Popsuty kot.
Z pewnością każdy widział na YT filmiki z małymi kotami. Nie dość, że są prześmieszne, to jeszcze potrafią wprawić w osłupienie. I tą wizją zacznijmy ten wpis.
Właśnie takiego kotka posiadam i o niego dbam. Nie jestem jednak maniakiem. Przyznam, że chorowałem na Maine Coona, pięknego, wielkiego, reprezentacyjnego kota. Jednak los i zdrowy rozsądek nie pozwolił mi na to. Nie dla mnie kot z hodowli, za którego trzeba płacić (dla niezorientowanych 1600 pln + ), gdzie właściciele mają samice za inkubatory. Nie przeczę, że jest to źródło dochodu, ale no kurwa, każda ciąża osłabia zwierzę. Jednak wracając do tematu...
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że "adoptując znajdę nie zmienisz świata, ale świat się zmieni da tej znajdy". I to są słowa wyryte mi na resztkach serca. Moja kotka, jest milusia i kochana. Skradła nie jedno serduszko, mimo, że ma jedynie 2,5 miesiąca. Nawet niektórzy nie dostrzegają, ile takich śliczności potrzebujących miłości błąka się pod domami i blokami.
Co jednak z osobami, które potrzebują "nowości"? Jakieś genetyczne krzyżówki podatne na chorobę wściekłych krów? No właśnie - zjeby. Wstyd się przyznać, ale właśnie moja matka ma.... persa. Nie ma co ukrywać. Ten kot jest jakiś spierdolony, popsuty. On nie lubi mnie, a ja jego. Już pomijam ile ona kasy wydaje na żarcie, żwirki i muchomorki, drapaki (nie wiem na chuj, bo i tak ten kot drapie meble). Mojej kotce też się wiesza soft, nie zaprzeczę, ale to jak się bawi, i szaleje. A tamten nic. Przyznam, kiedyś w przypływie dobroci serduszka chciałem się zaprzyjaźnić. Nawet przylazł. Nie mruczał (bo jest zepsuty). Niby dał się ugłaskać, co dało mi już możliwość wykonania misji, no w sumie quest poboczny... Może to zboczenie "zawodowe", bo od lat byłem sprzedawcą elektroniki, RTV, AGD i inne trzyliterowe ścierwo zasilane prądem, szukałem na tym zwierzu jakiejś tabliczki znamionowej. Jakieś zużycie energii, datę przydatności, moc... Ale ni diabła, nie znalazłem. Wtedy pomyślałem, że może ten kot jedzie na rezerwie, bateria mu siada, czy coś. Ładowarek mam w cholerę i coś bym dopasował (matka mówi, że nie dostała w zestawie). Dziwne, bo pod ogonem znalazłem 2 gniazda dla ładowarki.
Jednak nie przeszedłem jeszcze do meritum. Dlaczego uważam, ze ten kot jest spierdolony?? BO TAK, GAD DEMYT!! Przyznam, że rzadko bywam u rodziców, więc tego kota nie oglądam. Oni w sumie też mnie nie kochają. Mają mnie za powalonego, dlatego do obiadu dają mi jedynie plastikowe sztućce. I na taki obiad ongiś się wybrałem. Nic wykwintnego, jakieś mrożone badziewie rozpuszczone w bulionie, czy jak to tam się nazywa. Taka kostka jak do kibla, tylko mniejsza i z ziołami. No i wiadomo, że jak już się niesie talerz z zupą, to się patrzy, żeby nie wylać, a nie pod nogi, bo nie ma jak. No i bęc! Kot w przejściu, zupa leci przez pokój razem ze mną. Nadmienię jeszcze, że wtedy miałem kłaki do pasa, których czasem nie wiązałem i wracałem potem z marchewką i kawałkiem kalafiora we włosach. Pomijam, że jeszcze wstąpiłem do sklepu po piwo i pewnie ludzie mieli niezłą pompę....
Najgorsze jest to, że mimo awarii oprogramowania, matka ciągle trzyma tego kota. I tak po sterylce, więc pożytku, czy zysku żadnego. Jeszcze, żeby choć w ćwierci był taki jak mój... Bawiący się, ganiający muchy, czy jakieś inne kurestwo, które wpadnie przez okno. Przecież to jest właśnie to, czego szukamy w kocie! Rozrabiaki, miękkiej przytulaski z funkcją mruczenia. I do tego bywają określenia, że kot to pigułka na czterech łapach. I to udowodnione, że kocie mruczenie jest unikatowe, a jego zmienna częstotliwość ma działanie terapeutyczne (polecam na bóle menstruacyjne - pomaga). Więc ja nie widzę przyczyn trzymania popsutego kota. Ja sam mam 8 szynszyli i kotkę. Jednak dam sobie uciąć palec, że wydaję na nich mniej, niż matka na to truchło. Wspomniany palec, to oczywiście u nogi, bo zawsze się nim jebnę o mebel i boli...
Przyznam, że miałem w tej chwili kleić model, ale jak znam życie zaraz się Pokusa obudzi i pewnie by mi zjadła kilka części, pomijając ryzyko zabicia się skalpelami. A i mi nie szczególnie się uśmiecha ćpanie kleju. Łeb boli potem, nawet sikając do wanny trafić się czasem nie zdarza. Lepiej się napić piwa i obejrzeć powtórkę "Władcy Pierścieni", którą znam na pamięć.
Spokojnego dnia, pozdrawiam,
Silver.
Kitty
Tobie pomogło na te bóle? jestem pod wrażeniem :P