Moja racja jest mojsza ! Czyli słów kilka o wojnie na argumenty
Moja racja jest najważniejsza !
Nie potrafimy słuchać innych ludzi, czekamy tylko aż przestaną mówić aby wrazić swoje zdanie.
Przepraszam, że tak generalizuje, ale sami dobrze wiecie jak wiele obok nas jest takich ludzi i można sobie nawet myśleć, że nas to nie dotyczy, ale nic bardziej mylnego... Każdy ma to w sobie, więcej, lub mniej, ale w najbardziej nieoczekiwanym momencie uruchamia się tryb profesorski, wersja rozszerzona o niecenzuralne słowa i niezrozumiałe gesty. To wielki problem, który przejawia się w wielu rodzinach i niszczy wiele związków i relacji.
Starając się usilnie udowodnić komuś, że nasza racja jest najważniejsza, zapominamy o wzajemnym szacunku i zrozumieniu, że każdy może mieć odmienne zdanie. Narastająca frustracja sprawia podniesiony apetyt na wygraną, a co za tym idzie, niekończącą się walkę samców alfa. Może czas wyjść ze swojego ciała, stanąć obok i zobaczyć te tony flegmy, bluzgów i energie wykorzystywaną do wyrażenia tych wszystkich nienawistnych emocji... A może lepiej zamienić to w miłość, dobroć i wzajemny szacunek, to by było coś ! Gdyby tą samą energie przelać na dobroć, świat chyba zaczął by się szybciej obracać z wrażenia :)
Życzę wam po świętach refleksji nad samym sobą, nawet jak nie klasyfikujecie się do tej grupy entuzjastów zdzierania gardeł na czas, to i tak praca nad swoimi ułomnościami każdego dnia to ważna sprawa.
A tutaj tak na pocieszenie :)
Dla mnie, kluczem do dyskusji jest pierwszy krok - zaakceptowanie opinii drugiej osoby. Nie idę na konfrontację, tylko mówię - "masz rację, zgadzam się z twoja opinią, ale...". Daje to mnóstwo możliwości i zbija próbę ataków, uspokaja dyskusję. Kiedyś szedłem w konfrontację i nigdy nic z tego nie wychodziło...dziś - mogę pogadać z każdym, o wszystkim.