Kiedy mam wiedzieć, że powinna mi się zapalić czerwona lampka? - część 2

in #reakcja4 years ago (edited)

Kiedy powinna zapalić mi się czerwona lampka? Kiedy mam wiedzieć, że coś tutaj nie gra? - na przykładzie sekty przy kościele zwaną “wspólnotą” - część 2

To jest część druga eseju. Część pierwszą przeczytaj tutaj.

4. Zachowanie ludzi

Cóż to był za spektakl! Winszuję reżyserii. Wariaci rozkładając ręce w psychotycznym, modlitewnym transie - już bardziej szanuje ludzi, którzy muszą wiązać narkotyki, żeby doprowadzić się do takiego stanu omamienia. Jak tak można? Na litość boską! Dzieci się tak nie zachowują w przedszkolu! A to są “dorośli” ludzie! Takie trasy to są popularne w USA.

Poprzewijaj sobie. Wpisz sobie TBN, pooglądajcie jak wyglądają te ich worshippingi. Zobaczysz pewien schemat. Ja chodziłem i do teatru w liceum często i na teatr studencki, więc na mnie teatralność nie robi wrażenia, bo ja jestem wtajemniczony. No, ale na niewtajemniczonych musi robić to ogromne wrażenie. Zwłaszcza na takich, którzy nigdy się tym nie interesowali. Nie dość, że ma to robić efekt “wow!” to jeszcze zmuszać, żeby robić tak samo - trochę jak na pierwszej lekcji tańca, gdzie za wszelką cenę chcesz dotrzymać kroku innym. Tutaj jest kolejna lampka ostrzegawcza, która powinna się palić na taką teatralność zachowania - kto był kiedykolwiek na sprzedaży garów i pościeli z MLM ten wie o co chodzi. Kto nie był niech wpisze w YT, bo są ukryte kamery z takich spotkań.

Fałszywi przyjaciele i te natychmiastowe uśmiechy dla mnie sugerują od razu wysoką transakcyjność tych “przyjaźni”. Każdy związek jest wymianą czegoś. Ale tutaj nie ma autentyczności, bo nie ma ku niej żadnych podstaw, bo wszystko dzieje się nie tylko co zbyt szybko a wręcz natychmiastowo. Ponadto ja osobiście nie daje nikomu kredytu zaufania. Każdym zachowaniem oceniam zdolność kredytową danej osoby i dopiero na tej podstawie daje swoje zaufanie - dużo mniej boleśnie jest się wtedy rozczarować zwłaszcza, gdy zdążyły się do kogoś przyzwyczaić. Ponadto już dawno nie jestem dzieckiem. Ja nie szukam kolegów. Mnie nie skręca jak siedzę sam. Ja się sam ze sobą nigdy nie nudzę. Ja wiem jak się budują relacje. A relacje w udawanym środowisku na wzór świata gry RPG, bez sporów oparte tylko i wyłącznie na jakiś powierzchownych nazwijmy to “uprzejmościach” na siłę zupełnie udawanych w stosunku do stopnia znajomości same w sobie są powierzchownie. Wiem jednak jak silnym cukrem, jak silnym lepem są te uprzejmości dla osoby spragnionej kontaktów międzyludzkich, bo ja też taki miałem epizod takiego spragnienia, no ale ja to jestem ja i nie szukałem na siłę nic, bo wiem jakim ludzie potrafią być syfem i kurestwem, a jeszcze potem się tego wyprzeć byleby ich było na górze. Ja wiem jak to jest być wykorzystanym. Ja wiem jak to jest być fałszywie zaprzyjaźnionym dla osiągania własnych celów. I wtrącę kolejny red pill ciężki, ale konieczny do przełknięcia dla każdego - chłopa każdy zawsze ma w dupie. Chłop jest do wykorzystania finansowego lub roboty za obietnicę bliskości (nieważne czy psychicznej czy fizycznej) - bo chłopa wykorzystuje się przez walidowanie jego osoby poprzez jego przydatność do czegoś. A baba jest zaś do wykorzystania dupy i stąd te uprzejmości, a nie, bo charakter czy, że “świat jest dobry” (heh, amatorki księciów pustyni). Więc w takiej “wspólnocie” można wykorzystać wszystkich. Trzeba tylko wyczaić kogo i wiedzieć jak. Zauważ też, że kobiety zawsze i wszędzie są mile widziane - są darmowe wejścia dla klubów i inne takie. Tylko mało, która zadała sobie pytanie czemu i po co tak jest. Za co? Za charakter? Za samą możliwość popatrzenia na nie? No proszę. Plus ja wiem jak chełpiącym ego jest docenienie seksualne przez kogoś zwłaszcza jak jest się rozbitym i wyposzczonym, no ale bez przesady. Tożsamość seksualna nie może stanowić podstawowy Twojej osobowości, bo to jest bardzo chwiejny wyznacznik własnej wartości. Jakoś nie uznawałem mając 20 lat i nie uznaję mając 30 lat tekstów w stylu “zdarzyło się.. poniosło mnie.. tak wyszło” - to są głupie wymówki służące za tarczę przed poczuciem własnego wstydu, bo wstyd wymagałby reakcji w postaci pracy nad sobą, a do tego prawnie nikt chętny nie jest. 50-latek chce wyruchać 20-stkę nie dla jej charakteru przecież, jest na to za stary - ona mu nic nowego nie powie, niczym nie zaimponuje, a on już dawno jest po okresie do zdolności do jakiejś romantycznej miłości. Tak samo baby stare. Wszystko ma wspólny mianownik - nacisk na “relację” i dążenie do eskalacji fizycznej odrzucając faktyczne poznanie - to się nazywa warunkowanie (sprawdź sobie to hasło). To gdzie zatem ta autentyczność w relacji? Gdzie jest to “lepsze”, bo “kościelne” środowisko ludzi pozornie ułożonych? Tego nie ma, bo to nigdy nie istniało. Po co jeszcze jest ta natychmiastowa i niestosowna wręcz eskalacja kontaktu fizycznego? Bo jest się dużo bardziej podatnym na argumenty kogoś do kogo jesteśmy przyzwyczajeni fizycznie, “obyci” - stąd ten nacisk na dotyk we “wspólnocie”. Dotyk, niby przypadkowy, ale częsty, jeszcze od licznych osobników w grupie - lampka - przecież to nienaturalne, nie w naszej kulturze. Lampa się świeci. Realne relacje nie są raczej pospiesznymi w żaden sposób. Tak więc możliwość bycia wykorzystanym w jeden czy drugi z opisanych powyżej sposobów winna mieć swoją osobną czerwona lampkę.

W trakcie tego całego cyrku pojawiły się element ze składaniem deklaracji przynależności.. uwaga.. na piśmie! Da fak!? Ten chory nacisk na deklarowanie się - że niby wszyscy tacy porządni, że zobowiązanie przynależności, że to takie normalne, że nie można od tak sobie przychodzić i odejść - aha, po początkowym “bezwarunkowym dostępie” ten, krótki free trial się skończył. Formalizacja przychodzenia na “darmowe” “zajęcia” tym bardziej jest dla mnie skrajnym dziwactwem i zapala lampkę. Wiesz jak jest z dobrym związkiem? W dobrym związku papier nie jest konieczny, a złego związku papier nie polepszy (tym bardziej robienie sobie dzieci jako lekarstwa - nie pierdol innym życia o swój zjebany łeb, bo przyjęta odpowiedzialność powinna iść w parze z kompetencją do jej podźwignięcia). Jeszcze ksero dowodu poproszą do tych deklaracji najlepiej. Najlepsze było to, że istnieje kilka skali owych deklaracji! Stopni! Im większa deklaracja tym większa nagroda - duże wyróżnienia z imienia, stanie na środku, dłuższa modlitwa za tą osobę, lepszy, większy i ładniejszy obrazek się dostaje. System kar i nagród, łapiecie? :) Nie zadeklarujesz się będziesz jednym bez obrazka, będziesz tym “gorszym”, tym z boku, tym poza grupą. A w ogóle to marsz do kąta ty niesumienny bezbożniku co marnuje nasz czas skoro się nie deklaruje! To już nie jest czerwona lampka, to jest czerwona latarnia morska.

