Jak trwoga, to do Polaka - Bitwa o Monte Cassino (17.01.1944-19.05.1944) Ciekawostki Historyczne #8

in #polish7 years ago (edited)

  Cześć #polish dzisiaj wracam z Polskim akcentem, mianowicie opowiem wam o bitwie pod Monte Cassino z 1944 roku.   


Monte Cassino... 

Jest to wzgórze usytuowane na dawnej linii Gustawa czyli niemieckiej ufortyfikowanej linii obronnej mającej za zadanie odeprzeć ataki aliantów w stronę Rzymu od południa Półwyspu Apenińskiego.  Symbolem bitwy jest dobrze wszystkim znany klasztor benedyktyński na szczycie góry. Tak naprawdę nie była to jedna bitwa, lecz aż cztery i jak część z was wie z historii, dopiero uderzenie polskich sił zaowocowało przełamaniem oporu niemieckich obrońców linii Gustawa.    

Podłoże serii bitew… 

Dowództwo aliantów podjęło decyzję o przełamaniu linii Gustawa właśnie pod Monte Cassino ze względu na to że był to „najsłabszy” punkt obronny. Mimo tego faktu Wehrmacht wydał aliantom taką bitwę jakiej wcześniej i później na froncie zachodnim nie mieli. Zwycięstwo na tym odcinku frontu było kluczowe dla zajęcia pozostałej części Włoch. Było to niesamowicie trudne, wręcz niewykonalne zadanie, nikt nie zajął Włoch od południa od 1400 lat… Lecz jak wiemy jeśli coś jest niemożliwe do zrobienia należy przyprowadzić kogoś kto o tym nie wie, przyjdzie i to zrobi.   


Przed bitwą…

 Alianci po udanych lądowaniach na Sycylii we wrześniu 1943 doprowadzili Włochów do kapitulacji w tym samym miesiącu. Posuwali się w kierunku Rzymu, lecz dobrze dowodzone jednostki Wehrmachtu utworzyły dwie pozorne linie obrony skutecznie spowalniając marsz aliantów na północ, przy okazji dając czas na dokładne przygotowanie linii Gustawa do obrony. Była ona usytuowany w najwęższym punkcie Półwyspu Apenińskiego. Hitler powierzył dowództwo nad wszystkimi jednostkami Wehrmachtu we Włoszech feldmarszałkowi Luftwaffe Albertowi Kesselringowi, obiecał on że utrzyma front przez przynajmniej 6 miesięcy. Teren ten zdecydowanie sprzyjał obrońcom, ostatecznie udało się przełamać opór Niemców dopiero po długich i krwawych walkach. Niektórzy historycy porównują tą bitwę do starcia pod Stalingradem.   


Początek natarcia…

Z dniem 17 stycznia rozpoczęło się natarcie na Monte Cassino. Na starcie podjęto decyzję o zajęciu sąsiedniego wzgórza, oraz przeprowadzenia dywersji daleko na północ od Klasztoru. Działania te miały bardzo marginalne znaczenie w bitwie. Ciekawostka, w uderzeniu na wzgórze po raz pierwszy tego dnia brała udział 1 samodzielna kompania komandosów Polskich pod dowództwem majora Władysława Smrokowskiego. Alianci wysłali do pomocy 2 korpus amerykański, który miał za zadanie wspomóc wojska koalicji zagrożone zepchnięciem do morza przez XIV armię niemiecką pod Anzio. 22 stycznia Pod Cassino skierowano 36 Teksańską dywizję piechoty. Alianci wyszli z założenia że jeśli uda się wedrzeć na 4 kilometry w głąb terytorium wroga do rzeki Liri, to uda się otworzyć drogę na Rzym. Kiedy żołnierze dotarli do rzeki Rapido zaczęła się rzeź. Alianci ginęli w nurcie rwącej rzeki, a ci którym przeprawa się udała byli momentalnie rozstrzeliwani przez celnie strzelających snajperów oraz Niemców na stanowiskach z bronią maszynową. Próbowano zasłonić się granatami dymnymi, lecz efekt było odwrotny od zamierzonego. Alianci utracili możliwość wyznaczania celów dla artylerzystów, a niemieccy strzelcy wyborowi mogli podejść znacznie bliżej i wybijali żołnierza po żołnierzu. Pod wieczór straty dywizji wyniosły 1681 ludzi i trzeba było przerwać operację.   

