Omnipollo/Buxton Yellow Belly - Recenzja
Dzisiaj będzie trochę kontrowersyjnie, gdyż zajmiemy się piwem o wdzięcznej nazwie Yellow Belly, które jest kooperacją między browarem Buxton z wielkiej Brytanii oraz Browarem Omnipollo. Omnipollo to browar kontraktowy założony w 2011 roku przez Henoka Fentie oraz Karla Grandina w Sztokholmie. Henok to piwowar domowy z dużym doświadczeniem, który przeszedł na profesjonalizm, to on zajmuje się pisaniem receptur oraz faktycznym warzeniem piwa. Karl natomiast to graficzna strona projektu oraz marketing, w czym jest naprawdę świetny. Znany jest również z marki ubrań Cheap Monday. Duet pracuje oddzielnie w związku z czym spotykają się bardzo rzadko. Nazwa browaru to zbitek dwóch słów. Omnipotent - z angielskiego wszechmocny oraz pollo, - kurczak z hiszpańskiego, co ostatecznie daje nam browar wszechmocnego kurczaka, bardzo fantazyjna nazwa, ale czego można było się spodziewać po mistrzu marketingu, za którego uchodzi Karl. Celem browaru od samego początku było stworzenie piw bardziej modnych, które licowałyby z piwną rewolucją w XXI wieku, oraz wybitnie smacznych co zdecydowanie im się udało, gdyż w zaledwie 3 lata po utworzeniu browaru, znaleźli się w zaszczytnym gronie RateBeer top 100, czyli 100 najlepszych browarów na świecie według użytkowników portalu RateBeer jednak ich droga na szczyt nie jest typowa.
Wszechmocny kurczak warzy niezwykle smaczne, i wyjątkowe piwa używając metody, z którą w piwowarstwie nie wszyscy się zgadzają, a wręcz ją potępiają, włączając w to mnie. Zgodnie z typowym procesem warzenia piwa dodatki, które mają wpłynąć na jego smak, jak na przykład, kawa, czekolada czy wiórki kokosowe, dodawane są do piwa podczas warzenia, lub cichej fermentacji. Jest to proces bardzo trudny, gdyż po pierwsze trzeba wybrać odpowiedni moment dodania składników, po drugie ich ilość a po trzecie mieć świadomość, że taki dodatek może negatywnie wpłynąć na piwo, na przykład takie wiórki kokosowe, jeśli przed dodaniem nie zostaną pozbawione tłuszczu, mogą spowodować kompletny zanik piany. Omnipollo jednak nie martwi się takimi detalami, gdyż oni używają tak zwanych ekstraktów smakowych czy też sztucznych oraz naturalnych aromatów. Innymi słowy, ważną podstawowe piwo, na przykład imperialnego stouta, który ma mieć smak mango i papai, i kiedy piwo jest już gotowe, dolewają do tanka pożądane aromaty. Zupełnie tak jak dodaje się aromat waniliowy do sernika (bez rodzynek!) Za takie działania browar Omnipollo spotkał się z bardzo dużą krytyką, gdyż wiele osób jest zdania, iż nie jest to zgodne z duchem kraftu i jest ni mniej, ni więcej, a oszustwem. Nie da się ukryć, że piwa powstałe w rezultacie takich praktyk są naprawdę dobre, co potwierdza ich świetna sprzedaż w ponad 20 krajach na całym świecie, oraz fakt, że co ciekawsze pozycje znikają z półek sklepowych w przeciągu godzin, nie mówiąc już o dniach.
Piwo recenzowane dzisiaj jest podwójnie kontrowersyjne. Po pierwsze z uwagi na dodane aromaty, a po drugie przez pewien ładunek polityczny, który ze sobą niesie, gdyż mowa o Yellow Belly. Zacznijmy od wytłumaczenia samej frazy Yellow Belly, która doskonale objaśniona jest na butelce.
“Yellow belly” — a person who is without courage, fortitude, or nerve; a coward.
To us, one of the most cowardly deeds is to act anonymously, hiding behind a group. A signifying trait of institutionalised racism.
This beer is brewed to celebrate all things new, open minded and progressive. A peanut butter biscuit stout with no biscuits, butter or nuts. Taste, enjoy, and don’t be prejudiced.
