Pięć lat temu w Krakowie.

in #polish5 years ago (edited)

W Polsce jest parę miejsc, gdzie kiedyś byłem i do których lubię wracać. Bez wątpienia takimi miejscami w Polsce są : Wisła (i ogólnie Beskidy, zwłaszcza Szyndzielnia), Pszczyna, ruiny zamku w Chęcinach, Koszalin, czy też stare miasto w Krakowie. Dzisiaj zajmiemy się tym ostatnim, czyli Krakowem, w którym byłem ostatni raz na wycieczce w pewien dzień.

DSC_0059.jpg

Zapewne sobota 11 października 2014 roku zapisze się w historii, przede wszystkim dla kibiców piłki nożnej w Polsce. Tego dnia reprezentacja Polski w piłce nożnej pierwszy raz w historii wygrała z reprezentacją Niemiec (nie licząc zwycięstw z NRD) 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili, w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy, które w 2016 roku odbyły się we Francji, ale... ja nie o tym.

Ta pamiętna sobota była dla mnie dniem szczególnym, ponieważ zakład pracy, w którym pracuję, zorganizował w tym dniu wycieczkę do Krakowa. Jako, że lubię to miasto, a zwłaszcza tereny znane turystom, to postanowiłem zapisać się na tę wycieczkę. To była moja pierwsza i jak na razie ostatnia wycieczka z zakładu pracy, w którym pracuję. W Krakowie przed tą wycieczką byłem chyba trzykrotnie, licząc ten wyjazd to był czwarty raz, ale ostatni raz w dawnej stolicy Polski byłem w końcówce lat 90 XX wieku, kiedy kończyłem szkołę podstawową. Później w Krakowie nie byłem, aż do roku 2014. Pierwszy raz w Krakowie byłem z rodzicami i z młodszym bratem w okolicach 1993/1994 roku. Wtedy też byliśmy na wycieczce zakładowej, organizowanej w pracy jednego z rodziców. Wtedy najpierw zwiedziliśmy Kopalnię Soli w Wieliczce, później pojechaliśmy do Krakowa zwiedzać zamek królewski na Wawelu, Barbakan, krakowski Rynek i Sukiennice.


Wyjazd do Krakowa

Jako, że jestem przedstawicielem biedoty, klasy robotniczej (ale wykształconej) nie stać mnie na różne wycieczki. Nawet taki głupi wyjazd nad Morze Bałtyckie, Tatry, czy nad Mazury na kilka dni to duży wydatek. Dlatego nie jeżdżę na wycieczki, bo mnie na nie nie stać. Tym bardziej na zagraniczne, jak biura podróży inkasują pieniądze, potem ogłaszają upadłość (trzeba mieć tupet), a turyści zostają pozostawieni sami sobie w obcym kraju. Dlatego raz zdecydowałem się na jednodniową bieda-wycieczkę (kosztowała chyba 20 zł od osoby) do Krakowa, dawnej stolicy Polski, miasta które lubię i do którego mam ogromny sentyment.

Zbiórka przed zakładem pracy była o 5:30, a ja jako że nie mam w zwyczaju się spóźniać, to byłem już tam o godzinie 5:00 rano. Taki już mam nawyk (a raczej odruch Pawłowa), że się nie spóźniam, taka nauczka z życia. Wolę przyjść 30 minut wcześniej, niż się minutę spóźnić i nie lubię ludzi, którzy się spóźniają. W ten poranek było chłodno i ubrałem się w koszulkę z plakatem z filmu "Szczęki" Stevena Spielberga (ten z tą słynną paszczą rekina pod wodą i pływającym człowiekiem na materacu), na to założyłem czarną bluzę z kapturem i na to cieniutką kurtkę. Ponadto zabrałem plecak, w którym miałem prowiant na drogę i do którego później chciałem wziąć pamiątki. Ponadto wziąłem swój pierwszy smartfon, biały Sony Xperia, model zapomniany (chyba C3-ka), którego we wrześniu 2015 roku z nerwów rozwaliłem o podłogę grając w grę "GT Racing 2" od Gameloftu i przegrywając rankedowy wyścig w końcówce (świeć Panie nad jego ekranem i wewnętrznymi układami).

Niestety nie wyczyściłem miejsca na karcie pamięci i miałem mało miejsca, więc zdjęć nie zrobiłem dużo, ale tak to jest jak się nie myśli. Ponadto wziąłem chyba 300 lub 400 złotych na kupno jakiś pamiątek. Jedno jest pewne, chciałem kupić pluszaka - smoka. Bo co to za wycieczka do Krakowa bez kupna maskotki smoka.

