Idlib, czyli ostatnia twierdza rebelii
Syryjska armia mobilizuje swoje siły pod Hamą i Aleppo. Wszyscy z niecierpliwością czekają na nadchodzącą ofensywę lojalistów, którzy już wkrótce mają wedrzeć się do prowincji Idlib. Jednocześnie Turcja zastanawia się jak zatrzymać wojska rządowe. Moskwa wydaje się oferować Turkom pomocną dłoń, ale czy Ankara zdecyduje się ją przyjąć? Jak podziały wewnątrz rebelii i Damaszek szachują próby zawarcia rosyjsko-tureckiego porozumienia? Zapraszam na „Idlib, czyli ostatnią twierdzę rebelii” – trzeci artykuł z serii Idlibistan pełen ciekawych opisów i kontrowersyjnych tez.
Upadek Króla?
HTS, mimo utraty swojej dawnej potęgi, nadal jest dominującym ugrupowaniem syryjskiej rebelii. W momencie swojego powstania, tj. w styczniu 2017 roku, grupa liczyła ok. 30 000 mudżahedinów – z czego 20 000 było członkami ex-Nusry. W lipcu 2017 roku Ruch Zenki, liczący ok. 7000 ludzi, odłączył się od HTS-u i wkrótce potem przeszedł na stronę Turcji. Zmiana stron przez Zenki była ogromnym ciosem dla Julaniego. Chcąc utrzymać dominującą rolę w prowincji, HTS rozpoczął, zakrojoną na szeroką skalę, akcję rekrutacyjną wśród lokalnej ludności. Jednocześnie szeregi ugrupowania były stale zasilane małymi grupami mudżahedinów napływających do Idlib dzięki rządowym ewakuacjom.
Obecnie liczba członków HTS-u jest bardzo trudna do ustalenia, ale wydaje się że wynosi ok. 30-40 tysięcy. Jest to liczba dużo niższa niż szacunkowa liczebność pro-tureckiego NFL-u – ok. 50-60 tysięcy. Jednak potęga HTS-u nie leży w liczbie jego bojowników, lecz w ich świetnym wyszkoleniu, dyscyplinie i ekstremalnym fanatyzmie.
Ładunki wybuchowe, samobójcy i sabotaż
Ludzie Julaniego powszechnie wykorzystują niekonwencjonalne sposoby walki np. SVBIEDy czy bojowników inghimasi. SVBIEDy to samochody wyładowane po brzegi ładunkami wybuchowymi, za kółkiem których siedzi samobójca. Samochody te są często mocno opancerzone, co ma ułatwić im dojechanie do linii frontu. SVBIEDy są wykorzystywane w Syrii bardzo często. Mają służyć jako element zaskoczenia i wprowadzać zamieszanie w szeregach wroga, co ma pozwalać na szybkie przełamywanie linii frontu. SVBIEDy to bardzo prymitywny rodzaj broni, ale zabójczo skuteczny. Rebeliantom, przy pomocy SVBIEDów, wielokrotnie udawało się przełamać linie obronne wojsk rządowych np. podczas bitwy o Aleppo to właśnie SVBIEDy umożliwiły rebeliantom przebicie się przez dzielnicę Ramouseh. Co ciekawe Ahrar, czyli główny przeciwnik HTS-u bardzo rzadko korzysta z SVBIEDów. Zamiast tego wykorzystują oni VBIEDy, czyli zdalnie sterowane auta.
Natomiast inghimasi to samobójcze oddziały szturmowe. Są to małe grupy, które stanowią szpicę natarcia i najczęściej atakują zaraz po eksplozji SVBIEDa. Inghimasi mają wprowadzić jak największe zamieszanie w szeregach wroga. W momencie gdy zabraknie im amunicji, wysadzają się przy pomocy ładunków wybuchowych przytwierdzonych do ciała. Z zasady są to misje samobójcze, jednak czasami bywa i tak, że już sam atak inghimasi kończy się zdobyciem danej pozycji i grupa, zamiast do „dżanna”, wraca do bazy. Oddziały inghimasi są bardzo niebezpieczne i są w stanie wprowadzić ogromne zamieszanie w szeregach wroga – na własnej skórze przekonały się o tym rządowe garnizony broniące np. bazy lotniczej w Deir Ezzor czy bazy artylerii w Aleppo.
Od marca 2018 roku taktyka walki HTS-u ulegała ogromnej zmianie. Julani uznał walki z początku 2018 roku za osobistą porażkę i nakazał reorganizację podległych mu wojsk – tak przynajmniej wynika z nieoficjalnych informacji docierających z Idlib. Mudżahedini HTS-u mają obecnie trenować w małych grupkach i szkolić się w akcjach sabotażowych i dywersyjnych. Grupy te mają służyć jako „Piąta Kolumna HTS-u” – w sytuacji gdy dojdzie do kolejnych walk ze „skrzydłem pro-tureckim” zaczną oni atakować posterunki, magazyny i kwatery wroga. Taka taktyka była stosowana przez HTS już wcześniej, jednak obecnie wygląda na to, że Julani chce ją zastosować na niespotykaną dotąd skalę. Jaki jest tego powód? Po powstaniu SLF-u, siły pro-tureckie są liczniejsze od HTS-u. Mimo, że HTS dysponuje lepszą taktyką i fanatyzmem (który na polu bitwy czyni ogromną różnicę), to jednak właśnie SLF dysponuje lepszym sprzętem, który może być na bieżąco uzupełniany z Turcji. W tej sytuacji odniesienie zwycięstwa przez HTS w otwartej walce jest mało prawdopodobne. Dlatego też Julani uznał, że za pomocą małych grup, będzie w stanie wprowadzić na tyłach wroga tak duże zamieszanie, że uda mu się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Magazyny emiratu
HTS wykorzystuje dużo nowoczesnego uzbrojenia przejętego od wojsk rządowych, jak i pro-tureckich bojówek. W lipcu 2017 roku, gdy Ahrar i HTS skoczyły sobie do gardeł, ludzie Julaniego niemal całkowicie rozbroili jednostki FSA stacjonujące pod Aleppo. W ten sposób dzihadyści przejęli tony nowoczesnego sprzętu, który wcześniej został dostarczony FSA przez Zachód. W ręce HTS-u wpadły m.in. znaczne ilości wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych TOW. Ponadto dzihadyści, w poszukiwaniu sprzętu wojskowego, często zapuszczają się na tereny kontrolowane przez wojska rządowe.
