Dowcip o lekarzach # 10
Rozmawiają dwaj psychiatrzy:
- Wiesz co, mam rewelacyjnego pacjenta. Cierpi na rozdwojenie jaźni.
- A co w tym rewelacyjnego?
- Obydwaj mi płacą.
Do szpitalnej sali, gdzie leżą pacjenci ze sztucznymi płucami, wpada elektryk i oznajmia:
- No, panowie... Oddychajcie teraz głęboko, bo za chwilę na godzinę wyłączam prąd.
Młody dentysta wraca z dyskoteki:
- Jak było?
- Spoko, trzy wyrwałem.
Lekarz: Mam dla pana złe wieści.
Pacjent: Czy może pan być delikatny?
Lekarz: OK. Puk, puk!
Pacjent: Kto tam?
Lekarz: Rak wątroby.
Mój lekarz dawał mi sześć miesięcy życia. Ale kiedy mu nie zapłaciłem rachunku, dodał mi jeszcze drugie sześć.
W szpitalu lekarz pyta pacjenta:
- Czy nie odczuwa pan nudności?
- Nie, mam tu takie małe radyjko.
Lekarz mówi do pacjenta:
- Panie Nowak, mam dla pana dobrą wiadomość.
- O, to świetnie!
- Pana imieniem nazwiemy nowo odkrytą nieuleczalną chorobę
Spotyka się kilku lekarzy i zaczynają gadać o pracy:
- U nas idzie zwariować - narzeka psychiatra.
- U nas jest w ogóle do dupy - marudzi proktolog.
- U nas to w ogóle chujnia - kontruje urolog.
- ... z grzybnią - dodaje wenerolog.
Tylko ginekolog uśmiechał się pod nosem.
Przychodzi nimfomanka do lekarza i mówi:
- Miałam krótkotrwały zanik pociągu seksualnego. Czy to normalne?
- Ile czasu trwał ten zanik?
- Pięć...
- Czego? Tygodni? Miesięcy?
- ... sekund.
Posted from my blog with SteemPress : http://parchy.pl/2018/06/16/dowcip-o-lekarzach-10/