Nigdy nie będę pracować w zespole.
Dziś po raz kolejny w mojej głowie zrodziła się myśl, by zrezygnować z tego projektu.
Zaczęło się dość niewinnie - przewodnicząca napisała, że trzeba było wprowadzić zmiany w scenariuszu, głównie w scenie, w której była moja część - konkretnie trzeba było ją skrócić.
Na początku myślę, że w sumie dobrze - nie zaszkodziłoby tego skrócić jakoś tak z głową, żeby i sens pozostał, i jakieś elementy komiczne - toteż ochoczo wzięłam się do przeczytania.
Jezu, co ona tam odwaliła... widać było, że więcej niż 15 minut na to nie poszło. Scena została okrojona zarówno z treści, jak i z charakteru. O każdym rodzaju elektrowni było 1, w porywach do 3 słów.
Serio.
Słuchacze nie zdążyliby przetworzyć tych ( optymistycznie licząc) 3 słów o jednym OZE, nim by dostali 3 o kolejnym. Nawet nie ma możliwości by cokolwiek z tego zapamiętać, bo nim wyjdziesz myślami z pierwszego, trzecie będzie już omówione.
Padło pytanie - ''jak wam się podoba?''
Wszyscy odczytali, a odpowiedzi brak, no to chyba wiadomo jak jest.
W ogóle wszyscy chyba się boją ją krytykować, bo przewodnicząca. I nawet jak wcześniej czasami robiła coś tak niezbyt, to co odważniejsi czasami bąknęli ''Noo...wiesz - jest dobrze, ale można by było delikatnie poprawić...''
Na początku uznałam, że jak tak chcą no to niech będzie, bo poprawa scenariusza to nie była moja działka, ale jakoś nie zdzierżyłam, i powiedziałam że mi się nie podoba.
Po tych wiadomościach niemal widziałam, jak się zapowietrzyła. Zwróciła mi uwagę na to, jak zawsze konstruowane są scenariusze do przedstawień szkolnych.
No a nie wiem, może tylko dla mnie to nie jest jakiś super wzór do naśladowania. Większość osób się z nich cieszy tylko dlatego, że zajmą jedną czy dwie lekcje. Poza tym zwykle są tworzone z jakichś okazji które obchodzi się co roku, gdzie nie są nastawieni na to, by rzeczywiście to dobrze wyszło, tylko żeby było - bo musi być co roku na jakiś dzień babci czy inne takie.
A nam w założeniu ma zależeć również na przekazaniu informacji, dodatkowo w dość przyjemny sposób, by ludzie to dobrze zapamiętali, więc sugerowanie się przedstawieniami szkolnymi mija się z celem.
Tak też uargumentowałam swoje stanowisko.
Ona na to ''a róbta se co chceta. Jak tak bardzo chcecie, to chcę to mieć gotowe na 15.''
To wszystko było koło 14.
No i tak szczerze to nawet nie zaczynam. Ona myśli że odwali jakiś szajs, obrazi się jak ktoś zwróci uwagę że jest średnio, i od razu rzucaj wszystko co robisz, bo ona chce, żeby było gotowe na za godzinę. Nie mówiąc już o braniu dodatkowej pracy w ramach projektu, której i tak już trochę mam.
Serio, nigdy więcej pracy w zespole.
Ps: słońce wyżej w ogóle też jest mojego autorstwa.
Prędzej czy później możemy być zmuszeni do pracy w zespole, chociażby właśnie w pracy prawdziwej, tej w dorosłym życiu. Warto więc wyciągnąć po prostu wnioski i wiedzieć na co w pracy zespołowej uważać, o co dbać, przed czym się strzec :)
P.S: fajne słońce
Dziękuję bardzo <3
Ja to po tym jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wolę sobie spokojnie pracować w domu jako informatyk .-.
Tylko właśnie informatyk też często musi pracować w zespole. Mało który programista chyba pracuje sam, tak mi się wydaje. Teraz jeszcze jest trend na łączenie pracy programistów z administratorami, zamiast oddzielanie ich od siebie, to wspiera się współpracę między nimi.
Natomiast oczywiście praca w zespole "w pracy" nie musi być tak zła jak praca zespołowa w szkole czy na uczelni, tak myślę.
Wtedy ludzie przynajmniej mają poczucie, że rzeczywiście muszą coś zrobić, bo tak to pracodawca bardzo szybko zacznie się zastanawiać czy są niezbędni :/
!tipuvote 0.2 hide