O godzinie 5:30 podjechał podwyższony autokar i zaczęliśmy do niego wsiadać. Usiadłem po prawej stronie tuż przed tymi drzwiami w środku długości autokaru. Obok mnie usiadł taki kolega, chyba Paweł miał na imię, z którym przez jakiś czas grywaliśmy w weekendy w piłkę nożną na Orlikach. On pracował z moim młodszym bratem na wydziale, całkiem spoko gość i miał "kopyto" niczym Roberto Carlos (taki brazylijski obrońca). Wyjazd sprzed bramy zakładu był około godziny 5:50 i autokar zjechał od razu na (chyba) DK-97 czy 94 Kraków-Katowice i od razu pojechaliśmy do Krakowa. Pamiętam, że wtedy była taka mgła, że prawie nic nie było widać. Jako, że jestem osobą niewierzącą od wielu lat, to wtedy modliłem się, aby nic się nie stało. Minęliśmy Sławków, Bolesław, Olkusz i trasa do Krakowa była otwarta. Pamiętam, że w autokarze podawano do picia trunek, którego nie lubię pić i którego nie brałem do ust dopiero do wieczora, czyli do naszego powrotu. Aż do samej dawnej stolicy Polski panowała straszna mgła. To był bardzo surrealistyczny widok, jak z horroru. Wokół Drogi drzewa już bez liści i jeszcze spowite mgłą. Czułem się tak, jakbym jechał późną jesienią po strefie zamkniętej wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej im Włodzimierza Ilicza Lenina.


Przyjazd do Krakowa

Barka na Wiśle
DSC_0008.jpg

DSC_0007.jpg

Do grodu Kraka przyjechaliśmy około godziny 8:00 i pamiętam, że była straszna mgła. Mniej więcej o godzinie 8:30 zajechaliśmy na parking znajdujący się tuż nad Wisłą obok Bulwaru Czerwińskiego, gdzie znajduje się Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej autorstwa Bronisława Chromego, o którym napiszę pod koniec notki. Wtedy była taka mgła, że ledwie było widać Wisłę i tę przycumowaną barkę-restaurację (zapomniałem jak ona się nazywa). O pomniku Żołnierzy Polski Walczącej już nie wspominam, bo nie było go widać. Ale i tak wyjąłem swój pierwszy smartfon i zacząłem pstrykać zdjęcia Wisły spowite mgłą.

Postaliśmy tam trochę i udaliśmy się w kierunku pierwszego punktu naszej wycieczki, zwiedzania Zamku Królewskiego na Wawelu. Po drodze minęliśmy oczywiście słynny posąg Smoka Wawelskiego i oczywiście trzeba było pstryknąć parę zdjęć Smoka we mgle. Ostatni raz przy tym pomniku byłem 20 lat wcześniej, w 1994 roku jako dziecko, na naszej pierwszej wycieczce do Krakowa połączonej ze zwiedzaniem Kopalni Soli w Wieliczce. Pamiętam, że właziliśmy na ten pomnik żeby sobie zrobić zdjęcia i teraz było dokładnie to samo.

Smok Wawelski - czemu go obróciło na bok? 🤔😆
DSC_0014.jpg

DSC_0016.jpg

Posąg Smoka Wawelskiego jest zdecydowanie jedną z atrakcji podczas wycieczek do Krakowa. Nie będę tutaj przytaczać legendy o tym kolesiu, bo chyba mniej więcej zna ją każdy. Pierwszy raz legendę o tym kosmicie można było przeczytać w kronikach Wincentego Kadłubka z przełomu XII/XIII wieku. Posąg Smoka Wawelskiego mierzy sobie około 6 metrów, wykonany jest z brązu i stoi on na wapiennej skale. Prace nad nim rozpoczęto w 1969 roku, a do użytku został on oddany w roku 1972. Autorem tej rzeźby jest Bronisław Chromy, ten sam artysta, którego posąg Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej stoi niedaleko Smoczej Jamy. Początkowo chciano inaczej uwiecznić wizerunek Smoka Wawelskiego, ale w końcu wygrała najbardziej znana koncepcja, gdzie postawiono go u podnóża wzgórza wawelskiego tuż przed jaskinią, potocznie zwaną Smoczą Jamą. Pierwotnie chciano go zanurzyć w nurcie Wisły. Z tyłu za posągiem Smoka Wawelskiego znajduje się wejście do tak zwanej Smoczej Jamy. Jest to około 82 metrowa jaskinia, prowadząca do katedry, znajdującej się na Wawelu. Przed wiekami znajdowała się tam karczma i... dom publiczny. Od wielu lat jaskinia ta nie była odwiedzana przez ludzi, aż do końca XIX wieku, kiedy ją osuszono z wody, a w 1974 roku otworzono ją dla turystów. W Smoczej Jamie też byłem raz, tylko za pierwszym razem, kiedy byliśmy w Krakowie w 1994 roku. Dzięki instalacji gazowej pomnik Smoka Wawelskiego co jakiś czas zieje ogniem. W 1994 roku było to chyba co 10 minut, o ile dobrze pamiętam, natomiast w 2014 roku można to było zaprogramować... wysyłając SMS-a pod podany numer. Ale z tego co mi wiadomo to zrezygnowano z tego pomysłu ze względu na zbyt dużą ilość wiadomości tekstowych.


