Podróże życia

in #pl-emocjonalnie5 years ago (edited)

Prolog: Anon level 5. Oglądaj kreskówki prawie 24/7... Zawsze inspirowałem się dobrymi bohaterami, co dzisiaj już trochę się zmieniło, ale mniejsza o to. Jak oglądałem Scooby Doo, to potem sam uważałem się za protagonistę, a wszystkich wokół domowników nazywałem a to Kudłaty, a to Fred, a to Daphne... Na początku jeszcze było to pewnie mało irytujące, gdyż żadna z takich faz nie trwała za długo, do czasu... Jak zacząłem oglądać Tabalugę! Ulubiona bajka z dzieciństwa. Ja? Wiadomo, Brat? Arktos, drugi brat? Grzebcio, Mama? Milunia, tata? Kay

Nie, nie Gay, śmieszki :) Okres dzieciństwa wspominam dosyć dobrze, są to pierwsze chwile, pierwsze lata które pamiętam, bo nie pamiętam swojej pierwszej podróży z czasu, gdy byłem jeszcze niemowlęciem. Gdy na porządku dziennym moi rodzice jak i sporo starsze rodzeństwo, musiało przechodzić nieprzespane noce, rzyganie mlekiem (obrzygałem raz brata) i darcie mordy non stop. Nie pamiętam niestety, jak rodzice stawali na głowie, żeby zapewnić mi jak najlepszą przyszłość. Może to i lepiej? Dobrze jest nie pamiętać pewnych rzeczy, ale zawsze mieć je na uwadze. Z sentymentem sięgam pamięcią do czasów, gdy wchodziłem w etap, w którym najbliżsi próbowali wdrożyć mi jak najlepszą socjalizację, uczyli odróżniać dobro od zła, integrować się z ludźmi i unikać toksykologii w relacjach z rówieśnikami.

Pisząc to w głowie przed szereg wymykają mi się mecze z bratem w pokoju rodziców, głównie grały drużyny Rajska Dolina vs Lodolandia, czyli krainy należące do dobrego smoka i złego bałwana w czarnych rękawiczkach :D Oczywiście ku mojej uciesze brat ze mną przegrywał, za to gdy mówił, że będzie grał Liverpoolem i w bramce będzie Dudek, nie dawał mi strzelić ani jednej bramki, równo dostawałem łomot, co powodowało płacz w akompaniamencie darcia ryja, jakby mnie palili. No cóż, taka podróż dziecka we wczesnych etapach jego życia. Już od dawna się z tego śmieję, coraz więcej wiedząc o życiu, niekiedy myśląc, że w przyszłości podróż mojego potencjalnego dziecka będzie przebywała inaczej, niż moja w tym okresie. Że będę dla niego lepszy niż moi rodzice, czy rodzeństwo byli dla mnie. Niemniej jednak dostrzegam, że z powodu wychowania niekiedy twardymi zasadami, jestem swoim bliskim po prostu wdzięczny. Może wiem coraz więcej, choć na pewno niektórzy tutaj mogliby być spokojnie moimi rodzicami, albo mają już własne pociechy i wyperswadowali by mi moje podejście, jeżeli źle mówię.

Najlepszym być naprawdę chcę, jak nigdy dotąd nikt. Zdać muszę ważny test, wyszkolić wszystkie z nich! Pamiętacie?

Zbierało się kiedyś w Laysach pokemony, byłem istnym maniakiem kolekcji ich, oraz przy okazji byłem kompletnie uzależniony od chipsów. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że są niezdrowe, zaczęli mi później mówić, że to rakotwórcze, no i rzeczywiście, nie powiem. Wtedy to na mnie podziałało. Bo wypieprzałem wszystkie kupione chipsy, zbierałem tylko pokemony. Najstarszy brat rzekł "Co oni Ci tam pierdolą, w małych ilościach wszystko można". To prawda, chociaż mała ilość to pojęcie względne, zżerałem kilka paczek dziennie, raz nawet dziesięć. Nie przekonują was pokemony? To co powiecie na to?

Nie dla każdego były to czasy dzieciństwa, ale na pewno niejednemu z was zakręciła się właśnie łezka w oku? :) Oczywiście jest to wpis z łzą, trafia na pl-emocjonalnie.

W ogóle w zerówce jak nauczycielka wyczytując listę nie nazwała mnie Tabaluga, a tak jak naprawdę się nazywam, przeżyłem niemały szok, wróciłem do domu spłakany. Jak teraz o tym myślę, to dalej niezły cringe.

Level 6-12. Załączam zdjęcie szkoły, do której w rzeczywistości chodziłem do podstawówki, realizm musi być. sk.jpg

Brutalne zderzenie z rzeczywistością, nowi rówieśnicy, właściwie to pierwsi, bo do przedszkola nie chodziłem. Nie dawałem sobie za bardzo rady, kiepsko się uczyłem, byłem rozleniwiony, żyłem w sferze marzeń i myślałem o niebieskich migdałach. U dzieci może i jest to normalne, a raczej pewnie tak jest. Myślę, że nie była to kwestia słabych genów, ale przed moimi narodzinami matka poroniła, lekarze stwierdzili, że czwarte dziecko jest praktycznie niemożliwe. Aż tu nagle pyk, ciąża zaawansowana. Walczymy, czy usuwamy? Matka leżała ze mną w szpitalu przez trzy miesiące. Walczymy, czy usuwamy? Walczymy. Sama mogła spaść z rowerka, ale bardzo chciała urodzić. Dobrze, że byli tam ściągnięci najlepsi lekarze na świecie, bo tak to pewnie byłby jakiś totalny przypał pewnie. Potem jeszcze niezła akcja, przytaczanie krwi, okazali się, że początkowo chcieli dać złą grupę, ale pielęgniarka w ostatniej chwili się połapała i przybiegła, przypał mocno. Ja tam wierzę rodzicom, że to nie koloryzowane, pewnie najbardziej stresującą podróż swojego życia przeszedłem właśnie w brzuchu matki. Dziś mogę z dumą powiedzieć, że nigdy nie byłem po uszy w piździe, bo była cesarka :)

