Moja kwarantanna - Dzień 0 - 11.02.2020

in #polish5 years ago (edited)

image.png

Początek mojej domowej kwarantanny, to niespodziewany dzień 11 marca. Historia trochę jak z telenoweli, przygoda niesamowita, bo wcześniej chyba nikt nie mógł czegoś takiego doświadczyć. I niby nic się nie stało, to jednak sytuacja jest ciekawa.

A wszystko zaczęło się dzisiaj o godzinie 16:30... O tej porze kończyłem prace. Pracuje w korporacji, w języku włoskim, tak więc z wieloma Włochami. Sam swego czasu mieszkałem w tym kraju i nie jest to moja pierwsza praca w tym języku, w Polsce i w korporacji.

Sektor turystyczny, więc ten który najbardziej ucierpiał. Spędzamy dnie na dokonywaniu rezerwacji i organizowaniu podróży biznesowych. Ostatnio pracy nie było, gdyż sektor gwałtownie stanął na Półwyspie Apenińskim. Nikt nie podróżuje, wszyscy tydzień temu kasowali wszelkie rezerwacje i starali się o zwroty. Nastała cisza, każdy dzień to było 8 godzin siedzenia w biurze i czytania informacji nt. koronawirusa. Koniec epidemii to powrót do pracy.

Dzisiaj o godzinie 16:30 zakończyłem swoją zmiane. Nałożylem już kurtke, wdałem sie w rozmowe o wirusie z kolegami, gdy za moimi plecami, jeden z nich dostał zawrotu głowy i usiadł na podłodze.
Nic mi nie jest, nic mi nie jest, jestem trochę osłabiony, chyba miałem gorączke dzsiaj popołudniu. Rano czułem się dobrze. - mówił.
Jako dyplowany pielęgniarz (studia kończyłem we Wloszech) i team leader, sprawdziłem czy wszystko z nim dobrze, dałem mu trochę cukru i po krótkiej naradzie z obecnym menedżerem, odprowadziłem go do przychodni na parterze naszego budynku. Normalna procedura w takich przypadkach, plus koleżeństwo.

Chłopak jest Włochem. Jak wszyscy nasi pracownicy obecni w biurze, nie był ostatnio w swoim kraju, inaczej byłby poddany kwarantannie - przepisy nie tylko państwowe ale od jakiegoś czasu wewnątrz firmowe. Każdy kto powie w pracy, że miał kontakt z kimś zarażonym lub z kimś kto jest poddany kwarantannie, jest wysyłany do domu na 14 dni i otrzymuje za ten czas 80% wynagrodzenia.

Weszliśmy do przychodni. Powiedziałem co się stało. Skierowano nas do gabinetu. Normalnie bym go zaprowadził do pierwszej pielęgniarki i wyszedł, ale spytałem się czy ktoś z personelu mówi po angielsku. Akurat nikt nie mówił. Zapytałem czy potrzebują tłumacza. Powiedzieli tak, proszę wejść, kazali nam tylko zostawić kurtki na zewnątrz.

Jak weszliśmy to się zaczęło. Kolega był we Włoszech ostatnio 14 lutego, na Sycylii, gdzie o korowirusie słyszało sie z telewizji. Pielęgniarki szybko założyły maseczki, poźniej dostał ją kolega, ja poprosiłem po 10 minutach o jedną dla mnie. Zdezynfekowałem sobie też ręce.

Rozpoczął się wywiad i mała panika. W telewizji mówią wszędzie, że trzeba dzwonić na pogotowanie, czemu tu przyszliście. Teraz będziemy musieli dezynfekować całą przychodnie. Czemu w recepcji Was tutaj skierowali, to jest gabinet zabiegowy, nie będziemy mogli robić innych zabiegów. Powinni was skierować do sali nr 9, wtedy tylko kilka osób by miało z wami kontakt. Tłumaczyłem, że kolega nie był we Włoszech, ze dzisiaj się poczuł gorzej, że jak ktoś mdleje, a u nas w firmie przypadków koronawirusa nie było, to się idzie do lekarza od razu i tak zawsze robiliśmy.

Koledze zmierzyli gorączke (był spocony po tym jak mu spadło ciśnienie i omdlewał) więc miał 35,5 stopnia. Po kilku minutach miał 37,2. Stan podgorączkowy. Panika. Przyszła Pani lekarz, zrobiła wywiad, zmierzono mu ciśnienie, saturacje. Wszystko ok. Co teraz? Decycja o kwarantannie domowej. Instrukcje, żeby wrócić samemu do domu, żeby nie wychodzić, mierzyć codziennie gorączke, obserwować siebie samego. Niby chory ale we Wloszech nie był. Zadzwonili dodatkowo do Warszawy, jest tam ktoś od koronawirusa pod telefonem. Lekarz sie zdezynfekował i wyszedł. W między czasie ekspert z Warszawy stwierdził, że kolega nie jest w grupie ryzyka. Minęło zbyt dużo czasu od pobytu we Włoszech. Normalne przeziębienie, ale procedury są takie, że kwarantanna musi być. Ok, dwa tygodnie wolnego, nie tak źle.

