Rumunia#1 - zamek Korwina, Deva
Rumunia, Rumuni... te słowa nie kojarzą się w Polsce zbyt pozytywnie, a to ze względu na Cyganów, którzy przyjeżdżali z tych terenów do Polski. Oczywiście, Rumunii z Cyganami mają tyle wspólnego, że ci ostatni byli na terenach Rumunii i Bułgarii niewolnikami. Cóż, negatywna opinia pozostaje i w świadomości wielu Polaków do Rumunii nie ma po co jechać. Chciałabym wam jednak pokazać, że ten kraj jest bardzo niedoceniany przez Polaków, a niesłusznie!
Do Rumunii zdecydowaliśmy się jechać własnym samochodem, ze względu na to, że planowaliśmy przejechać Rumunię wzdłuż, aż do Morza Czarnego i wrócić drugą jej stroną. Jak się później okazało, 14 dni to zdecydowanie za mało, aby zwiedzić ten piękny kraj. Po przejechaniu Czech i Węgier, po około 10 godzinach przekroczyliśmy granicę z Rumunią. Drogi, wbrew obiegowej opinii - dobre(a przynajmniej te uczęszczane, ale o tym w kolejnych wpisach). Naszym pierwszym celem było miasto Hunedoara. Leży ono w Siedmiogrodzie(Transylwania). To stamtąd pochodził Stefan Batory. Miasto to niczym się nie wyróżnia, można rzec, że jest wręcz brzydkie, natomiast było dobrym miejscem wypadowym. Na jego terenie znajduje się przepiękny zamek. Budowlą tą związana była postać Jana Hunyadyego, który był zwany przez Turków Przeklętym Jankiem :). Jan był ojcem przyszłego Króla Węgier, Macieja Korwina (Krul jest tylko jeden:D).
W nocy, która poprzedziła zwiedzanie zamku i wyprawę na trasę Transalpina we znaki dały nam się rumuńskie psy. Nie wiedząc czemu, wylazły w nocy ze swoich nor i straszliwie ujadały nie dając nam spać. Bezpańskie psy to osobna kwestia, jest ich w Rumunii bardzo dużo. Nie są agresywne, a wręcz apatyczne. Często leżą na drodze, nie zwracają uwagi na nadjeżdżające samochody, klaksony, nic ich nie obchodzi... Mniejsza jednak o to. Do zamku podjechaliśmy samochodem, po drodze zaznaliśmy rumuńskiego stylu jazdy, czyli ignorowania linii ciągłych, nagłego zatrzymywania się na pasie ruchu i włączania świateł awaryjnych. No cóż, taka natura. Na parkingu pod zamkiem trochę straganów, ruch jak na taką atrakcję niewielki. Krótka wspinaczka i naszym oczom ukazuje się okazały zamek.
Cena wstępu w lipcu to 30 Lei dorosły, a 5 Lei student(obecny kurs leia to około 0,96 zł). Budowla robi wrażenie, ogromne gotyckie zamczysko prezentuje się wspaniale. Majestatu dodaje mu głęboka fosa i liczne wieże obronne. Mogę śmiało powiedzieć, że jest najpiękniejszym zamkiem w Rumunii. Zresztą zobaczcie sami:
W okręgu Hunedoara, w mieście Deva znajduje się inny średniowieczny zamek. Zbudowano go na wulkanicznym wzgórzu, ok. II połowy XIII wieku. Jest obecnie ruiną, do czego przyczynił się wybuch w 1849 roku składowanej tam amunicji. Zamek można zwiedzić za darmo wspinając się na wzgórze, albo zapłacić za wjazd kolejką. My wjechaliśmy kabiną, a w dół zrobiliśmy sobie spacer.
Korzenie miasta Deva sięgają, aż starożytności. Dawniej zwana Singidava. Istniała tu forteca i główny ośrodek państwa Dackiego, które to zostało podbite w 106 roku przez legiony cesarza Marka Ulpiusza Trajana.
Następnie wyruszyliśmy na piękną trasę Transalpinę, ale o tym w następnym poście. Dajcie znać w komentarzach czy taka seria podróżnicza na steemit wam odpowiada.
[BOT] Witamy lindaz na #polish, tagu używanym przez Polaków do publikacji polskich treści w ekosystemie Steem (np. Steemit czy Busy). W ekosystemie Steem wspiera się oraz nagradza się nową i autorską twórczość.
Niesamowite miejsce , musze się tam wybrac ! :)
Piszcie dalej. Fantastyczne miejsce.