You are viewing a single comment's thread from:
RE: Życie w raju, czy wieczne wygnanie?
Jeżeli chodzi o moja religie to zostałem wychowany w duchu chrześcijaństwa, natomiast zw. na ogrom podróży i mieszaniu się wielu kultur w naszym domu, nigdy nie byłem praktykującym chrześcijaninem.
Ostatnio stwierdziłem, ze zdecydowanie bliżej mi do deizmu (tak wiem, ze nie jest to religia a nurt psychologiczny), ponieważ trudno uwierzyć mi w istnienie jednej nadprzyrodzonej mocy, a jednocześnie niemożliwym jest by po śmierci następowały napisy końcowe THE END.
Sam mam problem z pogodzeniem się z napisami końcowymi, tym większy, że w moim przypadku chodzi o full ateizm. U Ciebie jakiś świat nadprzyrodzony przynajmniej istnieje, jeśli dobrze zrozumiałem. To chyba gdzieś w tym nadprzyrodzonym świecie możnaby "zakotwiczyć" światopogląd i w oparciu o to szukać celów w życiu?
Nie jestem jednak przekonany, czy chcę opierać swoje światopoglądy na religii. Stąd moje dylematy, zapewne.
Deiści odrzucają religie masowe, zorganizowane dla nich przez kapłanów, mułłów i rabinów. Wiem o tym. Miałem na myśli świat nadprzyrodzony nie religijny, tzn. taki jaki sam na własną rękę odkrywasz poprzez np. prywatne mistyczne doświadczenia albo refleksje. Wierzysz w taki inny świat?
Mój umysł jest chyba zbyt ograniczony, bądź ja sam
Nowi Ateiści (New Atheists) uważają, że ograniczone są właśnie umysły ludzi wierzących... Moim zdaniem w ogóle nie ma sensu oceniać się nawzajem w taki sposób.
Ale może warto próbować się nawzajem zrozumieć? Ja na przykład próbuję zrozumieć, dlaczego odrzucasz zorganizowaną religię, obcy Ci jest także świat nadprzyrodzony nie religijny - a mimo to nazywasz się deistą. Nie potrafię uchwycić różnicy między Twoim deizmem a zapełnym ateizmem...
W mojej nomenklaturze 'deista' to ktoś, kto wierzy, ze po śmierci nie następuje koniec. Ateista, z drugiej strony, nie wierzy w siły nadprzyrodzone i życie pośmiertne.
A to teraz wszystko jasne. I zrobiło się o wiele ciekawiej: jak udaje Ci się wierzyć w przetrwanie śmierci bez pomocy czegoś/kogoś Nadprzyrodzonego? Nie pytam o to jednak z samej tylko ciekawości. Wydaje mi się, że to co nam pomaga się zmierzyć z unicestwieniem u kresu życia to kluczowy element światopoglądu.
Myślę, że wierzę w 'to coś', co nastąpi po napisach końcowych z prostych pobudek zwanych zdrowym i racjonalnym myśleniem i tłumaczeniem sobie wszystkiego na chłopski rozum. Oto nitka mojego toku myślenia: 'całe życie uczę się wszystkiego. Co chwilę coś nowego. Co dziennie tabun informacji. Umieram i moja wiedza przepada? Wątpię. Umieram a moja wiedza przechodzi na kogoś innego (bądź mnie pod inną postacią).' Czyżby to reinkarnacja? Nie do końca. Nie wierze, że narodzę się ponownie jako pająk...