W rezultacie HTS posiada dość duże zasoby broni lekkiej. Jednak w ich magazynach brakuje ciężkiego sprzętu, niezbędnego do przeprowadzania akcji ofensywnych. Od upadku Aleppo w 2016 roku, liczba czołgów i pojazdów opancerzonych HTS-u, systemie zmniejsza się. Moskwa oraz Damaszek regularnie bombardują obozy i magazyny ugrupowania. Obecnie HTS dysponuje prawie wyłącznie starymi modelami czołgów np. T-55 czy T-62, które i tak są w opłakanym stanie. Czasami uda im się przejąć nowszy sprzęt, lecz z powodu braku zaplecza technicznego, jest on następnie porzucany. Podobnie wygląda sytuacja z transporterami opancerzonymi.
Zatem jeśli idzie o wyposażenie, to HTS wypada blado w porównaniu z pro-tureckimi bojówkami, które dysponują tonami nowego sprzętu dostarczonego przez Turcję np. wielozadaniowymi wozami bojowymi Otokar Cobra czy opancerzone transportowce Ejder Yalçın 4X4 . Ludzie Julaniego od czasu do czasu atakują magazyny pro-tureckich bojówek, ale póki co nie udało im się przejąć żadnych większych ilości nowoczesnego sprzętu.
Strategiczne terytorium
Jednocześnie jednak, mimo braków materiałowych, HTS jest nadal bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Obecnie to właśnie ludzie Julaniego kontrolują większość Idlib, w tym najważniejsze punkty na mapie prowincji:
Bab Al Hawa – przejście graniczne z Turcją, HTS pobiera tutaj opłaty celne, które mają bardzo duży udział w budżecie organizacji
miasto Saraqib – bardzo strategiczna lokacja położona obok autostrady M5, łączącej Aleppo z Hamą. Kontrola nad Saraqib pozwala szybko przerzucać siły między różnymi częściami prowincji. Za każdym razem, gdy wybuchają walki o Idlib, to okolice Saraqib są miejscem jednych z najkrwawszych starć
miasto Idlib – największe miasto regionu i strategiczny węzeł transportowy.
Tereny kontrolowane przez HTS w Idlib (kolor szary), źródło: Suriye Gündemi
-----------------------------------------------
Bojownicy TIP-u, źródło: Islam Avazi
-----------------------------------------------
Prowincja Sinciang zaznaczona na mapie Chin, źródło: Joowwww, wikipedia.org
-----------------------------------------------
Jednak kontrola nad strategicznymi pozycjami to nie wszystko. Julani ma jeszcze jednego asa w kieszeni – w przypadku ostatecznej konfrontacji z NLF-em może liczyć na pomoc ze strony bardzo „egzotycznego” ugrupowania.
Mudżahedini made in China
Jedną z najciekawszych rzeczy w Idlib jest fakt, że znajduje się tam wielu cudzoziemców, którzy przyjechali do Syrii, aby wziąć udział w „świętej wojnie” (dzihadzie). Część z nich dołączyła do już istniejących ugrupowań – głównie do Nusry i IS. Jednak z niektórych regionów przybyło tak dużo mudżahedinów, że zaczęli oni powoływać własne ugrupowania.
Największą cudzoziemską formacją w Idlib jest Islamska Partia Turkiestanu (TIP). Jej członkowie są Ujgurami i wywodzą się z chińskiej prowincji Sinciang. TIP kontroluje miasto Dżisr al Szogur oraz Karkur w południowym Idlib. Nikt dokładnie nie wie co dzieje się na terenach kontrolowanych przez Ujgurów, gdyż jedyne informacje, które docierają stamtąd, pochodzą od Islam Avazi – mediów kontrolowanych przez samą TIP.
Niekiedy tylko w sieci pojawiają się zapisy rozmów z uchodźcami z Dżisr al Szogur, którym udało się przedrzeć na tereny kontrolowane przez rząd. Według ich relacji, bojownicy TIP-u sprowadzili do Dzisr swoje rodziny i zamienili miasto w ujgurską kolonię. Te zeznania wydają się prawdziwe, gdyż na zdjęciach kolportowanych przez Islam Avazi często można dostrzec młodych chłopców, pozujących z bronią lub naszywkami TIP-u.
Liczba bojowników TIP-u nie jest znana. Niektóre źródła mówią o ok. 2000 bojowników. Moim zdaniem ta liczba jest nieco zaniżona lub uwzględnia wyłącznie stan czynny TIP i pomija jej możliwości mobilizacyjne.
Alarm w Pekinie
TIP odegrało dużą rolę w syryjskiej rebelii. Jej członkowie brali udział w walkach o Aleppo czy Hamę. Świetnie wyszkoleni, dobrze zorganizowani, fanatyczni, odważni – tak Ujgurzy są określani zarówno przez żołnierzy SAA, jak i rebeliantów. Bitna postawa TIP-u zyskała jej sławę nie tylko w Idlib, ale także wśród dzihadystów z całego świata. Aktywność TIP nie uszła także uwadze Pekinu. Chińczycy zaczęli się obawiać, że Ujgurzy zamienią Dżisr w bazę szkoleniową, gdzie zaczną przygotowywać plany ataków terrorystycznych na zagraniczne placówki Pekinu.
Chińczycy postanowili działać. Pierwsi wojskowi z Państwa Środka pojawili się w Syrii prawdopodobnie w 2015/2016 roku, a przynajmniej wtedy ich obecność została uwieczniona na fotografiach. W 2016 roku prezydent Xi Jinping powołał do życia urząd Specjalnego Wysłannika Rządu Chińskiego ds. Syrii, którym został Xie Xiaoyan. Oficjalnie Xiaoyan miał zajmować się wyłącznie monitorowaniem lokalnych rozejmów i wspieraniem działalności humanitarnej. Jednak, według źródeł nieoficjalnych, jego misja wygląda zupełnie inaczej – Xie ma koordynować z Rosją i Iranem działania wymierzone w TIP.
„Specjalny wysłannik” to nie jedyny dowód na obecności Kraju Środka w Syrii. Damaszek kupuje od Pekinu ogromne ilości sprzętu wojskowego, razem z którym do Syrii przypływają chińscy instruktorzy. Jednak to też tylko przykrywka dla zupełnie innej działalności. Część z tych instruktorów nie jest „zwykłymi wojskowymi”, lecz oficerami chińskiego wywiadu. Zajmują się oni przesłuchiwaniem ujgurskich jeńców pojmanych przez SAA, co ma pozwolić na rozpracowanie schematu organizacyjnego TIP-u, odkrycie ich kanałów komunikacyjnych z Sinciangiem i ustalenie przyszłych celów.
Czeczeni
Kolejną bardzo ciekawą grupą jest Ajnad al Kawkaz. Jest to nieliczna grupa czeczeńskich mudżahedinów, licząca łącznie ok. 200-300 osób. Jej członkowie to w większości weterani wojen czeczeńskich. Po upadku Groznego i nasileniu represji ze strony Moskwy, postanowili oni uciekać m.in. do Syrii. Tutaj znaleźli oni względny spokój w górach Latakii, które – sami Czeczeni – nazywają „syryjskim Kaukazem”. Tajemnicą poliszynela pozostaje to, że samo GRU pomagało Czeczeńcom wyjeżdżać z Rosji.
Ajnad al Kawkaz, podobnie jak TIP, jest uważane za jedną z najlepiej wyszkolonych grup zbrojnych w Idlib. Główny zrąb ugrupowania tworzą mudżahedini, którzy zdobywali swoje doświadczenie wojenne podczas walk z Rosjanami na Kaukazie. Jednocześnie Czeczeni, w odróżnieniu od Ujgurów, są grupą dużo mniej medialną. Po części wynika to z tego, że Ajnad al Kawkaz sam usunął się w cień, gdyż nie chciał przykładać ręki do wewnętrznych walk w Idlib.
Bojownicy Ajnad al-Kawkaz, źródło: AaK
-----------------------------------------------
Ujgurscy mudżahedini, źródło: Islam Avazi
-----------------------------------------------
Członkowie pro-rządowego NDF-u, źródło: NDF
-----------------------------------------------
Tereny syryjskie nadające się pod uprawę, źródło: USDA Foreign Agriculture Service
-----------------------------------------------
Bojownicy Liwa Fatemiyoun na T-90, źródło: LaF
-----------------------------------------------
Prezydent Putin, źródło: kremlin.ru
-----------------------------------------------
Prezydent Xi, źródło: kremlin.ru
-----------------------------------------------
Prezydent Assad, źródło: kremlin.ru
-----------------------------------------------
Prezydenci Rouhani, Putin, Erdogan, źródło: kremlin.ru
-----------------------------------------------
Turecka operacja „Gałązka Oliwna” źródło: MrPenguin20, OpenStreetMap contributors, openstreetmap.org
-----------------------------------------------
Flagi Turcji i FSA zawieszone na górze Basraya, źródło: Qasioun News Agency
-----------------------------------------------
Bojownik NFL-u na pozycji, źródło: NFL
-----------------------------------------------
Prezydenci Putin i Erdogan, źródło: kremlin.ru
-----------------------------------------------
Bashar Assad podczas spotkania z żołnierzami walczącymi we wschodniej Gucie, źródło: SANA
-----------------------------------------------
-----------------------------------------------
-----------------------------------------------
Na marginesie można dodać, że Ajnad al Kawkaz to nie jedyne ugrupowanie w Syrii, w którym można spotkać Czeczenów. Swojego czasu było ich sporo w Nusrze, a jeszcze więcej w IS np. Abu Umar asz-Sziszani, z pochodzenia Czeczen, był „numerem 2” w IS.
As w rękawie
W przypadku gdy w Idlib dojdzie do ostatecznej konfrontacji między HTS-em a NFL-em, TIP oraz Ajnad al Kawkaz będą musiały opowiedzieć się po którejś ze stron. O ile Czeczeni pozostaną raczej neutralni, to TIP może sporo namieszać. Przez wiele lat ujgurscy dzihadyści utrzymywali przyjazne kontakty z Turcją. Ankara postrzegała ich przede wszystkim jako lud turecki, a dopiero potem jako organizację terrorystyczną. Według chińskiej prasy to właśnie Turcy mieli dostarczać Ujgurom paszporty, dzięki którym opuszczali oni Chiny i wyjeżdżali na dżihad. Dopiero w sierpniu 2017 roku, pod presją Pekinu, Ankara uznała TIP za organizację terrorystyczną – co jednak nie pociągnęło za sobą żadnych stanowczych posunięć.
Póki co TIP prawie nie angażowała się w konflikty wewnętrzne w Idlib. Co prawda w niektórych okresach dochodziło do starć Ujgurów i pro-tureckich bojowników, lecz były to raczej lokalne starcia, które nigdy nie przybrały takiej skali jak walki HTS-u z Ahrarem. Wkrótce jednak TIP będzie musiała bardziej zaangażować się w walkę o wpływy w Idlib. Jeśli pro-tureckim bojówkom uda się opanować Idlib to – w najlepszym przypadku – Ankara zmusi Ujgurów do rozwiązania TIP-u i emigracji.
TIP nie może się na to zgodzić. Idlib jest dla nich spokojną przystanią, gdzie mogą przygotowywać się do konfrontacji z Pekinem. Dlatego też w interesie Ujgurów leży, aby obecny status quo w prowincji utrzymać tak długo jak to możliwe. Jeśli HTS zacznie walczyć z NFL-em i szala zwycięstwa zacznie przechylać się na stronę Turków, to bardzo prawdopodobne, że TIP przyjdzie Julaniemu z pomocą. Biorąc pod uwagę strategiczne położenie Dżisr al Szogur oraz doświadczenie ujgurskich bojowników, TIP może stanowić bardzo potężnego sojusznika, który co prawda nie da Julaniemu zwycięstwa, ale z pewnością uchroni go przed porażką.
