RE: Kronawirus moje przemyślenia
Po dokładnym przeczytaniu Twojego postu dochodzę do wniosku, że zawarłeś w nim wszystko, o czym od dawna pisałem. Nie mniej skoro już usiadłem przy klawiaturze.... Może ktoś to jeszcze przeczyta i będzie jakiś z tego pożytek.
Niewyobrażalna nadkonsumpcja, wynikająca z nierozróżniania potrzeby od bezmyślnego i niezdrowego pławienia się w rozkoszach zmysłowych (głównie smaku) jest głównym destruktorem naszego życia. O ile w naszym kraju większość ludzi żebrze o łaskę i zdrowie w kościele, a następnie przejada się trującą kiełbasą i schabowym, to wyśmiewany przez nas jogin (ogólnie), poświęca swój czas i wysiłek na uniezależnianie się od radości zmysłowych. Nazywanych przez nas "potrzebami".
Zapychanie się między innymi ciężkostrawnym mięsem pędzonym na chemii, która jedynie częściowo jest wydalana z organizmu, kumuluje całe to świństwo, dopychane jeszcze przez bezmyślnie ordynowanie innej chemii przez lekarza, nazywanej lekami, której głównym zadaniem jest magiczna dematerializacja symptomu. Krótkowzroczność ludzi polega na dostrzeganiu jedynie tego, co jest bezpośrednio widoczne pod nosem. Czyli samego symptomu. Wielu lekarzy też tak ma.
Generalnie - ludzie muszą cierpieć, bo sami stwarzają przyczyny swojego cierpienia swoim nieodpowiedzialnym postępowaniem. Ignorancja i niechęć do dociekania jest przyjemna i bezwysiłkowa, - miękki fotel, informacje cieknące z telewizora już przeżute. Nic tylko wchłaniać gotowca.
Tak czy inaczej jesteśmy nosicielami wirusów i bakterii, ale dają one żyć ponieważ ich populacja jest kontrolowana na bezpiecznym poziomie przez sprawnie działający system odpornościowy. I nie ma w tym żadnej filozofii. Więc zamiast skupiać się na wypracowywaniu szczepionki na korona, sugerowałbym produkować własną, prywatną, biologicznie i chemicznie czystą, ergonomiczną, lewoskrętną, alkaiczną, w postaci mocnego systemu odpornościowego. Za darmo i bez niczyjej łaski. Wystarczą dobre chęci i drapanie po głowie.
Gdzie się nie odwrócisz to masz chemie nawet warzywa wytwarzają swoja własną chemie (pestycydy) w obronie przed predatorami (nami konsumentami). Zniszczyliśmy naszą żywność, a teraz jeszcze niszczymy tradycje kulinarną. Nowomodna kulinarna tzw współczesny styl żywienia jest dla nas tragiczny w skutkach. Czasem się grubo zastanawiam jakim cudem ludzie oszczędzają na jedzeniu, a potrafią zostawić 300 zł w aptece na "leki", które jedynie zaleczają człowieka bo o wyleczeniu bardzo często można jedynie pomarzyć.
Pytanie czym jest mięso bo dla mnie szynka spoczywająca na półkach marketowych to nie jest mięso. Dla mnie mięso to ryba dziko pływająca w wodzie czy też krówka skubiąca sobie trawę na łące. Wole się nie najeść ale jeść coś takiego niż się nawpieprzać jakiegoś syfu tylko po to by się napchać bo o najedzeniu się nie ma mowy w takim przypadku (rozwinę ten komentarz w osobnym wpisie).
Na koniec pewien komentarz pani ze sklepu z zdrową żywnością "Takie sklepy jak nasz są jedną z największych porażek ludzkości. Takie produkty powinniśmy móc kupić normalnie w osiedlowym sklepie"
Ależ oczywiście, już nawet tych zachowań nie chce mi się komentować. Ludziska się trują na potęgę, umierają na raka i ciągle nie dochodzi. I ciągle szukają leku na raka - jakże to żałosne. A wszystko dla zysku. Koniec cywilizacji spowodowany samowytruciem nie jest wcale taki nierealny.
Z moich informacji wynika, że za 30% nowotworów odpowiedzialna jest dieta. Jak mnie pamięć nie myli to jest pierwsza przyczyna raka ale pewności nie mam. Dieta ogólnie ma ogromny wpływ na to jak i czy w ogóle funkcjonujemy. Problem w tym, że ludzie mają to w dupie, a potem jest płacz i zgrzytanie zębów. Wiem tylko jedno świata nie zmienię ale najbliższe otoczenie, które jest całym moim światem tak więc edukuje sowich najbliższych w tej dziedzinie i staram się swoim przykładem pokazywać, ze można inaczej żyć i jeść. Walk the talk. Jak dotrze to fajnie jak nie to mam przynajmniej poczucie tego, że coś zostało przeze mnie zrobione.