No, ale po tych deklaracjach był best part so far. Ksiądz chciał cyknąć fotkę laski, która była już tam trzeci raz, bo “ma podobna koleżankę”. Ha! :D Mmmhhhmmm! Oh, hell no! - black mama lady disapproving sounds. Oh, ja też mam taką podobną koleżankę! :D Dej, dzieucha dej, tysz Ci zrobię! ;) Ino się nachyl tu i wypnij tam, oo tak. Mm, mm, mm. :D Jak bliźniaczki! Daj zrobię Ci! :D Usta szeroko, szeeerzej, o tak, a teraz od dołu! Na pewno jej wyślę! Oh, jak dwie krople wody! Hihi! :) Owa laska nie bardzo chciała dać sobie cyknąć tę fotkę facetowi w sukience to od razu została ukarana tekstami, że jest “niemłoda” a potem pieprzeniem naokoło tego. Widzie tego majndfaka i ponowie stosowany system kar i nagród ze strony “autorytetu” grupy? Była ładna i podobna do koleżanki, teraz już jest brzydka i stara. Laaampkaaa! Ehh. No kurwa. Jakkolwiek bym chciał dawać ludziom kredyt zaufania to wiem, że takie rzeczy są sygnałami ostrzegawczymi, a nie czysta głupotą czy palnięciem czegoś - a więc zdolność kredytowa owego księżulka spadła u mnie do zera. Ciekawe czy ksiądz też będzie chciał fotkę w tutu. A może mają tam jakieś studio fotograficzne, co? Taki duży obiekt w końcu. A może nawet kompletnie wyizolowane studio akustyczne z wyciszonymi ścianami, co? “A może sobie pośpiewamy? Może przygotujesz oprawę muzyczną na kolejne spotkanie? Masz taki ładny głos. Chodź potrenujemy sobie 1:1. :)”. Imiona, nazwiska, adresy, zdjęcia, deklaracje - i to tak od razu. Umowy też tak podpisujesz bez czytania? Lampa się świeci.

Bezsprzecznie jednak najciekawszym dla mnie zjawiskiem był tam jeden z muzykantów, który jest prominentnym przykładem wszystkiego tego dlaczego powinno się mieć czerwono-lampkowy firewall. Owy muzykant - taki jebany kurdupel karzeł łysy z pizdo brodą, ale tylko taką naokoło bez części wąsowej i policzkowej - pseudo atrybutem męskości mającym dodać mu 20 cm wzrostu i sygnalizować, że “jestem męskim mężczyzną“ pomimo bycia karłem 20 cm niższym od najniższej laski na tej sekcie. Pewno w domu ma pompkę do kutasa. Jak to typowy wyurany kurdupel udawał głos. Wyurani kurduple udają niższy głos niż mają w rzeczywistości - i to kurwa ZAWSZE słychać. W połączeniu z tymi zarostami hodowanymi po 2 lata, tym rozpychaniem się łokciami, darciem mordy i przekrzykiwaniem innych - tak nachalnym zaznaczaniem swojej obecność oraz wymuszaniem na innych przyzwyczajenia do tej ich natrętności. I ten łysy tam wtedy dopadł do nowej laski, która przyszła akurat na to samo spotkanie co ja. Staliśmy w kilka osób w szeregu. Ja stałem w środku. Witał się podając dłoń i próbował przytulić każdą laskę, mnie ominął nawet z dłonią, wręcz mnie nie zauważył co jest trudne w każdym wymiarze przestrzeni i pozycji w szeregu. Prosta sprawa - na mnie nawet nie spojrzał, żeby nie ustawność hierarchii i kontaktu wzrokowego - to on miał być tutaj samcem alfa. A skoro już ktoś ma być samcem alfa w grupie to nie jest to grupa od “modlitwy”, a “social club”. Od razu dopadł do tej nowej. I już od razu tekścik “znałem jedną Anastazję [imię zmienione]”. Okazało się, że faktycznie znał jedną Anastazję - swoją byłą żonę, którą zostawił z dzieckiem. Ale kurwa to nie wszystko! Zrobił dziecko koleżance owej Anastazji, która zachęciła ją w pierwszej kolejności do przyjścia na “wspólnotę”, a która sama tam chodziła! Wow! No i mieszkali sobie wszyscy razem - jego obecna wtedy jeszcze żona z ich dzieckiem, on i ta koleżanka Anastazji, której zrobił dziecko w jednym mieszkaniu. Patologia much? No kurwa przecież że. Ależ ludzie są pokurwieni i popierdoleni. Jak tak kurwa można? No jak!? I co? I chuj Gollum wrócił polować dalej na “wspólnotę”! Wszyscy tam o tym wiedzieli! Wszyscy! Nikt nie powiedział słowa! Gollum nie został wyrzucony z grupy za brak konduktu moralnego zgodnego niby z deklarowanymi przekonaniami grupy. No ja jebie, no ja pierdolę! No jak kurwa!? Jak to kurwa jest możliwe?! Zajebałbym skurwysyna jakbym tylko mógł. Raz w miesiącu taka przepustka na cały dzień i z listy eliminacja śmieci. “Katolicy” kurwa… ze “wspólnoty”. “Wspólnoty” do chuja jasnego czego? To, że małżeństwo to jest raz i na zawsze to jest wyobrażenie jak się okazuje wyidealizowane, niekonieczne już innych i tych co w jakiś sposób powinni dawać przecież świadectwo tym, którzy jeszcze nie takie nie weszli. Żyjemy w takich czasach, że wartości wydawać by się było powszechnie uznawane za uniwersalne nie są już wyznawane z taką powszechnością jakby to chciało się o nich myśleć. Inaczej nie byłoby zdrad, rozwodów i żadnych “buziaczków” (bo pocałunek brzmi mniej niewinnie) z przypadkowo poznanymi osobami. Ponadto, skoro nie można szukać silnego kręgosłupa w kościele to gdzie go szukać? Ano poprzez wspominany przeze mnie już do porzygu własny i świadomy rozwój. Co ten Gollum może dalej zrobić w stosunku (no pun intended) do Anastazji? Ano kurwa standard. Bardzo prosta rzecz. Będzie mówił “Ana, Stazieńko, Ani [i za chwilę] o! Haha! Pani Anastazjo! Przepraszam, mówię tak, bo znałem jedną Anastazję!” a Anastazja na to wtedy sytuacyjne/nieświadome/wymuszone, ale jednak i przyczajone z czasem, bo to będzie się powtarzać, aż się urobi “hihihi!”. I tak by było parę razy a jakby zaszła potrzeba parędziesiąt czy paręset razy - aż do skutku, aż się urobi. A jak ktoś się tak do Ciebie zwraca pieszczotliwe to podświadomie daje się takiej osobie zgodę na pozwalanie sobie na więcej - i o to kurwa w tym urabianiu właśnie chodzi. Powiem szczerze, że co najmniej od 15 lat obserwuję świadomie taki urabianie i zawsze zastanawiam się jak to możliwe jest, że ludzie nie wyłapują takiego ewidentnego braku autentyczności w czyimś zachowaniu. Czy jest to kierowanie własną pychą i egiem? A może nieświadomością, głupotą czy jeszcze brakiem dopieszczenia z domu rodzinnego? Szczerze to nie wiem. A przecież Anastazja nie zna typa, ale wiedziała co zrobił. Co to jest widzieć kogoś przez godzinę czy kilka na tydzień w tak sztucznie wymuszonym środowisku, gdzie nie ma się żadnej realnej możliwości sprawdzić kto jaki jest naprawdę w szerokim przekroju sytuacji. Więc jakieś pieszczoty słowne czy taki wymuszony kontakt fizyczny i spoufalanie się są no po prostu co najmniej dziwne. Plus tutaj nie ma poznania się w młodym wieku. Po 25-tce to każdy ma już jakiś bagaż. To nie jest start z tego samego poziomu i kompatybilności. No kurwa, sorry, ale nie ta kolejność. Plus chujek jebany pierdolony jeden nie pochwalił się, że ma dwójkę dzieci z dwoma różnymi babami i robił drugiej będąc z pierwszą. Jeśli nie widzisz tutaj konfliktu moralnego no to nie czytaj dalej, to nie jest tekst dla Ciebie i tak już za daleko zabrnąłeś, bo jesteś jednym z tych predatorów właśnie polujących na ludzi dobrych czy wystarczająco naiwnych. Jak widać wszystkie te zagrywki tego łysego kurdupla to zabiegi programowania neurolingwistycznego (jeśli nie znasz tego terminu to na litość boską czym prędzej przeczytaj co to jest a potem miej flashbacki).. Ogólnie Golluma było wszędzie pełno - wyrywał się do wszystkich i afiszował na tym spotkaniu. Hop do przodu sali i “gra na gitarze” - chuj tam, że nie umie grać, ale tak podgłośnił gitarę, żeby była jak najgłośniejsza spośród innych instrumentów i się wepchał na to stanowisko. Ponadto się wyrwał się na sam środek sali ni z chuja kompletnie i dziękuje księdzu po jego chujowatej, nudnej i nic nie wnoszące opowiastce o niczym więcej jak tylko niemetrycznej jeździe po poganach, ateistach i innowiercach. Na co? Po co? I po co tak głośno tego ryja drzeć? Po to, aby zaznaczyć swoją obecność. Taki fifa-rafa - zawsze mam ochotę podnieść wtedy kolano i kopnąć takie typa w sam środek łba. Ale po co się tak rwać? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? “O weźcie Pawła [imię zmienione], bo on to zawsze tak wszystko mówi! Tee-hihihi! :D” - powie jakaś głupia pizda i cała reszta tych jebanych cieląt sugeruje się tym, bo łatwiej jest być dowodzonym niż dowodzić, a często na dowódców pchają się socjopaci z kompleksem niższości. W normalnej sytuacji i w realnym życiu przywództwo wynika z brania na siebie proporcjonalnej odpowiedzialności, a nie z krzykactwa i sadzenia sucharów, czy zmuszania innych do ich słuchania i wymuszonych uśmiechów - znowu - warunkowanie cielątek (programowanie neurolingwistyczne). Ale bądź tym kurduplem i zrób tak z tym ryjem, z tymi powiedzonkami, tymi tekścikami, tymi “podziękowaniami”, z tym włazidusptwem (bo ksiądz też lubi mieć połechtane ego i nie tylko to pod tą jego komiczną kiecką). Zrób tak 5, 10 razy to potem będziesz wyznaczonym do pełnienia funkcji organizacyjnych i dowodzenia grupą i cielęta, bo będą Ciebie pamiętać z tego, że “zawsze umiesz coś powiedzieć” mimo, że nie powiedział tak naprawdę nic. Bo ludzie kurwa nie myślą, ludzie reagują. A tym bardziej podatni są na to ludzie powtarzający modlitwy, powierzając swoje zaufanie komuś wszechmocnemu, wyobrażonym. A to przecież nie zachęca nijak do rozwoju, a do bycia rządzonym, bo na psi chuj jakiś rozwój? Przecież wszystko jest już zawierzone! Już się tym zajmę magiczny duszek! Już nic nie trzeba! Fajrant! Wygodna? Ano kurwa wygodne i fałszywe poczucie komfortu. Ale to się mści. Może nie dziś, nie jutro, ale na pewno się kiedyś się zemści. Wiesz jak jest z oddaniem planowania własnej przyszłości komuś innemu? Będzie zaplanowane, ale niewiele dla Ciebie - bo ludzie kurwa tacy są. No, ale co by było dalej z grą Golluma do Anastazji? Na przykład by było magicznie okienko jakieś albo wysłanie po wspólne zakupy tych wszystkich łakoci tam dostępnych, mimowolna kawka na szybko w galerii czy coś i wymuszanie przyzwyczajania - zwłaszcza u kobiet, bo konformizm 100% byleby przynależeć do grupy. Trikiem, który jest chyba w każdej książce o podrywaniu jest tykanie - niby mimowolne muście czy stuknięcia w udo, czy w kolano - takie przyzwyczajenie do dotyku. Człowiek na początku dyga i dyga a potem się przyczaja do tego, a potem zwiększa się zakres tego dotyku i już cała dłoń ląduje na udzie - takie samo warunkowanie jak psa. I dalej “oh, haha” kawka, “Ani”. A potem a to tutaj taka impreza “a chodź, a daj się namówić”, a potem ze śliną, bo “oh, alkohol” (sorry kurwa nie mamy 15 lat, każdy wie ile trzeba wypić, żeby nie panować nad sobą), “oh, bo się zagalopowałem, myślałem, że to moja żona [chuj tam, że była i z inną babą mieszka], bo to samo imię, stało się, i co dalej z tym zrobimy…” - no kurwa i tak dalej, łapiesz dryft schematu. To samo jest w drugą stronę, bo kobiety też dokładnie tak samo robią może po prostu rzadziej, bo baba zawsze ma stado naiwniaków, którzy chcą jej coś dać za jeden choćby uśmiech. Pewno jakoś podobnie poszło u tej całej koleżanki Anastazji, która zaszła z Gollumem. Jedno jest pewne - nie ma czegoś takiego jak ciąża z przypadku. Musi istnieć odpowiednia wymiana płynów między końcówkami. Tak więc lampka. Czerwona lampa zainteresowania, kto, jak, gdzie, po co, w jakim stylu. Lampka “charyzmy”, bo charyzma to nic innego jak wyćwiczone zachowania udające spontaniczne mające na celu przyciągnąć wzbudzić zainteresowanie i sympatię - “bo on coś w sobie ma, tee-hee! :D” - usz, ty głupie ciele jedno. Ponadto lampka komplementów. Czy to jest realny komplement czy odwołanie do ego. Kto składa te komplementy? Czy nie jest to Gollum co dwóm babom zrobił dzieci i poluje na kolejną? Czy jest w tym jakaś autentyczność? Takie pytanie powinien zadawać sobie każdy bez względu na płeć. Aha, jeszcze jedno - nikt nie jest w obowiązku Cię ratować. O tym ludzie, a zwłaszcza kobiety, wydają się nie wiedzieć i nie chcieć tego wiedzieć, bo przeciętna kobieta na realne zainteresowanie sobą, sobą nie sowim ciałem, raczej nigdy nie pracowała, a potem płacz, bo ktoś wykorzystał. Oczywiście nikt nie ma prawa wykorzystać nikogo, ale świadomość tego, że daliśmy się wykorzystać i dlaczego boli podwójnie.

Idziemy dalej. Wielkość grupy, zwyczaje, charakter, wymuszanie pewnych zachowań. Otóż we “wspólnocie” była relatywnie mała grupa osób. Wspólne czytanie. Jak masz małą grupę to fizycznie ich obecność wymusza dostosowanie się do niej - bo Cię widać. Takie dostosowywanie się widoczne jest szczególnie u kobiet, które są z natury większymi konformistami i za wszelką cenę chcą być w grupie temu są tym łatwiejszymi ofiarami, bo są zwyczajnie bardziej podatne na manipulacje, byleby nie zostać odrzuconą ze stada. To wynika z programowania biologicznego. Chodzi o to, że jak samiec szedł na polowanie to zawsze mógł zginąć. Zatem samica musiała liczyć na dobrodziejstwo grupy do dzielenia się z nią i jej młodymi pożywieniem, aby móc przeżyć. Dlatego baby głosują na socjalistów. Stąd babska solidarność (de facto częściej szkodliwa niż nie, bo dzielnie się mięsem z inną to mniej mięsa dla niej i jej młodych). Stąd napierdalanie na chłopa a nie na babę, bo baba zawsze chce mieć zaplecze, a drugi chłop chce mieć babę - więc tym lepiej pozbyć się konkurencji stanąć po stronie baby choćby ta robiła źle (jebani, naiwni białorycerzykowie). Temu taka baba sama wchodzi na minę, bo ego zostało połechtane zamiast 3 minuty zastanowić się nad sobą, a nie szukać natychmiastowej walidacji i zainteresowania. Lampka - naucz się oceniać grupę, jej charakter, zwyczaje, skalę przymusu dostosowania się i przyzwolenia bądź jego braku na własną swobodę działania i myślenia.

Pozwolę się sobie tutaj trochę powtórzyć. Zwyczaje poznasz po czyimś wyglądzie - brak dyscypliny fizycznej reprezentuje charakter. Oczywistym chyba jest, że ktoś kto jest napakowany ma inne zwyczaje niż ktoś kto jest gruby. Nie mówię tutaj, że ktoś wysportowany jest konieczne lepszą osobą od jakiegoś flaka, ale mówię, że warto wziąć pod uwagę czyjś wygląd w kontekście oceny charakteru i czytać z owego wyglądu co kto może mieć w głowie - choćby systematyczność i dyscyplinę, zdolność do długotrwałego wysiłku. Zwyczaje chodzi o to, że ktoś kto, nazwijmy to delikatnie, ma większe braki zazwyczaj czuje nadmierną potrzebuję zaznacza swoje obecności w grupie. Im mniej ta obecność została zauważona tym rośnie wyrachowanie. Zatem jak pizdo-ciało idzie z opryskliwości albo nadmiernym przymilaniem się to już się pali lampka. Ludzie z takimi mechanizmami kompensacyjnymi są niezwykle męczący i cyniczni, a ponadto są wstrętnymi oportunistami.