Götterdämmerung
W ciągu ostatnich miesięcy wojska rządowe odniosły spektakularne sukcesy, najpierw opanowały wschodnią Gutę, a następnie – niczym walec – przetoczyły się przez południe kraju i zabezpieczyły granicę z Jordanią. Te sukcesy tylko zaostrzyły apetyt Assada. Zdaniem niemal wszystkich mediów kolejnym celem SAA będzie Idlib. Pro-rządowi aktywiści przechwalają się, że już za kilka tygodni lojaliści będą organizować parady zwycięstwa na głównych ulicach Idlib. Wiele osób uważa, że pomysł ofensywy na ostatnią twierdzę rebeliantów jest popierany przez Moskwę i Teheran. Cała sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana.
Assad chce zająć Idlib, gdyż położyłoby to kres długoletniej wojnie domowej. Nikt nie mógłby wówczas kwestionować jego legitymacji do rządzenia Syrią. Po upadku Idlib na drodze do zjednoczenia kraju staliby już tylko Kurdowie, z którymi i tak prowadzone są już dyskusje na temat pojednania. Co prawda pod kontrolą turecką pozostawałby jeszcze teren od Afrin po Jarabulus, ale zagrażałoby to wyłącznie syryjskiej integralności terytorialnej, ale nie samej władzy klanu Assadów.
Jednak cele prestiżowe to nie wszystko. Pozycje SAA w okolicy Aleppo i Hamy są słabe i stale narażone na ataki ze strony rebeliantów. Aleppo nie ma żadnego buforu bezpieczeństwa, który chroniłby miasto przed ostrzałem rebelianckiej artylerii. W nieco lepszej sytuacji znajduje się Hama, która co prawda znajduje się poza zasięgiem wrogiej artylerii, ale nadal przed miastem brakuje barier naturalnych (poza górami Zayn al-Abdeen i Kafraa), o które mogłaby rozbić się ofensywa przeciwnika. Dlatego też przesuniecie frontu w głąb Idlib o kilkanaście kilometrów jest koniecznością, bez której garnizony Aleppo i Hamy nie będą mogły czuć się bezpiecznie.
Ponadto zdobycie Idlib przez wojska rządowe podkopałoby podstawy tureckiej obecności w północnej Syrii. Prowincja Idlib jest powszechnie uważana za turecki protektorat – działają tutaj pro-tureckie ugrupowania, a nawet stacjonuje tu regularna turecka armia. Gdyby SAA zaatakowała Idlib i odniosła zwycięstwo, podczas gdy Turcy biernie przyglądaliby się pochodowi wojsk rządowych, to już wkrótce Damaszek zaatakowałby także Afrin i Al Bab, gdzie także stacjonują tureckie wojska okupacyjne.
Każda armia musi jeść
Zdobycie Idlib jest ważne dla Damaszku nie tylko ze względów prestiżowych i wojskowych, lecz także ze względów gospodarczych. Syryjska gospodarka znajduje się w ruinie. Aleppo i Damaszek, które przed wojną stanowiły centra przemysłowe kraju, zostały w dużym stopniu zniszczone – zwłaszcza Aleppo. Jednocześnie ogromnym problemem jest stan syryjskiego rolnictwa. W wyniku działań wojennych wydajność upraw znacznie zmalała. Każda z walczących stron cierpi z powodu braku odpowiedniej ilości żywności. W szczególnie złej sytuacji znajduje się rząd w Damaszku. Mimo, że to na kontrolowanych przez niego terenach znajduje się najwięcej ludności, to kontroluje on bardzo mało terenów nadających się pod uprawę. Rządowe uprawy istnieją w zasadzie wyłącznie w okolicach Deir Hafer, Hamy, Homs, Damaszku i na południu kraju. Tereny te nie wystarczają, aby wyżywić wszystkich obywateli. Tymczasem „wielkie spichlerze” Syrii znajdują się na północy kraju i są kontrolowane przez Turków i Kurdów. Idlib jest jednym z tych spichlerzy. To właśnie tutaj znajduje się m.in. żyzna równina Al-Ghab czy ogrody oliwne pod Saraqib.
Damaszek, mówiąc o Idlib, często twierdzi, że odzyskanie tej prowincji to kwestia honoru i konsekwentna realizacja polityki Assada, który w jednym z wywiadów powiedział, że „każdy cal syryjskiej ziemi wróci pod kontrolę władzy w Damaszku”. Jednak kwestia żywności jest dla rządu równie ważna, a być może nawet ważniejsza. Obecnie, gdy idzie o wyżywienie, Syria jest zdana na łaskę Rosji i Iranu oraz – w mniejszym stopniu – innych krajów, które przysyłają ją do Syrii w ramach pomocy humanitarnej. Jednak taki model, w perspektywie długoterminowej, jest nie do utrzymania. Ponadto stoi on w sprzeczności z polityką Assada, który chce zachować jak największą niezależność – zarówno od Moskwy, jak i Teheranu. Co prawda realizacja tej polityki nie zawsze się udaje, ale Damaszek wyraźnie stara się balansować i nie stawać jednoznacznie po żadnej ze stron.
Niezdecydowany Teheran
Ciężko określić jakie jest stanowisko Teheranu względem ofensywy na Idlib. Przez wiele lat Iran był zwolennikiem krwawego rozprawienia się zarówno z rebeliantami, jak i Kurdami. Jednak obecnie reżim Ajatollahów spuścił z tonu. Co prawda nie krytykują oni planów ataku na Idlib, ale także otwarcie ich nie popierają. Jest to w dużym stopniu spowodowane stanowiskiem Turcji względem amerykańskich sankcji, które w sierpniu mają z powrotem zostać nałożone na Iran. Ankara twierdzi, że nie będzie przestrzegać tych sankcji i nadal będzie handlować z Teheranem.
