Na szlaku - Babia Góra
Babia Góra nazywana jest kapryśnicą i matką niepogód. Czy ta najwyższa góra w Beskidach i dla nas okazała się tak kapryśna?
Zawoja
Na nocleg zatrzymaliśmy się w Zawoji. Na miejscu okazało się, że tego dnia już raczej nie wejdziemy na Babią Górę. Mżawka, na zmianę z mocniejszym deszczem i wszechobecna mgła sprawiły, że wyprawę na szczyt odłożyliśmy na następny dzień. W hoteliku przywitał nas bardzo miły i skory do rozmowy pan, więc skorzystaliśmy i wypytywaliśmy go o okoliczne atrakcje i interesujące trasy na Diablak (najwyższy szczyt Babiej Góry). Jako że jestem wiecznym głodomorem, a całkiem niedaleko naszego zakwaterowania znajdowała się bacówka, to z wymienionych przez miejscowego atrakcji szybko wybraliśmy... prawdziwe oscypki :).
Droga do Bacówki na Hali Barankowej zajęła nam niecałą godzinę. Na miejscu nie zastaliśmy jednak bacy. Postanowiliśmy go więc poszukać, niestety zamiast niego znaleźliśmy psy pasterskie, które wyraźnie dały nam do zrozumienia, że mamy nie wchodzić na pastwisko. Najgroźniejszy, jak to zwykle bywa, był najmniejszy z psów, który czuł się wyjątkowo pewnie przy swoim dużym kompanie. Wróciliśmy do bacówki, a w chwilę po tym nadszedł gospodarz, ze swoimi psami, które już nie były agresywne. Najmniejszy, o którym przed chwilą wspominałam, widząc nas, podkulił ogon i gdzieś się zaszył. Musieliśmy poczekać, aż baca razem z pomocnikami przeleją świeżo wydojone mleko. Koniec, końców, warto było. Polecam wszystkim to miejsce ze względu na pyszne sery i możliwość zobaczenia jak tradycyjnie są one robione.
Babia Góra
Kolejnego dnia wyruszamy wcześnie rano. Dojeżdżamy do Przełęczy Krowiarki, tam na parkingu zostawiamy auto. Kupujemy bilety, a w zamian dostajemy cegiełki w postaci pocztówek. A dalej prostym szlakiem czerwonym, droga wiedzie schodami, które w sumie są zbędne w takich miejscach. Tak czy inaczej, mięśnie pracują i to czuć! Tą trasą mocno wspinamy się pod górę, więc warto zadbać o kondycję, żeby nie robić przystanków co 5 min. Trasa wiedzie początkowo przez las, później robi się coraz piękniej. Wybraliśmy ten szlak z kilku powodów, po pierwsze, został nam polecony jako bogaty w piękne widoki, a po drugie Perć Akademików była jeszcze zasypana śniegiem (15 maja zeszłego roku — weźcie to pod uwagę, planując tegoroczną majówkę).
Pierwszym puntem widokowym trasy jest Sokolica (1367 m n.p.m). Dojście do niego zajęło nam +/-godzinę. Dalej Kępa (1521 m n.p.m) i Gówniak mający 1617 metrów n.p.m. Górale są bezpośredni i rzeczy nazywają po imieniu, inna nazwa to Wołowe Skały. Jak łatwo można się domyślić, wypasane tam kiedyś woły potrafiły napaskudzić. Szkoda, że i teraz znajdą się takie „cielaki”, które wtargają za sobą na szczyt śmieci, ale już znieść nie potrafią. Ach, jakie ciężkie są te puste puszki!
Po prawie trzech godzinach (szlak pokazuje 2h 30min, ale postoje na zdjęcia i jedzenie robią swoje) widzimy Diablak — najwyższy szczyt Babiej Góry (1723 m n.p.m). Kupa kamieni, jak głosi legenda pozostałość po diablim Zamczysku. Kiedyś na szczycie stała chata z drewna, ale silne wiatry szybko ją zmiotły z powierzchni ziemi.
Na Babiej Górze zdarzają się wypadki, w tym śmiertelne, zwłaszcza zimą, kiedy szaleją tam śnieżne huragany. Wtedy wielokrotnie musi interweniować GOPR. Mimo tego, że kocham chodzić po górach, uważam, że jest to tylko hobby. A jeżeli ktoś już ma taką pasję, to sam powinien płacić za wszystkie związane z tym konsekwencje. Zwłaszcza że obecnie mamy do czynienia z wieloma niepoważnymi turystami (przykład Morskiego Oka, ile razy jeszcze usłyszymy, że turystów zastał zmrok i nie są w stanie zejść na parking?), za których głupotę muszą płacić wszyscy podatnicy. Na Słowacji jest to rozwiązane tak, że albo ma się polisę (koszt to ledwie kilka złotych dziennie na dwie osoby, ostatnio płaciliśmy coś koło 7 zł) albo płaci się za pomoc z własnej kieszeni.
