Reportaże widmowe: Kolekcjoner

in #pl-artykuly5 years ago

Największą reprezentację ma literka S, po niej króluje A oraz P oraz B. Sporo jest również M. Mało X, Y, Z. Po prostu mało angielskich słów się tak zaczyna. Tak samo kapel metalowych. Slayer, Sepultura, Skeletal Remains, Schizo, Sarnath, Suicidal Tendencies, Spiral Architect. Accept, Alchemist, Amorphis, Annihilator, Armored Saint. Paradise Lost, Patriarch, Pungent Stench, Pandemonium (ten polski, blackmetalowy, i szwedzki, heavymetalowy). Mam wymieniać jeszcze? Lepiej popatrzeć na półki. Ochujałeś, alfabetycznie? Zresztą, półki to umowne określenie. Tych jest kilkadziesiąt. Na osobnych regałach. Takie, kurwa, cztery krowy po metr szerokości i dwa pięćdziesiąt wysokości. Na każdym masz prawie dwa tysiące płyt. To w sumie około ośmiu tysięcy. Czyli nawet nie połowa. Widzisz te pawlacze? Tam mam kolejne kilka tysięcy. Reszta w piwnicy, na regałach, w kartonach. Dobrze, że w bloku nie mieszkam, bo by się nie pomieściło.

cd1.jpg

359, Entombed, Left Hand Path

Miesięcznie przynajmniej kilkadziesiąt. Potrafią przychodzić codziennie. W mieście są dwie poczty, ale tylko jedna ma skrytki, chociaż to dalej od domu. Jak kilka dni paczki nie ma, drżączki dostaję i myślę, co będzie, gdy już ją będę miał. Najlepszy moment to, gdy wchodzę do domu, kładę pakę na stół, albo i kilka, bo potrafią przyjść hurtowo, i zabieram się za otwieranie. Wyciąganie, macanie, rozfoliowywanie, już samo słuchanie nie robi takiego wrażenia. Najlepsza jest myśl, że to kolejna metalowa płyta, którą będę miał. Nie, no słucham. Za kogo ty mnie masz? Świra, co tylko zbiera? Słucham, ale nie wszystkiego. Jak już słyszałem wcześniej, to nie włączam, przynajmniej od razu, bo są inne rzeczy, których jeszcze nie znam. Najczęściej wieczorem, zamykam się w pokoju i dwie, trzy godziny nikt nie ma prawa mi przeszkodzić. A co w tym dziwnego? Jedni oglądają mecze po kilka godzin, gdy są mistrzostwa. Inni siedzą w serialach. Mnie to nie kręci w ogóle. Na piłce się nie znam, zresztą nudzi mnie. Telewizji nie oglądam, bo mi szkoda czasu. To sobie słucham. Na dzisiaj na przykład przygotowywałem, śmieję się, wieczór sentymentalny. Bez nowości. Poleci debiut Entombed, potem demówki Nirvana 2000 (nie myl z tą Nirvaną od Smells Like Teen Spirit), debiut Carbonized i na koniec dwójka Merciless. Czyli szwedzki death metal. Trzy godziny od siódmej wieczór, a potem spać.

19745, Immortalis, Indicium de mortuis

Z żoną nie rozmawiam o płytach. Zwykle kończyło się awanturą, kurwy i chuje leciały, było trzaskanie drzwiami i teksty, że do grobu tego nie zabiorę, albo, że zarosnę jak śmieciarz złomem. Jest ciche porozumienie, ona nie pyta, ja nie mówię. Zresztą co jej powie, że dorwałem w końcu debiut Niemców z Immortalis. Stara kapela, w 1991 roku płytę wydali i się zwinęli. Wydawca również i teraz hula to za kilkaset euro. Ja dorwałem na Discogs dwa lata temu w przeliczeniu za około dwie stówy. Numer 19745, bo spis robię na bieżąco. Za dużo razy kupiłem coś, co już mam, zwłaszcza jak jakaś okazja była. Gorzej jak rodzina przyjedzie. A po co ci tyle płyt? Słuchasz ich w ogóle? Tak, zaraz wam puszczę Symphonies of Sickness Carcass, to będziecie sztuczne szczęki z podłogi zbierać. Mam 48 lat, a młodsi ode mnie, bo starym babkom się nie dziwię, mają takie podejście. Wy sobie jeździcie grillować i oglądacie Zenka w Opolu. Nie czepiam się was, jak żyjecie, to i ode mnie się odpierdolcie. To najlepsza rada dla rodziny. Wyłupiają ślepia i patrzą jak szpak w pizdę. Tyle płyt. To ja was, kurwa, jeszcze do piwnicy mogę zaprowadzić. A najlepsze jak pytają, czemu takiego satanistycznego wycia słucham. Jak to mówi kuzynki mąż, szatanistycznego. Nic nie odpowiadam, bo co tu odpowiedzieć. Tak jakbym zapytał, czemu po sraniu myjesz łapy?

