Szalom Ziemio Święta, czyli autostopem przez Izrael od Morza Czerwonego po granicę z Libanem. Część 2

in #pl-artykuly7 years ago

IMG_4292.JPG

Krajobraz za oknem samochodu zaczyna się stopniowo zmieniać i teraz piaszczyste, pustynne góry powoli zaczynają obrastać zieloną szatą trawy i niskich drzew. Jeśli komuś wydaje się, że cały Izrael wygląda tak samo, będąc na miejscu może się nieco zdziwić. Południe to pustynia, wszystkie odcienie brązów i beżów ozdabiających niskie łańcuchy wzgórz i gór, natomiast północ to zieleń trawy i drzew i woń kwitnących kwiatów. Po drodze dostrzegam skupione, małe, prowizoryczne chałupki, które wyrastają na zboczach wzgórz. Czasem mignie też stado wędrującego bydła, za którym ciągną sylwetki ludzi z kijami. To Buduini prowadzący od wieków swój koczowniczy tryb życia. Beduini o których zapomniał świat, ale Izrael pamiętał, aby wedle własnej potrzeby przesiedlić ich w miejsca, gdzie nie będą „sprawiać problemów”. Wszystko można w końcu w jakimś stopniu zamieść pod dywan...

IMG_4414.JPG

W oddali rozlane na kamienno zielonych wzgórzach wyłaniają się powoli beżowe mury Jerozolimy. Przyklejam oczy do okna zastawiając się, czy i do tego świętego miasta, między jego stare mury wkradła się zachodnia nowoczesność ze swoim wszechobecnym betonem, szkłem i stalą. Wjeżdżamy powoli w samo serce miasta mijając po drodze ulice ortodoksyjnej dzielnicy. Wszędzie widać Chasydów ubranych w tradycyjne czarno białe stroje. Mężczyźni w swoich chałatach i kapeluszach z pod których wystają najbardziej charakterystyczne pejsy, kobiety w czarnych długich spódnicach i białych bluzkach. Wszyscy wyglądają podobnie. Ich świat jest zupełnie inny od naszego, rządzi się innymi prawami, pragnieniami a może nawet myślami, ale jednak jeden na co dzień egzystuje obok drugiego i może tylko dla obcych z innych końców świata ta rzeczywistość jest zarazem zbyt dziwna i niezrozumiała a jednak przecież też zwyczajna. Ten obraz pozostaje na długo w pamięci. Czerń przeplatająca się z bielą. Nieustannie w ruchu na tle beżowych, wiekowych murów.
Dostajemy przypomnienie, że jeśli będziemy chciały przejść przez tą dzielnicę musimy zakryć ramiona i nogi, inaczej możemy wywołać oburzenie. Kierowca wysadza nas na dworcu autobusowym. Idziemy szybko do łazienki przebrać się w bardziej odpowiednie ubrania, złapać Wifi i znaleźć drogę do zamówionych noclegów.
Nasze pokoje mieszczą się w prywatnym mieszkaniu w starej kamienicy przy Ben Yehuda. Miejsce pozostawia wiele do życzenia, z sufitu odłażą płaty tynku, ale stąd mamy na piechotę jakieś 10 minut do starego miasta a ja powoli zaczynam się przyzwyczajać do napotykanych warunków.

IMG_4174.JPG

Powoli zmierzch zaczyna zamieniać się w ciemność, ruszamy więc na zwiedzanie nocnej Jerozolimy. Wcześniej jeszcze odwiedzamy jedną z knajp polecaną przez naszego gospodarza, gdzie dla odmiany od "falafelowej taniej diety próbujemy prawdziwego humusu.

IMG_4167.JPG

Wchodzimy w labirynt wąskich targowych uliczek, które składają się z samych sklepów z pamiątkami i jedzeniem, jednak o tej porze w większości już zamkniętych. Pomimo pustki i zaryglowanych drzwi targowisko roztacza niezwykłą atmosferę. Żółte światło nisko zawieszonych sufitów odbija się w kamieniach wyszlifowanego przed ludzkie nogi chodnika.

IMG_4188.JPG

Idziemy przed siebie, nie wiedząc dokładnie dokąd, gubimy się umyślnie w targowym labiryncie. W pewnym momencie napotykamy śpieszących się przed siebie Chasydów, podążamy więc za nimi dając się ponieść z nurtem tłumu. Jakaś kolejka ustawia się przed wejściem do bramy i dopiero po chwili orientujemy się, że stoimy przed bramkami prowadzącymi do ściany płaczu. Skupieni i poważni żołnierze prześwietlają nasze rzeczy i przepuszczają nas przez bramki.

