Coś na kształt "Introduce"...

Pomyślałam sobie że, o książkach nigdy za wiele. Bo mimo że wychodzą ich setki a nawet tysiące a ludzie o nich piszą i dyskutują.... kto jest w stanie uczciwie powiedzieć że "zna się na książkach"?

Fragmentarycznie - owszem ale ogarnąć to, co wydawcy proponują, autorzy wydają...
Nie da się.

U nas wprawdzie z czytelnictwem raczej kulawo ale skoro wyrabiam roczna normę lektur dla średniej wielkości miasteczka - no to kto jak nie ja? Jakiś fan Nienackiego wprawdzie niedawno bibliotekę zaczął prowadzić... ale coś czuję ze mu zapał minął i w całej bibliotece więcej niż 5 książek nie znajdę.

Życie. :(

Reklamować się za bardzo nie będę bo mój główny target to pop kultura czyli wszystko co normalny człowiek omija szerokim łukiem - zwyczajnie czasu mu szkoda na różne takie. Będzie to bardziej pisanie o tym co w ręce wpadło niż polecanie rzeczy wartościowych i skłaniających do myślenia.

A że ostatnio wszyscy mi mówią, że "książki są niepotrzebne" to taki kącik dla tego niepotrzebnego sobie tu, z przekory, wymyśliłam.

Kilka luźnych spostrzeżeń:

W Grecji - tej starożytnej - pisali ponoć ludzie na potęgę. Było tego multum i jeszcze więcej. A dotrwało do naszych czasów kilku dramatopisarzy i jeden facet od komedii.

Czas ich zweryfikował i odsiał całą resztę.

Trochę szkoda bo może ta odsiana reszta miała coś ciekawego do zaproponowania? Nigdy nie wiadomo.

Zawsze żal nam zaginionych dzieł pisarzy uznanych. Sama łkałam rzewnie nad kufrem Norwida który siostrzyczki z przytułku rzuciły w ogień bez śladowej nawet wiedzy, że te "śmieci" mogą kogokolwiek obchodzić; że mają wartość.

Popkultura to nie arcydzieła. Wiem. I co to zmienia?

Papier bywa cierpliwy - powiadali jeszcze niedawno. Liczę na to że sieć jest równie cierpliwa. Na ile mi z kolei cierpliwości wystarczy tego oczywiście wiedzieć nie mogę.

Ale póki się da... Poopisuję to, co na półkach bibliotecznych kurz zbiera zanim - nieopisane - trafi na wysypisko. Może się komuś przyda kiedyś. A może nie.

Czas pokaże.