Wizualnie piwo ewidentnie nawiązuje do Ku Klux Klanu, gdyż butelka wygląda jak kaptur jednego z jego członków, nazwa również odnosi się do tej organizacji, gdyż oznacza człowieka tchórzliwego, który schowany za fasadą organizacji staje się w swoich czynach anonimowy i jest częścią rasizmu instytucjonalnego. Dalej dowiadujemy się, że piwo jest uwarzone jako afirmacja otwartości oraz progresywności w tym wypadku pod postacią imperialnego stoutu o smaku masła orzechowego, oraz ciastek, w którego procesie warzenia nie użyto ani ciastek, ani masła orzechowego (aromaty) czego browar wcale się nie wstydzi. Na koniec etykieta nawołuje, aby konsument nie był uprzedzony do piwa z uwagi na jego nowatorski oraz postępowy proces produkcji tym samym nawiązując do haseł antyrasistowskich, zgodnie z którymi nie powinniśmy być uprzedzeni do ludzi z uwagi na ich kolor skóry. Można zatem wywnioskować, że osoby takie ja, którym nie odpowiada ten proces warzenia, za swoją krytykę są zrównywane z rasistami! Pojawia się zatem pytanie, czy browar nie zapędził się zbyt daleko, sugerując coś tak niedorzecznego, jak porównanie kontestowania metody produkcji piwa z instytucjonalnym rasizmem? Brzmi to niemalże, tak jak by wszechmocny kurczak chciał raz na zawsze zamknąć usta jego wszystkim krytykom, przypinając im łatkę rasisty. Dość o polityce, czas na piwo.
Po otwarciu butelki unosi się fantastyczny aromat czekolady, masła orzechowego oraz ciastek, naprawdę robi to piorunujące wrażenie. Płyn jest bardzo gęsty czarny i całkiem nieźle oblepia szkło. Piana również ma piękny brązowo beżowy kolor, jednak nie utrzymuje się zbyt długo a szkoda, bo dopełniłaby aromatycznego i wizualnego spektaklu. Jeśli chodzi o smak, to jest dość dziwnie, gdyż w mojej ocenie pozbawiony jest on balansu. Piwo jest słodkie i wyklejające, na pierwszym planie zdecydowanie mamy doczynienia z masłem orzechowym, ciastkami, czekoladą oraz może odrobiną kawy, niestety później następuje tępe uderzenie goryczy. Piwo dość mocno zmienia się z czasem, po ogrzaniu wychodzi znacznie więcej nut smakowych, o których pisałem powyżej, ale czuć ich pewną styczność, co dodatkowo spotęgowane jest świadomością użytych w piwie aromatów. Rośnie również słodkość, która staje się zbyt wysoka, co sprawia, że piwo robi się męczące. Muszę przyznać, że miałem problem z jego dopiciem. Piwo oceniam na 2.5/5 mimo jego fantastycznych ocen na portalach związanych z piwem i już tłumacze dlaczego. Na moją negatywną ocenę wpływa fakt, że piwo uwarzone zostało z aromatami, a nie pochwalam takich metod produkcji i osobiście uważam je za zbyt daleko idącą innowacje, jeśli chodzi o piwa rzemieślnicze oraz pewne oszustwo. Drugim elementem, który uważam za wręcz żenujący jest wspomniana już etykieta sugerująca, że każdy, kto nie zgadza się z tą nowatorską metodą produkcji piwa, jest poniekąd zrównywany z rasistą. To zdecydowana przesada. A co wy sądzicie o aromatach w piwie?
Jako browarnik domowy stosuję tylko ten klasyczny sposób postępowania z dodatkami. Stosowanie sztucznych aromatów to w moich oczach coś, co zakrawa nawet o lekką profanację.
A przywiązywania do piwa ideologii, szczególnie o tak mocnym wydźwięku nawet nie będę komentował szerzej niż jednym słowem - żenada.
Nic dodać, nic ująć.
Oooo Panie! :D To już nawet rasizm do świata piw wkroczył :D
A tak bardziej na serio - czy na podobnej zasadzie nie są warzone piwa z naszej polskiej serii Magnus?
Nie mam wiedzy na temat tego, jak i z czym warzy się Magnusy, ale jest to wysoce prawdopodobne.
W sumie to ciekawe bo to bardzo smaczne piwa. Jednak inne niż te wszystkie Reddsy.
An exceptional beer! A buddy just brought me one back from the UK so I'm excited to revisit again soon.