RE: Dlaczego brakuje lekarzy?
"Nie zgadzam się, że większość osób na studiach medycznych zostaje lekarzami - co z farmaceutami, diagnostami laboratoryjnymi, fizjoterapeutami, ratownikami medycznymi, pielęgniarkami?"
Oczywiście był to skrót myślowy. Tytuł tekstu brzmi "Dlaczego brakuje lekarzy?", cały tekst dotyczył lekarzy, dlatego "studia medyczne" oznacza w tym kontekście studia na kierunku lekarskim.
" Poza tym nie uważam, żeby studia medyczne były nudne... może minąłeś się z powołaniem?" Ciekawe jest zajmowanie się pacjentem, rozmawianie z ludźmi, dowiadywanie się nowych rzeczy, nabieranie zrozumienia pewnych mechanizmów, poznawanie nowych umiejętności i wykorzystywanie ich po to, żeby pomóc drugiemu człowiekowi. Naprawdę chce Pan przekonywać do tego, że przesiadywanie na seminariach, na których czyta się z slajdy z prezentacji w Power Poincie jest fascynujące? Wystarczy 5 minut rozmowy ze studentami (mimo tego, że istnieje coś co nazywa się efektem społecznych oczekiwań).
"Jako pacjent nie chciałbym, żeby eksperymentował na mnie student bez odpowiedniego przygotowania merytorycznego." Ja też nie, nic takiego nie postuluję.
"mój kolega, który był najlepszym studentem na roku poszedł na 2 lata do pracy"
Jeśli chcemy poważnie dyskutować nie możemy dyskutować o jednostkowych przypadkach.
"Służba zdrowia oparta na prywatnych ubezpieczeniach w USA nie jest wcale dobrym przykładem.
Zgadzam się. Rynek ubezpieczeń zdrowotnych w USA jest patologiczny i nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. Tutaj krótki rys historyczny etatyzacji służby zdrowia w USA przystępnej formie filmiku:
"Argument, że biedni finansują naukę bogatym jest oderwany od rzeczywistości. "
"Dzięki temu, że są stypendia dla niezamożnych studentów i stypendia naukowe biedniejsi mogą zostać wykształceni tak samo (a nawet lepiej, bo stypendium naukowe dostaje 10% najlepszych) jak bogatsi studenci." Rzeczywiście tak jest, ale ja piszę o sumarycznym, wypadkowym transferze, jeszcze raz odsyłam do tekstu lub do ksiażki "Machinery of Freedom" Davida Friedmana.
"Wiem, że jeszcze lekarzy one nie dotykają, ale Ukraińcy daleko tu nie mają i z chęcią przyjdą pracować za połowę stawki." To w końcu chodzi o to, żeby usługi medyczne były tanie, czy nie? Zróbmy eksperyment myślowy - załóżmy, że przyjedzie drugie tyle doskonale przygotowanych (przynajmniej w porównywalnym stopniu) lekarzy i ceny usług medycznych spadną o połowę? To dobrze czy źle? I co w takim razie z biednymi ludźmi? Oczywiście nie trzeba się obawiać - ze względu na to, że trudno się spodziewać szybkich zmian, ze względu na teorię sygnalingu (ci którzy ukończyli studia już zasygnalizowali swoje cechy) i ze względu nakilka innych powodów.
"Oczywiście ze spadkiem standardów kształcenia spada też jakość leczenia" Ważne jest to co dzieje się w praktyce, a nie to jakie standardy ustalił ustawodawca.
Niestety nie mówię tu o jednostkowym przypadku, skończyłem analitykę medyczną i byłem zmuszony się przebranżowić, bo pracy nie ma. Reszta moich znajomych, którzy skończyli pracują za najniższą krajową lub na pół etatu albo też musieli poszukać czegoś innego. Nie uważam, żeby sprowadzanie tu gorzej wykształconych Ukraińców w zamian za wyjeżdżających na zachód dobrze wykształconych Polaków było nam na rękę. Sądzę tak ponieważ osoby, które nie dostały się w Polsce na medycynę wyjeżdżają na rok-dwa na Ukrainę, gdzie dostaną się bez problemu, a następnie przenoszą się na polskie uczelnie (oczywiście możesz zarzucić mi znowu, że to jest jednostkowy przypadek, ale obawiam się, że nie jest). Nie chodzi tylko o to, żeby każdy miał taniej, bo równie dobrze można się leczyć za darmo np. w przychodni dla bezdomnych prowadzonej przez studentów przy kościele (u mnie w mieście taka funkcjonuje). Bardziej mi chodzi o poszanowanie dla zawodów medycznych i docenienie ich na rynku pracy, skoro chcemy dorównać poziomem opieki zdrowotnej np. do Niemiec czy krajów skandynawskich. W większości przypadków w medycynie taniej znaczy gorzej, dobry fachowiec zna swoją wartość i nie będzie obniżał swoich wymagań tylko wyjedzie za granicę. I absolutnie mówię tu o sytuacjach z życia, a nie o wyssanych z palca teoriach. Wystarczy spojrzeć na progi punktowe na uczelniach medycznych, ilość osób przyjętych na studia oraz ile z nich kończy. Mimo tego problem się pogłębia i dlatego nie chciałbym dalszego obniżania standardów kształcenia. Dzięki tym standardom każdy absolwent ma niezbędną wiedzę do wykonywania swojej pracy na wysokim poziomie. Ich dalsze obniżanie sprawi, że jeszcze cenniejsze będą osoby ze stażem pracy (których już nie będzie przybywać), a młodym nie pozostanie nic innego jak wyjechać, przebranżowić się lub zgodzić się pracować np. za połowę stawki.