cd2.jpg

723, Unholy, From the Shadows

Córka co słucha? Rapu ze smartfona. Tak, kurwa młodzi, dzisiaj muzyki słuchają. Ale co ja na to poradzę. Płyty to dla niej wariactwo starego. Nawet jakieś koleżanki z klasy dziennikarskiej przyprowadziła, co by ze mną wywiad zrobiły do gazetki szkolnej. Że niby ojciec taki kolekcjoner. Dziewczynki się pokręciły, coś tam pogadaliśmy, pomacały płytki, cieszyły ryja, że tyle tego jest. I poszły. No, ale co tam młodzi o tym mogą wiedzieć. Jak ja w latach 90. potrafiłem kilkanaście miesięcy czekać na płytę, co się już ukazała, ale w Polsce nikt jej nie miał. Tak miałem z Unholy z Finlandii. Jak to zrozumieć, jak wszystko mają na kliknięcie. Robi się różnica nie do pojęcia. No ale co wtedy było. Nowe płyty droższe niż dzisiaj, w przeliczeniu. Miałeś kilka distr – Metal Mind z Katowic, Morbid Noizz z Kutna, Carnage i Carrion, potem wystartował Wardzała z Mystic. Coś jeszcze kupowałem od kolesia z Kielc, co miał distro Astral Wings. Distro? Dystrybucja, ktoś sprowadza płyty i je sprzedaje albo wymienia. W sklepach wtedy gówno było, zwłaszcza na prowincji. Kasety tylko i to mało. Sam słuchałem z kaset, ale wcześnie zacząłem pracować na swoim, więc pieniądze na płyty miałem. Mechanika skończyłem w mieście, do liceum nie szedłem, bo wtedy jeszcze mówiono, że do liceum chodzą dziewczyny i pedały. Chłopaki szły do technikum. U nas z bloku tylko jeden do ogólniaka poszedł, a i tak metalu słuchał, jak prawie wszyscy. Takie czasy. Że o metalowców łatwiej było, niż dzisiaj o dresiarzy. No, każdy poszedł w swoją drogę, tylko ja dzisiaj słucham na bieżąco.

1, Death, Scream Bloody Gore

Zaczęło się od przeglądania spisów w Metal Hammerze. Jak z początku wychodził, to dawali na końcu spisy płyt do kupienia w ich dystrybucji. 400 tysięcy starych złotych kosztowała jedna, czyli 40 złotych po nowemu. Na początku lat 90. to była kupa kasy. Miałem już robotę w warsztacie, więc pierwszą wypłatę całą wywaliłem na płyty. Z rodzicami wtedy mieszkałem, więc mogłem sobie pozwolić. No pewnie, że pamiętam. Scream Bloody Gore oraz Leprosy Death oraz Blood, Fire, Death Bathory. Potem zamówiłem jeszcze ich inne płyty. Do dziś to moje ulubione kapele. Nikt tak nie grał jak Death i Bathory. No i goście już nie żyją. Czytałem też recenzje i jeśli z opisu mi się coś spodobało, zaczynałem szukać. Czasem dostałem piracką kasetę, a potem szukałem płyty. Najdłużej czekałem na ten Immortalis. Nie miałem znajomości po kapelach, jak niektórzy goście, co pisali za granicę. Angielskiego nie znałem, dziś też nie znam, tyle co z tekstów. Tylko sklepy, distra i kombinowanie. Pamiętam, jak byłem pierwszy raz w Warszawie, chyba był to 95 rok i kumpel zaprowadził mnie do takiego sklepu na targowisku obok Hali Mirowskiej. A potem pojechaliśmy na Ząbkowską, na Pragę. Tam w tramwaju prawie wpierdol zaliczyliśmy, bo miałem jeszcze długie włosy. Ale uciekliśmy frajerom. No i wchodzimy do piwnicy, sklep się Dziupla nazywał. Prawie się zesrałem z wrażenia. Pierwszy raz widziałem na raz tyle płyt. Kupiłem Mystic Places of Doom Septic Flesh. Potem zacząłem kupować ziny, Thrash’em All, Morbid Noizz. Zresztą słyszałeś, że Kamiński, ten, co z bratem tego zina robił i wydawał kasety startuje na prezydenta Gniezna? Z Pis-u. Kiedyś taki szatan, wydawał te wszystkie Marduki czy Immortale, jak w Norwegii blackmetalowcy po pierdlach siedzieli za podpalenia kościołów i morderstwa, a teraz od Kaczora kandyduje. Świat się kończy.