Zamek królewski na Wawelu

Wieża Zygmuntowska (po lewej), Wieża Zegarowa (w środku) i Wieża Srebrnych Dzwonów (po prawej). Oraz remontowana Baszta Złodziejska
DSC_0011.jpg

Przy posągu Smoka Wawelskiego byliśmy około godziny 8:45, po czym udaliśmy się w dalszą drogę, a mianowicie na zwiedzanie Zamku Królewskiego na Wzgórzu Wawelskim. Po drodze szliśmy częścią traktu królewskiego i mijaliśmy zamkowe baszty spowite we mgle. Idąc na Zamek Królewski na Wawelu, musięliśmy przejść tuż obok dwóch baszt (wież obronnych, gdyby ktoś nie wiedział). Najpierw minęliśmy Basztę Złodziejską, później Basztę Sandomierska, a z daleka (nie) było widać Basztę Senatorską. To był bardzo majestatyczny i niepokojący widok, ale udało mi się zrobić zdjęcie Baszty Sandomierskiej. Baszty Sandomierska i Senatorska to były tak zwane baszty ogniowe, czyli służące do ostrzału wojsk nadciągającego wroga. Obie baszty zostały wybudowane w celu wzmocnienia obrony południowej i południowo-wschodniej części Zamku przed najazdami.

Baszta Sandomierska
DSC_0020.jpg

DSC_0022.jpg

Pierwszą basztą, którą minęliśmy, była Baszta Złodziejska. Znajduje się ona w zachodniej części Zamku, w pobliżu posągu Smoka Wawelskiego. Została ona wybudowana w XIV wieku za panowania króla Kazimierza Wielkiego. Swoją nazwę zawdzięcza temu, że służyła ona jako więzienie i przetrzymywano tam złodziei. Ponadto po wojnie z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, przetrzymywano tam Krzyżaków, między innymi pojmanych po bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku. W XIX wieku, w roku 1853 została ona przebudowana przez Austriaków, którzy usunęli spadzisty dach. Górną część wieży pokryto płaskim dachem i opatrzono krenelażem. Gdyby ktoś nie wiedział, krenelaż (znany też jako blanki) to takie charakterystyczne kwadratowe wystające... jak to nazwać... "zęby" (tak zwane merlony) na przemian z wolną przestrzenią (tak zwana miedza) na szczycie wieży, albo na murach obronnych. Zadaniem krenelażu była ochrona w czasie oblężenia. Zwykle na blankach stali łucznicy. Dopiero w latach 50 XX wieku odrestaurowano tę wieżę i przywrócono jej dawny kształt. Niestety kiedy byliśmy na wycieczce, to była ona w czasie remontu. Pokryta ona była rusztowaniami, oraz zieloną siatką ochronną i widziałem, że kładli oryginalny spadzisty dach, który usunęli Austriacy w XIX wieku.

Drugą basztą, którą mijaliśmy, była Baszta Sandomierska. Jest jedną z trzech zachowanych baszt na Zamku Królewskim w Krakowie, a zarazem jedną z dwóch baszt ogniowych, czyli przystosowaną do otwarcia ognia w razie napaści na zamek. Drugą basztą ogniową była Baszta Senatorska. A w czasie pokoju Baszta Sandomierska służyła jako więzienie, ale dla osób "szlachetnie urodzonych", bo plebs taki jak ja, zostałby osadzony w lochach pod zamkiem. Baszta Sandomierska została wzniesiona w południowej części Zamku, w okolicach roku 1460 za panowania króla Kazimierza Jagiellończyka. Z tego co mi wiadomo, jest możliwość zwiedzenia tej baszty. W środku trzeba przebyć 137 stopni, by wejść na górę, ale podobno widok z niej jest niesamowity (ale nie we mgle).

Kolejną basztą, którą mijalismy, była Baszta Senatorska, potocznie zwana Lubranką. Znajduje się ona w południowo-wschodniej części Zamku, na wschód od Baszty Sandomierskiej. Szacuje się, że mogła ona zostać wzniesiona mniej więcej w tym samym czasie co Baszta Sandomierska, czyli za panowania króla Kazimierza Jagiellończyka. Datę budowy Baszty Senatorskiej szacuje się na lata 1447-1460. Jej zadaniem, podobnie jak Baszty Sandomierskiej, była obrona południowej części Zamku przed wrogimi najazdami.

Przed wejściem na Zamek byliśmy około godziny 9:00, ale musieliśmy chwilę poczekać na przewodnika na dziedzińcu zewnętrznym. Tam też znajduje się Katedra Wawelska. Ale najpierw zanim rozpoczęliśmy zwiedzanie, podzielono nas na dwie grupy, ponieważ było nas tam sporo.

Katedra Wawelska - widok na Kaplicę Wazów i Kaplicę Zygmuntowską (z pozłacaną kopułą)
DSC_0026.jpg

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Katedry na Wawelu. Najpierw zwiedziliśmy wnętrze kościoła, następnie weszliśmy na wieżę, gdzie znajduje się Dzwon Zygmunt, najsłynniejszy dzwon w Polsce. Często niepoprawnie jest nazywany jako "Dzwon Zygmunta". To był jedyny obiekt, jaki nam pozwolono sfotografować podczas zwiedzania Zamku Królewskiego na Wawelu. Oczywiście wszyscy porobili trochę zdjęć Dzwonowi Zygmuntowi, po czym zeszliśmy z tej wieży i chyba na sam koniec udaliśmy się na zwiedzanie katakumb pod wawelską katedrą.

Dzwon Zygmunt
DSC_0031.jpg

Dzwon Zygmunt znajduje się w Wieży Zygmuntowskiej, która została wzniesiona w XIV wieku. Budowę jej rozpoczęto w pierwszej połowie XIV wieku, natomiast zakończono ją w drugiej połowie XIV stulecia. Zadanie wieży było podobne do Baszt Sandomierskiej i Senatorskiej, czyli obrona Zamku. Wieża ta znajduje się w północnej części Zamku Królewskiego na Wawelu tuż obok Królewskiego Traktu i w zachodniej części Katedry na Wawelu. Właściwości obronne spełniała do pierwszej połowy XV wieku, kiedy to przeszła na własność i została dołączona w obręb Katedry na Wawelu. Została ona przerobiona na dzwonnicę, gdzie zawieszono w niej cztery katedralne dzwony :

Urban - ważący 3 tony i mierzący 1, 67 metra średnicy. Został ufundowany przez Kazimierza Wielkiego w latach 60 XIV wieku, w okolicach 1364 roku na rzecz papieża Urbana V. Był trzykrotnie odlewany, ostatni raz w latach 50 XVIII wieku, w okolicach 1757 roku. Początkowo wisiał w Niepołomicach, a następnie w okolicach 1450 roku został przeniesiony na Wawel.

Kardynał o masie 3,4 tony i mierzący 1,6 metra średnicy. Został odlany w 1455 roku.

Wacław ważący 1,9 tony i mierzący 1, 39 metra średnicy. Szacuje się, że został on odlany w latach 1460-1462.

Stanisław zwany też Półzygmuntem. Drugi największy dzwon znajdujący się w Wieży Zygmuntowskiej. Posiada on masę 6,5 tony i mierzy on 1,89 metra średnicy. Został on odlany w 1463 roku na rzecz Jana z Tęczyna, kasztelana krakowskiego. Został on nazwany na cześć świętego Stanisława ze Szczepanowa, biskupa krakowskiego, zamordowanego 11 kwietnia 1079 roku przez króla Bolesława III Szczodrego (Krzywoustego).

Ostatnim i najbardziej znanym jest oczywiście Dzwon Zygmunt (błędnie nazywany Dzwonem Zygmunta). Waży on ponad 11 ton, a jego średnica wynosi około 2,4 metra. Został on odlany najpóźniej, bo w roku 1520. Specjalnie żeby go powiesić trzeba było przebudować i podwyższyć Wieżę Zygmuntowską. Fundatorem tego dzwonu był król Zygmunt I Stary i nazwano go na cześć króla. Dzwon został wykonany przez niemieckiego ludwisarza Hansa Behama z Norymbergi w 1520 roku, a na wieży zawisł rok później, bo w lipcu 1521 roku.

Wieża Zygmuntowską (po lewej) i Wieża Zegarowa (po prawej)
DSC_0072.jpg

Katakumby znajdujące się pod Katedrą na Wawelu to miejsce szczególne, ponieważ jest miejscem spoczynku polskich królów i ludzi, którzy byli zasłużeni bardziej lub mniej dla historii Polski. Wychodziliśmy z katedry wawelskiej w miejscu, gdzie spoczywa prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Oczywiście nie obyło się bez głupich komentarzy w grupie, ale moim zdaniem to nie był moment na manifestacje swoich sympatii czy antypatii politycznych. Sam też nie jestem zwolennikiem PiS-u i nie byłem jakimś zwolennikiem Lecha Kaczyńskiego (chociaż na niego głosowałem w 2 turze, bo wolałem go bardziej od Tuska), to jakiś szacunek dla zmarłych się należy. Mnie też to się nie podoba, że tam spoczywają na przykład tacy ludzie choćby jak : marszałek Józef Piłsudski czy generał Władysław Sikorski, ale to nie ode mnie zależy.

Gdy kończyliśmy zwiedzać Katedrę na Wawelu, było około godziny 10:00 (posiłkuję się godziną zrobienia zdjęć) i następnie udaliśmy się na dziedziniec wewnętrzny, a dokładniej renesansowy dziedziniec arkadowy, który także wtedy był w czasie remontu. O dziwo przewodnik także pozwolił nam go fotografować.

DSC_0037.jpg

DSC_0034.jpg

Następnym punktem zwiedzania był Skarbiec Koronny wraz ze Zbrojownią, które znajdowały się w podziemiach na terenie tego wewnętrznego dziedzińca arkadowego. Skarbiec rozpoczęliśmy zwiedzać około godziny 10:15, ale najpierw musieliśmy pójść do szatni i zostawić wszystkie bagaże (i kurtki jak ktoś chciał), pewnie ze względu bezpieczeństwa. Już wtedy zaczynało robić się ciepło i mgła powoli zaczynała opadać, więc też zostawiłem plecak i kurtkę. Pod absolutnym zakazem nie wolno było fotografować wnętrza Skarbca! W środku można było znaleźć uzbrojenie, w tym armaty, polskie insygnia koronne, a nawet miecz do koronacji "Szczerbiec". Jak opowiadał przewodnik, Skarbiec Koronny sporo przeszedł podczas wojen czy zaborów. Wielokrotnie przenoszono stąd eksponaty, chociażby w XVII wieku podczas "Potopu Szwedzkiego" w latach 1654-1656, czy też w czasie wybuchu drugiej wojny światowej. Ale o tym można napisać osobny artykuł. Po Skarbcu Koronnym zwiedziliśmy górne piętra Zamku, które zwiedzałem w 1994 roku. Zwiedzanie Zamku zakończyliśmy około godziny 11:45 przed południem. Już wtedy była piękna, słoneczna, letnia pogoda. Po mgle nie było śladu. Mogło być wtedy spokojnie ponad 20°C. Wielu ludzi chodziło w krótkich rękawach, ja też sam się rozebrałem do swojego t-shirta ze "Szczękami" Spielberga.

DSC_0040.jpg

DSC_0039.jpg

W tym czasie czekaliśmy na drugą grupę, bo się umówiliśmy. Jak się okazało, oni zakończyli zwiedzać Zamek godzinę po nas, a my jak te kołki czekaliśmy prawie do godziny 13:00. Część ludzi się zaczęła denerwować, bo nie wiedzieli czy tamta grupa zakończyła zwiedzać. Na szczęście jeden mądry, mój były majster, zadzwonił do kolegi z mojej hali i dowiedział się, że jeszcze zwiedzają. Część ludzi zeszła na dół do autokaru, a my czekaliśmy. W końcu wyszli z Zamku, mogło być około godziny 12:45 i zeszliśmy inną drogą, chyba obok Katedry na Wawelu. Pamiętam, że schodziliśmy po ogromnych schodach wzdłuż muru zamkowego.

Krenelaż na murze obronnym
DSC_0067.jpg


Krakowski Rynek

Zawsze kiedy bywałem w Krakowie to częścią obowiązkową wycieczek było zwiedzanie krakowskiego Rynku. Po zejściu z Wawelu na plac, gdzie stały autokary, mieliśmy odprawę. Była około godzina 13:00 i dostaliśmy mniej więcej 2 godziny wolnego czasu przed dojazdem, około godziny 15:00. Jako, że zrobiła się pogoda letnia, to zostawiłem w autokarze plecak, bluzę z kapturem, oraz cienką kurteczkę i ruszyłem na miasto w samej koszulce z plakatem "Szczęk" Stevena Spielberga na froncie. Z Bulwaru Czerwińskiego udałem się sam na zwiedzanie Krakowa. Jako, że od ostatniej wizyty w tym mieście minęło około 18 lat i zamiast iść tak zwaną "Drogą Królewską" (Podzamczem i skręcić w Kanoniczą, lub na na Grodzką), to ja poszedłem jedną przecznicę wcześniej. Chciałem wyjść na Rynek ulicą Straszewskiego, przeszedłem obok Kościoła Franciszkanów i Pałacu Biskupiego, gdzie się znajduje słynne "okno papieskie". Wiedziałem, że dzwonią, lecz nie wiedziałem, w którym kościele. Tak bym przeszedł obok Rynku i pewnie go okrążył i pewnie doszedłbym do Barbakanu, gdybym nie zobaczył po prawej stronie Sukiennic, albo to był Kościół św. Wojciecha? XD

Wieża Ratuszowa
DSC_0051.jpg

I właśnie chyba ulicą Świętej Anny, tuż obok gmachu Uniwersytetu Jagiellońskiego wszedłem na Rynek Główny, tuż obok Wieży Ratuszowej. Chciałem jeszcze zobaczyć Bramę Floriańską i Barbakan. Wiedziałem, że one są gdzieś niedaleko Rynku, ale wtedy nie wiedziałem dokładnie gdzie. A nie chciało mi się już wracać do autokaru, by z plecaka wyjmować plan Krakowa, który kupiłem sobie tydzień wcześniej. Jak się okazało, żeby dojść do Barbakanu, trzeba było pójść na północ ulicą Floriańską, znajdującą się przy Kościele Mariackim... albo obejść Rynek dookoła, co pewnie bym zrobił. XD

Krakowski Rynek jest jedną z najbardziej charakterystycznych architektur tego miasta i jedną z najczęściej odwiedzanych przez turystów z całego świata, a wtedy było dużo obcokrajowców.

Takimi pięcioma charakterystycznymi budowlami znajdującymi się na krakowskim rynku są :

  • Sukiennice - przechodzący przez środek placu podłużny budynek i najsłynniejsze targowisko w Krakowie

  • Kościół Świętego Wojciecha - znajdujący się w południowo-wschodniej części placu

  • Bazylika Mariacka - zwana też potocznie Kościołem Mariackim, a właściwie Kościół archiprezbiterialny Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, znajdujący się w północno-wschodniej części Rynku, tuż przy Placu Mariackim

  • Wieża Ratuszowa - stojąca w południowo-zachodniej części rynku, na tej samej wysokości co Kościół Świętego Wojciecha, lecz po drugiej stronie Sukiennic

  • Pomnik Adama Mickiewicza - stojący w, można rzec, samym centrum Rynku. Stoi on na wschód od Sukiennic, pomiędzy Kościołem Świętego Wojciecha, a Bazyliką Mariacką.