Dalej w cyrku. Zaczęły się śpiewy. O ja pierdolę. Śpiewy transowe! Jak po jakiś nietanich i nielegalnych proszkach i pigułach. I co? I znowu wymuszenie dopasowanie się do całej tej zaprogramowanej fasady. Takie na siłę dostosowanie się go do grupy, bo “bo inni tak robią.. To ja tez muszę!” - tak jak na wspomnianej już wcześniej lekcji tańca. Kiedy wszyscy inni mają spuszczone głowy albo zamknięte oczy - obserwuj ludzi. Gdy inni zatykają uszy - słuchaj. Po co, jak, na co i dlaczego? Zawsze, gdzie jest narzucana jakaś rutyna, “dyscyplina”, czy określony kondukt zaufania niech Ci się pali lampka ostrzegawcza a już zwłaszcza jak masz w sposób nakazany nie wiedzieć co się fizycznie wokół Ciebie dzieje. Ah! Co to był za podział na głosy przy tym śpiewaniu! Surround! Lewo prawo, tył , przód - Jezus otacza mnie. Z tyłu barytonowy głos, przede mną sopran, obok mnie teatralne szepty powtarzające wybrane wersety… no full reżyserka! Robi wrażenie taka oprawa.. Jeszcze ta perfekcyjna akustyka sali. Ale ja chodziłem na teatr studencki i powiem Ci coś. Takie coś, taka synchronizacja wychodzi po wielu, naprawdę wielu próbach. A tutaj taki stopień zaawansowania spontaniczny? To jest niesamowite. Tak samo jest niesamowitym było to, że nikt sobie nie wszedł w słowo podczas proszenia o błogosławieństwa a było ich tak wiele, tak doskonale zsynchronizowanych a przecież niby spontanicznych. Hmm, no mnie to zastanawia mocno. Co ciekawe robili to ci, którzy byli w najmocniejszych transach i największe uśmiechy mieli oraz najwięcej mówili - podstawieni “spontaniczni” uczestniczy jak na pokazach garów i pościeli. Teatr! Spektakl! Wszystko precyzyjne wyreżyserowane i zgrane. Mające sprawiać wrażenie harmonii i cudownego ładu świata filmów Disneya - ułożenia i celu - atrakcyjne, aż chce się być częścią tego. Dla mnie to był spektakl z oprawą muzyczną, rekwizytami, wystrojem, angażowaniem publiki i wymuszaniem kontaktu i relacji z totalnie obcymi ludźmi przecież. Coś to wszystko nie idzie trochę w parze z taką pierdołowatość tych ludzi graną przez niektórych (podstawionych jak zakładam), bo jak to tutaj taka śmiałość a tak to niby cnotki niewydymki? To tak samo jak fajna laska, które zaczepia Cię i gada gdzieś w jakimś centrum handlowym czy biznesowym. Gada o wszystkim, a na koniec okazuje się być hostessą mającą za zadanie wcisnąć Ci jakiś szajs za gruby hajs. Ona też w oprawie uśmiechu, stroju, zapachu - tak jak wcześniej wspomniane żarcie z McDonalda - każda jedna kupka smakowa ma być zaadresowana i zaspokojona z matematyczną precyzyjnością odpowiednim dla siebie smakiem. Zanęta, haczyk i wędka. Reżyseria perfekcyjnego ładu - lampka. Lampka jak jasny chuj.

Ksiądz zaczął mówić do mnie o idealnej żonie, bo spojrzałem jak zmusił Anastazję do sprzątania sali po spotkaniu. Heh, cóż za zachęta na dalsze uczestnictwo w owych spotkaniach. I co jeszcze? A co on może o tym wiedzieć? Już kurwa to, że same te chuje nie sprzątają w kościołach jest denerwujące. A oni od czego są nieroby pierdolone - ino by jeździli i se fotki strzelali jak nie powiem kto, a robić to nima komu. Od roboty to zawsze czyjeś łapy i zbierać pochwały za organizację. Brzydzę się ludźmi nienauczonym realnej roboty fizycznej. A czemu owy księciunio mówi o tej żonie z taką swobodą? On jest po złej stronie 40-stki, więc minimum 27 lat żyje w odrealnionym świecie bajek przecież. To nie jest realna wiedza studiowanie Biblii - to jest to samo co studiowanie treści książek Harrego Pottera - wiedza o niczym. To nie jest realny fach w ręku. Tam nie ma realnego myślenia o naturze ludzkiej, o psychologii, tam jest takie przymusowe formowanie odruchów poprzez strasznie system kar i nagród. To jest świat gry RPG. Albo żyjemy w realnym świecie albo żyjemy w świecie urojonym. Nie spotkałem nigdy “duchownego”, aby umiał realnie zaadaptować treści Pisma do realnego życia - komików, pisarzy, mówców tak, ale nigdy “czarnego”. Ilu ludzie spędza życie przed grami, gdzie mają skille i “osiągnięcia”, co wiedzą jaki zrobić, żeby mieć więcej many czy chuj wie czego jeszcze - wyimaginowany świat, absurdalnych zasadach z absurdalną hierarchią - ale ciągnąc kasę to potrafią tak jak w grach z mikro transakcji. Jaki jest w tym wspólny mianownik? Ciągnięcie kasy z frajerów. Ponadto zawsze będę miał problem z braniem rad od ludzi, którzy na dany temat nie mają bladego pojęcia. Co ksiądz niby wie i o czym? Bajki? A może realne życie? Przecież sam se gaci nawet nie pierze i żyje w świecie nierealnym od 19 roku życia! Całe życie bez realnych zmagań realnego życia a podporządkowanie instytucji a co najgorsza nieelastycznej narreacji - tak jak telemarketer z call-center - nie pod klienta, a pod siebie, w udawane dobre korzyści.

Banknoty w koszyczku. A co by kurwa mać było, gdyby był msza bez koszyczka? Jakoś o tym nigdy nie zapominają. A pogrzeb za free? W końcu to ostatnia posługa. Nie ma tak. Nigdy nie ma i potrafią się skurwysyny awanturować i odmawiać ludziom. W 2002 na 800 zł za pogrzeb krzyczał jeden księciunio, że mało! Kościół to jest przede wszystkim biznes - przeczytaj pierwsza lepsza książkę o prowadzeniu firmy to się zdziwisz czego nie widziałeś wcześniej w Kościele. No, ale ja wiem - czytanie boli. No, ale wracajmy do tych banknotów w koszyczku, których jakoś tam nie brakowało. Co to jest? To samo co na pokazach pościeli/garnków itp., że ludzie podobni wiekiem mnie, podobnie ubrani kupują (jakikolwiek uniwersalny punkt identyfikacji) i wydają na to pieniądze - i nie żałują, bo “to słuszna sprawa”. Co się wtedy dzieje? Mechanizm, że “ja też muszę.. Nie wypada nie, bo wszyscy to ja też” - pani nauczycielka w szkole w tym momencie zapytałaby o skakanie z okna jakby wszyscy skakali. ;) “To jaaa teeeż.. Będę wtedy grupie z nimi. Będę - jednym z nich” - i o to tutaj chodzi. Jak dzieci - małpa widzi, małpa robi. Licytacja - kto da więcej, zagrywka psychologiczna działająca na podświadomość - on dał tyle to ja muszę dać więcej albo minimum tyle samo. A jak wszyscy dają banknoty a ja nie mam i chce dać mniej? No to czuje się gorszy i czuję wzrok pogardy od reszty. Albo “my wszyscy tutaj jesteśmy tacy hojni wspieramy kościół, wspieramy wspólnotę dej tutaj na dach/ławeczki.. Wspomóż [bez oddania] tutaj Kasię i Tomka, bo dzidziuś im się urodził i wszyscy się zrzucamy a ty [nie Ty] nie masz rodziny [rządzenie się Twoim czasem i środkami] ... [a potem] co jak to chcesz pieniędzy z powrotem!? A gdzie twoje “miłosierdzie”!?”. GIB ME MANI! - czas i pieniądze - kolejna lampka.

No i wspomniane już rozdawanie obrazków. Ale nie każdemu. Komu? Składającym deklaracje - “dooołącz do naaas, tylko wtedy dostaniesz taki obrazeczek, wtedy będziesz jednym z nas, bo ten obrazeczek to nie jest dla wszystkich”. Co dalej? Wyróżnienie, osobno “modlitwa” za każdą grupę w stosunku do skali deklaracji. Lepszy, większy i ładniejszy obrazek za większą deklarację. Stopnie deklaracji można było rozpoznać po kolorach papieru, na których formularz był wydrukowany. Oczywiście im deklaracja wyższa tym ładniejszy papier, przyjemniejsza paleta barw. Moją uwagę podczas deklaracji szczególną zwróciło jeden takich. Cieszył się on tak jak przedszkolak zadowolony z tego, że został pochwalony przez panią, że dziś nie zeszczał się w gacie i jaki to duży z niego chłopiec już jest! Nie było to zachowanie odosobnione wśród reszty. No, ale dalej te obrazeczki - chcesz? Daj deklarację. Mnie dano na zachętę - deklaracji księciunio ode mnie nie dostał. Jego mina? Bezcenna! Wyraz twarzy tego człowieka sugerował, że byłem pierwszym takim co nie zadziała na zasadzie “dostałeś ode mnie to daj Ty mnie”. Znasz tych takich naciągaczy w kurortach co łapię Cię za rękę znienacka i zakłada zanim się zorientujesz jakiś ręcznie zrobiony sznurek wiążąc go ciasno, że nie da się zdjąć i mówią, ze bjutiful i że daj euro. Tu jest to samo - szybko i bo wszyscy tak robią. No i jaki mamy tutaj mechanizm? Znowu formalizacji relacji i barteru - zobowiązania w dwóch minimum płaszczyznach w super szybkim czasie od godziny do półtorej. Uśmiechasz do mnie za to to jakie to piękne, jak tu miło, oh, ah, w końcu “przynależę”, w końcu jestem częścią “wspólnoty”, w końcu “nie jestem sam”, bo już kogoś tam “znam”. Dokładnie tak robią w sklepach na darmowych próbkach albo angażując w rozmowę w sklepie albo na słuchawce. Na słuchawce zawsze to samo imię - wrażenie rozmowy i więzi z tą samą osobą, oh jak miło. Albo czemu zawsze wszystkie laski z promocji maja sukienki, rajty, cycki na wierzchu, uśmiech od ucha do ucha i zrobione włosy i zaczepiają z tym uśmiechem i chichotem? No czegoś chcą, a ich uśmiechy kosztują i są uwarunkowane - jak zainteresowanie kelnerek w “restauracji z cyckami” Hooters (na cycki się mówi hooters - sóweczki), gdzie się płaci właśnie za to, a nie za jedzenie - sprawdź sam w Grafice Google. Koniec i kropka. Haczyk i wędka. Haczyk i wędka. Nie daj się złowić. Czerwona lampka formalizacji przynależności i wymuszonych barterów z nienacka.

