Farma- pełna wersja mojego opowiadania (zawiera w sobie dwie części które napisałem w krótkim czasie)
czerwca 1999
20:45
Wróciłem z pracy po ciężkim dniu. Był już wieczór, a na ulicy paliły się lampy. Moja głowa pulsowała, nie dając spokojnie usnąć. Wstałem z łóżka i zaparzyłem sobie mocnej kawy. Tej nocy już nie pośpię. Wyjąłem plik dokumentów z teczki i postanowiłem je przeanalizować jeszcze raz. Gdzieś popełniłem błąd i chciałem wiedzieć gdzie. Oczywiście byłem świeży w tym zawodzie, jednak nie zmienia to faktu, że jednocześnie najlepszy spośród stu innych. Właśnie przeglądałem zdjęcia, kiedy zadzwonił telefon.
– Tom, tu szeryf. Nie chcę owijać w bawełnę. Dostajesz przydział, będziesz badał sprawę JJ Rippera.
– Ogromnie się cieszę, ale... Dlaczego właśnie ja?
– Bo ty się do tej roboty najbardziej nadajesz. Jesteś inteligentny, bystry i znasz wszystkie tajniki, jakimi może się posługiwać seryjny morderca, więc odmówić nie możesz. Chyba że rezygnujesz z pracy?
– Oczywiście, że nie rezygnuję.
– Jutro o dziesiątej masz przyjść do biura. Otrzymasz wszystkie materiały związane z JJ Ripperem.
– Dobrze, szefie. Będę punktualnie.
Odłożyłem słuchawkę. Byłem szoku. JJ Ripper – pierwszy seryjny morderca, którego miałem schwytać. Chciałem śpiewać z radości i jednocześnie płakać, bo wiedziałem, co zrobił JJ. Postanowiłem, że dziś już nie będę przeglądał zdjęć, bo i tak od jutra będę miał aż nadto wpatrywania się w ,,dzieła” Rippera.czerwca 1999
9:59
Stałem przed drzwiami szefa niczym skarcony uczeń. Minuta dzieliła mnie od otrzymania sprawy JJ. Drzwi otworzyły się i ukazała się postać starszego mężczyzny z brodą.
– Wejdź, Tom.
Wszedłem
– Usiądź. Tutaj mam dokumenty, które mogą się przydać. Oczywiście liczę na twoją intuicje, dzięki której nieraz udało ci się strzelić w dziesiątkę. To, że nie dostałeś partnera, nie zmienia faktu, że cały czas będziesz miał wsparcie. Chcę, żebyś to wiedział.
– To nawet lepiej, wolę pracować sam. Wiele słyszałem o JJ...– Większość to bujda wyssana przez szmatławce, żeby nakład się szybko sprzedał. Prawda jest taka, że mamy seryjnego mordercę i – już – dwadzieścia dwa trupy. On się z nami bawi, potrafi nas mylnie naprowadzać, żebyśmy się ośmieszyli. Jednak jest szansa, że popełni gdzieś błąd. Ty to wykorzystasz, a wtedy wreszcie dopadniemy skurwysyna.
Już miałem wychodzić, kiedy zadzwonił telefon, szef włączył na głośnomówiący.
– Tu posterunkowy Mike. Jestem na miejscu zbrodni. Proszę przysłać techników, to istna masakra.
– Zrozumiałem, podaj namiary – odparł szef.
– Jestem wraz z Henrym na Cristal Fighein. W pobliżu jest farma.
– OK, zrozumiałem – potwierdził szef, kładąc słuchawkę z powrotem.
Spojrzał na mnie. Na jego twarzy rysował się nikły uśmiech.
– Zbieraj tyłek i złap tego sukinkota.
Wypadłem z biura niczym strzała i od razu udałem się do wozu. Jechałem na syrenie.
Padało coraz mocniej. Nawierzchnia była bardzo śliska. Chciałem tam dotrzeć jak najszybciej, jednak straciłem panowanie nad wozem. Wjechałem do rowu. Kiedy odzyskałem świadomość, spostrzegłem, że z mojego czoła spływała się mała strużka krwi. Wyszedłem z auta, aby sprawdzić, w jakim jest stanie. Ku mojemu zdziwieniu wydawało się nieuszkodzone. Usiadłem za kierownicą i zacząłem się modlić, przekręcając kluczyk w stacyjce. Za pierwszym razem nie zapalił. Nie zdziwiło mnie to, bo nigdy nie odpalał za pierwszym razem. Ponowna próba przyniosła upragniony sukces. Po godzinie dojechałem na miejsce wyznaczone przez szefa.