Kościół Mariacki

DSC_0059.jpg

Potocznie zwany Bazyliką Mariacką, a jego pełna nazwa brzmi Kościół archiprezbiterialny Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jak już wspomniałem, znajduje się on w północno-wschodniej części Rynku i stoi na pograniczu Rynku Głównego i Placu Mariackiego. Powiem Wam szczerze, że nigdy nie byłem w jego wnętrzu. Jego historia sięga XIII wieku. Według kronik Jana Długosza pierwszy murowany kościół w stylu romańskim stał w jego miejscu już w roku 1222. Niestety budowla ta została zniszczona podczas najazdów tatarskich. Budowa Kościoła Mariackiego rozpoczęła się w końcówce XIII wieku i trwała do stulecia XV. W okolicach roku 1290 rozpoczęto budowę fundamentów pod nową świątynię. Została ona ufundowana między innymi przez króla Kazimierza Wielkiego oraz jednego z kupców - Mikołaja Wierzynka. Kościół Mariaki został poświęcony najprawdopodobniej w latach 1320-1321. W latach 1392-1397 miała miejsce przebudowa obiektu, dzięki której kościół zawdzięcza układ bazylikowy (z nawą główną i nawami bocznymi). W okolicach roku 1443 Kraków nawiedziło silne trzęsienie ziemi, wskutek czego zawaliła się część sklepienia świątyni. Bazylika Mariacka składa się z dwóch wież. Wieża wyższa, mierząca 82 metry, potocznie zwana jest Hejnalicą. Stamtąd właśnie rozbrzmiewa chyba najbardziej znany hejnał w Polsce (kto pamięta program pierwszy Polskiego Radia i godzinę 12:00?). Niższa wieża, mierząca 69 metrów, była przeznaczona jako dzwonnica. Niestety jak byłem czwarty raz w Krakowie, to ani razu nie dane było mi zwiedzić wnętrza tej bazyliki. Wtedy akurat trwał remont kościoła i był zamknięty dla zwiedzających. A tak bardzo chciałem zobaczyć ten słynny ołtarz zrobiony pod koniec XV wieku przez niemieckiego artystę Wita Stwosza. Ołtarz ten jest arcydziełem, które tylko dane było mi widzieć na fotografiach.


Kościół świętego Wojciecha

DSC_0066.jpg

DSC_0065.jpg

Został tak nazwany na pamiątkę świętego Wojciecha, biskupa Praskiego, patrona Polski, który zginął śmiercią męczeńską 23 kwietnia 997 roku w Świętym Gaju (niedaleko Elbląga). Według podań w tym miejscu gdzie stoi kościół, święty Wojciech miał wygłaszać kazania. Na pamiątkę tych wydarzeń w tym miejscu wybudowano drewniany kościółek. Kościół w obecnym kształcie został wybudowany w stylu romańskim na przełomie XI-XII wieku. Na początku XVII wieku przerobiono tą świątynię na styl barokowy. Podwyższono ściany i postawiono na dachu kopułę i otynkowano ściany budowli. Na początku XVIII wieku dobudowano zakrystię, a pod koniec tegoż stulecia zbudowano kaplicę Wincentego Kadłubka.


Pomnik Adama Mickiewicza

DSC_0063.jpg

Zrobiłem to zdjęcie w kierunku południowym z widokiem na Kościół św Wojciecha. A to dlatego, że od strony wschodniej tego pomnika jakaś organizacja zrobiła sobie manifestację na rzecz przeciwko aborcji. Rozstawili ogromny baner przedstawiający martwe ludzkie dziecko, a jakiś koleś w garniturku stał na tym pomniku i nawalał przez megafon chyba podłączony do mikrofonu. Z tej perspektywy zdjęcia stał on chyba po mojej prawej stronie, może na "godzinie 4". Nie chcę pokazywać tych zdjęć, bo bym musiał użyć tagu NSFW.

Kim był Adam Mickiewicz to chyba wie każdy, kiedy żył, w jakiej epoce i co napisał, więc nie będę tutaj robić połączenia lekcji historii z lekcją języka polskiego. Ta monumentalna dziesięciometrowa budowla została zaprojektowana przez polskiego rzeźbiarza Teodora Rygiera. Pomnik budowany był w latach 1890-1898, a jego pierwsze odsłonięcie miało miejsce 26 czerwca 1898 roku. Niestety 17 sierpnia 1940 roku został on zniszczony przez okupujących Kraków Nazistów. Fragmenty tego pomnika znaleziono w 1946 roku na jednym ze zlomowisk w Hamburgu, dzięki czemu można było odtworzyć rzeźbę. Pomnik ponownie został odsłonięty w setną rocznicę śmierci Adama Mickiewicza, 26 listopada 1955 roku. Potocznie pomnik ten zwany jest "Adasiem".


Sukiennice

DSC_0064.jpg

DSC_0053.jpg

DSC_0058.jpg

To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych budowli na krakowskim rynku. Nie wiem czy jest sens opisywania tej budowli, ponieważ ma ona bogatą historię i to jest temat na osobny artykuł.

