksofonem by na koniec wybuchnąć lekko funkową feriom instrumentów.
Album jest bardzo równy pod względem poziomu, czasem zbyt monotonny ale momentami możemy usłyszeć zaskakujące nas rozwinięcia co powinno rozbudzić naszą ciekawość do dalszego słuchania. Mam nadzieję, że Rea zdoła jeszcze nie raz wespół ze swoim starym czerwonym fenderem zabrać nas w swój sentymentalny, intymny świat, przepełniony charakterystycznymi dla niego opowieściami. Myślę, że nie jeden z nas mógłby wynieść dobrą lekcję życia z jego utworów. Nie będę się zastanawiać nad oceną, płyty. Uważam, że wystawianie ocen jest zbyt wyrachowanym sposobem na zachęcanie do słuchania muzyki i mało kojarzy się z pięknem humanizmu zawartym w każdym zdaniu słuchanego utworu. Płytę polecam szukającym dobrego światowego grania, myślę, że będzie ona najbardziej satysfakcjonować romantyków do których chyba też się zaliczam.
Chris Rea, bez wątpienia jeden z ciekawszych, oryginalnych wykonawców w muzyce rockowej, umiejętnie łączący różne wpływy i inspiracje muzyczne. Można powiedzieć, że każda płyta jest ukłonem w inny gatunek lub okres w muzyce.
Congratulations @marstoklosa! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
Click here to view your Board of Honor
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @steemitboard: