Goldman Sachs: Maszyny wywołają znacznie gorszy kryzys niż ten z 2008 r.
Lutowa wyprzedaż na giełdzie pokazała, jakie skutki może mieć zautomatyzowany handel - twierdzi Charles Himmelberg, szef działu rynków globalnych w Goldman Sachs. "W tej nowej strukturze rynkowej maszyny zastąpiły ludzi, a szybkość – kapitał" -napisał w notatce dla klientów. Według niego ten nowy ekosystem, zdominowany przez maszyny, "wydrenował źródła płynności", które w przypadku kolejnej fali wyprzedaży mogłyby okazać się niezbędne.
W ubiegłym miesiącu, kiedy wartość indeksu Dow Jones spadła o ponad 1 tys. punktów, wielu maklerów o taką masową wyprzedaż obwiniało swoich zautomatyzowanych odpowiedników. Według Himmelberga z pewnością nie po raz ostatni, a pełna automatyzacja sprawi, że kolejne krachy będą jeszcze dotkliwsze.
Maszyny na giełdzie spowodują kryzys - Goldman Sachs
"Podejrzewamy, że lutowa wyprzedaż to oznaka większego ryzyka, a konkretnie rosnącej "wrażliwości finansowej" w okresie pokryzysowym" - napisał Himmelberg w poniedziałkowej notatce. Czytamy w niej, że:
Poprzez "wrażliwość" rozumiemy wahania cen wynikające nie ze zmian fundamentów rynkowych, ale bardziej samych rynków.
Chociaż w ubiegłym miesiącu spadki punktowe indeksu Dow Jones trwały jeden dzień, to ich największymi ofiarami były tzw. ETNy. ETN to instrument dłużny, które również podąża za wartością danego indeksu. Innymi słowy, jeśli ETN wystawiony został na np. złoto, to emitent zwróci nam pierwotną kwotę, za którą nabyliśmy od niego ETNa, oraz dodatkową sumę (odsetki) odpowiadającą wartości, o którą od tego czasu wzrosło złoto.
W chwili, kiedy Indeks Zmienności Cboe, czyli VIX, odnotował rekordowy, jednodniowy spadek, maszyny (i maklerzy) inwestujący we wspomniane instrumenty, musieli pozamykać pozycje. Dwa z największych ETNów straciły tego dnia 95 proc. wartości.
VIX odzwierciedla przewidywania maklerów co do zmienności indeksu S&P 500 – jeśli ten rośnie, to VIX spada. - Wyglądało to tak, jakby rynek przejęły maszyny, ale widzieliśmy, jak straty ponosili ludzie, i to nie tylko w sektorze finansowym, ale i w innych - powiedział wtedy Vincent Kondaveeti, specjalista ds. sektora finansowego w Credit Suisse.
Goldman Sachs: "Rynek przejęły maszyny"
"Rynek przejęły maszyny" – tę i podobne opinie tuż po fali wyprzedaży podzielało kilku zarządzających funduszami. Zdaniem Himmelberga regulacje i technologie, jakie pojawiły się po ostatnim kryzysie finansowym, już doprowadziły do przejęcia kontroli przez maszyny, co ma ogromne konsekwencje dla płynności:
W tej nowej strukturze rynku maszyny zastąpiły ludzi, a szybkość – kapitał. tego rodzaju zmiany w znacznym stopniu zredukowały zapotrzebowanie na kapitał akcyjny i tym samym podniosły efektywność. Podbnie sytuacja wyglądała przed kryzysem kiedy lewarowanie i produkty strukturalne zastąpiły w pewnym stopniu dostępność kapitału.
I chociaż ten nowy system dostarczania płynności niewątpliwie uwolnił kapitał akcyjny, umożliwiajac jego bardziej efektywne wykorzystanie, to jednocześnie wydrenował zasoby kapitałów, które mógłby zagwarantować płynność w przypadku odwrócenia cyklu.
Na niedawnej konferencji banku Goldman Sachs Himmelberg zauważył, że takie epizody, jak lutowa wyprzedaż, miały miejsce w czasie gospodarczego boomu, a inwestorzy przez cały czas stali w blokach startowych, gotowi do kupowania po niższych cenach. - To wywołało wśród nich samozadowolenie - dodał.
O tym samym problemie mówił swojego czasu w rozmowie z Business Insider Polska Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion. Według niego regularną bessę mogłaby wywołać zmiana paradygmatu, który obowiązuje na Wall Street od kilku dobrych lat. – Najgorsza dla obecnych inwestorów byłaby zmiana paradygmatu tych wszystkich programów do tradingu, które od przynajmniej 7 lat kupują wszystkie spadki na giełdzie. Jeśli nagle zaczęłyby sprzedawać prawie wszystkie wzrosty, mielibyśmy znacznie dłuższą korektę. Ale to jest nie do przewidzenia na ten moment – przekonywał Piotr Kuczyński.
Podobnie uważa szef rynków globalnych w Goldman Sachs. Jego zdaniem nie jest wykluczone, że wszystkim przyjdzie zapłacić wysoką cenę w sytuacji, kiedy więcej powodów będzie przemawiać za sprzedażą akcji, a nie kupnem.
- Myślę, że z czasem maszyny i sztuczna inteligencja będą na tyle mądre, że typowy automatyczny makler stanie się dużo lepszy od maklera-człowieka - powiedział Himmelberg na konferencji. - Co nie zmienia faktu, że problem z maszynami jest bardzo prosty – one nie mają pieniędzy. Więc kiedy sprawy się komplikują… po prostu się wyłączają - skończył.