Żołnierze „Wyklęci” – polityka historyczna i oszustwo dumy
Temat mocno kontrowersyjny. Zwłaszcza w obliczu sterowanego politycznie kultu i nacisku środowisk prawicowych, nacjonalistycznych czy turbo-patriotycznych. W całej historii antykomunistycznego podziemia powojennego, nic nie jest czarno białe, tak jak nigdy nie są tacy ludzie. Problemem w tym temacie nie są bezpodstawne oskarżenia czy przemilczanie prawdy. Ta jest dostępna, można to wszystko znaleźć w dziesiątkach publikacji, w książkach, wywiadach, opracowaniach naukowych, historycznych. Najbardziej budzącym kontrowersję tematem jest fakt przyjęcia specyficznej retoryki w temacie i stawianie grubej krechy.
Bohater albo zdrajca
Taki dualizm podejścia do skomplikowanych problemów zawsze powoduje konflikty. Wycięcie niuansów, elementów ludzkich z historii, powoduje szkodliwe dla faktów uproszczenia. Dziś mamy taką sytuację, że jeśli ktoś mówi o ciemnych stronach „wyklętych”, to jest lewakiem i komuchem, zdrajcą i na pewno nie jest patriotą.
Polityczna retoryka nie pozwala na dyskusję, bo oznacza ona, że możliwe jest przyjęcie stanowiska czy argumentów drugiej strony. Więc upraszczamy i stawiamy mur. To jest dobre, to jest złe, a jak ktoś się z tym nie zgadza, to jest wichrzycielem, antypolskim kosmopolitą i zdrajcą.
Polityka historyczna
To są konsekwencje mieszania się polityków do przepisywania historii. To domena naukowców, fachowców, nie polityków. Niestety politycy lubią wsadzać palce w historię. To dość sprytny zabieg. Odwróćmy uwagę od tego, co będzie jutro i dajmy ludziom się skupić na tym jak chcą widzieć wczorajszy dzień. A wszystkich, którzy sprzeciwiają się temu jak przepisaliśmy kroniki przeszłości, nazwiemy zdrajcami. Dwie pieczenie na jednym ogniu – możemy robić, co chcemy, bo nikt nie patrzy w przyszłość i mamy podziały, które pozwalają sprawniej i prościej zarządzać ludźmi. Stąd, w moim odczuciu, pęd polityków do grzebania w historii. Nie chcą żebyśmy patrzyli zbyt uważnie, jak ich decyzje wpłyną na przyszłość, więc zwracają naszą uwagę na przeszłości przefiltrowanej przez polityczne trendy i nastroje elektoratu.
Drugim zabiegiem, bezpośrednio związanym z odwróceniem uwagi, jest budowanie fałszywej dumy historycznej. Nazywam to fałszywą dumą, bo jest to uczucie, które ma na celu nas oszukać. W jaki sposób? Już tłumaczę.
Jeśli zostaniemy nauczeni, żeby czuć dumę z osiągnięć cudzych, często takich, które są wynikiem działania całej masy ludzi, zabrały mnóstwo czasu i zasobów i okazały się sukcesem – w jaki sposób mamy z tym konkurować z osobistymi sukcesami? W jaki sposób pojedynczy Kowalski ma przebić dumę z własnego, nawet najmniejszego sukcesu, skoro do tej pory czuł dumę ze zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 roku czy z innego spektakularnego zdarzenia historycznego. Nie wszyscy są wyposażeni, żeby te dwa typy dumy oddzielić, nie traktować tożsamo. Dla Kowalskiego duma to duma, po co drążyć. I w ten sposób nie tylko deprecjonuje swoje osiągnięcia, ale też zabija w sobie ambicje. A przyznajmy to sobie otwarcie – większość nie zastanawia się nad tymi pojęciami. I ta większość, to cel takich działań.
To jak z tymi żołnierzami
Jeśli pozbędziemy się obciążenia retoryką polityczną i spojrzymy na fakty, to można wysnuć kilka opinii na ten temat. Pamiętajcie, to są tylko opinie, nie wyroki czy nakazy takiego spojrzenia na temat. Możecie mieć swoje i ja mam z tym luz. Mam nadzieję, że wy macie luz z tym, że ja mogę mieć inną opinię.