Pogodę na szczycie mieliśmy niezłą, widoczność także. Po kilku miesiącach wybraliśmy się tam znów, tym razem idąc jednokierunkowym szlakiem żółtym (Perć Akademików) spróbować łańcuchów i drabinek (moim zdaniem łatwy stopień trudności, ale każdy musi ocenić sam. Siedmioletnie dzieci, o odpowiedniej kondycji, mogą spokojnie iść, ale decyzja zawsze leży po stronie rodziców ;]) Tym razem towarzyszyła nam mgła, a na szczycie bardzo silny wiatr. Kupa kamieni na szczycie pozwoliła się nam od tego wiatru trochę odgrodzić i zjeść coś przed zejściem.
Każdorazowo wracaliśmy szlakiem czerwonym do schroniska PTTK Markowe Szczawiny. Przewidywany czas zejścia z Diablaka do schroniska to 1h 15min, ale za pierwszym razem nie poszło tak gładko. Ze względu na to, że był to maj, w sprawnym schodzeniu przeszkadzał zalegający tam jeszcze śnieg. O ile na trasie wiodącej przez Gówniak było go nie dużo, o tyle przy zejściu do schroniska nie raz przytrzymałam się kosodrzewiny, albo lądowałam na tyłku. Był taki moment, gdy konieczne było przejście wąską ścieżką wydeptaną w śniegu i wystarczył jeden zły krok i czekałby mnie zjazd parę metrów w dół po zaspie. Niezła zabawa ;)
Ze schroniska zawsze szliśmy niebieskim, spacerowym szlakiem do Przełęczy Krowiarki. Niebieska trasa wiodąca z Krowiarek do Markowych jest równą, ubitą dróżką o niedużym nachyleniu. Droga ta przygotowana została w XIX wieku dla rodziny Habsburgów przyjeżdżających na teren obecnego Babiogórskiego Parku Narodowego na konne polowania. Stąd liczne kamienne mostki ułatwiające przekraczanie potoków. Dziś nie jeżdżą tam już konni, a przechadzają się mamy z wózkami spacerowymi. Ze schroniska na parking doszliśmy po jakiś 2 godzinach.
Cała trasa w maju, z odpoczynkami, posiłkiem w schronisku i licznymi postojami na zdjęcia zajęła nam około 7 godzin. Natomiast latem, gdy szliśmy szlakiem żółtym na szczyt, wycieczka była krótsza i zajęła nam ze 6 godzin.
Wyprawę na Babią polecam każdemu.
Na koniec jeszcze parę ciekawostek:
Czerwony szlak (Krowiarki — Diablak) pozwala na obserwację zmieniających się pięter roślinnych. Od leśnych kompleksów regla dolnego i górnego, przez pasmo kosodrzewiny aż po skalisty, alpejski krajobraz szczytów. Poza Babią Górą tylko w Tatrach i Karkonoszach w Polsce można obserwować tak wyraźnie zarysowane piętro hal z roślinnością murawową.
Szlak żółty, zwany Percią Akademików — uznawany za najtrudniejszy ze szlaków na Diablak, jednokierunkowy, ma pewne cechy szlaku wysokogórskiego (wspinaczkę ułatwiają tu miejscami klamry i łańcuchy).
Legenda Diablaka — nazwa "Diablak" wywodzi się z ludowych opowieści. Jedna z nich mówi o Diable, który na szczycie Babiej Góry zbudował zamek dla zbójnika. Gdy zamek był już prawie ukończony zapiał kur, a budowla rozsypała się i pogrzebała zbójcę. Ponoć podczas burz słychać ciupagę nieszczęśnika próbującego się wygrzebać z gruzów. Do tej historii nawiązują inne nazwy szczytu: Diable Zamczysko/Diabli Zamek.
To teraz pakować plecak i w góry! Mam nadzieję, że się podobało i że znajdziecie w tym poście parę przydatnych informacji. Zapraszam też do przeczytania innych moich wpisów.
👍🏽
Świetny artykuł. Też kocham góry🙂 Pozdrawiam
Dziękuję! ;)
Świetny, turystyczny wpis :)
Dzięki! Miło mi, że się spodobał. :)
Ze względu na wysoką jakość ten post otrzymuje skromny upvote 100% od nieoficjalnego kuratora tagu #pl-podroze! Pojawi się on także w dziale "Podróże" w najnowszym numerze @kurator-polski!
Dziękuję bardzo za takie wyróżnienie! :)
Pięknie, super!
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam dla kontrastu do mojej relacji znad naszego cudownego Bałtyku. ;)