Wademekum młodego audiofila - Część pierwsza: Wybór nagrania

in #pl-muzyka7 years ago (edited)

speaker-2583867_960_720.jpg

W związku z tym, że jak wiele osób zdążyło już, po treściach pojawiających się na moim blogu zauważyć, nieco interesuję się muzyką, postanowiłem, że przygotuję serię artykułów poświęconych temu, w jaki sposób dobrze przygotować odpowiednie warunki, wymagane do uzyskania jak najpełniejszego doświadczenia. W serii tej chciałbym skupić się na kolejnych etapach "podróży" nagrania audio od studia nagraniowego, przez stół mikserski, aż do naszych uszu. Droga ta wieść będzie kolejno przez:

  • Wybór odpowiedniego dla nas albumu
  • Analizę źródeł, z których pozyskiwać możemy muzykę
  • Przedstawienie różnych typów odtwarzaczy, w tym również programu Foobar2000
  • Zestaw informacji na temat przetworników DAC, wzmacniaczy i głośników

Przejdźmy więc bez zbędnych dalszych wstępów do rzeczy:

Nagranie

Często, gdy piszę o muzyce, o jakimś konkretnym albumie, zdarza mi się wspominać o tym, które wydanie danej płyty szczególnie polecam. Jak łatwo się z resztą domyślić, dobór odpowiedniego nagrania stanowi dla mnie zdecydowanie kluczową, wręcz najważniejszą rolę w drodze do uzyskania odpowiedniego doświadczenia.

Szczególnie starsze, klasyczne albumy, miewają różnorodną paletę, rozmaitych i odmiennych brzmieniowo remasterów. W zasadzie każdy album, oryginalnie wydany na płycie analogowej, przed nagraniem kompakty, wymaga remasteru, niemniej w czasie tego procesu raz docelowym jest brzmienie jak najbardziej zbliżone do oryginału, a raz zupełnie odświeżone, ze zmodyfikowaną dynamiką, unowocześnionym dźwiękiem stereo (tak zmodyfikowane nagranie nazywamy remixem).

Wybór najbardziej satysfakcjonującego dla naszego ucha wydania, pozostaje zwykle sprawą mocno indywidualną. Szczególnie przed zakupem fizycznego egzemplarza jakiejś płyty, powinniśmy się zapoznać z opiniami dotyczącymi nagrania. W tym przypadku pomocne nam będą choćby znalezione w internecie recenzje, choć, jak łatwo się domyślić, w zetknięciu z tymi uświadczymy masy rozmaitych werdyktów - zdania prawie zawsze będą podzielone.

Lepiej do słuchacza bowiem, często przemawiać będzie ten mix, w którym zdążył się on już osłuchać, ten do którego już się on przyzwyczaił. Sztandarowym dla tego przykładem może być chociażby Hot Rats Franka Zappy z roku 1969 oraz nieco kontrowersyjny jego remix z 1987 [O nim więcej tutaj].

Poza opiniami samych słuchaczy, przy wyborze odpowiedniej dla nas wersji albumu, pomocne również może okazać się tych parę wskazówek:

  • Po pierwsze, najbardziej oczywiste, kierować powinniśmy się znalezionymi na opakowaniu danymi. Przedstawię takie dwa przykłady:
    3g113g.png Album po lewej - Jethro Tull - Thick As A Brick, jak wynika z informacji umieszczonej z lewej strony, to remix wykonany przez Stevena Wilsona. Nagranie to, względem oryginału błyszczy znacznie mocniejszą głębią dźwięku, mocniejszymi atakami, jak i poprawioną dynamiką. Brzmi po prostu świeżej, dzięki zastosowanej przy jego produkcji nowoczesnej technologii. Oczywiście, przy wyborze powinniśmy zdecydować, czy bardziej interesuje nas mix oryginalny, czy wersja zremasterowana przez Stevena Wilsona. Dla zwykłego jednak słuchacza, oczywiście polecam remix ze względu na uwspółcześnione i bardziej energetyczne brzmienie. Zamieszczam porównanie obu albumów:
     
                 [Link do oryginału]                                        [Link do remixu]
     
    Album przedstawiony po lewej, zawiera z kolei właśnie wspomniane wcześniej, dość rzadki na płytach kompaktowych, oryginalny mix "Hot Rats" Franka Zappy z roku 1969. Jest to remaster z roku 2008 - jedyny w tej chwili dostępny na rynku zawierający takie nagranie. Na opakowaniu tej edycji, spostrzeżemy zielony napis "Source: Original 1969 Analog Master"
    Oczywiście, tu również zamieszczam porównanie, tym razem usłyszeć można o wiele bardziej znaczącą różnicę:
     