Pewnie wszystkie te komplikacje spowodowały, że moja podróż i wejście na odpowiedni etap życia, trochę się opóźniały. Żeby nie było- Dziś jestem zdrowy, nic mi nie jest, nie mam downa i nie jestem rudy. Porównałbym to wszystko to zrównywania się ze sobą biegaczy rozpoczynających wyścig, gdzie dopiero w którymś momencie wszyscy się zrównują bieg.jpg

Cytując mistrza Oogway z Kung Fu Pandy kp.jpg

Ci bardziej ogarnięci zobaczą, że to wpis na potrzeby "Niedźwiedzich dyskusji". Ogólnie czytając wpis informujący o reaktywacji tej zabawy, przeczytałem o czym ma być dyskusja. "Podróż życia". I tak sobie pomyślałem... Aaa nie, miało być kulturalnie, dobra. Chcę po prostu przez to powiedzieć, że każdy dzień to nowa podróż, jedna wielka niewiadoma, każda chwila może być naszą ostatnią, stracony czas jest nieodwracalny, pudłujesz 100% strzałów, jeśli w ogóle ich nie wykonujesz. Uczulałem was kiedyś, że z każdej podróży, trzeba wyciągnąć maximum. Mógłbym robić teraz sporo różnych rzeczy, ale jeśli kogoś uda mi się zaciekawić, zainspirować, skłonić do refleksji, będzie to oznaczało dla mnie dużo, dużo więcej, niż to, co pewnie robiłbym teraz... Czyli udałbym się w podróż po chipsy, do parku z aparatem i zacząłbym rozmyślać, czy może nie wziąć jednak udziału w tych jakże genialnych "Sfokusowanych" Na szczęście jednak z nieba spadła zabawa w sam raz dla mnie.

Nie mówię ludziom co komu ma się podobać. Bardzo wiele osób zajmuje się kryptowalutami na przykład, mając przez to poklask u innych. Zastanawiałem się przez chwile, czy wszyscy mają już tak wyżarte mózgi, że tylko liczą się $$$ A o delikatniejszych kwestiach nie ma komu pisać. Taki osąd byłby absurdalny i bezpodstawny, z racji tego, że te osoby też mają swój tam jakiś kręgosłup moralny, który jest sprawą subiektywną, a na steemit podróżują w innym kierunku. Nawet mi się zdarzają odskocznie od emocjonalnych treści, chodzi przede wszystkim o zabawę. No właśnie. Mi przede wszystkim o zabawę, a innym? "Aaa, zabawa też jest ważna". Myślę za głęboko.

ld.jpg

Ja owszem. I wiele z nich pamiętam. Zachęcam was do zapoznania się z tematyką świadomego śnienia, każdy z nas musi przyciąć w komara, a bez wiedzy o świadomym śnieniu, będzie omijało was coś bardzo fajnego. Nie zawsze udaje się odzyskać świadomość we śnie, jednak poruszam ten temat z racji tego, że są to najpiękniejsze podróże, w jakie możemy się udać. Jesteśmy panami swojego losu (Gdy odzyskamy świadomość). Ale zapamiętując też te sny, w których nam się to nie uda, doznajemy naprawdę cudownych przeżyć, zafundowanych nam przez mózg, który za każdym razem wrzuca nas do randomowej rzeczywistości. We śnie czynnik krytyczny jest wyłączony, nie ma też nic dziwnego, gdy wejdzie nam przez okno Słoń i wręczy prezent, albo przypierdoli z trąby. Krótko mówiąc, możliwości mamy nieograniczone, ale właśnie. Czy nie ma tutaj pewnego haczyka?

Swojego czasu miałem tak, że przez cały dzień myślałem tylko o tym, żeby położyć się spać. Dać się wciągnąć znów w wymarzony świat, spełniać marzenia, które najprawdopodobniej są nie osiągalne. Można latać, być milionerem, każdą postacią, mieć dziewczynę (Nie polecam od razu zamaczać, bo przez napływ emocji wywali was z serwera). Chodzi o to, że możemy oddalić się tak od świata rzeczywistego, wirtualne podróże staną się priorytetem, doprowadzi nas to do stagnacji, albo i regresu. Ze wszystkim trzeba z głową, jeżeli wystarczy wam świat zgotowany przez wytwór waszej wyobraźni, to zapewne napotkacie na ograniczenia w swojej prawdziwej podróży, jaką jest życie. To podróż, która w moim przekonaniu powinna być najważniejsza, oraz w żadnym wypadku nie powinna zostać zdetronizowana, zepchnięta na drugi plan przez część tej życiowej podróży, którą jest spanie. No jakby nie patrzeć gdzieś 1/3 swojego życia przesypiamy.

Czytaliście mój wpis z pele mele? Jeśli tak, to jest tam filmik timelapse of universe, załączam tutaj.

Doskonale zobrazuje wam to, jak krótkie jest nasze życie. Uświadomicie sobie Ile się jeszcze wydarzy, czego nie zdążymy już zrobić. Naprawdę wielu ludzi może marzyć tylko o takich możliwościach na start w cały czas trwającej podróży, jaką macie wy. Przemyślcie to. Noooo a jeżeli nie oglądałeś filmiku i dalej nie chcesz... To Tik Ci na macochę i wpychać Ci koperek! kp.jpg

Lubicie? Ja nie :D

Sort:  

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.

@michalx2008x

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD