Srebrnym okiem 02

in #polish7 years ago

1321459890_by_Doknic_500.jpg

Dni takie jak dziś powinny być zakazane. Ale któż z nas tego nie przechodził. Ojciec to przewidział, jak tylko minął się z sąsiadem na schodach. Standardowo "na jedno piwko na szybko"... Ehe, jasne... Moja eks zawsze mi powtarzała, maks 2 piwa i o 22:00 do domu. Zawsze mi się pomyliło...

Obudził mnie straszny warkot, jakby ktoś kombajnem jeździł pod blokiem. Wręcz nie do wytrzymania. Później się okazało, że to kot się obudzi i mruczał. Już w sumie wstając wiedziałem, że jest znośnie, choć ale na wszelki wypadek trzeba posprawdzać kilka rzeczy. Portfel i telefon jest, w wybieranych numerach nie ma nic niezwykłego, klucze na biurku mnie zdziwiły, bo ja nie odpinam ich zwykle od łańcucha, co oznacza, że musiałem wychodzić, ale skoro nie w spodniach, to w czym? Już mi raz sąsiadka mówiła, że urządzałem gonitwy po klatce schodowej w skarpetkach (TYLKO w skarpetkach) z jakąś nieznaną "latawicą". No cóż, niektórzy przywykli...

Widok niedojedzonej zupki oznaczał, że nie było źle, skoro doniosłem miskę aż do łóżka. A niedojedzona była z tego względu, że usiłowałem ją jeść widelcem. Wtedy też, przeciągając się poczułem, że jednak musiałem gdzieś jebnąć, bo plecy obolałe. Warto by też było obejrzeć ryj, czy aby cały i bez pamiątek. W lustrze pojawiła się dziwna postać. Jakby ktoś robił nowego bohatera w Skyrim i wybrał losowy / randomowy wygląd. No, ale chociaż jestem w całości. Tyko dlaczego ten kot tak tupie, jakby koń biegał po kuchni...Szczęście, że w lodówce cała butla coli wiśniowej. Ale na spokojnie, by tylko dzioba zamoczyć.... tak zeszło pół butelki...

Kolejna rzecz, to oczywiście kontrola FB, bo już nie raz nawywijałem głupot na czatach. Spoko, jedna rozmowa, tylko powitanie, odpowiedź po 19:40 i dalej nic. Więc siłą dedukcji już nie było mnie w domu, lub już padłem. Pamiętam też, że ktoś do mnie dzwonił. Zapisałem sobie, że mam kupić jakiś środek na kamień. No oki, szkoda, że część tekstu jest na kartce, reszta na biurku. Trudno, wezmę jakiś Cilit Gang Bang i chuj, zobaczymy, kto po niego przyjdzie.

Szczęśliwie w lodówce znalazłem jeszcze jedno zimne piweczko. W tym stanie to wręcz ambrozja. Tyko mi się odbiło jakiś dziwnym posmakiem, co mnie nieco zaniepokoiło. Rozwiązanie przyszło, gdy ogarniałem kocią kuwetę, a w koszu znalazłem zawiniątko z folii ameliniowej. Ewidentnie kebab był spożywany. Znam siebie i wiem, że na gastrofazie po piwie, to zawsze mam ochotę na ostre żarcie, a ja czuję, że trzeba iść na "dwójkę"... Powiedzmy w skrócie, że to musiał być bardzo ostry sos...
Zazwyczaj jestem wyrozumiały dla kasjerek w sklepie, ale dzisiaj mnie na serio typulina poirytowała. Już nawet miałem gdzieś plakietkę z napisem "Uczę się". No i jakaś tępa sraka wjechała mi wózkiem w tyłek. Najgorsza klientka ever. Rozumiem, że można być niezdecydowanym, ale, żeby po pączka i soczek z marchwi brać wielki wózek, to już lekka przeginka. Pomijam, że miałem 2 czteropaki, napój i jakieś chrupki, a nie brałem nawet małego koszyka. Nawet nie zwróciłem uwagi wchodząc, ile straganów stoi dookoła. Rozumiem, też że jest sezon, ale ledwo co się skończyła "moda" na truskawki, to teraz wszyscy handlują malinami. Biznesmeni spod krzaka, pedały jebane....

Żeby nie było tak milusio, zobaczyłem stado turystów. Tak jakby w mieście nie było co ogądać. Zabytkowe kościoły, budynek sądu... Ale nie, trzeba sobie pyknąć selfi pod Biedronką. I tak łażą z tymi plecakami, obładowani jak wielbłądy. Pewnie, że sam też bym chciał gdzieś pojechać, wydać ostatnie pieniądze na podróże. Szkoda, że w moim przypadku oznaczało by to zakup biletu miesiącznego i to na jedną linię... A pozwiedzał by człowiek Sosnowiec, Radom, gdzie chytre baby Zbyszki kradną, nawet Międzyzdroje. Bo te inne atrakcje są jakieś oklepane. Jakaś tam wieża Eiffla, albo lepiej - Krzywa wieża w Pizie. Swoją drogą bardzo mnie ciekawi, czy dożyję dnia, w którym ona się w końcu wyjebie?

Na szczęście zaczęło się robić pochmurno, co zwiastuje deszcz. Wybornie. Nie ma nic bardziej zajebistego, niż łażenie po deszczu po lesie. Ogólnie lasy są super, tylko szczerze mnie boli, że są tak strasznie usyfione. Nie mówię, że nie, bo setki razy szedłem do lasu z czteropakiem, często nie sam. Ale nie boli wznoszenie pełnych puszek, więc nie powinno boleć wynoszenie pustych. Troszkę szacunku do natury. Ja nawet jak chcę zajarać, to szukam jakiegoś odpowiedniego miejsca, choć zazwyczaj staram się nie palić jak jest zagrożenie pożarowe, lub po prostu wrzucam niedopałek do resztki piwa w puszcze i wynoszę. Ale co może jednostka, jak za mną wejdzie stado pojebów, rozrzucą butelki, zużyte kondomy i cholera wie co jeszcze, z uwzględnieniem podpasek i tamponów... Teraz to poza kleszczami nic w tym lesie nie ma, a zobaczyć sarnę, czy zająca, to graniczy z cudem. Czasem jakaś żaba, czy zaskroniec. Raczej się nie boję, bo zawsze glany zawiązane do połowy łydek, czapka, nie uśmiecha mi się wyciąganie obcych zwierząt w ciała.

Jednak bardzo ciekawym zjawiskiem, w tym zafajdanym mieście jest wtorkowy i piątkowy wysyp starych bab. Jest ich pełno Właściwie można opisać jedną, a pasować będzie do każdej z nich. Wymogiem jest imię. Kusi być albo Krysia, albo Janeczka, nie ma kurwa innej opcji. I tak stoję we dwie z tymi wózkami na środku chodnika i przekrzykują się, która ma gorzej, lub czyj wnuczek ma większe niedojebanie umysłowe. Najgorzej, jak się spotkają koło przystanku, gdzie czekasz na autobus i nie ma opcji, by nie słyszeć o czym mowa. Zawsze się zaczyna od rodziny, a potem to już leci z górki. Raz byłem świadkiem, jak jedna chcąc potwierdzić swoje racje, wyciągnęła z torebki wyniki kolonoskopii. Bałem się, że zaraz wyjmie projektor i zapoda cały zabieg w 4k na ścianie bloku. I zawsze musi być wątek kto umarł. A to Tadeusz spod 4, albo Helenka z parteru. I kurwa lament, jacy to byli fantastyczni ludzie. Czasem to jestem tak zniesmaczony, że mam ochotę podejść, ale jak zagadasz?? "Przepraszam, dlaczego wyrzuciła pani Serce Oceanu za burtę Titanica?" Ale też strach, bo jak tak patrzę i widzę, że jest tak stara, że pewnie pomagała budować piramidy, to ma biceps jak Pudzian... Jak trzepnie, to nie ma co zbierać.

Coś mi jeszcze chodziło po głowie, ale zapomniałem. Pewnie dlatego, że się zawiesiem patrząc na kota i zazdroszcząc mu beztroskiego życia. Wezmę z niego przykład i położę się spać.

Silver.

Sort:  

i know all of your posts are wonderful, and i read them @ronaldmcatee

Your follower :), and i like your posts. i see you also vote up ? @ronaldmcatee