                 [Link do oryginału]                                        [Link do remixu]
     
    W przypadku remixu Hot Rats, nie tylko usłyszymy zmianę ogólnej dynamiki i sceny utworu - Zappa w studio, w 1987 postanowił korzystając z oryginalnych taśm, nie tyle przygotować odpowiedni remaster, z myślą o nośnikach kompaktowych, a poskładać Hot Rats po prostu od nowa. W ten sposób wiele akcentów zostało przesuniętych, płyta straciła w moim mniemaniu momentami nieco jazzowego, vintage-ducha, dźwięki zyskały jednak na sprężystości, głębi, wyrazistości i cieple. Dodatkowo, jeden z utworów został rozszerzony o parę minut, z kolei gdzie indziej dogranych zostało parę dodatkowych instrumentów. Nie dziwi, że wielu fanów było na Franciszka po prostu wściekłych, za to wydanie, mi jednak przypada ono do gustu nieco bardziej, mimo że niektóre rzeczy faktycznie robi gorzej od swojego poprzednika. Osoby tak jak ja uwielbiające tę płytę zdecydowanie powinny zapoznać się z obiema jej wersjami.

  • Gdy nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się niczego konkretnego o albumie z samej jego okładki, naszą uwagę powinien zwrócić numer katalogowy. Ten wystarczy znaleźć na opakowaniu, a następnie za jego pomocą wyszukać informacje z użyciem wyszukiwarki internetowej. Po wpisaniu kodu, jednym z wyników powinien być discogs.com, tam zapoznać będziemy się mogli z paroma podstawowymi informacjami na temat albumu, o ile ten znajduje się oczywiście w bazie.
    t31.png
    Na bocznej ściance posiadanego przeze mnie egzemplarza Pawn Hearts (o którym to nieco więcej przeczytacie tutaj), znajduje się numer katalogowy 07243 474890 2 0.
    I bardzo proszę, oto są informacje, których szukaliśmy:

    Posiadamy już podstawowe informacje, wiemy, że moja płyta zawiera oficjalny remaster albumu z roku 2005 oraz że jest to wydanie brytyjskie. Zagłębiając się dalej w internet, dowiemy się, że zdecydowanie nie jest to szczególnie dobry remaster. Na liście dostępnych wersji płyty, na discogs.com, znaleźć jednak możemy album następujący:

    Naszą uwagę przykuć powinno szczególnie to, że jest to wydanie japońskie albumu. Te zdecydowanie cieszą się dobrą sławą zwłaszcza wśród fanów szczegółowego, wymagającego i pełnego brzmienia. Kolejna rzecz to audiofilski nośnik w standardzie SACD (Super Audio Compact Disc) [o nim więcej informacji tutaj]
    To właśnie to wydanie powinno być obiektem pożądania każdego szanującego siebie i swoje ucho fana Van Der Graaf Generator!

  • Jak jednak poznać "na ucho" która wersja najbardziej jest godna uwagi?
    Pierwsza rzecz, która powinna zwrócić naszą uwagę, to wcześniej przytaczana już dynamika nagrania. W tym miejscu, zachęcam do zapoznania się z pojęciem "wojny głośności". Często wydania różnych albumów oraz ich specyfikacja zależeć będzie w dużej mierze od odbiorcy. W przypadku muzyki popularnej, zdecydowanie dominuje tendencja do nagrywania płyt o niewielkiej dynamice. Czym jednak jest dynamika?
     
    Już tłumaczę - otóż, przykładowo słuchając muzyki w samochodzie czy przy pomocy słuchawek w miejscu publicznym, słuchaczowi zależeć będzie, by nagranie posiadało stale taką głośność, jaką on ustawi na odtwarzaczu. W ten sposób, odsłuchu nie będą mu zakłócały w aż takim stopniu różne odgłosy z zewnątrz. W tym celu, na wielu albumach różnica między najgłośniejszym, a najcichszym dźwiękiem w obrębie utworu jest stosunkowo niewielka, przez co głośność się utrzymuje na wciąż tym samym poziomie.
     