Tymczasem Iran znajduje się w bardzo słabej sytuacji. Cena riala leci w dół, ceny żywności szybują w górę, coraz więcej ludzi protestuje przeciwko rządowi a amerykańska pętla zaciska się. Dlatego też Iran robi wszystko, aby utrzymać korzystne relacje z państwami, które – chociażby w najmniejszym stopniu – mogą zniwelować wpływ sankcji na irańską gospodarkę.
Tymczasem powodzenie inwazji na Idlib zależy w dużym stopniu od błogosławieństwa Iranu. To właśnie pod kontrolą Teheranu pozostają liczne milicje szyickie stacjonujące w południowym Aleppo np. Liwa Fatemiyoun czy Harakat Hezbollah al-Nujaba. Co prawda milicje te nie są świetnie wyszkolone, ale mają na stanie bardzo nowoczesne uzbrojenie np. rosyjskie czołgi T-90. SAA wie, że atak na Idlib, które zostało zamienione w jeden wielki obóz wojskowy, wymaga dużych sił i próbuje przekonać Teheran, aby ten wspomógł Syryjczyków swoimi milicjami. Jednak pomoc Teheranu nie jest wcale taka oczywista. Irańczycy mają teraz na głowie dużo większe problemy niż syryjska rebelia. Ponadto Ankara niespodziewanie poparła Teheran w sporze z Waszyngtonem. Wydaje się, że Teheran ma trudny orzech do zgryzienia i póki co nadal nie zajął ostatecznego stanowiska w sprawie ofensywy.
Niedźwiedź
Moskwa podchodzi do sprawy z bardzo dużym dystansem. Z jednej strony najchętniej przesunęłaby rządowe linie o kilkanaście kilometrów w głąb Idlib i tym samym zabezpieczyła Hamę, Aleppo oraz własną bazę lotniczą w Hmejmim, która ostatnio jest nieustannie ostrzeliwana przez rebeliancką artylerię oraz uzbrojone drony – tylko w sierpniu br. baza była 16 razy atakowana z powietrza.
Jednak z drugiej strony Rosja rozumie, że pełnoskalowa ofensywa na Idlib oznaczać będzie koniec „paktu przyjaźni” z Turcją. Relacje rosyjsko-tureckie są obecnie w najlepszej kondycji od wielu lat. Jeśli Rosja poprze ofensywę na Idlib to znowu może pchnąć Turcję w objęcia Zachodu. Dlatego bardzo mało prawdopodobne, aby Moskwa uznała, że kilka tysięcy km2 syryjskiej ziemi jest warte więcej niż przyjazne relacje rosyjsko-tureckie.
Poparcie przez Moskwę ofensywy na Idlib jest tym mniej prawdopodobne, że Rosja wielokrotnie szła na ustępstwa wobec Turcji. Wiele wskazuje, że operacja „Gałązka Oliwna”, czyli turecki atak na Afrin, odbyła się za błogosławieństwem Rosji, która na kilka dni przed ofensywą wycofała swój kontyngent z kantonu.
Smok
Co ciekawe w sprawę Idlib zaangażowało się także Państwo Środka. Jak już wspomniano, Chiny przywiązują dużą wagę do zagrożenia ze strony TIP-u. O ile wcześniej Pekin ograniczał się do monitorowania działań Ujgurów i przejmowania pojmanych członków TIP, to obecnie postanowił podjąć aktywniejszą politykę. Widząc toczącą się dyskusję na temat przyszłości Idlib, Chiny zaczęły nakłaniać Rosję i Turcję do wspólnej operacji wojskowej przeciwko Ujgurom. Zarówno Moskwa, jak i Ankara powinny być zainteresowane tą propozycją. Rosji pozwoliłoby to zabezpieczyć północną Latakię, a Turcji pozbyć się „nieproszonych lokatorów”.
Jakkolwiek, otwarta akcja Turków przeciwko TIP nie wchodzi w grę, gdyż byłoby to niezgodne z polityką panturkizmu promowaną przez Erdogana. Jednocześnie jednak bardzo prawdopodobne, że Ankara dałaby Rosjanom zielone światło na operację w regionie Dżisr Al-Szogur, gdzie stacjonuje TIP. W ten sposób Turcja, bez strat własnych, pozbyłaby się najpotężniejszego sojusznika HTS-u i jednocześnie nie zniszczyła swojego wizerunku obrońcy świata tureckiego.
Damaszek odzyskuje podmiotowość?
Balansowanie Damaszku między Moskwą i Teheranem jest kluczem do zrozumienia przyszłej ofensywy na Idlib. Póki co Damaszek kurczowo trzymał się rosyjskiego i irańskiego wsparcia. Jednak im więcej terenu odzyskuje syryjska armia, tym bardziej niezależną politykę próbuje prowadzić Assad. Jednocześnie rozdźwięk między Rosją a Iranem staje się coraz większy. Dla Assada jest to idealny moment do prowadzenia polityki balansu, która ostatecznie ma doprowadzić do odzyskania przez Syrię podmiotowości na arenie międzynarodowej.
Damaszek świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że Moskwa nie zaryzykuje pogorszenia relacji rosyjsko-tureckich, które są najlepsze od wielu lat, i nie poprze operacji w Idlib dopóki nie zostanie ona uzgodniona z Ankarą. Jednocześnie jednak Damaszek liczy, że – jeśli nie Rosja – to Iran poprze ofensywę na Idlib. Co prawda Teheran raczej niechętnie pochodzi obecnie do operacji anty-tureckich. Z drugiej jednak strony, popierając Assada w sprawie Idlib, Teheran mógłby znacznie poprawić swoje stosunki z sojusznikiem z Damaszku – stosunki, które od kilku miesięcy przeżywają widoczny kryzys.
Assad doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że atak na Idlib bez rosyjskiego i irańskiego wsparcia może zakończyć się katastrofą. Jednocześnie jednak gdyby SAA odniosła sukces, to wyraźnie pokazałaby, że Syria nie jest już tylko przedmiotem, lecz podmiotem stosunków międzynarodowych. Wydatnie poprawiłoby to wizerunek Syrii w regionie i mogłoby doprowadzić do nieoczekiwanych przetasowań. Wydaje się, że Assad jest gotów postawić wszystko na jedną kartę i spróbować ataku na Idlib, nawet jeśli jego armia miałaby ponieść tam ogromną klęskę.