Na parterze tej budowli znajduje się ogromny stragan z pamiątkami, który ciągnie się wzdłuż całego budynku. Trochę tam pochodziłem bo chciałem sobie kupić parę pamiątek z Krakowa, ale ludzi było tam.... dużo. Polaków i obcokrajowców. Chciałem sobie kupić szaliki dwóch najbardziej zasłużonych klubów piłkarskich w Polsce, czyli Cracovii Krakow i Wisły Kraków. Stadiony tych klubów znajdują się niedaleko Zamku Królewskiego na Wawelu, a same są oddalone od siebie "o rzut beretem". Ostatecznie nie kupiłem żadnego z szalików, bo uważam że polska piłka nożna klubowa to dno. Jeszcze ktoś by zobaczył, że idę z tymi szalikami i spytałby: "Za kim jesteś?". Wtedy odpowiadam za nikim, bo polska piłka nożna to dno... I byłby wpierdziel. Ostatecznie kupiłem pluszaka maskotkę - Smoka z beretem na głowie, w takim sweterku z biało-czerwonymi pasami w stylu Cracovii (ta ma pasy pionowe) i z napisem" Kraków" na brzuchu. Później kupiłem takie figurki, które można postawić na półce. Jedna to była replika Zamku Królewskiego na Wawelu, druga to była replika posągu Smoka wawelskiego, a trzecia to była chyba replika smoka Draco z takiej bajki "Ostatni smok" ("Dragonheart" - oglądało się za dzieciaka) z 1996 roku. Ten Draco stoi w takiej pozie jakby śpiewał w operze. Jedna ręka na sercu, druga wyciągnięta w stronę publiczności i śpiewa.

DSC_0296 (2)_20191003104520292.jpg

UPS... Przepraszam, to z prywatnych zbiorów.

Głupi i głupszy
DSC_0427.jpg


Powrót nad Wisłę

Pod sam koniec wycieczki (odjazd był planowany po godzinie 15:00) postanowiłem się oddalić z rynku i wrócić w okolice parkingu niedaleko Zamku Królewskiego na Wawelu. Było już po 14:00 i chciałem jeszcze pójść pod pomnik Smoka Wawelskiego żeby zrobić mu parę zdjęć, póki była ładna, letnia pogoda, a nie taka mgła jaka była rano. Po drodze na Wawel doszły do mnie dźwięki tytułowej piosenki z albumu "Let there be rock" zespołu AC/DC z 1977 roku. Patrzę, a tu sklep z gadżetami dla miłośników rocka i metalu. Wchodzę do środka, a tu normalnie Raj. Koszulki, płyty, banany, gadżety, kubki, przypinki i Bóg jeden wie co jeszcze. Jako, że kończyła mi się kasa, to kupiłem sobie dwie koszulki : Guns N'Roses na przedzie z logo zespołu z okresu podwójnego albumu "Use Your Illusion" z 1991 roku, oraz napisem "Don't cry" z tyłu i koszulkę Metalliki z Kirkiem Hammettem na plecach i jego gitarą przyozdobioną na tabliczkę Ouija. W prawdzie chciałem kupić koszulkę Cliffa Burtona, ale nie było. Później jak szedłem w stronę Wawelu, to mnie olśniło, że mogłem kupić sobie coś z zespołu Queen, ale już nie chciało mi się wracać.

DSC_0018 (2).jpg

Wróciłem do tego Smoka Wawelskiego, patrzę, a tu dzieciarnia go oblega. Pomyślałem "no, trudno, przecież nie przegonię tego barachła" i zrobiłem parę zdjęć Smokowi Wawelskiemu molestowanemu przez dzieci. Akurat była piękna, letnia, słoneczna pogoda. Było około 25°C, ludzie chodzili w krótkich rękawkach (a ja w tym swoim t-shircie z plakatem "Szczęk" Stevena Spielberga), a niektórzy nawet się opalali na Błoniach, jakby to było lato.

DSC_0002.jpg

Po drugiej stronie tej ulicy prowadzącej na Zamek, gdzie stoi pomnik Smoka Wawelskiego, ustawione były stragany z pamiątkami. Jako że zostało mi około 70 złotych, to pomyślałem, że jeszcze sobie coś kupię. Widzę jeden stragan cały w maskotkach smoków, a jako dzieciak miałem bzika na punkcie pluszaków, zwłaszcza smoków, to postanowiłem sobie kupić jeszcze jednego. Patrzę, a tu wiszą takie 30 cm chucherka, jedno się na mnie patrzy tymi swoimi, pomalowanymi na niebiesko ślepiami. Słyszałem jak do mnie mówił : "Kup mnie". XD Patrzę, cena 54 złote, machnąłem ręką i kupiłem to zielone małe chucherko o śmiesznym, uśmiechniętym pyszczku.

