Afganistan-6 miesięcy, które zmieniło moje życie.

in #polish6 years ago (edited)

Źródło: http://static.fly4free.pl/s/2015/10/e/e305517a670d3465f9752fa0571d5949.jpeg 

          Zawsze jako żołnierz starał się z całych sił, wszystkie zadania wykonywać najlepiej jak potrafił. Uważał, że noszenie munduru to nie praca czy hobby, ale przede wszystkim obowiązek, bardzo zaszczytny obowiązek. Przez te wszystkie lata Jego młodości (do armii zaciągnął się mając 21 lat) wojsko a w zasadzie mundur, kształtowały Go. Z pełną odpowiedzialnością mógł powiedzieć, że o tym, jakim dzisiaj jest człowiekiem, zdecydował mundur. Oczywiście miał tutaj również wpływ wpojony przez rodziców szeroko pojęty patriotyzm. A to, iż  nosił mundur przez cały okres „kształtowania światopoglądu” młodego człowieka, wyniosło pojęcie patriotyzmu na wyższy pułap w hierarchii wartości. 

           Nie wiadomo czy żołnierzem się urodził, ale to co ma w sercu, to co czuje jak zakłada mundur, ta miłość do ojczyzny (nieważne jaka by była) sprawia, że w obronie kraju zapłaci najwyższa cenę: odda życie. 

          Lata służby w wojsku otworzyły mu jednak oczy na mnóstwo spraw. Teraz wie, że patriotyzm, oddanie i miłość do ojczyzny tak naprawdę dla nikogo nic nie znaczą. Wojsko jako instytucja powołana do obrony kraju w czasach w jakich żyjemy, zdewaluowała znaczenie słowa SŁUŻBA. Wojsko to instytucja skorumpowana, sztuczna, pełna przekrętów, hochsztaplerstw oraz ludzi, którym ten stan rzeczy odpowiada. Wojsko to klika byłych komunistów, ludzi dla których najważniejszy jest tylko własny interes a nie dobro Polski, wojsko tłamsi tych, którym zależy na zmianach. Zalewa betonem młodych ambitnych oficerów, poniża ludzi z werwą poświęcających swoje lata młodości…wszystko sztuczne kłamliwe bez perspektyw na lepsze.

                                     Dzień 1 (06.10.2012r.)   


            Dzisiaj przylecieliśmy do Manas. Wyładowanie z samolotu z taką ilością sprzętu a dokładnie (karabinami, torbami podręcznymi), to naprawdę  nie lada wyczyn. Prawie tak mocny, jak jazda jankeskimi autobusikami z płyty lotniska do budynku, gdzie znowu polski „beton” (tak w slangu żołnierzy określa się nielogiczne, niepotrzebne i bezcelowe postępowanie - przypis autora) dał o sobie znać – odbył się krótki instruktaż. 

          Przeładowanie głównego bagażu, (nie wiem po jaka cholerę, po raz kolejny przerzucać te bagaże na nową paletę). Oczywiście część „lockerów” (plastikowa skrzynia transportowa wykorzystywana nie tylko przez służby mundurowe) popękało min. temu pieprzonemu majorzynie, który na sali podczas sprawdzania dokumentów emanował takim cwaniactwem.  

          Omówienie ogólnych zasad jakie tu panują, szybkie zapoznanie z rozkładem ważniejszych budynków w bazie. Oczywiście ten punkt istnieć musi, ponieważ przez najbliższe kilka, dni jak się później okazało, naszą główną rozrywką była stołówka tutaj nazywana DiFac-iem (dining facility) oraz PX czyli sklep amerykański gdzie można zaopatrzyć się niemalże we wszystko, od kondonów, skarpetek, gaci, poprzez proszki do prania, kremy etc.  

          Przejście do namiotów mieszkalnych, rozłożenie sprzętu, i zaczyna się. Pielgrzymki od DiFac-u do PX-u i z powrotem.  Na szczęście na bazie jest kilka HOTSPOT-ów dzięki temu można również porozmawiać na skype z rodziną. 

          Pogoda dziwna, słońce świeci, gorąco, ale powietrze zimne. Późnym popołudniem i wieczorem chłodno jak cholera. Widać jeszcze drzewa, krzaki, niebo czyste, ściera się z horyzontem, z górami Hindukuszu….piękny widok…spać, późno jest. 

                                     Dzień 3 (8.10.2012r.)  


           Pobudka, (na szczęście niewojskowa) godzina 11.00 czasu lokalnego. Cześć chłopaków ode mnie już na żarciu była, cześć fajeczka i planuje wypad na jedzenie. Zbieram się i ja.

           Powrót i leżenie na łóżku; książka; gra; wyjście. Pokręciłem się trochę, kupiłem kilka ważnych rzeczy. Wracam. Znowu to samo, książka, gra, pogadanka. Dzień zaczyna się ciągnąć niemiłosiernie. 

          Zbiórka wieczorem. Wiemy kiedy lecimy…co z tego skoro część chłopaków nadal wolny czas spędza na kupowaniu co raz to nowego sprzętu. Jeden kupi jakiś gadżet, nie minie kilkanaście minut, następni maja to samo…było tak już z rękawiczkami, paskami etc.

          Byłem w kafejce. Internet to błogosławieństwo, można porozmawiać z kicią na skype. Pomaga strasznie. Wczoraj morale na 200%, dzisiaj nie wiedzieć czemu spadły na łeb na szyje. Boże tęsknie strasznie…

                                       Dzień 4 (9.10.2012r.) 

 

           Godzina 1.00 zaczyna się „show time” ale wcześniej oczywiście zbiórki, liczenie ludzi, przeformowanie i w kolumnie czwórkowej przemarsz. Dumnie maszerująca kompania wojska w ciszy i spokoju. Czyżby prognoza najbliższej misji OBY!