Jest tutaj takie pole na polowanie dla predatorów, że ja pierdolę. A Ty jesteś zwierzyną! Wyłowić jakieś ciele na takim spotkaniu to jest wręcz pewne. A kobiety to tak reagują na wygadanie takie jak właśnie tego łysego “pewnego siebie” karła Golluma. Był jeszcze taki kolejny, nachalny zjeb co szedł do za mną i Anastazją do tego samego przystanku. Wytrwał się on z prędką karabinu maszynowego powtarzając pytania, na które nie dostał odpowiedzi co, gdzie, jak jedziemy, gdzie mieszkamy i masę innych rzeczy z szaleńczym wręcz uśmiechem Jokera z Batmana. Nie wiem co baby mają z tą lubością do owej nachalności. To jest sztuczne, męczące i wręcz, a może i przede wszystkim niepokojące. Plus takie pierdolenie o niczym to jest raczej babskie a niemęskie, więc, gdzie w tym widzenie “męskiej pewności siebie” a więc niby “bezpieczeństwa”? Prawdziwy mężczyzna jest raczej milczący (milczący, ale nie cichy jak mysz pod miotłą), bo no właśnie - jest pewny siebie i jazgotać nie musi - on już jest obecny. Jeszcze typek ten wplątał w tę serię nachalnych pytań taki bełkot o religii o “Z duchem! Z duchem! Haha! Do zobaczenia z duchem!” - tak, tak, tak, wypierdalaj frajerzyno. Pierdolić głupoty to każdy by chciał, a zrobić fizycznie realną pracę to nie ma komu. Problem z babami jest taki - nie wiedzą, nie mają pojęcia czego chcą i co jest dla nich dobre, za to reagują jak dzieci na to co kolorowe, krótkotrwałe i atrakcyjne na ten moment tu i teraz i nie myślą o jakichkolwiek konsekwencjach, bo zawsze, dla 90% znajdzie się jakiś frajer, instytucja czy rodzina, która wyciągnie ją z jej własnego szamba, do którego weszła na własne życzenie. A chłopa też stare wyjadaczki, w ogóle baby są w stanie wpierdolić tak, że hoho. Przede wszystkim wycyckać na hajs, wykorzystać do roboty nawet nie za seks, a za obietnicę walidacji czy to psychicznej czy fizycznej - sprawienie wrażenia intymności jakieś, rozkochania. Tutaj łatwo chłopa wykorzystać, bo szczery chłop w swojej głupocie “udowadnia” swoje intencje i uczucia robieniem kogoś dla czegoś, inwestycją czasu w to wszystko - rzadziej słowem. Bab jednak nie interesują takie rzeczy, bo baby są w stanie zmieniać chłopów jak rękawiczki, bo zawsze jest tylu chętnych. Chłop nie ma takiej adoracji, jeśli w ogóle ją ma, a więc się angażuje bardziej, bo to on podejmuje w większości kroki i jest to bardziej czasochłonne jako strona inicjująca - po prostu nie ma czasu latać i inwestować go w kilka kobiet, zabiegać o względy i się produkować, bo jest to czasowo i fizyczne nierealne. A baba nie angażuje się wcale tylko czeka i ten kto najwięcej atrakcji zapewni ten wygrywa jej czas - a ona lubi być zabawiana. Kobieta oferuje swój czas i myśli, że to wystarczy i oczekuje za to zapłaty - kina, teatry, kolacje i inne atrakcje.

Lekko reasumując, jest więc na co polować i gdzie, bo są ku temu warunki - skonstruowane środowisko oparte na konkretnych zasadach, do których TRZEBA się dostosować, bo jak nie cała ta początkowa “bezwarunkowa” adoracja jest momentalnie zabierana i pojawia się wrogość oraz krzewy spojrzenia no i szepty - stara, dobra szkoła manipulacji. Środowisko tam stworzone jest idealnym polem do warunkowania - no i o to w tym właśnie chodzi! Jest pole do wykorzystania. Jest hierarchia, jest zabawa, jest dyscyplina i jest wysoka transakcyjność. Im większy stopień zaangażowania jednostki we “wspólnotę” tym bardziej można ją wykorzystać, bo dostosowuje się ona bardziej. A jak najlepiej kogoś wykorzystać? Ano tak, aby ten ktoś o tym nie wiedział, aby był przekonany, że to jest jego własna wola. Nachalność tych ludzi. Nienaturalny stopień zażyłości z obcymi. Wymuszona transakcyjność od pierwszych spotkania i wywieranie przymusu do zadeklarowania swojej regularnej obecności. Lampka, lampka, lampka!

5. Treści przekazywane i “spontaniczna reakcja” na to wszystko ze strony całego tego towarzystwa

Wszechmoc, mocarny Bóg i chuj wie co stosowane jako przecinek - no ja pierdole. Jak słabym trzeba być, jakim totalnym słabeuszem psychicznym, żeby tak zawierzać w coś o czym się nie ma żadnego pojęcia, że istnieje, ale inne tam obecni nazywają to “wiarą” z psychopatycznym i agresywnym przekonaniem no to ja też tak - w końcu oni chyba muszą coś wiedzieć skoro tacy są zjadliwi w tym - nie, chuja wiedzą. Czemu chuja wiedza? Bo to jest “przekonanie” wynikające ze stanowienia podstawy własnej tożsamości - podstawy integracyjnej osobowości (często na pokaz), “bo tak!!!”, a nie z realne przekonania ugruntowanego doświadczeniem i faktami. “Chodź, chodź do nas! :D My się do Ciebie uśmiechniemy! My tutaj mamy “ojca” w Niebie co Ci da wszystko, wspaniałe rzeczy, da Ci po śmierci, ale oddaj się jemu, oddaj się nam, bo my jesteśmy z nim, jak chcesz być z nim to bądź z nami”. Dla mnie gdzieś od 7, 8 roku życia to było skrajne popierdolenie już a z wiekiem tylko rosło we mnie to przekonanie, mimo iż byłem 1,5 roku ministrantem. Religia nie ma sensu. Może inaczej - takie chore zawierzenie, taki system ucieczki z fałszywymi odpowiedziami na życiowe pytania - to nie ma sensu. Właśnie z tym zawsze miałem problem “bo tak! I nie zadawaj pytań” - mój mózg tak nie funkcjonuje, bo rośnie w nim wtedy tylko próżnia niezaspokojenia realnej wiedzy. Nie ma sensu brak realnego rozwoju w imię owej ucieczki. Bo jeżeli zwierzy się tak totalitarnemu systemowi to nie ma miejsca ani na własny rozwój, ani na naukę, ani na weryfikację owych przekonań i treści. Tym bardziej nie ma możliwości kwestionowania ich słuszności pod zagrożeniem nie tylko wykluczenia z grupy, ale także wyciągnięcia całego systemu wartości stanowiący trzon zdrowia psychicznego każdego człowieka - im głębiej w coś wjedziesz tym bardziej będzie Cię to kontrolowało i stanie się podstawą Twojej tożsamości. Bo jak nie to, to co w zamian tego? Ano właśnie! I tutaj tkwi sekret całej socjotechniki - wejście na podstawy tego w jaki sposób dana jednostka się definiuje i zastąpienie tych podstaw swoimi tak, aby łatwo i skutecznie kogoś kontrolować. Lampka! Lampka na treści tak brutalnie tłoczone do głowy jako jedyne słuszne! Mnie strasznie zawsze wkurwiało jak ktoś coś przyjmował za prawdę bez jakiejkolwiek weryfikacji. Szczególnie na studiach, gdzie niby podstawą winna być weryfikacja źródeł. Nie wiem, czasami to aż można takiej prostoty myślenia zazdrościć. Nie trzeba przecież za wiele myśleć i mam więcej “wolnego” czasu na “przyjemności”. Co w zamian tych gotowych systemów? Ucz się. Czytaj książki rozwojowe. Ćwicz fizycznie. Zapisz się na siłownię. Kup gaz pieprzowy, pistolet na kulki, cokolwiek! Ale nie oddaj władzy psychofizycznej nad sobą w ręce innych ludzi! Na Boga! Ja wiem, że każdy chciałyby być zaopiekowanym i dostać coś za free, bo to daje komfort psychiczny szczególnie u kobiety, ale kurwa nie żyjemy w takim świecie! A obietnica tego po śmierci jest po prostu głupia. Ograniczająca życie, podła idea. I co najważniejsze obca idea - chrześcijaństwo, wszystkie te przychodne religie to nie są nasze religie. Są to religie wschodu, obce, które każda jedna przyszła tutaj przemocą i budował swoje świątynie na naszych słowiańskich i innych kultur starego kontynentu zawłaszczając ich wartości oraz zwyczaje adaptując je do siebie, aby skuteczniej “zdobyć rynek”. Zatem religia i poczucie komfortu, które może ona dawać niektórym ludziom, absolutnie nie powinno przybierać uzależniającej formy substytutu radzenia sobie z otaczającą nas rzeczywistością przez odcinanie się od niej. Nie różni się to bowiem niczym od uzależnienia od substancji.

Tak propo Słowian.. Pierdolił księżulek z pogardą o poganach, o szczęściu w urodzeniu w wierze chrześcijańskiej - to jest pranie mózgu. To jest pranie mózgu jak jasny chuj. Jego wiara jest lepsza, bo.. bo jest! I już! Ja nie jestem dzieckiem z piaskownicy. Mnie nie można straszyć, że gobliny mi zjedzą matkę jak nie umyję zębów. Cała ta koncepcja jest debilna jak jasny chuj i służy tylko sterowania nieukami, którzy nigdy nie zadali sobie trudu przeczytać skąd się wzięli ich przodkowie i kim byli, w co wierzyli i jak wpływa to na ich dzisiejsze życie, ani tym bardziej nie zastanowili się jak ma się to wszystko do nich samych - ot, tak, bo jest. Nie bądź NPC! Myśl samodzielnie! Narzucanie jakieś subiektywnych normy moralnych na bazie tych, które były już wcześniej tu na tych ziemiach i które są w 90% oparte o to co kształtowało się w kulturze europejskiej przez wieki a nie przyszło wraz z chrześcijaństwem jest śmieszne. Nie lubię zakłamania i przekłamania. Chrześcijaństwo jest jak Apple i Steve Jobs - podpieprzyło zdecydowaną większość, przylepiło własne logo i wmówiło ludziom, że to jest super. Są gorsze religie, ale chrześcijaństwo wcale nie jest dobre choć może i najlepsze z nich wszystkich. Ach, no i ateiście be i fuj (aż mnie zaczęło palić pod lewym jądrem od samych słów a co dopiero wody święconej). Plus poganie be, chrześcijanie to już na tak. A gdzie jakaś samokrytyka? Bez samokrytyki nie ma pokory, a bez pokory nie ma prawdziwej moralności. Bez moralności nie może być szczerości. A bez szczerości znowu nie ma realnej autentyczności relacji, a więc nie da się budować trwałych więzi. Prawdziwa moralność nie ma wynikać zatem z systemu kar i nagród, a realnego rozumienia tego co jest dobre, a co jest złe oraz własnej pozycji w tym wszystkim. No, a chuj księżulek przy tym całym swoim rancie na inne grupy jakoś nie powiedział o tym co się stało na tej “wspólnocie” - mam na myśli tego łysego karła Golluma ówcześnie żonatego i dzieciatego, który zrobił dziecko lasce, która przyszła tam na “wspólnotę” po heartbreaku. Czym to się różniło od pójścia na kurwiarne znaczy się do klubu na dyske i wyjebaniu w kiblu? Lepiej? Moralnej, bo kościół? No kurwa no nie! Nawet w sumie to jeszcze gorzej, bo powinno być przynajmniej w założeniu lepiej. Wracając do treści przekazywanych przez księdza to były zwyczajnie głupie i prostackie - w większości separatystyczne, a więc typowo sekciarskie. Takie jebanie głupimi ogólnikami, że “ten be, bo tak i już! A tamten to jest gut, bo też tak i już! I ja nie muszę uzasadniać, bo tak!” - jest wstrętną manipulacją. No i o to w tym właśnie chodzi. Tak będą ograniczać, zawężać stopniowo ten horyzont jeszcze bardziej na to co oni chcą, żeby widzieć i tylko to. Tak więc lampka. Lampka totalitaryzmu myślenia i zwężania horyzontu oraz jawna pogarda dla przyswajania nowych informacji opleciona izolacją od wszystkich innych spoza “wspólnoty”.

Idziemy dalej.. Natychmiastowe wciąganie w relację, natychmiastowy nacisk na przyjęcie do grupy, ta sztuczna otwartość - no kurwa no, nawet przedszkolaki takie nie są. Jakie to wspaniałe! Nic nie musze zrobić a wszyscy mnie lubią, uśmiechają się, przytulają, ściskają, oferują słodkości nie znając mnie i nie wiedząc nic o mnie. No cud! W życiu nie ma nic za darmo, prędzej czy później przychodzi nam zapłacić za wszystko. Mówili Ci starzy, że uważaj na pana z cukierkiem jak było się małym a teraz będziesz brać te cukierki? No kurwa no! I to starzy, dorośli ludzie się na to łapią. Jakoś coś mi się kojarzy z drinkami od obcych ludzi na dysce. Just sayin’. Lampka.

“Wiara - my mamy oni nie [my mamy coś czego inni nie mają, my jesteśmy wyjątkowi, lepsi].. ateiści są bo [są źli i już! Nawet nie słuchaj ich strony, bo nie!].. my tutaj, oni tam, my tutaj dbamy o siebie a wszyscy inni to tak nie robią i się wyzyskują [separatyzm]... my tutaj podpisujemy deklaracje [nadanie formalności grupie, psychologiczne zobowiązanie do uczestnictwa]... my tutaj będę się bawić na Sylwestra, będziemy tańczyć [system nagród, udawanej swobody w tej jebanej patologii]” - tańczyć - zara, zara, zara kurwa mać, coś tutaj nie gra. Hol’ up! Wait a minute! Something ain’t right! Coś to bardzo izolacyjne i wciągające w grupę o sztywnych zasadach. Od razu deklaracja zapewnienia wszystkich aspektów kontaktów z ludźmi. Jeszcze mała grupa z wymuszonym kontaktem fizycznym - warunkowanie jak jasny chuj na każdym kroku i określone w czasie. W czasie - no właśnie. Po to ta deklaracja i różne ich stopnie - stopień zaangażowania określony w kogo bardziej celować, deklaracja kto jest bardziej samotny i kto chce tam chodzić, bo ma na to czas - no profilowanie. Laaampkaaa! Jeśli ktoś tak na przekór ma dla Ciebie plan zadań, nie znając Cię i narzuca Ci go od razu na pierwszym spotkaniu, no to jest tutaj coś nie halo. Mmm, za stary jestem, żeby wierzyć w dobrą wolę ludzi a tym bardziej zbyt mocno świecą mi wszystkie uprzednio wspomniane lampki ostrzegawcze.

Debilne historyjki księciunia i wymuszanie śmiechu - a reszta stałych bywalców leje i Ty masz lać razem z nimi - tworzenie odruchów bezwarunkowych. Techniki NLP - programowanie neurolingwistyczne. Lampka! Humor, a zwłaszcza wymuszony uśmiech, to z czego wolno, a z czego nie wolno się śmiać to jest manipulacja. Ograniczanie samodzielnego myślenia. A każda manipulacja powinna być dla Ciebie lampką ostrzegawczą.

