Ostatni pociąg
Przesunąłem się do okna i spojrzałem na trzeciego współpodróżnego. Przez cały czas opierał się o parapet, patrząc przez okno rozmarzonym, zamyślonym wzrokiem. Przypominał nieco typowego przedstawiciela subkultury metali – włosy zawiązane w kucyk opadały mu gdzieś za ramię, posiadał chude palce pianisty, a ostre, wyeksponowane przez niemal nienaturalną chudość rysy twarzy, dodatkowo podkreślała spiczasta, starannie przystrzyżona kozia bródka. Oczywiście, jak przystało na każdego szanującego się fana cięższych brzmień, odziany był w prawdopodobnie dość wysłużoną skórę (by oddać sprawiedliwość - prostą i funkcjonalną, pozbawioną ćwieków i innych bzdur) i czarne bojówki (sam zresztą uznawałem, że spodnie paramilitarne i koszulka z śmiesznym napisem to szczyt mody) Nie spodziewając się żadnej interakcji z jego strony, błądziłem wzrokiem po twarzach innych pasażerów, poszukując jakiegoś punktu zaczepienia, emocji czy źródła ciekawszej historii prowadzącej do przemyśleń.
Wiele można nauczyć się z obserwacji.
Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że moja myśl została wypowiedziana na głos – i to nie przez powyżej podpisanego, a przez siedzącego naprzeciwko podróżnika. Ten zmienił pozycję. Teraz siedział nieco przygarbiony, opierając łokcie na kolanach i splatając dłonie ponad nimi. Patrzył, z lekkim złośliwym uśmieszkiem, prosto na mnie.
– Przepraszam? – spytałem całkiem sensownie.
– Pomyślał pan – wyjaśnił uprzejmie mój rozmówca, prostując się i kładąc ręce po swoich bokach – że wiele można nauczyć się z obserwacji. Tak przynajmniej sądzę. Myśli pan?
– Tak, tak, czasem – odparłem zaskoczony. Z jakiegoś bliżej mi nieznanego powodu byłem przekonany, że moje myśli są całkowicie prywatne i niedostępne dla postronnych. – Skąd pan wie? – zapytałem zaciekawiony.
– Wiele można nauczyć się z obserwacji – odparł zapytany i rozłożył szeroko ręce (co skojarzyło mi się z rozłożonymi skrzydłami kruka, albo przynajmniej gawrona). – cóż… zajmuje się pan czymś poza okazjonalnym myśleniem?
– Jestem pisarzem – odpowiedziałem, wciąż nieco skonfundowany.
– To niewdzięczna praca – stwierdził, a gdy przytaknąłem, kontynuował – bo cóż pan robi? Skrobie po papierze…
– Teraz to głównie komputerze – zaprzeczyłem nieśmiało.
– Dobrze, skrobie pan po komputerze – zgodził się i machnął ręką, jakby bagatelizując ten nieistotny szczegół – skrobie, skrobie, rok po roku, dzień po dniu i co? No i pan jest lepszy w skrobaniu. Gdyby pan skrobał nie jakieś literki, ale, o, powiedzmy garnki, to byłby pan dzisiaj mistrzem w lepieniu garnków. Czy tam skrobaniu, mniejsza o to. W każdym razie – powrócił do swojej ulotnej myśli – tworzyłby pan najpiękniejsze garnki, istne arcydzieła. A tak co? – urwał, robiąc dramatyczną pauzę i uniósł swą prawą rękę w górę – gówno! – niemalże wykrzyknął, uderzając pięścią z góry powietrze. – Jak pan skrobał tak skrobie. Efektu brak. – Wzruszył ramionami, kończąc wątek.
– No cóż – podjąłem dyskusję – nie zaprzeczysz, że…
– Chwila, chwila – przerwał mi i zaczął nerwowo obmacywać się po kieszeniach – a kiedy niby to przeszedłem z panem na “ty”? – ostatnie słowa mówił już wyciągając zza pazuchy manierkę i podając ją w moją stronę.
Przyjąłem naczynie, odkręciłem i powąchałem. Wewnątrz pachniało bardzo mocnym alkoholem. Lekko się skrzywiłem i spojrzałem w stronę swojego rozmówcy.
– No to brudzia? – spytałem, a gdy siedzący naprzeciwko kiwnął głową, uniosłem naczynie krzycząc – Brudzia! – i upiłem z dwa łyki.
Skrzywiłem się czując smak mocnego alkoholu, a po całym moim ciele rozniosły się drgawki i przyjemne, pijackie ciepło. Oddałem manierkę właścicielowi, a gdy ten dopełnił ceremoniału kontynuowałem:
– W każdym razie, jak mówiłem panu…
– Dajżesz pokój z tym panem! – zaśmiał się, znów zagłuszając moją kwestię.
– … nie da się zaprzeczyć, że o ile wiele garnków jest, no, piękniejszych od, hm, dzieł literatury, no i na pewno o wiele bardziej funkcjonalnych, to garnków w historii pamiętamy ledwie kilka. A twory różnych stwórców są dziś podstawą naszej kultury. Do dziś je ludzie czytają! Morały, historie, same przemyślenia, to wszystko jest, znaczy one są pondaczasowe, a co komu po rękodzielniczym garnku jak pójdzie do marketu i kupi sobie lepszy, wytłaczany maszynowo i stalowy, ha? Skrobie się garnki, skrobie i dupa – zakończyłem zadowolony z swojego monologu.
– Po pierwsze nie stwórca, a twórca – sprostował mnie po chwili rozmówca, wyraźnie wychodząc z zamyślenia – stwórca to przychodzi, ot tak pstryka – tutaj zademonstrował pstryknięcie – i oto jest. Stało się. Myśl odziana w materię. W tle fanfary. A twórca, jak pan pewnie wie, to siada i musi się, o, napracować. Skrobie, skrobie i jest. Nie ma STWORZENIA – wyciągnął przed siebie prawą rękę wskazując na mnie dłonią i opierając łokieć na kolanie – jest ciężka praca, doświadczenie i nauka. A po drugie – dodał jakby od niechcenia – nie czytają dzieł, bo są streszczenia. I tyle z dorobku i ujrzenia ręki autora.
– Wciąż są czytający – zripostowałem.
– Niech pan wskaże chociaż jednego! – otrzymałem natychmiastową replikę.
– Jacyś w końcu są, cholera. Może to błąd statystyczny – dodałem od razu – ale istnieją. Mniejsza nawet o nich, wszak pisze się w pierwszej kolejności dla siebie, prawda? Dla przyjemności… satysfakcji…
– No wiesz? – nieznajomy przewrócił oczyma, krzyżując tym razem ręce na piersi – siedzisz przed kompem, skrobiesz jakieś literki, wkurzasz się, bo znaczki leżą w złej kolejności, na dupie robią się odleżyny, niewyspany jak cholera bo w dzień czasu na pisanie totalnie brak, a pomyśl tylko jak wspaniale mógłbyś się wyspać, jak dobrze mógłbyś spędzić ten stracony czas!
– Nie spędziłbym. – Odparłem – lepiłbym garnki.
Oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem, zwracając uwagę reszty współpasażerów zaludniających przedział swoim tubalnym rechotem. Po dłuższej chwili gdy udało nam się uspokoić, wypiliśmy po kolejnym łyku przyjemnego trunku i powróciliśmy do rozmowy, ignorując złośliwe komentarze.
– Człowiek – stwierdził mój rozmówca – to taka zabawna i złożona rzecz. Będę wysiadał za chwilkę – rzucił jakby od rzeczy, sprawdzając godzinę na ekranie swojego telefonu – moja stacja się zbliża.
– Jakby nie patrzeć większość życia to bzdury – rzekłem.
– Słucham? – Dyskutant zdawał się nie zrozumieć moich słów
– Chodzi o to, że większość rzeczy na jakie przeznaczamy czas tak naprawdę to nie… – zacząłem tłumaczyć
– Nie, nie, nie o to chodzi! – wtrącił nieznajomy – po prostu cię nie usłyszałem.
– Aah! Mówię, że większość życia to bzdury – powtórzyłem.
– Każda praca, jaką kiedykolwiek i gdziekolwiek pan wykona – usłyszałem odpowiedź udzieloną nieco nauczycielsko-mentorskim tonem, podkreśloną – będzie większym lub mniejszym zbiorem składowych. Czyli totalnych pierdół. Totalnych, malutkich pierdół. Spierdolisz widoczną pierdołę, to sam staniesz się pierdołą, forma determinat materiam – zatoczył ręką koło w powietrzu – forma wyznacza treść, zaszufladkują cię, no i dupa.
– A tak właściwie to co ty robisz? – Spytałem, spychając rozmowę na inne tory.
– A tak sobie podróżuję – odparł lekko – jedni skrobią garnki, inni literki, a ja zamiatam butami przed kasami. Cóż, czas na mnie – dodał, gdy pociąg po raz kolejny szarpnął gwałtownie, hamując przy stacji – no to strzemiennego! – zakończył wstając, powracając do dawnego, wesołego i nieco pyszałkowatego tonu.
– Strzemiennego! – odrzekłem równie radośnie, wyciągając już rękę po kolejną dawkę przyspieszonego integratora społecznego. Wypiliśmy i pożegnaliśmy się, wciąż nie znając swoich imion. Zresztą – nie miało to większego znaczenia.
Odprowadzałem wzrokiem swojego dyskutanta dopóki nie wytoczył się na peron umiejscowiony pośród ciągnących się aż po horyzont pól, urozmaiconych tylko paroma betonowymi klocami (wśród których znajdował się budynek dworca) i sędziwymi drzewami, wyznaczających granice kolejnych działek.
Moja podróż miała jednak dopiero się rozpocząć.
(obrazek autorstwa Goyi – oczywiście z domeny publicznej)
Cześć!
Witaj na tagu #pl-emocjonalnie. Cieszę się, że dołączasz do emocjonalnej strony Steema. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej.
Autorzy postów na naszym emocjonalnym tagu są nagradzani głosem noisy, diosbot oraz planter.
@nieidealna.mama
!tipuvote 0.5 hide
Niezłe!
czekałam na moment, w którym spojrzenie - niczym kamera - zjedzie w dół, i dostrzeżemy u tego współpasażera zamiast stóp - kopyta.
no nieważne, ciekawa jestem dalszego ciągu tej podróży.
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Lista osób z naszego triala oraz wszystkie podbite przez nas posty są publikowane we wtorkowych raportach z działalności grupy. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY
@wadera