Noc na Marsie bez opuszczania planety Ziemia? Pewka! Wadi Rum wita "obcych" =) - Jordania #2
Wadi Rum - choć w swej nazwie zawiera wszystkim znany (i pewnie przez wielu lubiany) rum, to coś, co łączy te dwa pojęcia to może być ewentualnie kolor. Niemniej, nie o alkoholu dzisiaj będzie post. Po co komu alkohol, skoro przed sobą ma... pustynię? :P No właśnie. Wadi Rum - jedno z najbardziej popularnych wśród turystów miejsc na mapie cudnej Jordanii. Zapewne nie bez powodu, dlatego też na naszej mapie podróży nie mogło zabraknąć tego miejsca. Czym urzekła mnie pierwsza dolina pustynna, do której przyszło mi się wybrać? O tym przeczytacie poniżej =] Ruszajmy i niezmiennie - ahoj przygodo!
Z Wadi Musa do Wadi Rum
Dziś ruszamy z Wadi Musa, w którym zatrzymaliśmy się by móc zwiedzić przepiękną Petrę. Aby dostać się do Wadi Rum są w zasadzie dwie opcje, a jak się uprzecie, to znajdziecie i więcej. Pierwsza opcja - autobus. Nie podam jednak zbyt wielu szczegółów, bo, jak pewnie pamiętacie, my poruszaliśmy się samochodem. Z tego, co się orientuję, to nie można za bardzo ufać jordańskim rozkładom jazdy - nawet jeśli autobus będzie czekał już na przystanku o danej godzinie, to nie znaczy, że o czasie ruszycie.
Opcja druga - skóra, fura i komóra. A tak serio, to nie zabierajcie skór do Jordanii. Komórka, owszem, przyda się zwłaszcza do nawigacji. Zatem samochód. Jak wyżej wspomniałam my poruszaliśmy się wynajętym samochodem i tą opcję polecam - niezawodna, na czas i bardzo elastyczna 😊 Nie musicie się obawiać o stan dróg - ten jest na naprawdę przyzwoitym poziomie, a do tego piękne widoki w gratisie.
Trzecia i kolejne opcje dostania się do Wadi Rum - zależne od Waszej wyobraźni - może być pieszo, hulajnogą, na rowerze, czy deskorolce. Do wyboru, do koloru 😉 jeśli tylko nie macie żadnych ograniczeń czasowych, to można zaszaleć, a co!
Wadi Rum
Wadi w języku arabskim oznacza dolinę lub łożysko rzeki i jest ciekawym zjawiskiem. W skrócie, wadi stanowi suchą formę dolinną charakterystyczną dla terenów pustynnych, a w przypadku opadów deszczu mogą się utworzyć rzeki. Oczywiście rzeki te zbyt długo płynąć nie będą, ale zawsze to coś 😉 Wadi Rum zbudowana ze skał granitowych oraz piaskowca jest największą wadi w Jordanii. Rzeczywiście jest ogromna, potwierdzam bez dwóch zdań.
Jej unikalne formy zostały docenione nie tylko przez turystów - znacie słynny film Ridley'a Scott'a "Marsjanin"? Albo ostatni hit kinowy "Aladyn" Guy'a Ritchie'go? To właśnie tutaj kręcono wielce scen do wyżej wymienionych filmów. Oczywiście lista ekranizacji, których sceny były tutaj kręcone, nie ogranicza się tylko do tych dwóch.
Noc w obozie beduinów i surfowanie na pustyni, czemu nie?
W zależności od tego ile macie czasu i zasobów finansowych, Jordańczycy przygotowali różne opcje odkrywania uroków Wadi Rum. My wybraliśmy opcję noclegu w obozie beduinów - cena 40 JOD (ok. 213 PLN). Wycieczkę zakupiliśmy w Valentine Inn, gdzie nocowaliśmy w Wadi Musa. W cenie macie transport po wadi, zwiedzanie kluczowych miejsc oraz nocleg w obozie wraz z prawdziwą beduińską ucztą oraz śniadaniem nazajutrz. Jeśli chcecie to możecie spać również pod gołym niebem, ale temperatura może nie rozpieszczać 😉 Cena jednak nie zawiera transportu do i z Wadi Rum, lunchu, surfowania po pustynnych piaskach czy opłat za przejażdżki na wielbłądach.
Start całej imprezy niby planowany jest o ok. 9 rano, ale jak to zwykle bywa, i tutaj zdarzają się obsuwy. Z lekkim opóźnieniem wsiedliśmy do lokalnej fury i bruuuum poprzez piaskowe bezdroża o tak:
Pierwszy przystanek - Lawrence Spring. W zasadzie tak naprawdę, to nigdy nie dotarliśmy do źródełka, tylko wysadzono nas i powiedziano, że możemy się wspiąć na skałki i... tyle. Nie pozostało nam nic innego jak ruszyć nasze zacne cztery litery. Tak naprawdę, to nie było w tym nic złego, bo widoki były niczego sobie 😊
Następnie udaliśmy się na wydmy. Ogrom pomarańczowego piasku robił wrażenie. Dodatkowo, to tutaj właśnie można spróbować surfingu - koszt z tego co pamiętam to 10 JOD (ok. 53 PLN). Oczywiście trzeba się targować, nie zapominajcie o tym! Jeśli jednak nie bardzo taki pomysł Wam się podoba, to zawsze możecie się wspiąć na górę i... szybciutko zbiec. Tylko polecam nie skakać na koniec - grozi to uszkodzeniem minimum palucha (w moim przypadku :P) z powodu ukrytych pod piaskiem kamieni.