Dalszy przebieg bitwy…

11 lutego do natarcia ruszyła 34 amerykańska dywizja piechoty, mająca na celu zajęcie terenów na północny wschód od wzgórza Cassino, w tym wzgórze Monte Calvario. Pozycje te były obsadzone przez doborowe bataliony pancerno-spadochronowe „Herman Goring”. Jako pierwszy cel obrano stare koszary włoskie z czasów Wielkiej Wojny. Cel był potwornie ciężki, w koszarach było wiele betonowych bunkrów, a na przedpolach znajdowało się duże pole minowe, nocny atak zakończył się wielką klapą, żołnierze byli dziesiątkowani przez miny lądowe i ogień z karabinów maszynowych. W wyniku koszmarnych strat przerwano natarcie. Jedynym sukcesem było odparcie kontrataku Niemców na Monte Castellone. W niektórych regimentach koalicji z początkowego stanu w zdolności bojowej pozostało <10% żołnierzy. 

Bombardowanie klasztoru… 

W tym punkcie omówię szczyt głupoty którym wykazał się amerykański sztab. Przed desantem na Sycylii, 10 czerwca generał Eisenhover otrzymał wytyczne które zabraniały jakiejkolwiek działalności bojowej na terenie bądź w pobliżu zabytków kultury antycznej. Niemcy w tej sprawie zachowali się honorowo, nie ustawili stanowisk bojowych w klasztorze oraz nie wykorzystywali go jako siedziby. Klasztor zgodnie z założeniem był dla nich wyłączony z walk, lecz w momencie zbliżania się wojsk alianckich zaproponowali ewakuację 70 zakonników, kilku rodzin, oraz chorych z klasztoru, ze względu na możliwe przypadkowe szkody. Alianci również ze zrozumieniem podpisali się pod tym, z uwagi na ochronę historii świata starożytnego. Wiedzieli o tym że Niemców nie ma w klasztorze, lecz uważali że wkrótce zaczną go wykorzystywać jako umocnionej pozycji obronnej. Podjęli decyzję o bombardowaniu wzgórza, zniszczyli klasztor z 527 roku n.e nie zabijając ani raniąc żadnego Niemca… Na domiar złego po zniszczeniu świątyni Niemcy uznali że skoro klasztoru już nie ma to można wykorzystać ruiny do obrony.    

Drugie i trzecie natarcie… 

Jak już pisałem zburzenie klasztoru nie dało absolutnie nic aliantom, na kolejne natarcie udało się zgromadzić 4 dywizje w tym jedna Nowozelandzka i dwie Hinduskie, atak drugi przebiegał bardzo sprawnie wydawało się nawet że uda się przełamać niemiecki opór. W międzyczasie doszło do kolejnej skazy na honorze aliantów, mianowicie Hinduskie dywizje dopuściły się straszliwej zbrodni, przy pomocy swoich zakrzywionych Nepalskich noży poucinali głowy wszystkim niemieckim jeńcom wojennym. Ostatecznie Niemcy jednak wzięli się w garść i udało im się wyjść z ciężkiej sytuacji, a alianci po raz drugi byli zmuszeni do wycofania się. 

Po 4 tygodniach 15 marca 1944 roku rozpoczęła się operacja „Dickens”, było to już 3 i najkrwawsze podejście. Operacja została poprzedzona bombardowaniem miasta Cassino, zrzucono 1100 ton bomb, oraz wystrzelono ponad 10 tys. Pocisków artyleryjskich. Po zrównaniu z ziemią miasta do ataku wyruszyły 3 dywizje po jednej: brytyjska, nowozelandzka i hinduska. Nowozelandczycy zdobyli dużą część miasta wraz ze wzgórzem zamkowym. Lecz padający deszcz oraz leje po bombach skutecznie uniemożliwiały szybkie posuwanie się broni pancernej oraz piechoty. O północy udało się zdobyć sam zamek, oraz „wzgórze kata” oddalone o 300 metrów od klasztoru. Wydawało się że zdobycie wzgórza jest o krok, niestety kolejne natarcie nie powiodło się, a kilka dni później sytuacja w szeregach koalicji się pogorszyła. Na domiar złego alianci omyłkowo przeprowadzili nalot na miasto Venafro gdzie znajdowała się siedziba sztabu brytyjskiego. Po jedenastu dniach walk do sztabu wróciły ochłapy stanu początkowego, Nowozelandczycy stracili tyle ludzi że musiano rozwiązać ich jednostkę (3 000 zabitych 700 zaginionych). Wojska koalicji do dnia 26 marca stracili 48 000 żołnierzy nie osiągając przy tym praktycznie nic.   