IMG_4312.JPG

Cały mur jest podzielony na dwie części, dla mężczyzn i dla kobiet. Stajemy na palcach przed barierką i zaglądamy na stronę dla mężczyzn. Nam nie wolno tam wejść, oglądamy więc tylko z daleka. Następnie podchodzimy bliżej muru po stronie dla kobiet. Jest tu ciszej niż kilka metrów dalej za przepierzeniem. Bo po tej stronie muru modlitwy mogą być odmawiane tylko szeptem a śpiew i taniec są zabronione, bo nie wszystkim jest dane według Chasydów wielbić miłosiernego Boga na głos.

IMG_4337.JPG

Następnego dnia jedziemy autobusem do położonego w Palestynie Betlejem, do miejsca gdzie narodził się Chrystus. Idziemy do Bazyliki Narodzenia Pańskiego i dołączamy do grupki ludzi, którzy czatują od rana na otwarcie wejścia do szopki z którego w tym momencie płyną modlitewne śpiewy niosące się po całej Bazylice. Z każdym kwadransem koło wejścia zbiera się coraz więcej ludzi. Są już zawsze obecne grupy chińczyków z przewodnikami w założonych na twarz papierowych, maseczkach ochronnych. Są też hinduscy chrześcijanie wyczekujący pod ścianami i na podłodze ze swoimi różańcami trzymanymi w rękach. Jest też rosyjska familia w postaci matki za którą ciągnie jeden dwumetrowy łysy koks rozstawiający na boki ludzi i drugi ubrany od stóp do głów w czerwony dres z trzema paskami, również dwumetrowy, patykowaty Seba. Z nabożną czcią familia wrzuca rulony rubli na ofiarę pod obrazem Matki Boskiej z dzieciątkiem. Pojawiają się znikąd i tak samo znikają, jakby byli tylko stereotypową projekcją ruskich ze starych polskich komedii.

IMAG1267.jpg

Sterczymy już ponad dobrą godzinę kiedy w końcu coraz bardziej gęstniejący tłumek zaczyna ruszać się do przodu. W magiczny sposób hindusi stojący z tyłu nagle pojawiają się z przodu wejścia. Na lewej flance chiński przewodnik ogarnia swoją grupę i zaczyna ją forsować coraz bardziej do przodu. W wąskim korytarzyku prowadzącym w dół pojawia się mężczyzna, który próbuje opanować tłum i uformować jaką taką kolejkę. Hindusi coraz bardziej napierają i wszystkich tych ludzi zaczyna stopniowo napadać jakiś dziki szał i przymus coraz bardziej agresywnego przepychania się do wejścia. Pojawia się rosyjska rodzina torując sobie drogę między rozeźlonymi chińczykami i hindusami. Wchodzą jako jedni z pierwszych. Ktoś tam nagle zaczyna się kłócić. Ludzie łapią się za ręce próbując stworzyć barykadę. Jakieś rosyjskie lub ukraińskie dziecko zaczyna fiksować w tym tłumie, płacze i próbuje się wydostać… myślę sobie, że chyba nie muszę wchodzić do środka, żeby zobaczyć sobie szopkę betlejemską, która właśnie zaczyna się rozkręcać. W końcu na zdrętwiałych nogach jakoś wciskamy się do środka. Mamy minutę na to, żeby zajrzeć pod ołtarz pod którym znajduje się grota i się pomodlić. Chińczycy nachylają się pod ołtarzem robiąc sobie nawzajem selfie. Minuta zdecydowanie starczy, mam ochotę już stąd jak najszybciej wyjść, zresztą i tak zostajemy wygonieni w tempie ekspresowym.
Po tej atrakcji przychodzi czas na poszlajanie się po ulicy ze sklepikami. Sprzedawcy wyczuwają już woń utargu na odległość, wychodzą więc ze swoich sklepów i nawołują wabiąc promocjami i wyuczonymi hasłami w języku polskim. W sklepach napotykamy też magnesy z grafikami Banksego. W końcu mur dzielący Izrael od Palestyny jest idealnym tematem na anty systemowe, artystyczne manifestacje.