            Siedzimy, czekamy, następnie przemarsz do autobusów i przetransportowanie na płytę lotniska. 

           Autobusy: cholerne ustrojstwo na amerykański styl jest tak ciasny, że kolanami zęby sobie wybijasz a co dopiero mówić o snajperze (w nomenklaturze Wojska Polskiego nadal nie funkcjonuje określenie „snajper” – stosuje się „strzelec wyborowy”), który z oporządzeniem, bronią długą (snajperską) hełmem, plecakiem i chuj wie czym jeszcze, ma się z tym wszystkim pomieścić. Masakra jakaś. Bycie snajperem ma wiele minusów ale ostatnimi czasy stwierdzam, że najbardziej doskwiera mi niewygoda spowodowana rozmiarami broni. 

            Siedzimy w samolocie. Dla ludzi, którzy lecieli już GLOB MASTEREM lub innym HERKULESEM to nie pierwszyzna. Drzemiemy z ochronnikami słuchu wciśniętymi w uszy. ”Świerzaki”: Chudy, Klisza, Karaś, wszyscy podekscytowani, oczy jak pięć złoty. Cały czas obserwują, nie mogąc się nadziwić. Weterani patrzą z pobłażaniem, niestety nie każdy wól pamięta jak cielęciem był.

           Start planowany na 3.00 przesunął się. Lot trwa około 2h 15 min. Lądowanie.

Wychodzę z samolotu po pochylni, wdycham powietrze. Jeden wdech…drugi...myśl kłębiąca się w głowie:

 -Kurwa znowu tu jestem, ostatni raz skarbie.  

          Przemarsz do autobusów (znowu ciasno). Oddajemy ID CARDY. Robi się to po to, aby można było zacząć naliczać kasę za przebywanie w strefie działań wojennych. 

          Bagram - baza miasto. Kilkanaście tysięcy mieszkańców, raj dla „dzbanów” (takim potocznym mianem, wojsko z linii, określa oficerów sztabowych bez doświadczenia bojowego – przypis autora), którzy nie maja pojęcia co się dzieje na patrolach.  

          DiFac- ów pełno, siłowni pełno, kobiet pełno. Żyć nie umierać, a kasa leci. Wszędzie panoszące się „puste mundury” (określenie o bardzo pejoratywnym zabarwieniu, używane w stosunku do ludzi noszących mundur, niezasługujących; w mniemaniu wojska; na miano żołnierza), żołnierze innych narodowości, „lokalsi” i wszędobylski charakterystyczny smród. 

          Pobieranie kamizelek, zestawów medycznych (min. morfinę-tylko kurwa po co jak mi nogi urwie i cale wiadro morfiny nie pomoże) i wcześniej zadeklarowanej kasy: dla wszystkich, po 200 $. 

          Kamizelki. Temat kurwa ciężki. „Bojówka” (pododdziały bojowe, pierwszoliniowe) zostaje wyposażona w stary, gówniany sprzęt, który ładnie tylko wygląda na pokazach, gdzie wojsko stoi wyprostowane. Żołnierze potrzebują kamizelki, która będzie wygodna, nie będzie krępowała ruchów i przede wszystkim, najnowszej. Te kurwa palanty, chcąc chyba się przypodobać pizdom w nadziei na to, że może na tej misji porucha, nowe kamizelki wydają medyczkom i pielęgniarkom!!! Kurestwo nie zna granic! Armia zawodowa, a ja mam wrażenie, że harcerstwo. Gówno jebane! Na samą myśl szlak mnie trafia. Pindrzą się pieprzone szmaty jak księżniczki na wybiegu, dyrygują tymi swoimi pieskami, których zawsze mnóstwo jest przy nich. Kochanie, jak kiedykolwiek przeczytasz te słowa, zrozumiesz mam nadzieje, czego nie chce abyś pracowała w wojsku. Poza tym temat kobiet w armii jest tak kontrowersyjny i wzbudzający tyle emocji, że szkoda w tej chwili czasu. Zajmę się tym kiedy indziej. 

           Po pobraniu sprzętu, wypad do centrum bazy na jedzenie, PX i powrót. Jakaś śmieszna zbiórka, gdzie „Pan „(ironia zamierzona) pułkownik sprawdza wojsku czy ma broń!!! Przecież to przechodzi ludzkie pojęcie. Pułkownik sprawdza kilkudziesięciu żołnierzom, kurwa mać czy nie zgubili broni!!! Paranoja…stołówka, namiot, sms do Ciebie skarbie…i spać.

 

           Wszystkie sytuacje oraz postacie, opisane w tym blogu, są tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest całkowicie PRZYPADKOWE. Zamiarem autora niniejszych tekstów, nie było obrażanie niczyich uczuć, poglądów czy przekonań. 

M'D

Sort:  

Cześć!
Witaj na tagu #pl-emocjonalnie. Cieszę się, że dołączasz do emocjonalnej strony Steema. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej.


Autorzy postów na naszym emocjonalnym tagu są nagradzani głosem noisy, diosbot oraz planter.
@nieidealna.mama

Congratulations @muaddib1983! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 100 upvotes. Your next target is to reach 250 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Congratulations @muaddib1983! You received a personal award!

Happy Birthday! - You are on the Steem blockchain for 1 year!

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking

Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Hello @muaddib1983! This is a friendly reminder that you can download Partiko today and start earning Steem easier than ever before!

Partiko is a fast and beautiful mobile app for Steem. You can login using your Steem account, browse, post, comment and upvote easily on your phone!

You can even earn up to 3,000 Partiko Points per day, and easily convert them into Steem token!

Download Partiko now using the link below to receive 1000 Points as bonus right away!

https://partiko.app/referral/partiko