Pani lekarz wróciła, potwierdziła kwarantanne. Spytałem się czy ja mam coś robic, bo w sumie też w gabinecie przebywałem.
Nie no, Pan symptomów nie ma, może Pan wyjść. Nie ma ryzyka koronawirusa, jakby było to by nas wszystkich wysłali na kwarantanne, kto by pracował? - mowiły pielęgniarki, po tym jak panika minęła.

A jest Pan u nas zarejestrowany? - spytała Pani lekarz. Byłem... i to zaważyło.
To Pan też na kwarantanne, poproszę o Pana dane - powiedziała i wyszła.

Tak o to obydwoje trafiliśmy na kwarantanne. Zgłoszono nas do sanepidu i mamy siedzieć w domu. Zwolnienie dostałem do 27.03.2020, czyli więcej niż 14 dni.

Ok, w domu posiedze. Nie ma problemu. Jutro ma dzwonić sanepid. Policja może przyjechać na kontrole. W sumie to do domu nie wejdą. Ja ich chętnie wpusczę, ale raczej nie będą zaineteresowani. Pytanie, co teraz? Mimo to jakieś tam myśli są, może jednak coś mam. Będe mierzył gorączke, obserwował wystąpienie jakichkolwiek objawów i ewentualnie informał odpowiednie organy sanitarne.

Chciałem od razu zaznaczyć, że popieram decyzję lekarza i zachowanie personelu. Lepiej dmuchać na zimne, zapobiegać, niż później leczyć. Nie ma żartów. W innych krajach wirus szaleje. Hiszpania dzisiaj przegoniła Niemcy i Francje. Włochy od dwóch dni mają po 2000 nowych przypadków. Nie jest za ciekawie. Nie chodzi nawet o liczbę ofiar śmiertelnych, bo ta jest niska. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że objawy są grypowe i podobne do zapalenia płuc. Przy wysokiej gorączce i płytkim oddechu, często pacjentom podawany jest tlen, a łóżek na świecie aż tylu nie mamy, więc najważniejsze, aby wirus sie nie rozprzestrzeniał. Ofiar śmiertelnych będzie bardzo dużo, jeśli zabraknie pomocy sanitarnej.

Co dalej?

Mam przed sobą dokładnie 16 dni w domu. Zakładam, że koronawirusa nie mam. Będzie to ciekawe przeżycie (dzisiaj autentycznie szukałem informacji, czy w Polsce nie można się zgłosić na wolontariusza do testowania szczepionki - taki już jestem - altruista całe życie). Muszę pamiętać o dbaniu o stan psychiczny i fizyczny. Zrównoważoną diete, ćwiczenia fizyczne i dobre planowanie dnia, tak aby nie dopadła mnie nuda. Motywacja będzie bardzo ważna. Czuję się troche jak rozbitek na bezludnej wyspie. Mam większą powierzchnie w mieszkaniu niż Julian Assange i sklepy internetowe, z których mogę korzystać. Podobno straż miejska robi zakupy jeśli ktoś się do nich zgłosi, na razie nie będe potrzebował, mam zapasy i rodzine. Mam też telefon, ale nie będe non stop rozmawiać ze znajomymi.

Zaplanuje sobie każdy kolejny dzień tak aby nie spędzić dwóch tygodni z Netflixem i kanałami sportowymi, czy grami komputerowymi. Chciałbym coś zrobić dla siebie, poczytać książki, czegoś się nauczyć. Sam jestem ciekaw jak to wyjdzie i czy starczy mi motywacji a nie dopadnie załamanie całą sytuacją. Ciekaw jestem też jak rozwinie się sytuacja na świecie. Zarażeń jest coraz więcej, może być tak, że przypadkowa kwarantanna uchroni mnie przed zakażeniem !

Sort:  

Trzymam za ciebie kciuki, żeby nic się nie wykluło.

Na nudę polecam Call Of Duty Warzone, darmowe ;)

Trzymaj się zdrowo :) Powodzenia!

Jak sytuacja w Grecji? Bo brat w maju się wybiera.

Posted using Partiko Android

Na tą chwilę na Korfu jest spokojnie ;)
Szkoły w Grecji są zamknięte profilaktycznie (na 2 tygodnie), zobaczymy co będzie dalej.
Jeśli to prawda że wirus nie lubi ciepła to nie ma powodów do obaw, u mnie było dzisiaj 20 stopni w cieniu o 10 rano.
Będziemy w kontakcie :)