- Większość żołnierzy „wyklętych” wierzyła w to, że jedynie poprzez walkę zbrojną można odepchnąć ZSRR z terenu Polski. Nie dopuścić komunistów do władzy. Była to jedynie wiara, bo nikt za pewne nie brał poważnie możliwości zwycięstwa nad Armią Czerwoną czy aparatem bezpieczeństwa Rosji Radzieckiej. Przeciwko nim było wszystko – decyzje władz Polski, fakty, rzeczywistość, możliwości. Nie potrafię, osobiście, za absurdalne zachowania postawić pomnika bohaterskiego. Odwaga i wiara godna pochwały, ale brak rozsądku w tych wyborach nie pozwala mi uczciwie celebrować tych ludzi. Stracili życie w walce, która nie miała nawet politycznej wagi w ówczesnej rzeczywistości.
- Organizacje podziemne, partyzanckie, zawsze były magnesem dla pewnej grupy ludzi, którzy z sobie tylko znanych powodów, chcieli osiągnąć swoje osobiste cele, wyrównać osobiste rachunki, krzywdy, czy dać upust pewnym negatywnym sentymentom. Dlatego wśród tego podziemia mamy ludzi, którzy kradli, rabowali, gwałcili i zabijali niewinnych ludzi. Karygodne jest stawianie ich na równi z całym środowiskiem, z całym ruchem. Niedopuszczalne jest zmazywanie ich win, poprzez budowę mitologii niepopartej w faktach historycznych.
- Uważam, że potencjał, zapał, patriotyzm części tych ludzi mógłby się bardziej przydać w organizacjach typu Wolność i Niezawisłość, które stawiały na walkę polityczną, pozbawioną aktywnej, czynnej przemocy zbrojnej czy fizycznej. Te życia w sytuacji powojennej, zostały zmarnowane.
Nie jestem pacyfistą. Po prostu uważam, że jest czas, kiedy trzeba dać komuś w ryj i jest czas, kiedy trzeba po prostu się dogadać. I raczej ciągnę w tę drugą stronę, jeśli tylko się da.
Więc na koniec tego długiego wywodu mam dwie refleksje:
- Gadajmy o historii z historykami. Nie pozwalajmy żeby politycy nam ją opowiadali.
- Rezerwujmy dumę na własne osiągnięcia. Możemy celebrować historię. Nie musimy jej dźwigać na plecach.
Autor tego artykułu nie do końca zna sie na temacie o którym pisze. Żołnierze wyklęci nie chcieli sami wygrać z komunistami rosyjskimi a liczyli na to że zachód przyjdzie z pomocą i będą mogli kontynuować walkę zbrojną i to właśnie dlatego zdecydowali sie nie złożyć broni i ukrywać sie w lasach. Społeczeństwo samo z siebie pomagało im więc nie musieli rabowac tak jak sie lubi o nich mówić. Przykladowo Major Łupaszko mial 500 domów w których Polacy chętnie go przyjmowali. Kiedy okazało sie juz ze zachód nie przyjdzie z pomocą, oni sami nie mogli juz wrócić do swoich domów gdyż byli ścigani przez komunistyczne służby bezpieczeństwa. Pozostało im tylko walczyc do końca swoich dni o wolna Polskę, która znali z dzieciństwa.
Dlaczego mówisz o żołnierzach "wyklętych" jako o idiotach lub pionkach? Nie wiedzieli nic o sytuacji politycznej w Europie i na świecie? Nie wiedzieli o umowie Churchilla i Roosevelta ze Stalinem? Teheran, Jałta i potem Poczdam...nic... Liczyli na wsparcie zachodu po tym jak zachód olał Polskę w 1939 roku mimo obietnic? Słaby argument i poniżający dla tych, których chcesz bronić.
Mówisz, że skoro część "wyklętych" była wspierana przez społeczeństwo, to możemy zignorować resztę? To jest dokładnie to, o czym pisze w poście. Jak chcemy mówić o historii, to korzystajmy ze źródeł historycznych, opierajmy się o fakty, nie o polityczną propagandę.