A’propo. Czy znane jest Ci pojęcie MLM? Multi-Level Marketing? Nie, no to odsyłam do Wikipedii. Mając 21 lat byłem na szkoleniu z takiej fejkowej firmy finansowej. Historia wygląda tak: niby jest super firma, łatwa praca, bez wykształcenia, merce dla każdego (nawet stał jeden bez silnika przed firmą, ale stał ;)). “Firma dopiero się tworzy i te topowe stanowiska dopiero się tworzą! :) to jest dla was szansa!”. Ta jasne kurwa! Łatwo, zajebiście i kasa za free praktycznie! Prezesem firmy, a raczej słupem, był szczylu zaledwie dwa lata starszy ode mnie. Gdy zapytałem skąd 23-latek ma ponad 300k na kapitału zakładowego to chciano mnie za fraki z tego szkolenia, pokazywano palcami i dzwoniono w mojej sprawie, że jest jeden taki co zadaje pytania. Oczywiście wszyscy podawali swoje prawdziwe dane zachęcani przez kilku innych “przypadkowych i spontanicznych” uczestników tego szkolenia - jak to na takich wydarzeniach jest normą. Ja nie podałem. Wpisałem najbardziej głupie, serialowe i znane dane jakie przyszły mi do głowy. Nikt się nie kapnął. Dobrze, że czytałem wtedy sam z własnej nieprzymuszonej woli książki finansowe i wiedziałem czym oni śmierdzą, bo bym stał się figurantem jak jeden znany mi uczestnik tego spotkania. Jego podpis in blanco wykorzystano w różnych dokumentach, że papiery stały na niego, a jego niczego nieświadomego i Bogu ducha winnego 7 lat później zaczęto ciągać w związku z tym po prokuraturach. Tak czy siak skupmy się na tych “przypadkowych” ludziach na widowni, którzy w tak entuzjastyczny i głośny sposób uczestniczyli w owych spotkaniach. To jest nasz wspólny mianownik z sektą “wspólnoty”. No fejk. Fejk jak chuj jasny. Te ryki śmiechów z różnych stron. Te powiedzonka i dopowiedzonka. Ten zachwyt. Wszystko to jak w zegarku - znowu zgrane z precyzją dobrze wyreżyserowanej sztuki. Tak się dzieje również na pokazach garnków/pościeli, “szkoleniach” i innych podobnych wydarzeniach, na których przecież każdy był chociaż raz w życiu. Podstawieni ludzie, że oni są niby z widowni i oh i ah jaki zachwyt, jakie to fajne, żeby oddziaływać na podświadomość innych ludzi, że oni też tak powinni odwzajemniać ten entuzjazm - bo przecież każdy chce być wesołym na co dzień a to jest “szansa” się tego nauczyć i w tym być, podpiąć się pod to. Lampka! Tutaj gdzie jest nachalna radość i entuzjazm, tutaj gdzie ktoś się zachowuje jakby był na jakiś happy pillsach ma Ci się palić lampka, że jest coś nie tak. W końcu w każdym z wymienionym wyżej przypadków ta radość, ta ekscytacja były nieadekwatne i niestosowne do każdej z sytuacji. Przypadek? Nie sądzę. Werdykt? Kolejna już lampka udawanej spontaniczności, udawanych wspólnych odnośników i kompatybilności z Tobą, radości i entuzjazmu jako ciągłego trybu bycia. A tak ciągle być się nie da choć jest to kuszące, bo właśnie takie ma być i ma zachęcać.

6. Idealny narybek, idealna ofiara

Skupię się na początku na kobietach. W ogóle baba jest łatwą ofiarą, bo można wziąć pod pachę i pójść, a ładna babka na dodatek drobna i młoda to już jest super ofiara i bardzo łakomy kąsek. No jak lep na muchy na predatorów, do których zazwyczaj z jakiegoś do tej pory nieznanego mi powodu lgną one na nie tych co trzeba. Idealna ofiara to ofiara samotna (samotna nie sama - różnica semantyczna). Idealna ofiara to taka, która nie jest świadoma własnej naiwności a może nawet i głupoty oraz poszukująca miłości, ciepła i akceptacji (zwłaszcza po rozstaniu albo z pato domu). Idealna ofiara, to taka bez zintegrowanej osobowości szukająca silniejszego, żeby nią władał dając złudne poczucie stabilizacji. Takiej idealnej ofierze wystarczy rzucić ochłap tego “ciepła”, o którym tak wiele już razy wspominałem. W ogóle baby są wybitnie łatwe do zrobienia o czym nie wiedziałem dopóki nie przeanalizowałem wielu rzeczy w kontekście tej sekty. “Ojoj, mężczyźni, wyznający te same wartości, chodzą do kościołka to muszą być faaajniii, no i co z tego, że krzywi, paskudny, ale spokojnie, spokojne misie :D” - te spokojne misie podlegają obserwacji i weryfikacji nawet jeszcze bardziej niż te głośne chuje, bo na tych to od razu widać z czym mamy do czynienia. Ok, mogą być w porządku, ale kurwa mać.. No doświadczenie, za stary jestem. Nie musi to być prawdą w każdym przypadku, ale mimo wszystko lampkę warto mieć. Warto sobie, ale nie w sposób biczujący, zadać sobie od czasu do czasu pytanie jak bardzo sam głupi jestem i czy czasem z tego tytułu ktoś tutaj czegoś ode mnie nie chce z korzyścią dla siebie a ze szkodą dla mnie. I to powinno być taką kolejną lampeczką - czy jestem odpowiednio mocny na dane towarzystwo.

Ponadto z tego co widzę przez trzy dekady to baby chcą być ofiarami, je to zwyczajnie rajcuje. Stereotypowa kobieta nie umie żyć spokojne, bo się jej to nudzi i to nudzi szybko. Stereotypowej babie potrzeba ciągłej ekscytacji i będzie gonić za ta ekscytacją. Plus kobieta sama raczej nie potrafi inicjować! Stereotypowa kobieta jest podmiotem pasywnym - niech ktoś podjedzie, niech ktoś zabiega i.. niech ktoś mi zrobi dobrze tam na dole. Więc kobieta czeka na inicjacje każdej jednej rzeczy - ten brak komunikacji dla kogoś normalnego jest męczący. Ale w to jej graj, bo to chełpi ego. Oj chełpi! No i nic nie trzeba robić, zero wysiłku. Wystarczy, że się jest - super co? Za taką baba to ganiają może do 25 roku życia. Ale kończy się szkoła, kończy się ta atmosfera, to środowisko, ta duża, codzienna dostępność potencjalnych grupa ludzi/partnerów w tym samym wieku i to opada. I co się wtedy dzieje? Pojawia się strach, że co teraz będzie i już w moment się standardy obniżają i zaczyna się biologiczne ciśnienie na dziecko - i tutaj są problemy tak jak u tej laski, która dała żonatemu karłowi predatorowi Gollumowi. Głupota połączona z frustracją i hormonami oraz złym środowiskiem, latami zaniedbań własnego rozwoju popychanego własną pychą, kompleksem niższości ze względu na doświadczenia jednocześnie śnie połączonego z przekonaniem o własnej doskonałości bez posiadania ku temu realnych podstaw opartych na poczuciu własnego rozwoju, a nie jedyne walidacji za urodę czy adoracji ze względu na fizyczność a nie na umysł, a raczej całość. To jest pułapka kobiet (nie wszystkich rzecz jasna) - brak rozwoju i kompleks niższości CZASOWO niwelowany walidacją własnego ciała przez osoby trzecie wiadomo jak. Czy to jest metoda na życie? Nie. Czy to jest dojrzałość emocjonalna? No jasne.. że nie. Temu tak promowana od dekad przez zachód rozwiązłość seksualna mająca być wyzwalająca dla kobiet w większości przypadków niszczy im psychikę. To też wydaje się być zaprojektowana modą, bo występując w historii co jakiś czas, a która niszczyła cywilizację, bo doprowadziła do upadku moralnego, przez niezdolność do tworzenia rodzin.

A chłopa? Jak się jebe chłopa ciele w takich sektach i w ogóle? Jeżeli damską zgubą jest oparcie własnej wartości o swoją urodę, to męską jest oparcie własnej wartości o stopień bycia przydatnym do czegoś. Jeżeli babę jebie się na dupę, to chłopa jebie się na czas i hajs. “No chodź, pomóż… przecież NIC nie robisz” - a potem po zapierdolu poklepanie po plecach i rosnące poczucie z tego dumy. No i hajs. “No daj, no pożyczce, przecież wiem, że masz, a oni nie mają. Co z tym zrobisz? Do grobu sobie przecież nie zabierzesz! Ale jesteś no wiesz! Oni tu w potrzebie a Ty co!? Pewno wydasz na jakieś głupie zboczone rzeczy!” - i już manipulacja, żeby udowodnić, że nie jest się samolubem, skąpcem, a tym bardziej zboczeńcem. “Weź mieszkanko zapisz na dzidziusia Kasi i Tomka, przecież nie masz swoich dzieci, a jak będziesz miał to papier się podrze! :D Może jeszcze ojca chrzestnego z Ciebie zrobią haha! [jakby to kurwa było coś]”. Rozumiesz już o co chodzi? A może nawet słyszałeś już podobne teksty i historie?

7. Cele tej sekty

Seks, sprzedać dupę do burdelu, wyłudzanie pieniędzy, jebanie i orgie urządzane przez frustratów seksualnych żyjących w skrajnym odrealnieniu, sprzedawanie na narządy, chuj wie co jeszcze. Może chcą dziecka dla rytuałów jakiś - w USA są sekty pedofilskie (np. taka NAMbLA jedni z ulubieńców jankeskich liberałów) co wierzą, ze z seks z dziećmi czyni ich nieśmiertelnymi. W Polsce mamy peodfię u Śiwadków Jehowvy i ich prawo “dwóch świadków”. A polscy księża jeżdżą na Dominikanę, Filipiny itp. itd. Takich skandali nie brakuje. Wiece jak to jest? Ludzie popełniają przestępstwa adekwatne do ich pozycji, grupy społecznej i możliwości. Znam jednego proboszcza, który ma dzieci z bycia księdzem. W gimnazjum ksiądz “miał romans” (jak to ładnie i niewinne brzmi, co?) i zrzucił habit. Był też sadystą i zjebem, który kurwa przy ludziach nie powinien pracować a co dopiero przy dzieciach, ale jakimś cudem znalazł się w Kościele. Przypadek? Nie sądzę. Co robili z pojebami i pedałami kiedyś? Wysyłali do Kościoła. A co tam robili? Modlili się tak? No nie. Mogę się mylić? Jasne. Musi być tak drastycznie? No nie. Może być co innego jeszcze? No tak. Co? Nie wiem, nigdy nie knułem czegoś takiego. No, ale te lampki! Te wszystkie lampki zapalały mi się jedna po drugiej w ciągu półtorej godziny jak nigdy prawie!