Operacja „Honker”

 Po kilku miesiącach niemalże bezsensownych walk w końcu sztab przysiadł do planu ostatecznej 4 już ofensywy na Monte Cassino. Zrozumieli że ataki na dobrze umocnione skrzydła armii niemieckiej nie mają sensu, postawili na zmasowany atak frontalny w kierunku wzgórza. Jednostką czołową był 2 Korpus Polski pod dowództwem generała Władysława Andersa. Propozycję zdobycia Monte Cassino Anders otrzymał 24 marca od generała Olivera Leese’a. Nasz dowódca szybko podjął decyzję, miał na nią 10 minut… Anders uznał że jest to świetna okazja na zamknięcie ust sowieckiej propagandzie, która głosiła że unikamy walki z Niemcami. 7 kwietnia Anders dokonał rozpoznania terenu ze swojego samolotu, studiował mapy i zdjęcia lotnicze dzięki czemu mógł świetnie przygotować naszych chłopaków do bitwy. Natarcie rozpoczęło się 12 maja o godzinie 1:00 po uprzednim dwugodzinnym ostrzale artyleryjskim. Polacy nie bardzo wiedząc co ich czeka ruszyli śmiało w kierunku wzgórza gdzie wpadli pod zmasowany ostrzał z karabinów maszynowych i snajperskich. Szybko udało się zając wzgórze „593”, żołnierze Polscy wykazali się nie lada bohaterstwem odpierając do godziny 12:00 7(!) kontrataków, po ostatnim z nich na szczycie zostało 17 żołnierzy i 1 oficer, kończyła się amunicja. Okazało się również że przygotowanie ogniowe było zbyt słabe, a jednostki liniowe nie dysponowały wystarczającą siłą ognia do zniszczenia bunkrów i umocnień niemieckich. Zdecydowano o chwilowym wstrzymaniu ofensywy. Po kilku dniach działalności patrolowej wznowiono ofensywę poprzedzoną 4 dniowym bombardowaniem pozycji niemieckich. Polacy ruszyli z ogromną wściekłością na pozycje niemieckie, zajmowali bunkier po bunkrze, oraz dwa wzgórza z których wcześniej musieli się wycofać, czyli „569” i „593”. 17 maja podczas niemieckiego kontrataku na San Angelo, Polacy zaczęli znacznie przegrywać, wtedy sierż. Marian Czapliński zaintonował „Jeszcze Polska nie zginęła”, ze wsparciem 2 plutonu Polskiego udało się odeprzeć atak niemiecki i pozostać na pozycjach, sierżant umierając podczas bitwy powiedział: „Za Polskę i dla Polski”. Kolejny atak przyniósł największy od rozpoczęcia bitwy sukces, Polakom udało się przekroczyć rzekę Rapido bez większych strat. Było to otwarcie bezpośredniej drogi do klasztoru.    

Zajęcie klasztoru… 

Rankiem 18 maja 1944 roku Polacy zauważyli białą flagę nad ruinami klasztoru. Anders wysłał patrol który przeszedł bez strat przez pole minowe 300x100 metrów. Po wejściu do klasztoru wzięli do niewoli kilkunastu rannych Niemców wraz z 3 sanitariuszami. Zatknęli na murze proporzec 12 pułku ułanów, a następnie Polską flagę. Kilka godzin później dołączyła do niej Brytyjska flaga. W geście zwycięstwa plutonowy – Emil Czech zagrał hejnał mariacki. Dzięki temu zwycięstwu przełamano ogromnym kosztem linię Gustawa, Niemcy wycofali się na linię Hitlera 15 kilometrów na północ.  

Po bitwie… 

Obie strony niejako wykonały swoje zadanie, generał Kesselring obiecał utrzymać front przez 6 miesięcy i udało się to, a alianci tracąc trzykrotnie więcej ludzi niż Niemcy przełamali linię umocnień blokującą drogę na Rzym. Alianci dysponowali 105 tysiącami żołnierzy tracąc około 54 000 z nich. Niemcy zaś dysponowali 80 000 tracąc niecałe 20 000. Ta bitwa przekreśliła szanse nazistów na utrzymanie Włoch w granicach Rzeszy. Starcie pod Monte Cassino jest niesłusznie pomijane i marginalizowane w historii ze względu na kolizję z desantem w Normandii który przyćmił dokonania aliantów na linii Gustawa.   


To już wszystko na dziś, mam nadzieję że post się spodobał, jeśli lubisz historię zachęcam do dania followa i przeczytania innych moich postów w tej tematyce.  

Sort:  

Dzięki za wpis, ciekawy, fajnie się czyta.

Gdy jakaś misja zdaje się być niemożliwa do wykonania - wyślij na nią Polaków...