Geniusz i prawda
Każdy z nas ma tak naprawdę trzy światy. Wewnętrzny, zewnętrzny i sekretny. O ile z oboma pierwszymi nie jest trudno się podzielić, o tyle ten trzeci czasem jest utajniony dla nas samych. To taka mała planeta, która krąży gdzieś pod żebrami, między sercem a płucami. Czasami da się wyczuć w stukocie wewnętrznym, a czasami trafia jeszcze dalej bo do mózgu. I wtedy w tym rytmie, i serce i mózg pracują równo, wbrew powszechnym opiniom.
Trudny okres nastał, można by powiedzieć, co zrobić żeby nie wychodzić z domu. Jak się zająć sobą, bliskimi, jak zorganizować czas. Nie chce tu odpowiadać na te pytania, nie chce być poradnikiem domowych trosk.
Chcę Wam opowiedzieć o czymś innym.
Między zimą a wiosną zwykle staje się taki moment, w którym trochę się w sobie zawijam. O tyle, ile w zimie jakoś z braku światła zwykle mentalnie przesypiam, o tyle przedwiośnie jest dla mnie czasem i pobudki i pewnej odbudowy. Coraz więcej światła, energii i zapału do czegokolwiek. Jednakże lubię ten czas spędzać w pewnej samotności. Odbodźcowania się, oderwania. Kiedy jestem w domu, to chodzę zwykle z psem, gawędzę z babcią i zamykam się by móc coś malować. Niestety od środy czuje się tak wycieńczona psychicznie od wszelkiej maści informacji, fake newsów i wszystkiego dookoła, że jedynie udało mi się zrobić jedno zdjęcie...
Plany ze zeszły na dalszy... plan. Czas na odbudowę.
Źródło - facebook
Mój świat wewnętrzny przechowuje we wspomnieniach wielkie i małe wzruszenia, ważne dzieła, książki, filmy i utwory. Teraz potrzebowałam spokoju więc padło na niezastąpione dla mnie studio Ghibli. Nie pamietam już kiedy pierwszy raz coś obejrzałam, wiem ze byłam mała i Spirited Away tak mnie wystraszył a jednocześnie zafascynował, ze nie mogłam długo spać po nim. Tak więc w ostatnią niedzielę przypomniałam sobie ten film, a później nastąpiła fala, gdzie kulminacja osiągnęła przy Ruchomym zamku Hauru. Obejrzałam film, poczułam niedosyt i w ciągu dnia dosłownie połknęłam książkę. A później znów obejrzałam film. Zachwyciłam się jak mała dziewczynka, która odkrywa nowe światy. Studio Ghibli i Hayao Miyazaki „naprawili” moje dzieciństwo przebyte na Disneyu. Nie mówię, że Disney jest zły, ale jest masowy i prosty, choć miał piękne momenty. Ale to nic w porównaniu z pięknem Ghibli. Studio otworzyło nowy wymiar przygody i dla tego większego i mniejszego. Mniejsi pokochają fantastycznych bohaterów i ich przygody (więksi też mogą), piękne rysunki, niespotykane w kulturze europejsko-amerykańskiej. Dla tych nieco starszych - fabuła, która wciąga, naturalne wspaniale krajobrazy, przepiękna muzyka, która gra długo Legenda Ashitaki. Co najważniejsze, w filmach jest prawdziwe przesłanie, każdy film, tu jeśli chodzi o Miyazakiego, jest przepełniony miłością, pokojem, walką o naturalne środowisko i o zrozumieniu nas samych. Bohaterowie nie są nakreśleni tylko na tych dobrych i złych. Bohaterowie są zwykle z krwi i kości, którzy podejmują złe decyzje, uczą się, ewoluują. Ghibli również jako pierwsze (jeśli porównujemy z Disneyem) pokazało bohaterki, które nie są biernymi księżniczkami czekającymi na ratunek. Są silne, kobiece, mają swoje zdanie i wiedzą jak je odpowiednio wyartykuować. Potrafią walczyć o siebie i swoje przekonania, o swoje marzenia.
Moje dwie ulubione bohaterki, z którymi poniekąd się utożsamiam to Sophie z „Ruchomego zamku Hauru” i San tytułowa „Księżniczka Mononoke”. O ile ten pierwszy film jest inspirowany książką, drugi to autorska wizja Miyazakiego.