Zawsze, ale zawsze Kościołowi towarzyszy skandal i wszelacy spierdoleńcy (w Islamie jest jeszcze gorzej, ale dyskutujemy o naszym lokalnym, polskim podwórku). Jeszcze co innego jest taki kościół zwykły, ale taka “wspólnota” - to hasło to mnie przeraża. Owszem, może to być banda niewinnych niedojebów z urojeniami na tle religijnym, ale nie znaczy to ze nie mogą być oni szkodliwi. To też jest ciężki red pill do przełknięcia - że ktoś poszkodowany, biedny, ktoś kto wymaga pomocy może być ciężarem dla nas, nie chce naszej pomocy i jeszcze pociągnie nas na dno. Przekonałem się o tym kilka razy i tak za każdym razem moja wrodzona głupota sprawia, że biegnę pomóc każdemu. Tak czy siak, moim zdaniem, przynajmniej ja, nie bawię się w takie rzeczy jak te “wspólnoty”. Byłem, zobaczyłem. Nie ma czasu. Minimalizuje ryzyko. To nie jest moja bajka. Nie mam takiej potrzeby towarzystwa na siłę. Umiem zająć się sobą. Towarzystwo trzeba mieć, ale złe towarzystwo, byleby było? No nie. Naucz się znosić swoje własne towarzystwo, lubić siebie, a zweryfikujesz trochę swoje otoczenie. Ja widziałem większa wartość w książkach rozwojowych niż w spotkaniu na siłę z ludźmi, o których wiedziałem, że mieliby na mnie zły wpływ, a którzy stanowili większość moich ówczesnych kontaktów. Znowu - minimalizowałem ryzyko. Dzięki temu ominęło mnie kilka niepotrzebnych problemów. We wszystkim trzeba mieć umiar i trafnie oceniać sytuację. Trafna ocena sytuacji płynie z doświadczenia. Co zatem zrobić jeśli nie masz doświadczenia? Rzucić się na głęboką wodę? Nie, no nie. Chyba, że chcesz płacić własnymi konsekwencjami i uczyć się na własnych błędach. Moim zdaniem lepiej czasem jest wstrzymać konia i uczyć się na cudzych błędach - dlatego czytaj i obserwuj. Książek jest od groma. Hopalskich do przodu też. Samemu zaś nie bądź niczym im królikiem doświadczalnym. No po co? Nie wyzywaj też zasady, że ah “jakoś to będzie” - bo najprawdopodobniej będzie byle jak. I po co tak? Jest też takie powiedzenie, że jeżeli jesteś najmądrzejszą osobą w pokoju, to jesteś w złym pokoju, wiec wiesz. Aha, też nie każdy mądrzejszy czy po prostu cwańszy będzie chciał dla Ciebie dobrze w związku z czym zawsze kwestionuj treści Ci przekazywane bez nadmiernego rozmaślenia pozorną admiracją danego mędrka wynikająca z Twojej własnej niewiedzy. Jeszcze inaczej - nikomu nie dałbyś mieszać swojej kawy ani wrzucić do niej czegoś o czym nie wiesz czym jest - nawet najlepszemu przyjacielowi. A jeśli tak robisz no to może odrobinę więcej rozwagi.

8. Jeszcze trochę chłopach, trochę o babach

Baby potrafią być głupie. Bo? Bo nie patrzą w przyszłość dalej niż kolejna pożywka emocjonalna. Stąd bad boje, stąd tzw. “ciąże z przypadku”, stąd przedwczesna utrata dziewictwa wbrew stereotypowi. I co to wszystko daje? Mocny hamulec na realny rozwój. A załóżmy tutaj dla dobra dyskusji jeszcze to, że przeciętna, stereotypowa baba jest głupsza niż przeciętny, stereotypowy chłop lecz zazwyczaj lepiej sytuowana, bo tak nakazuje kultura zachodnia, do której i my się zaliczamy. I co to daje? Poczucie spadochronu ze strony rodziny i zabezpieczenia finansowego oraz wyobrażenia świata bez koneksji, bo zawsze jest ktoś kto wyciągnie za uszy i nawet sobie z tego do końca sprawy nie zdaje, bo “się należy” albo znowu wynika to z urody i postawienia kobiety na piedestale kultury białego człowieka. Baby mylą tą cała adorująca jaką otrzymują do minimum 25 roku życia za wygląd, za młodość, za urodę z tym jak wygląda realny świat. Wszystko za free przy braku lub minimalnym wysiłkiem. Ehh, jak to musi skrajne pompować ego. A potem są problemy i “ratunku, bo mnie oszukali!”. Natomiast na 30-stkę ciśnie ich an dziecko i zdolne są znowu do kolejnych głupot o czego realny przykład był opisany już powyżej propo koleżanki Anastazji.

Jakby przeciętny chłop zachowywał się tak jak przeciętna baba byłby zwolniony w ciągu dnia i dostawałby w ryja codziennie za głupie pyskowanie. A za fochy i inne gierki, czy załatwianie spraw swoimi “wdziękami” od razu zbrandowany jako niestabilny emocjonalnie wariat a na dodatek zboczeniec. Wszystko wybaczone jest o dziurę i o potencjale bycie maaamąąą tępo zakorzenione w tej kulturze jak wartość sama w sobie, ale nie cenione za udany efekt końcowy. Wiece każdy szczeniak jest uroczy, tak? No, ale ile mamy wytresowanych, sprawnych psów? “On nie gryzie!” - yhym kurwa. Chyba Ciebie!

A chłopy. No kurwa. Co tu dużo mówić. Każdy chłop widzi prawie każda babę jako potencjalną dziurę. Biologia. Niestety są różne oblechy, różne zboki. Są zjeby. Ludzie się kurwa nie myją, a każdy chce się jebać. Cudownie tak budować swój obraz jako dobrego i wartościowego w social mediach na fejsa foty a w domu trzepać do śmieci i fetyszy na sadistic.pl - ktoś obcina te głowy tym kotom i ktoś się w necie z tego cieszy - i każdy taki zjeb “kogoś ma”.

Ogólnie każda z płci ma swoje problemy. Sęk tkwi w tym, żeby nie powielać stereotypu, bo po co cierpieć konsekwencje tego co jest wiedzą powszechną? Ano po nic., żeby sobie zniszczyć życie tylko, a życie powinno być bogate i pełne, a, żeby takie było trzeba być aktywnym uczestnikiem w jego tworzeniu i włożyć w to REALNY WYSIŁEK.

Ogólnie co mam na myśli - nikt się tam na tą “wspólnotę” nie przyszedł modlić. Każdy tam przychodzi kogoś znaleźć. Wraz z wiekiem i poziomem abstynencji seksualnej, z poziomem urojeń i chorób psychicznych wzrasta ryzyko wszystkiego - a takie grupy przyciągają najgorszy element, bo wie on, że jest tam wyśmienite miejsce na zarzucenie sieci. No taka prawda. Ogólnie to, że ktoś inaczej wyglądający czy biedny, bo ma garba czy coś jakakolwiek definicja owej jedności nie będzie, nie znaczy, że ten człowiek nie jest skurwysynem ostatnim jakby to lewactwo chciało promować. Życie to nie hollywoodzki film - wbij sobie to do głowy. Tak samo jak ustępowanie starcom miejsca w transporcie miejskim - nie wiesz czy to nie jedzie stary SB co bił i mordował ludzi. No i co? No weryfikacja, weryfikacja i jeszcze raz weryfikacja. Ale na podstawie realnych danych! A nie emocji! Lampka. Jaka? Pilnuj sam siebie, nie bądź chorągiewką na wietrze własnych emocji. Emocje nie muszą być złe. Jednak myśl, steruj żaglem rozumu i realności w kierunku, w którym chcesz się przemieszać niezależnie od tego, w którą stronę teraz wieje.

To była część druga eseju. Część trzecią znajdziesz (tutaj)[https://steemit.com/reakcja/@maciek-mowi/kiedy-mam-wiedziec-ze-powinna-mi-sie-zapalic-czerwona-lampka-czesc-3].


Podobało się? Kup mi kubek kawy. :) Nie podobało się? Kup mi kubek kawały z dopiskiem “udław się”. :D

https://zrzutka.pl/y93c2p