IMAG1280.jpg

Pomimo tego, że sprzedawcy są nachalni, są też bardzo przyjaźni. Rozmawiamy dłużej z jednym z nich, który opowiada o swoim sklepie i o rodzinnym interesie. Na placu obok zaczynają gromadzić się muzułmanie a z głośników meczetu umiejscowionego naprzeciwko Bazyliki płyną głośne, groźnie brzmiące nawoływania imama.

IMAG1259.jpg

Wracamy do Jerozolimy autobusem, tym razem jednak zatrzymujemy się na checkpoincie, wszyscy muzułmanie opuszczają autobus pokazując swoje przepustki a wojsko wchodzi do środka i pyta nas, czy jesteśmy obywatelami Unii. Nie trwa to zbyt długo, ale pozostawia w świadomości ślad o tym, że znajdujemy się na ziemi, na której nie było, nie ma i może nigdy nie będzie całkowitej zgody.

IMG_4385.JPG

IMG_4211.JPG

Zwiedzanie Jerozolimy zaczynamy od muzułmańskiej części starego miasta, przez którą w tym momencie podąża droga krzyżowa. Tym razem wchodzimy od strony bramy Damasceńskiej, której nieustannie pilnuje wojsko od kiedy zaczęto "nożować" w tym miejscu ludzi. Jest dzień szabatu ale dla muzułmanie nie zaczęli jeszcze swojego święta, więc od rana rozstawiają się ze swoimi stoiskami pełnym i słodyczy, owoców i różnego rodzaju bibelotów. Po drodze wchodzimy jeszcze do wiezienia w którym przetrzymywany był Chrystus i Barabasz. Wierni przepływają przez te miejsca niekończącym się nurtem, więc w każdym mamy tylko minutę. Minutę na ogarnięcie wzorkiem tych duchowych pomieszczeń męki, minutę na zatopienie się w modlitwie i myślach. Potem odwiedzamy jeszcze miejsce, w którym ponoć narodziła się Matka Boska. Istnieje jeszcze jedno takie miejsce, niedaleko Nazaretu, wersje i zdania są więc podzielone. W tej niskiej i ciasnej grocie wokół miejsca Jej przyjścia na świat, modlą się kobiety. Są starsze i noszą chusty na głowie, możliwie że czuwają tak jak kiedyś, jakie wiele wieków temu, zanim to wszystko się jeszcze zaczęło.

IMG_4219.JPG

Nie wiem za bardzo jak mam się modlić, co przez ten czas mogę powiedzieć w myślach. Jestem u źródła, a w ogóle nie czuję tej specjalnej, duchowej atmosfery. Ponoć zdarzają się tacy, którzy przybywają tu z różnych zakątków świata i doznają objawień, którzy zaczynają czuć trochę za bardzo silną więź i boskie natchnienie, co zazwyczaj prowadzi ich prosto pod opiekę izraelskiego psychologa i psychiatry. Na taki stan wymyślono nawet ładną nazwę syndromu jerozolimskiego. Mi jednak do zbliżenia się do jakiegokolwiek natchnienia jest bardzo daleko.. może z powodu tych nielicznych minut, może zbyt dużej ilości turystów i podążającej za nimi komercji a może dlatego, że obecna Jerozolima nigdy już nie będzie tą samą Jerozolimą sprzed wieków.

IMG_4251.JPG

Kierujemy się w stronę Góry Oliwnej, przemykamy przez ciemne wnętrze Kościoła Grobu Najświętszej Marii Panny. Zaraz obok znajduje się Ogrójec z poskręcanymi ze starości drzewami oliwnymi.
Wchodzimy na chwilę do Kościoła Getsemani, w którym akurat trwa Msza Święta. Wnętrze zachwyca malowanymi freskami i sklepieniem mieniącym się złotem z wizerunkami drzew oliwkowych. Mogłabym tu stać godzinami i patrzeć się na ten sufit.

IMG_4271.JPG

IMG_4274.JPG

Kiedy wychodzę z kościoła, zagaduje do mnie starszy mężczyzna, który jak się okazje jest ogrodnikiem. Opowiada mi, że jego rodzina od pokoleń zajmuje się Ogrójcem. Pokazuje jedno z najstarszych drzew i zachęca do włożenia ręki przez kraty i dotknięcia korzeni, które mają za sobą co najmniej 900 lat.
Naprzeciwko Ogrójca idealnie widać największą i najlepiej znaną bramę murów starego miasta. Nad Bramą słoneczną wisi rozmazany dysk bladego słońca, rzucając mętne światło na jej zamurowane od wieków wejście. Przez tą bramę wjechał Mesjasz w czas Wielkanocy i według wierzeń żydów ma przez nią ponownie przejechać w czas sądu ostatecznego. To właśnie dlatego muzułmanie ją zamurowali, kierując się swoją logiką zdecydowali, ze nawet sam Mesjasz i jego boskie moce nie dadzą rady przejechać przez wejście, które nie istnieje….