    Zakładając, że chcemy cieszyć się słuchaną przez nas muzyką na 100% powinno nam jednak zależeć na tym, by dynamika była jak największa. Albumów takich jak Pawn Hearts winno się słuchać w ciszy, skupiając na nich całość swojej uwagi. Nagranie o dobrej dynamice poznamy głównie po tym, że w cichszych partiach jest ono... Cichsze i bardziej szczegółowe.
     
    Poza dynamiką, powinniśmy wsłuchać się w rozmieszczenie ścieżek po kanałach - to dopracowane, potrafi na prawdę zrobić olbrzymie wrażenie, na słuchawkach, ale szczególnie w przypadku wysokiej jakości kolumn głośnikowych, potrafiących wygenerować porządną "scenę". Dobry efekt, pozwoli nam mieć wrażenie jak gdyby dźwięk wydobywał nie z ustawionych po bokach głośników, a z najrozmaitszych, innych obszarów pomieszczenia. To jednak postaram się opisać w przyszłości, w poście poświęconym samemu sprzętowi audio.

  • Czasami spotkać można się z tak zwanym "remasterem 24-bitowym". Ten jednak nie oznacza, że zawarty na dysku plik audio, posiada tak zawrotną rozdzielczość. Taka informacja, zapewnia nas jedynie, że w czasie pracy nad nagraniami, osoby zajmująca się przygotowaniem remastera korzystały z posiadających właśnie taką rozdzielczość cyfrowych nagrań, to jednak, które znajduje się na płycie, nagrane zawsze zostanie w 16 bitach. Ilość bitów definiuje skalę poziomów, z jakimi może być zapisany dźwięk.
     
    W przypadku plików 16-bitowowej głębi, sygnał zapisywany jest w skali od 0 do 65.536 jednostek, przy 24 bitach granica ta sięga jednak liczby 16.777.216 jednostek (cokolwiek to znaczy). W każdym razie - w studio taka rozdzielczość posiada jeszcze jakieś znaczenie, jednak dla naszych uszu różnica pozostaje zupełnie niezauważalna. Ostatecznie jednak, informacja że "remasterem 24-bitowym" wskazuje na wysoką jakość wykonania, a więc na produkt godny uwagi.

Na koniec pozwolę sobie wspomnieć, że moich osobistych ulubieńcach, jeśli chodzi o najdoskonalsze remastery albumów. Zdecydowanie są nimi pochodzące z 2009 roku wydania dzieł The Beatles, na czele z fenomenalnymi pod każdym wersjami stereo albumów "Revolver" oraz "Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band". Jeśli ktoś życzy sobie mocnych wrażeń, zdecydowanie polecam obie te płyty oraz wszystkie pozostałe dzieła Beatlesów z tej edycji!

SharedImage-41378.jpg

Dziękuję za uwagę! W nagrodę za dotarcie do końca, możecie sobie posłuchać nieco audiofilskiej muzyki klezmerskiej.

Sort:  

Miałem w swoim życiu okres, kiedy mocno interesowałem się sprzętem audio. Po latach sporo wiedzy mi umknęło a czytanie forów dla audiofilów to dla mnie taka sama mordęga jak czytanie elektrody czy optycznych. I tak wybieram sobie sprzęt od roku i nie mogę się na nic zdecydować...

Jestem pod wrażeniem Twojego zaangażowania. Słucham sporo muzyki, ale raczej "niedbale", przez co wiele smaczków mi umyka.

Ciekawy artykuł :) upvote już z większym budżetem SP ;)

Fajnie, że jest ktoś poważnie słuchający muzyki. 100% up:) Co do programów odtwarzaczy, to kolega @lugoshi polecił mi program MediaMonkey i powiem Ci że bije na głowę Foobara...

Nigdy się nie testowałem MediaMonkey. Foobar w szczególności zachwyca mnogością wtyczek, niezawodnością, względnym minimalizmem i wsparciem dla masy rozszerzeń, acz fakt - mimo wszystko niezastąpiony nie jest.

I wielkie dzięki za dobre słowa, może dzięki podobnym kiedyś pojawi się druga część (otwieranie kolejnych serii i niedoprowadzania ich do końca, to moja specjalność aktualnie) :)

Z MediaMonkey na ustawieniu wyjściowym WASAPI uzyskałem jak do tej pory najbardziej ''analogowy'' dźwięk z PC :)

Spróbuję sprawdzić w takim razie to czarodziejskie MediaMonkey :)

Też mogę polecić MediaMonkey z czystym sercem :)

nie sądzę żeby dał radę przebić Twojego DAC'a

Czekam na inne artykuły muzyczne!