Ostatnie spojrzenie na Kraków

DSC_0007.jpg

DSC_0006.jpg

Bardzo zaintrygowała mnie ta rzeźba, która znajduje się nad Wisłą, niedaleko parkingu dla autokarów. Postanowiłem zrobić temu pomnikowi kilka zdjęć, zanim wsiedliśmy do autokaru o godzinie 15:00 i udaliśmy się do Pieskowej Skały na obiado-kolację. Później szukałem w internecie informacji o tym pomniku i czego się dowiedziałem. Jest to Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej, który stoi niedaleko domu towarowego Jubilat na Bulwarze Czerwińskim, a dokładniej to jest na rogu ulic Powiśle i Zwierzynieckiej, tuż przy parkingu dla autokarów. Autorem tej rzeźby był słynny polski artysta, zmarły w październiku 2017 roku Bronisław Chromy, który był także autorem słynnego pomnika Smoka Wawelskiego stojącego nad Wisłą, u podnóża wzgórza wawelskiego, na którym stoi Zamek Królewski na Wawelu. Bronisław Chromy był rysownikiem, malarzem, rzeźbiarzem, a przede wszystkim profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej został odsłonięty 17 sierpnia 1992 roku, w 75 rocznicę powstania Związku Inwalidów Wojennych w Krakowie.

Niestety nie udało mi się już podejść bliżej do tego posągu i go sfotografować, ponieważ musieliśmy wsiadać do autokaru i odjeżdżać. Widziałem zdjęcia tego posągu w internecie. Na sześciokątnym cokole posągu, który jest zniczem, były zamontowane na jego bokach trzy tablice, oraz pomiędzy nimi trzy słynne symbole Polski Walczącej. Ponad zniczem znajdują się trzy ptaki z rozpostartymi skrzydłami, które wyglądają jakby ze sobą walczyły. Na jednej z tablic posągu widniał napis: "Bohaterom Armii Krajowej", na drugiej tablicy widniał napis : "Żołnierzom Polski Walczącej poległym na wszystkich frontach II wojny światowej", na trzeciej tablicy widniał napis: "Żołnierzom Rzeczypospolitej Polskiej straconym, prześladowanym, zmarłym, w czasach terroru hitlerowskiego i stalinowskiego".

Widok na krakowskie Błonie oraz Zamek Królewski na Wawelu. Baszta Złodziejska w remoncie.
DSC_0071.jpg

DSC_0013.jpg

Potem pojechaliśmy do Pieskowej Skały, gdzie jest ta słynna "Maczuga Herkulesa" na obiado-kolację. Był tam jakiś ciepły posiłek, jakieś chyba pieczonki, gorąca kiełbasa z grilla. Posiedzieliśmy tam może z godzinę i trzeba było jechać do domu. Jak zajechaliśmy do D. G. było chyba coś koło 21:00. Porozchodziliśmy się do domów, pamiętam że wtedy Polska grała z Niemcami. Machnąłem ręką i poszedłem spać,bo wiedziałem że przegrają. Najpierw budzi mnie krzyk - Arkadiusz Milik 1:0. Dobra idę spać. Potem znowu krzyk - Sebastian Mila 2:0. W głębi serca się ucieszyłem, ale szybko usnąłem.


Tekst jest mojego autorstwa, pisałem go od kwietnia, ale w końcu się udało (ciekawe kto dotrwał do tego momentu).

Wszystkie fotografie są mojego autorstwa. Zrobione telefonem Sony Xperia C3 (wtedy to był świeży model). Szkoda, że wtedy nie miałem lepszego aparatu.

Sort:  

Jeszcze nie byłem w Krakowie. Tylko przelotem. Są plany na przyszłość. Dzięki opis

Ja tak miałem z Warszawą, też tylko przejazdem. Ale podobno jest przereklamowana.

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRAIL" o łącznej mocy ~0.17$. Zasady otrzymywania głosu z traila @sp-group-up znajdziesz w ostatnim raporcie tygodniowym z działalności @sp-group, w zakładce PROJEKTY.

@michalx2008x

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

Dziękuję bardzo. :)

PB8ro82ZpZP35bVGjGoEdg81DteFexLroKsHJAKJnsedyLwoRWRj4RBwmjhgdJzoTJNsnBquajivFNVkMoNGvTiY1ZQNJmsRue4hr9KvdHbdVK5Q.png

Manually curated by the Qurator Team. Keep up the good work!

Thank you very much.

Kraków piękne miasto tętniące życiem całą dobę. Byłem tam w ten weekend i miło wspominam 😀

Muszę się tam znowu wybrać i w końcu zwiedzić wnętrze Bazyliki Mariackiej. Bo to wstyd być tam 4 razy i ani razu nie widzieć ołtarza Wita Stwosza. 🙂

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @lesiopm, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @pl-travelfeed! Twój post jest naprawdę wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.

A tam wysokiej jakości 😉. Dziękuję bardzo. :)

Gratuluję, Twój post został wybrany do konkursu na najlepszy post podróżniczy tagu #pl-travelfeed, zapraszam do zapoznania się z postami konkurentów i głosowania. Za udział w głosowaniu autor postu konkursowego otrzymuje 3 pkt.

Dziękuję bardzo, ale nie trzeba było. 😮
Nie ma lepszych tekstów jak jakieś grafomańskie bazgroły o wycieczce do dawnej stolicy Polski? 😉😆