RE: Co zrobić z kotem w czasie urlopu?
u nas jedyny problem to metafizyczne przeczuwanie kota o zbliżającym sie "niebezpieczeństwie" wsadzenia go w kocią torbę.
on już wie, (często zanim jeszcze my wiemy :), że szykuje sie jakaś niecna zasadzka (czyli przejażdżka samochodem).
nie znosi, nie toleruje, nienawidzi, zaszywa sie, znika, przechodzi przez ściany; zapada sie pod ziemie;
noo nie ma kota i już.
na nic prośby, fortele, pułapki, szantaż, kuszenie żarciem czy tez inna korupcja.
na sama myśl mi słabo, zatem kocisko - jakby nie patrzeć - znowu wygrywa, bo musimy plany dopasowywać do niego, i tak kombinować, by jemu było dobrze.
ech.
no, ale ktoś musi w domu rządzić.
PS:
super ta karta do portfela.
tutaj jeszcze popularne są naklejki na drzwi (na wypadek pożaru, zaczadzenia, innych nieprzewidzianych domowych awarii; tekst na naklejce powiadamia strażaków etc, że mamy w domu zwierzynę i zawiera prośbę o ich ocalenie)
Każdy kotek ma inny charakter. I bardzo dobrze. Dobry pomysł z naklejkami. U nas by zerwali....
niekoniecznie.
może któryś ze strażaków sam ma kota (psa/ptaszka/świnkę etc.)
i nie będzie mu to obojętne.?
ale jeśli nie będzie wiedzieć, nie będzie świadomy jego istnienia i nie podejmie żadnych działań.
(a naklejkę można spróbować wykonać samodzielnie.)
Nie mówię o strażakach tylko o tych, co muszą wszystko zniszczyć, połamać, zerwać....
A! ci...
oj
:(
Mamy tak samo, tylko zaczynamy pakować walizki, kot już szuka miejsca gdzie by się schować, jak go znajdę to zwija się w kulkę, ogon pod dupę, i kot zdechł, jak mi jej w tedy szkoda, ktoś jak by z boku popatrzył, to by pomyślał że ten kot jest ciągle bity.
ej to prawda! Nina też zawsze wie, że idziemy do weterynarza. mam wrażenie, że zwierzaki rozumieją znacznie więcej niż nam się wydaje