cd3.jpg

19100, Ripper, Experiment of Existence

Przede wszystkim jestem na bieżąco. Gazet już nie czytam, teraz wszystko masz w necie. Sprawdzam codziennie strony polskich distr. Kilka jest całkiem solidnych. Zamawiam w ciemno większość nowości, które mają. Siedzę na aukcjach, od razu ci powiem, że Allegro to syf. Lepszy jest Ebay, a już najlepiej jest na Discogs. To w sumie nie aukcje, ale coś w stylu komisu. Dziesiątki tysięcy płyt tam są. Każdy może wystawiać, tylko się zarejestrować musi. Też wchodzę na strony wytwórni, szukam spisów z datami premier. Jak wyjeżdżam służbowo do Warszawy czy Katowic, łażę po komisach. Zawsze coś wygrzebię, chociaż ostatnio z tym trudniej. Co jest najlepsze? Że wydaje ci się, że już masz wszystko, a tu słyszysz nazwę po raz pierwszy i się okazuje, że gnojki nagrały płytę, na ten przykład, w roku 1997, a ty nic o tym nie wiedziałeś. Europę i Stany uważam, że w miarę ogarnąłem, rzadko co mnie może zdziwić. Ale Ameryka Południowa, to człowieku, kopalnia kapel! Ripper na przykład i Experiment of Existence. Grają jak stary Kreator! Powoli zaczynam zamawiać stamtąd i bezpośrednio od sprzedawców. Ostatnio trafiłem na maniaka z Argentyny. Poszedłbym z torbami, jakbym miał kupić wszystko, co wystawił, ale powoli się temat ogarnie. No i cały czas kontroluję nowości. Czy jest czas, kiedy nie myślę o płytach? Zgłupiałeś? Cały czas o tym myślę. Czego jeszcze nie mam, jakie paczki w drodze, co trzeba jeszcze zamówić, co wyjdzie w tym miesiącu. Najgorsze, że to się nie kończy. Nie jest tak, że możesz sobie skompletować cały death metal. A ja się nie ograniczam tylko do tego. Heavy, thrash, doom, black – to głównie. Tylko nowomodnych rzeczy nie tykam. Przyćpanych stonerów nie słucham, ani jakichś wynalazków, co udają doom metal. Doom metal? Bardzo wolne i ponure granie. Wisielcze takie i bardzo ciężkie. Coś jak Black Sabbath, tylko jeszcze ciężej. Nie wyobrażasz sobie? No widzisz, a ja to uwielbiam. Chociaż i tak wolę prędkość. Napalm Death – ci to dali do pieca na Scum. To miała być płyta punkowa, a wyszło, że zapoczątkowali grindcore. Maksymalne prędkości, kawałki po pół minuty, straszliwe wokale. A gość, który wył na Scum, za jakiś czas założył Cathedral. Ci grali właśnie prawdziwy doom, kawałki po dziesięć minut i tempa takie, że między jednym a drugim uderzeniem perkusji można sobie kawę zrobić.

6009, Moonspell, Darkness and Hope

Nie sprzedaję. Co z tego, że nie słucham? Bo mi się już nie podoba? Mam straszne gówna. Jakiś Tiamaty czy Moonspelle, na trzeźwo nie daję rady. A zapytaj w muzeum, czy im się te wszystkie obrazy podobają. Nie jestem tylko słuchaczem, jestem kolekcjonerem. Kolekcja musi mieć swoje prawa. Musi być tam wszystko po prostu. Więc każdego nowego Moonspella kupuję. Takie szroty trzymam w piwnicy, nawet z folii nie wyjmuję. Chcesz, to możemy posłuchać, jeśli ciekawi cię, jaki syf można grać. Tylko nie wiem, czy znajdę tak od razu. Tak, kiedyś lubiłem, bo gust się zmienia. Jeśli się w muzeum gust dyrektorowi zmieni, to ma Bitwę pod Grunwaldem wypierdolić na śmietnik, bo mu się nie podoba? O, zobacz, to pewnie jest gdzieś tutaj. Podpisuję rokiem i miesiącem. W spisie mam datę kupienia każdej płyty. Tak odszukuję. A pudła stoją chronologicznie. Śmieję się, że jest tu jak w magazynie Amazona. Tu jest sam szrot, tylko do kolekcji. To, co słucham, leży w domu. Częściej nowych rzeczy jednak. Ale jak jest rocznica śmierci Quorthona czy Chucka Schuldinera, to nachrzaniam hurtowo całe dyskografie. Death daję radę w jedną noc, bo to siedem płyt. Z Bathory jest ciężej, to dzielę sobie na dwie noce. Zapalam sobie świeczki i czytam teksty w tłumaczeniach. Religijny nie jestem, ale to taki mój rytuał. Tak im oddaję hołd. Obu raczysko zabrało na tamten świat.

cd4.jpg

0 – jak nowy początek

Gdybym stracił wszystkie płyty? Ubezpieczony jestem na taki obrót. Chociaż to tragedia. Pewnie kupiłbym kilkadziesiąt tych, co słucham najczęściej. I miałbym dość zbierania. Człowiek tyle lat kolekcjonuje, żeby mu się wszystko spaliło czy utopiło w powodzi? Tak, miałbym dość. Potem jedna, druga wizyta w sklepie, jakieś przeglądanie aukcji. Powoli płyty zaczęłyby same wpadać. Pewnie nieco inne. Jakby mi się te gówna z piwnicy spaliły, raczej ich bym na nowo nie zbierał. Ale Sodom bym kupił po całości. Metal Church też. No i Death czy Bathory – musowo. Już nie pierwsze wydania, ale trudno. Nie wygrasz z instynktem.