Kolejne miejsca, do których się wybraliśmy to, m. in. Al - kazaali Siq (czyli kanion z petroglifami i inskrypcjami, zwany również Doliną Księżyca w Jordanii), Lawrence House (tutaj beduini poczęstują Was słodziutką herbatką) oraz Little Bridge - czyli Mały Most.
Most rzeczywiście wielkością nie powala, ale jak wejdziecie na górę na sam mostek, możecie nabrać trochę szacunku do tego miejsca. Ja przynajmniej nabrałam przez moją wspaniałą wyobraźnię, która zaczęła na środku mostu płatać, że tak powiem, figle 😉
I wreszcie na koniec obóz beduinów. Taki obóz składa się z kilku namiotów dla wycieczkowiczów, jednego dużego/wspólnego (gdzie można chillować i napełnić brzuchy podczas posiłków), łazienki (ciepłej wody to ja tam nie znalazłam, choć zapewniano nas, że jest :P) oraz kanciapy dla pracowników.
Po dotarciu do obozu uczestnicy wycieczki mają trochę wolnego czasu, który można spędzić na relaksie w ogólnym pomieszczeniu, na eksplorowaniu okolic czy też na odpoczynku we własnym namiocie.
Kolejnym punktem programu jest beduińska kolacja. Naprawdę, jest to nie byle jaka uczta. Jest to o tyle ciekawy punkt programu, ponieważ zobaczycie jak szamka jest wykopywana spod ziemi.
Tak, podziemne barbecue na pustyni! Beduini w ten właśnie sposób przygotowują jedzenie, popatrzcie sami:
A jedzenie w smaku - niebo w gębie! Serio! I mówię to nie tylko ze względu na fakt, że byłam mega głodna, ale naprawdę wszystko było prima sort 😊
Po błogiej uczcie czas było się udać do namiotów. Jeśli zastanawiacie się jak jakieś zwykłe namioty mogą Was ustrzec przed zimnymi nocami na pustyni, to spokojnie, nie są to zwykłe namioty. Po pierwsze nagrzewają się mega szybko pod wpływem prażącego słońca w ciągu dnia i przez trochę czasu ciepło to się utrzymuje. Jednak w nocy już niekoniecznie - tutaj niezbędne się okażą koce. Z nimi to można się ululać bez problemu 😊 Zanim jednak oddacie się nocnemu relaksowi, polecam ruszyć się na jedną z pobliskich skał, skąd możecie podziwiać przecudne niebo. Nic tylko cisza, spokój i niebiosa rozświetlone jedynie światłem licznych gwiazd. Oj tak, niebo tutaj ma zupełnie inny wymiar. Mała rada ode mnie - zabierzcie ze sobą chociaż jeden koc na osobę, naprawdę przydadzą się Wam tam.
Nazajutrz przywitało nas super śniadanie (wiem, wiem, ileż można o jedzeniu, ale przecież jedzenie jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie 😊 ), po którym czas było spakować manatki i ruszyć z powrotem.
Jak mogę podsumować wyprawę do Wadi Rum i czas tam spędzony? Oczywiście jako niezapomniane doznanie. Widoki były nie z tego świata, dosłownie można poczuć się jak na Marsie (przynajmniej ja sobie tak wyobrażam tą planetę). Zdjęcia oddają jedynie namiastkę tego, jak to wszystko wygląda w rzeczywistości. Jeśli macie dosłownie kilka dni w Jordanii, proszę nie omijajcie tego miejsca. Na pewno nie pożałujecie! Nigdy nie pomyślałabym, że takie odludzie jak pustynia może tak bardzo przypaść mi do gustu. Po tej wyprawie jestem zdecydowaną fanką piaskowych bezdroży.
Ostatnie chwile przed dalszą podróżą przyszło nam spędzić na pace naszego zacnego czterokołowego pojazdu. Dzięki temu mogliśmy jeszcze przez nieco ponad pół godziny podziwiać przepiękne widoki Wadi Rum. Gdzie dalej się udaliśmy? Skoro już byliśmy praktycznie na samym południu Jordanii, to wybraliśmy się do Akaby - miejscowości w Zatoce Akaba, która wpada do Morza Czerwonego. O tym miejscu, jak również dlaczego jak szybko tam przyjechaliśmy, tak szybko praktyczne wyjechaliśmy - przeczytacie już w kolejnym poście. Tymczasem miłej niedzieli życzę Wam ja 😉
Czołem!
Karola
P.S. Poza opłatą za samą wycieczkę po Wadi Rum, musicie pamiętać o opłacie za wjazd na teren Wadi - 5 JOD (ok. 27 PLN). Jednak jeśli macie Jordan Pass, to nie musicie płacić ani dinara 😉
Awesome photos!
I like the color of the earth, which is reddish I think they are volcanic soils rich in minerals such as iron ...
Definitely a desert of sand and melancholy, you took into account all the details: The camp, The camels, The magnificence of the arid landscape ...
I congratulate you, this publication has been incredible!
Good luck, Bye! :)
#curie
Yes, the landscape of a desert has this something, doesn't it? Thank you very much for your kind words, much appreciated! 😊
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.27$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.
@michalx2008x
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD
Dziękuję bardzo! 😊
I cyk - profil do obserwowanych :)
Dziękuję i zapraszam na kolejne posty już niebawem 😉
Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @travelfeed! Twój post jest naprawdę się wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!
Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.
Dziękuję bardzo za wyróżnienie 😊