IMG_4266.JPG

Wspinamy się ulicą na górę Oliwna i wchodzimy na żydowski cmentarz rozlewający się na wzgórzu. Żydowskie groby sprawiają dziwne wrażenie. Ściśnięte jeden obok drugiego, obsypane kamieniami różnych rozmiarów będących świadectwem ludzkiej obecności i pamięci. Miejsce tutaj musi kosztować fortunę.
Z balkonu na szczycie roztacza się widok na miasto i oglądając je z tego punktu można się przekonać, jak bardzo rozległe jest naprawdę. Na tle panoramy starego miasta odznacza się złocąca się w świetle kopuła meczetu Al- Aksa.

IMG_4289.JPG

Zaczynają wyć syreny, które wraz z zachodem słońca oznajmiają czas szabatu. Potem po kolei odzywają się głośne pieśni ze wszystkich meczetów, aż ciary przechodzą po plecach.
Kiedy schodzimy z góry jest już ciemno i z pod murów starego miasta podziwiamy wyłaniający się po drugiej stronie ze skały grób Zachariasza.
Lądujemy znowu pod ścianą płaczu, jednak tym razem tłum jest zdecydowanie większy. Żydzi przychodzą świętować szabat. Pod samym murem jest tak gęsto, że nie da się wetknąć nawet palca. Kobiety są odświętnie ubrane, a w czarno białym tłumie co i raz migają wysokie czarne kapelusze i futrzane sztrajmły. Przychodzi pora aby zmyć się na Ben Yehuda. Idąc w stronę noclegów po drodze napotykamy "lokalnego proroka". Starszy Chasyd staje na murku i po angielsku i hebrajsku wznosząc ręce do nieba wykrzykuje do przechodniów swój monolog o szkodliwości picia alkoholu.
Grupka młodych Żydów zbiera się przy nim a on już ciszej tłumaczy im swoje teorie. Na zachodzie już dawno zostałby uznany przez ludzi za ekscentryczny, trochę zbyt głośny element tła, który należy ignorować.
IMG_4181.JPG

Następnego dnia płaty tynku na suficie w końcu się odklejają i spadają na nasze łóżka. Ruszamy z rana do Bazyliki Grobu Pańskiego, aby móc jak najszybciej wcisnąć się w coraz szybciej nabierającą ogona kolejkę turystów. Przy wejściu modlimy się na wyszlifowanym od ludzkich rąk, ust i wonnych olejków kamieniu namaszczenia, na którym przygotowano ciało Chrystusa do spoczęcia w grobie.
Ustawiamy się w tłumie i odczekujemy swoje oczywiście przy akompaniamencie dźwięków rodowitego języka licznych polskich wycieczek. Ale tutaj panuje większa kultura niż w Betlejem, nikt się nie przepycha łokciami, nikt nie wszczyna burd. Obchodzimy dookoła grób, którego ściany ludzie dotykają rękami, aby poczuć jakąkolwiek łączność. Wszyscy posłusznie wchodzą i wychodzą za rozkazami pana pilnującego porządku kolejki. Następuje ten sam schemat i ta sama przepisowa minuta modlitwy.

IMG_4359.JPG

Pozostaje trochę czasu na szybkie zwiedzenie Bazyliki a potem na wyprawę do dzielnicy Armeńskiej i do miejsca w którym Jezus wraz z apostołami spędził swoją ostatnią wieczerzę.
W południe ewakuujemy się w stronę naszych spakowanych plecaków czekających na noclegach. Jako, że nadal trwa szabat, nie mamy innego wyjścia jak iść na wylotówkę i łapać stopa w stronę Nazaretu.

IMG_4390.JPG

Sort:  

Wspaniała relacja i bardzo dobrze napisana :)
Ciężko tam złapać stopa?

Dziękuję :) przejechałam autostopem przez prawie cały Izrael i bardzo chętnie zabierali, tylko większy problem miałyśmy złapać stopa w samym centrum miasta.. co również się udało , ale o tym już w następnej części ;)