W mieście jest nowy szeryf
Jednak to czy dojdzie w ogóle do ataku na prowincję Idlib w dużym stopniu zależy nie od Damaszku, co od Ankary. Erdogan, dzięki konsekwentnej polityce prowadzonej od początku 2017 roku, podkopał wpływy Julaniego. Pro-tureckie NFL coraz bardziej wybija się na rolę lidera rebelii. Według szacunków autora, NFL utrzymuje pod bronią ok. 50-60 tysięcy mudżahedinów, czekających na rozkaz Ankary do ataku na HTS. Ponadto w Idlib znajduje się 12 tureckich posterunków obsadzonych przez 1300 żołnierzy regularnej armii tureckiej. Jakby tego było mało, w Afrin stacjonują tureckie siły okupacyjne a NFL kontroluje przełęcze na granicy Afrin i Idlib, którymi Ankara może zaopatrywać swoje bojówki.
Kulisy ataku na Afrin
Warto w tym miejscu zastanowić się jakie motywy stały za wkroczeniem Turków do Afrin. Turecka propaganda państwowa twierdziła, że celem operacji „Gałązka Oliwna” było zniszczenie komórek PKK (kurdyjska organizacja terrorystyczna) przenikających z Afrin do południowej Turcji. Co prawda Kurdowie z Afrin sympatyzowali z bojownikami PKK i być może udzielali im jakiejś pomocy, ale nigdy nie stanowiło to realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Turcji. Siły kurdyjskie stacjonujące w Afrin były bardzo źle uzbrojone – lokalna YPG posiadała minimalne zapasy broni ciężkiej i zaledwie 3 czołgi. Bardzo wątpliwe, że Kurdowie z Afrin mogliby przekazywać PKK dostawy sprzętu, które w zauważalny sposób zmieniłyby oblicze wojny partyzanckiej w południowej Turcji. Ponadto, w styczniu 2018 roku, gdy Turcy wkraczali do Afrin, nie istniało już ryzyko stworzenia kurdyjskiego kordonu wzdłuż syryjsko-tureckiej granicy.
Moim zdaniem Ankara zdecydowała się zaatakować Afrin nie po to, aby zlikwidować zagrożenie ze strony PKK, lecz po to aby zdobyć dogodne pozycje wyjściowe do ataku na Idlib. Od lipca 2017 roku niemal cała granica Idlib z Turcją znajduje się pod kontrolą HTS-u. Tylko kawałek granicy w północnej Latakii pozostaje pod kontrolą pro-tureckich bojówek. W rezultacie Turcy nie mogli jawnie przerzucać sprzętu dla swoich stronników przez granicę, gdyż szybko zostałby on przejęty przez HTS. Turcja musiała skupić się na szmuglowaniu, co jednak jest o tyle trudne, że uniemożliwia przerzut dużej ilości sprzętu. Ponadto na terenach „Tarczy Eufratu” utknęły tysiące pro-tureckich bojowników, którzy w żaden sposób nie mogli wrócić do Idlib.
Zdobywając Afrin, Turcy znów uzyskali bezpośrednie połączenie ze swoimi bojówkami w Idlib. Od teraz tureckie zaopatrzenie może płynąć do Idlib szerokim strumieniem przez przełęcze na wysokości Darat Izza, które zostały przejęte przez NFL w czasie walk z HTS-em w marcu 2018 roku. Jednocześnie jednostki, które uczestniczyły w „Tarczy Eufratu” mogą teraz bezpiecznie dostać się do Idlib i tam dołączyć do oddziałów NFL-u.
Tureckie plany wobec Idlib
Turcja nie chce odrywać kontrolowanych przez siebie terenów od Syrii i tworzyć z nich czegoś na miarę Cypru Północnego. Taki scenariusz byłby dla Ankary bardzo nieopłacalny. Obecnie w Turcji przebywa ok. 3,5 mln syryjskich uchodźców. Taka ilość ludzi generuje ogromne koszty, których Ankara nie jest w stanie pokryć sama – zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie bolączki tureckiej gospodarki. Co prawda Turcja otrzymuje pomoc międzynarodową, która ma iść na utrzymanie uchodźców, jednak kwoty te nie są na tyle duże, aby Ankara nie musiała wykładać pieniędzy z własnej sakiewki. To właśnie ze względu na ogromne koszty Turcja zdecydowała się zamknąć granicę przed emigrantami napływającymi z Syrii.
Gdyby Ankara postanowiła przekształcić obszar od Idlib po Jarabulus w coś na kształt „Tureckiej Republiki Północnej Syrii”, to pod jej władzą znalazłyby się tereny niewyobrażalnie zniszczone wojną, zamieszkiwane przez ok. 3-3,5 mln osób – w tym duży odsetek radykalnych islamistów, o różnych niebezpiecznych powiązaniach.
Wydaje się, że Ankara widzi sytuację z dużo szerszej perspektywy. Turcy prawdopodobne będą chcieli wykorzystać kontrolowane przez siebie tereny jako kartę przetargową podczas rozmów pokojowych w Astanie. Biorąc pod uwagę wypowiedzi tureckich oficjeli, Ankara jest zdecydowana zwrócić północną Syrię Damaszkowi, lecz nie za darmo. Ciężko jednak powiedzieć co Turcja będzie chciała w zamian. Z pewnością Erdogan zażąda od Damaszku anty-kurdyjskich gwarancji. Ponadto Turcja może także chcieć większej decentralizacji władzy, co wydatnie osłabiłoby rządy Assada.
NFL,czyli dziadek do orzechów
Jednak, zanim Turcy zaczną stawiać warunki w Astanie, najpierw muszą przejąć pełnię władzy w Idlib. Mimo teoretycznej przewagi NFL-u porażka HTS-u nie jest wcale taka pewna. Jeśli dojdzie do decydującej walki o Idlib to Julani rzucili do walki wszystko: bojowników inghimasi, SVBIEDy, grupy sabotażowe, Ujgurów. Ludzie Julaniego to fanatycy, a ci lubią być nieobliczalni. Dlatego obstawianie zwycięstwa NFL-u to bardzo ryzykowny zakład.
Sytuacja jest o tyle niepewna, że ciężko przewidzieć czy – w sytuacji starć z HTS-em – Ankara zdecydowałaby się skierować do walki armię, która obsadza posterunki obserwacyjne w Idlib. Turcy konsekwentnie unikają angażowania dużych grup regularnej armii do walki ze swoimi przeciwnikami w Syrii. Zarówno w trakcie operacji „Tarcza Eufratu”, jak i „Gałązka Oliwna”, główny ciężar walki został zrzucony na barki rebeliantów. Armia zajmowała się głównie koordynowaniem całej operacji, a do bezpośredniej walki angażowała się tylko w miejscach o strategicznym znaczeniu, gdzie wcześniej rebelianci ponieśli sromotne porażki np. na górze Basraya.
Użycie tureckiego wojska w Idlib byłoby ponadto o tyle trudne, że jest to obecnie jedna z najgęściej zaludnionych prowincji w kraju. Wejście Turków oznaczałoby potencjalnie duże straty wśród cywilów, co mogłoby negatywnie odbić się na wizerunku Turcji. Pod Al-Bab czy w Afrin sytuacja była o wiele łatwiejsza, gdyż albo były to tereny słabo zaludnione („Tarcza Eufratu”) albo Turcja nie musiała liczyć się stratami po stronie cywilów („Gałązka Oliwna”) – działania tureckie podczas inwazji na Afrin były nastawione na arabizację tych ziem.
Ponadto pojawia się jeszcze kwestia propagandy. Dwie poprzednie operacje Turcji w Syrii spotkały się z bardzo dużym poparciem społeczeństwa, gdyż – w powszechnym mniemaniu Turków – zarówno IS, jak i YPG, są organizacjami terrorystycznymi. Bardzo wątpliwe, że atak regularnej armii na Idlib spotkałby się z tak ciepłym przyjęciem jak operacja „Gałązka Oliwna”. Tureckie media, co prawda uznają HTS za grupę powiązaną z Al-Kaidą, lecz nie piętnują jej tak jak media zachodnie. Gdyby armia wkroczyła do Idlib, to operacja ta spotkałaby się, co najmniej, z niezrozumieniem ze strony większości Turków. Ponadto turecka operacja mogłaby spowodować trudne do przewidzenia skutki – takie jak np. zamachy terrorystyczne HTS-u i TIP-u w Turcji.
Sprzeczne interesy
W związku z tym Ankara jest zdeterminowana, aby przejąć władzę w Idlib wyłącznie za pomocą NFL-u. Jednak, jak wskazują ostatnie wypowiedzi szefa tureckiego MSZ-u, Mevlüta Çavuşoğlu, Turcja chce jednak wcześniej uzyskać od Rosji pewne gwarancje. Ankara boi się, że gdy NFL zacznie ostateczną konfrontację z HTS-em, wojska rządowe wkroczą do Idlib. W takim przypadku zatrzymanie pochodu SAA byłoby niezwykle ciężkie.
Dlatego też Turcja – jak to ostatnio powiedział Çavuşoğlu – chce podzielić rebeliantów z Idlib na „terrorystów” i „nie-terrorystów”. To rozróżnienie miałoby zostać przygotowane wspólnie przez Rosję i Turcję. NFL miałoby oczywiście zostać uznane za „nie-terrorystów” – tym samym potwierdzono by obowiązywanie wobec tego ugrupowania zawieszenia broni z Astany. W takiej sytuacji Ankara odsunęłaby groźbę ataku SAA na Idlib i, nie bojąc się o własne tyły, mogłaby zająć się krwawą rozprawą z HTS-em.
Rosja natomiast nie chce się zgodzić na tureckie propozycje. 14 sierpnia 2018 roku Çavuşoğlu spotkał się z Ławrowem – szefem rosyjskiego MSZ-u. Podczas spotkania Ławrow – mówiąc o Idlib – powiedział „Syryjska armia ma prawo do obrony przed atakami ze strony rebeliantów i my [Rosja] musimy popierać takie operacje”. Jednocześnie Ławrow stwierdził, że co prawda 12 tureckich posterunków pomogło początkowo zahamować walki, lecz obecnie Turcja nie wywiązuje się ze swoich obowiązków – o czym najlepiej świadczą ataki na rosyjską bazę lotniczą w Humajmim.
Wszystko wskazuje na to, że Rosja próbuje wywrzeć na Turków presję. Z jednej strony Moskwa nie mówi „nie” jeśli idzie o „gwarancje” dla NFL-u. Jednocześnie jednak uzależnia udzielenie tych gwarancji od ustępstw ze strony Turcji.
Ustępstwa te miałyby polegać na wycofaniu się pro-tureckich rebeliantów spod Aleppo, Hamy, Latakii i części równiny Al-Ghab. To właśnie w tych rejonach trwa właśnie koncentracja wojsk rządowych. Po wycofaniu się NFL-u z tych 4 lokacji, SAA rozpoczęłaby ofensywę, której celem nie byłoby zajęcie samego miasta Idlib, lecz – przede wszystkim – zabezpieczenie swoich własnych pozycji. Tym samym baza lotnicza w Humajmim nie mogłaby być już atakowana a Damaszek mógłby odtrąbić kolejny sukces. Co do reszty terytorium Idlib, Turcja zyskałaby wolną rękę.
Epilog
To właśnie tak najprawdopodobniej wyglądają rosyjskie propozycje względem Idlib. Wydaje się jednak, że Ankara podchodzi do nich ostrożnie – głównie z tego względu, że nie wierzy Moskwie. W teorii ta oferta to miód dla tureckich uszu. Jednocześnie jednak Ankara nie może mieć 100% pewności, że po wycofaniu wojsk NFL-u z pierwszej linii i skierowaniu ich do walki z HTS-em, armia rządowa faktycznie zatrzyma się po osiągnięciu wcześniej wyznaczonych – przez Turcję i Rosję – celów. Równie dobrze SAA może kontynuować natarcie a Rosja może stwierdzić, że w żaden sposób nie jest w stanie wpłynąć na Damaszek – i paradoksalnie to może być prawda, gdyż Rosjanom będzie niezwykle ciężko zatrzymać rozpędzoną SAA idącą po „ostateczne zwycięstwo”. W takiej sytuacji siły NFL-u znalazłyby się w potrzasku. HTS i NFL byłyby już wykrwawione walką i nawet gdyby połączyły siły to nie byłyby w stanie zatrzymać lojalistów przed zdobyciem Idlib. NFL musiałby wycofać się do Afrin, które mogłoby wkrótce stać się kolejnym celem SAA.
Biorąc powyższe pod uwagę Ankara znajduje się w bardzo złej sytuacji. Z jednej strony czas ucieka i HTS musi zostać jak najszybciej zniszczone. Jednocześnie Ankara chce przystąpić do konfrontacji z HTS-em dopiero po zawarciu układu z Moskwą. Taki układ natomiast jest byłby bardzo ryzykowny – nie chodzi tu nawet o brak zaufania do samej Rosji, lecz bardziej o nieufanie jej możliwościom gwarancyjnym. Trudno wyobrazić sobie, że po wejściu kilkunastu kilometrów w głąb Idlib, SAA zatrzymałaby się na prośbę Putin, czy – nieco bardziej stanowczych – rosyjskich żandarmów. Wydaje się, że Erdogan zdaje sobie sprawę z tego, że Syria próbuje odzyskać podmiotowość – o czym mówiłem wcześniej. Dlatego też Turcja broni się przed zawarciem jakiegokolwiek porozumienia z Rosją, które pozwalałoby SAA ruszyć się chociaż o kilometr w głąb Idlib.
Rosja prawdopodobnie także zdaje sobie sprawę z ambicji Damaszku. Jednocześnie jednak Moskwa nie próbuje przytemperować Assada, bo jego nieprzejednane stanowisko względem Idlib, pozwala Rosji wywierać coraz większą presję na Turcję.
Nic też dziwnego, że od kilku tygodni trwa istny spektakl pod nazwą „Ofensywa na Idlib”. Damaszek mówi o „matce wszystkich ofensyw”, Rosja o „prawie Damaszku do obrony” a Ankara o „potrzebie pokojowego załatwienia sprawy”. Póki co piłka jest po stronie Ankary. To Turcy muszą zdecydować czy chcą zaufać Moskwie i Damaszkowi, czy może spróbować konfrontacji z HTS-em na własną rękę. Jednocześnie czas ucieka. Wątpliwe, że obóz pro-rządowy będzie czekał w nieskończoność na decyzję Ankary. Damaszek jest zdeterminowany, aby zaatakować Idlib. Moim zdaniem SAA zaatakuje Idlib nawet jeśli miałoby to spotkać się ze sprzeciwem ze strony Moskwy i Teheranu. Damaszek raczej nie będzie liczył się z tym, że atakując bez poparcia swoich sojuszników, ma nikłe szanse na zwycięstwo. Biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi Assada, SAA jest zdeterminowana, aby chociaż spróbować odzyskać Idlib – nawet jeśli operacja Damaszku zostałaby uznana za samowolkę.
Biorąc powyższe pod uwagę ofensywa na Idlib jest nieunikniona. Jednak od Turcji zależy jaką formę ona przybierze. Jeśli Ankara dogada się z Moskwą to będzie miała duże szanse na utrzymanie znacznej części prowincji w swojej strefie wpływów. Jednocześnie jednak problemem może być sam Damaszek. O ile wcześniej Assad posłusznie słuchał Rosji, o tyle obecnie może „zerwać się z łańcucha”.
Zarówno w przypadku gdy Turcja zawrze porozumienie z Rosją, jak i w przypadku gdy do takiego porozumienia nie dojdzie, to Assad i tak może spróbować opanować całe Idlib. Natomiast taki ruch Damaszku mógłby nieść za sobą ciąg ciężkich do przewidzenia skutków. Jakich? Mówienie o nich teraz byłoby niczym innym niż spekulacją. Dlatego też w tym miejscu zakończę serię „Idlibistan”. Będę monitorował sytuację i jeśli sytuacja zmieni się, poinformuję o tym na łamach „Pulsu Lewantu”.
Obiecałem, że tekst będzie dzisiaj i jest - 11 minut przed północą. :D Dzisiejszy artykuł kończy serię "Idlibistan". Jej celem było upowszechnienie wiedzy na temat syryjskiej rebelii. Niestety do pewnych środowisk nie udało mi się dotrzeć np. na grupie Geopolityka (FB) dostałem 24h bana za wstawianie swoich tekstów. No cóż, może któryś z adminów darzy Nusrę ukrytą sympatią. W każdym razie cel szerzenia wiedzy uważam za osiągnięty. Jednocześnie dziękuję wszystkim za miłe komentarze pojawiające się pod teksami. Jutro postaram się zrobić jeszcze małe podsumowanie i wrzucić całą serię pod #syriafaq na wykopie oraz uzupełnię teksty o kilka ciekawych źródeł. Grafika przypięta do posta pochodzi od The U.S. Army/flickr.com.
Jeśli się spodobał Ci się mój tekst i chcesz być na bieżąco to możesz zacząć obserwować mnie na Fejsbuku lub po prostu na Steemit. ;)
Jeśli szukasz więcej równie ciekawych tekstów to zapraszam do mojego archiwum na wordpressie, gdzie znajdziesz ładnie skatalogowane artykuły. ;)
Świetna analiza, chociaż nie wiem, czy nie lepiej byłoby podzielić jej na 2-3 artykuły.
Dzięki. Podzieliłem całą serię na 3 teksty, bo takie były pierwotne założenia i nie chciałem już ich zmieniać. Chociaż faktycznie muszę przyznać, że trzecia część to kobyła. :D
Przerażające są te zdjęcia.
Dziękuję za kolejny wpis. Mój zdecydowany nr 1 w sekcji #polish. Szkoda tylko, że ten wartościowy content nie rozpływa się dalej po społeczności non-polish.