Lodowi wojownicy i ich ostatni element

in #polish7 years ago

Trwa obecnie polska zimowa wyprawa na k2, drugą najwyższą i najtrudniejszą górę świata, która jeśli się powiedzie zamknie ponad 30 letnie wyzwanie zdobycia wszystkich 14 ośmiotysięczników w zimie. Zapoczątkowana przez złote pokolenie polskich himalaistów.

290px-K2-big_b.jpg K2

Jako kraj komunistyczny z zamkniętymi granicami w okresie zimnej wojny lat 60-tych do 80-tych nie braliśmy udziału w pierwszych wejściach na najwyższe góry świata. Dopiero gdy w latach osiemdziesiątych poprzedniego stulecia nastąpiła możliwość spróbowania sił naszych alpinistów poza granicami kraju, szybko okazało się, że nie odstajemy od reszty świata, a po zdobyciu doświadczenia w Himalajach okazało się, że ich przewyższamy.

bc-300x300.jpg
polska baza pod k2 na wys. ok 5000 m.

Nie mogąc zapisać się na kartach historii himalaizmu, gdyż wszystkie szczyty były już zdobyte, Polacy zaczęli szukać innych możliwości pokazania swoich nieprzeciętnych, jak miało szybko się okazać umiejętności.
Poza wyznaczaniem coraz trudniejszych dróg wejścia na dany szczyt, powstał projekt zdobycia od nowa korony ziemi w porze zimowej, o której panowało przekonanie, że w okresie tym powyżej 7 tys. m. nie ma życia a działalność górska jest niemożliwa.

unnamed.jpg

Tak powstaje opowieść o wyzwaniu, w którym zdobyliśmy podziw, szacunek i przydomek 'ice warriors' - lodowi wojownicy.
Opis trwającej własnie wyprawy na K2 będzie cyklem postów opisujących walkę o ostatni element układanki czyli najtrudniejszą górę świata, która wg niektórych himalaistów nie będzie zdobyta zimą jeszcze przez 100 lat.
W następnych częściach postaram się opisać dlaczego potrafiliśmy tak zdominować tą konkurencję, jak się ma do tego historia, która opisuje inne wybitne dokonania Polaków, których żaden inny naród nigdy nie powtórzył a takowe były.
Jak ja to widzę w kontekście szans i zagrożeń w dzisiejszym postrzeganiu naszej historii itd.
c.d.n.
pozdrawiam.

Sort:  

Tak jest oficjalna informacja K. Wielickiego o zakończeniu zmagań na K2.
Oczywiście sama wyprawa jest tylko pretekstem do szerszej ekspresji na temat historii polskiego himalaizmu więc tematów nie braknie, nie chcę pisać o samym przebiegu i organizacji wyprawy K2.
P.s. info o samej wyprawie na polskihimalaizmzimowy.pl

Ja z chęcią odświeżę wiedzę na temat historii himalaizmu. Piętnaście lat temu ze szczęką do samej ziemi i wypiekami na twarzy czytałem książki min. o Kukuczce. Od tamtej pory nie przeczytałem żadnej książki na temat gór. Trzeba szybko do tego wrócić ;)

Szanse chyba są już małe, chociaż ma się poprawić pogoda i jutro Bielecki oraz Gołąb ruszają w górę. Brak aklimatyzacji Gołąba powyżej 7000m nie napawa optymizmem, a Bielecki spędził w na tej wysokości bodajże tylko jedną noc. Trzymam mocno w kciuki. Najważniejsze żeby wrócili cało i zdrowo. K2 nie ucieknie ;)

PS. Zalecam dodanie źródła pochodzenia zdjęć. Nawet jeśli pochodzą z domeny publicznej.

Trzymam kciuki za wyprawę i dalsze posty :)

Niestety koniec wyprawy. Ale to było do przewidzenia. Brawa za odwagę i próbę zdobycia K2. Dzięki Bogu wszyscy wracają cali (statystycznie na trzech zdobywców K2 przypada jedna śmierć).

Zgadzam się w 100 %.
Obawiam się jednak że 'pójdzie' hejt kanapowców na koszty, kłótnie itp.

Już poszedł. Np jeden z moich znajomych na FB napisał, że w zasadzie, to on się górami nie interesuje, nie jeździ na nartach, i w ogóle tego nie czuje, bo woli morze i jezioro. No i ok, ja to rozumiem. Ale na koniec dodał, że Polacy pod K2 zrobili tymi "beczkami z żarciem, trzepoczącymi na wietrze namiotami, kilometrami lin i flagami sponsorów... polską oborę". I zadał pytanie dlaczego to w ogóle nazywa się "wyprawą narodową"? Oczywiście w komentarzach poszły opinie o kosztach i sponsorach w postaci spółek Skarbu Państwa i Ministerstwa Sportu. No ręce opadają :(

Niestety nie dziwi mnie to.
Widziałem już wczoraj informacje o kosztach wyprawy i kwotach milionowych, więc wystarczy coś takiego i tłum ruszy z krytyką.
Najwięcej oczywiście mają do powiedzenia ci którzy nic nie robią i nie mają pojęcia ile to kosztuje wysiłku także moi znajomi przyspawani do fotela i tv.

Ja oczywiście rozumiem krytykę finansowania tego rodzaju wypraw (nawet częściowego) z budżetu państwa, bądź spółek Skarbu Państwa. Wszyscy płacimy podatki, a mamy różne poglądy - to naturalne. Ale tej "polskiej obory" nie potrafię zrozumieć. Nie potrafię też absolutnie zrozumieć tego zacietrzewienia w czasie akcji ratunkowej i kosztów użycia śmigłowca pod Nanga Parbat. Dla mnie nie ważne jest kto, gdzie, w jakich okolicznościach, czy na własne życzenie, czy z ubezpieczeniem czy bez, wpadł w tarapaty. Zakichanym obowiązkiem MSZ-u jest stanięcie na rzęsach, aby pomóc polskiemu obywatelowi w sytuacji zagrożenia życia. Od tego im cholera płacimy! Jak możemy oczekiwać od polityków i urzędników państwowych szacunku do obywateli i podatników, skoro nawet sami się nie szanujemy? Brzydzę się taką małostkową postawą.

Bardzo dobry post! Polecam książkę "Freedom Climbers" Bernadette Mcdonald, świetnie opisuje czasy polskiej dominacji w Himalajach i życie w PRL :)

Dzięki, chętnie przeczytam, akurat tej nie znam.