Jeśli chodzi o Sophie, to dziewczyna, która zostaje dotknięta klątwą starości. Ma dwie młodsze, przyrodnie siostry a jej macocha to kobieta interesująca się głównie swoim czubkiem nosa. Sophie pracuje jako kapeluszniczka w ich rodzinnym zakładzie, pewnego dnia postanawia odwiedzić siostrę, wiec wybiera się do miasta. Tam spotyka pewnego czarnoksiężnika, w którym zakochuje się. Lecz niech Was nie zmyli ta prostota, to nie Disney. Sophie niedługo później przeżywa spotkanie z inną czarownicą, która zamienia ją w staruszkę, co daje dziewczynie motywację do szukania szczęścia. Wyrusza więc w fantastyczną podróż, gdzie trafia na... ruchomy zamek Hauru i postanawia tam tymczasowo zamieszkać. Dziewczyna ma dobre serce, ale jeszcze wiele nauki przed nią. Przede wszystkim jej podróż dotyczy tego jak odnaleźć i docenić siebie. Film z polskim dubbingiem jest niesamowity. Kalcifer, demon ognia to genialny Jarosław Boberek, a głos Hauru jest jak magnes. Polecam dla tych, którzy chcą przebyć romantyczną podróż po fantastycznym świecie inspirowanym Austro-Węgrami, magią, odszukaniem siebie, ale przede wszystkim głębokim zarysowaniem antywojennym. Jeśli pokochasz siebie, to pokonasz bestie w innych.
Każda dziewczyna, lub prawie każda była taką Sophie, która wyrastała.
„Księżniczka Mononoke” to często błędnie interpretowany tytuł jako księżniczki San, wilczego dziecka. San jest dzika, waleczna, lecz łagodnieje po spotkaniu Ashitaki. Dziewczyna broni swego królestwa, lasu i unika ludzi. Często traktując ich jak wrogów. Nie bez przyczyny. Ludzie budując kolejne miasta niszczą przyrodę, a co za tym idzie rozwścieczają duchy lasu, które z ogromnym gniewem zamieniają się w demony. Ashitaka i San muszą pomóc doprowadzić do pokoju, który zapanuje nad obiema stronami.
Zanurzam się w ten film jak we wspaniałe, bieszczadzkie widoki. Muzyka, która towarzyszy w filmie jest dziełem Joe Hisaishiego, czasem można było wyłapać te utwory w radiu. Jednakże przekonuje mnie fakt, że „Mononoke” jest baśnią, do której trzeba dorosnąć. Pomimo różnicy wieku, kiedy pierwszy raz oglądałam to anime przeżywam je tak samo. Wciąż mnie zachwyca i wyciska łzy na koniec.
Jeśli potrzebujecie aby Wasz świat sekretny znów poczuł wewnętrzne dziecko, pragnienie wielkich przygód, miłości i prawdy, to podróż ze studium Ghibli umożliwi to Wam.
Ach, a jeśli chcecie wielkich uczuć i smutku, to polecam genialny Grobowiec Świetlików. Czym jest wojna dla dwójki dzieci?
Hayao Miyazaki jest prawdziwym geniuszem, który potrafi ubrać prawdę w najprostsze przesłanie nie szczędząc jednak wielkiej fantazji, ogromu piękna, koloru, podając to jako wielką ucztę dla wyobraźni.
Dobrego seansu!
Wow!
Pięknie piszesz o tych anime.
A do tego piszesz prawdę.
Bo takie właśnie one są.
Dziękuję ♥️
Piękny wpis, uroniłem łezkę, dziękuję. Zdecydowanie Ghibli>Disney! Również te bardziej "zwyczajne" i obyczajowe produkcje mają w sobie wielką głębię i potrafią wzruszyć.
Dziękuję, to piękny komplement ♥️ Tak, zdecydowanie napawają spokojem i ciszą. Widziałeś „wilcze dzieci”?
Właśnie przed chwilą! :) Dzięki za polecenie. To chyba kwintesencja filmów z wytwórni Ghibli, ten element magiczny spleciony z tak realnym i pięknie przedstawionym światem ludzkiej emocjonalności. Takie filmy przypominają co jest w życiu ważne i jak dużo szczęścia sam mam wokół siebie.
Cieszę się :) jednakże „Wilcze dzieci” nie pochodzą z tej wytwórni, muszę przyznać, że warsztatowo stoją wysoko.
To prawda, odrobina zadumy pozwala bardziej cieszyć się życiem. :)