Spodziewałem się czegoś lepszego, nie argumentów o tym, że "wyklęci" byli idiotami lub pionkami w machinacjach przywódców ruchu i argumencie, że jak jest ktoś dobry, to eliminuje to całą resztę. Serio, wiem, że stać Cię na więcej niż tylko powtarzanie tego, co jest klepane wszędzie w sieci.
I na przyszłość - nie atakuj autora, jego wiedzy czy motywacji w pierwszym zdaniu, ciężko się rozmawia kulturalnie i merytorycznie z kimś, kto zaczyna od plucia na rozmówcę. Pozdrawiam.
Rzeczywiście, musiałem wstać lewą nogą, że zacząłem w ten sposób. Nie uważam, żeby wyklęci byli idiotami. Wręcz przeciwnie - byli sprytni bo nie dali się nabrać na zapewnienia komunistów że pozwolą im żyć w spokoju po złożeniu broni. Wizja trzeciej wojny światowej podtrzymywała ich przy życiu. Nigdzie też nie napisałem, że część wyklętych była wspierana przez społeczenstwo. Łupaszko przecież nie rozstawał się ze swoją brygadą. Podałem ten przykład jako potwierdzenie, że w oczach części społeczestwa byli bohaterami których chętnie gościli, ryzykując przy tym własne życie. Wiadomo, że społeczenstwo było podzielone i nie wszyscy chcieli ich przyjąć ze względu na konsekwencje .
Spoko, rozumiem, że jak ktoś jest w jakikolwiek sposób emocjonalnie związany z tematem, to ciężko czasem znieść krytykę lub fakty, które nie do końca nam się podobają. Dlatego osobiście, często wolę odczekać, wrócić za jakiś czas do tekstu, żeby nie pojechać ad personam.
Na steemit ograniczenia bandwidth w tym trochę pomagają, bo w pierwszej wersji mojej odpowiedzi, też trochę mnie poniosło...Pozdrawiam.
Zachód miał żołnierzy jebniętych w piździe i bardzo dobrze.
Gratulacje, twój post został uwzględniony przez @OCD w dziennej międzynarodowej kompilacji o numerze #117!
Możesz także dodać @ocd do obserwowanych użytkowników – dzięki temu dowiesz się o innych projektach i poznasz różne perełki! Walczymy o transparentność.
Dziękuję za nominację @lukmarcus i @fervi. @ocd już dodane. Jeszcze raz dziękuję!
Ja chciałbym przeczytać najnowszą książkę Piotra Zychowicza „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”. Lubię tego autora i historyka za to, że nie stara się wybielać historii. Nie ponosi go romantyczny duch wychwalania i budowania legend wokół różnych bohaterów, lecz skupia się na ich ludzkich cechach. Do tego potrafi rzucić trafnym komentarzem oraz popisać się trafną analizą różnych wydarzeń.
Łał! Zychowicz, katolicki śmieć, odkrył Amerykę! Przecież o tych skazach (żołnierze jebnięci to jedna wielka skaza na historii narodu polskiego) lewica opowiada od dekad!
a może sam jesteś śmieć?
Z jednej strony można na żołnierzy wyklętych patrzeć jako na nieracjonalnych ludzi, którzy mordowali bolszewików (no niestety oni też byli ludźmi), jednak trzeba pamiętać o kontekście sytuacji. Jeśli ktoś występuje zbrojnie to musi mieć jakąś motywację, musi mieć czegoś naprawdę dość. Myślę, że można ich porównać do powstańców, w sumie to było swego rodzaju powstanie. Jak każde powstanie będą zwolennicy oraz jego przeciwnicy.
Co do czarnych charakterów to trzeba pamiętać, że wojna zawsze skrzywia psychikę człowieka. Niekoniecznie były tam osoby, które z założenia miały rabować, ale wyszło jak wyszło.
Smutne jest jeszcze to, że dla polityków nie ma czegoś takiego jak prawda, istnieje tylko interes.
A dlaczego bolszewicy niestety byli ludźmi? Lepiej by było jakby byli ślimakami? Kosmitami?
Niestety w tym sensie, że nie przejawili ludzkich odruchów.
Jeśli ktoś się nie zgadza to jest: 'prawicowy, nacjonalistyczny czy turbo-patriotyczny'?
Artykuł zarzuca coś innym dokładnie w taki sposób jaki zarzuca :)