Przy farmie znajdowały pola kukurydzy. W oddali zobaczyłem stodołę. Spojrzałem w lusterko. Krew dalej sączyła się lekko. Wyjąłem plaster, który był w schowku, nakleiłem na czoło i wyszedłem z samochodu. Kilku funkcjonariuszy gadało miedzy sobą, rozciągając taśmę policyjną wokół domu. Podszedłem nich.
– Co tu się wydarzyło? Gdzie jest miejsce zbrodni ?
Jeden z policjantów spojrzał na mnie.
– Proszę wejść do środka – odparł, wskazując drzwi do domu
Dom był drewniany, pomalowany na jaskrawą biel. Nad górną krawędzią futryny wisiała tabliczka „W tym miejscu w 1888 roku toczyła się bitwa”. Na drzwiach znajdowała się wizytówka Herzen Huintin, a pod plakietką wielka masywna kołatka, która trochę nie pasowała do wiejskich realiów. Drzwi były lekko uchylone.
Wszedłem. W środku panował smród stęchlizny, zmieszany z wonią ludzkiej krwi. Przedpokój był niewielki. Mała szafka na buty, obok stojak na parasole, a po prawej drzwi do kuchni. Tam także stali policjanci i robili zdjęcia. Podszedłem bliżej. Wielki wiatrak, który miał ochładzać domowników, teraz tylko rozwiewał na cały dom smród rozkładającego się ciała. Na stole leżały stare płatki śniadaniowe, po których chodziły karaluchy. Spojrzałem w prawo. Ujrzałem małą lodówkę. Typowy model z lat pięćdziesiątych. Kilka kroków dzieliło mnie od policjanta, który trzymał w ręku aparat. Im bliżej podchodziłem, tym bardziej mój umysł próbował odtworzyć to, co się tu wydarzyło. Mimo że było tutaj dziesięciu funkcjonariuszy, bałem się.– Gdzie jest trup? – zapytałem
Policjant odstawił na moment aparat i odpowiedział:
– Ciało denatki jest na piętrze, ale może lepiej nie wchodź tam sam. Ja płakałem dobry kwadrans po wyjściu stamtąd.
– Ja nie należę do płaczków – odparłem i poszedłem dalej.
Korytarz za kuchnią był mały, pomalowany na żółty kolor. Na lewo ciągnęły się schody. Na ścianie przy nich wisiały reprodukcje siedemnastowiecznych obrazów. Na górze znajdowały się tylko jedne drzwi. Widniał na nich krwawy napis: „Spirit et demoni”. Wszedłem. W środku panował istny Armagedon. Lampa potłuczona, szafa przewrócona, na środku łóżka zwłoki kobiety, które wyglądały na rozszarpane przez zwierzę. Ciało miało duże rany kłute, klatka piersiowa była rozerwana jakby od środka, uszy odcięto i pozostawiono na poduszce.
Kobieta trzymała swój własny język w prawej ręce. W oczodołach spoczywały dwie monety. Twarz pozbawiona była dolnej szczęki, w miejscu której znajdował się krzyż. Dwa pentagramy narysowane wokół łóżka splatały się w całość. Na ścianie widniał kolejny napis „Bój się, bo on wrócił. Bój się, bo on już tu jest. Bój się, bo on widzi cię. Bój się, bo tylko to pozostało”.
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do szefa. Kilka głuchych połączeń, aż wreszcie odebrał.
– Słucham?
– Szefie, jestem na miejscu. Właśnie oglądam miejsce zbrodni albo raczej masakry, która tu została dokonana. Czy jest pewność, że JJ to zrobił? Bo mi tu śmierdzi bardziej jakaś sektą.
– Zbierz materiały. Każdy trop jest ważny, by złapać JJ Rippera.
– OK, szefie.
Rozłączyłem się. Była już czternasta, kiedy spojrzałem na telefon.
Wyszedłem z pokoju, czułem zbyt dużo emocji, by wytrwać tam jeszcze chociaż minutę. Wróciłem do kuchni, postanowiłem wszystko zbadać. Policyjny fotograf ulotnił się gdzieś. W kuchni pojawiła strużka, która ciągnęła się aż do przedpokoju. Nie wyglądała na krew, bardziej na coś, co było połączeniem wody i rdzy. Podążałem za nią aż do piwnicy, ale w dalszym ciągu nie spotkałem żadnego policjanta. Postanowiłem wycofać się, jednak drzwi od piwnicy zostały zamknięte. Uderzałem pięścią w drzwi, lecz nikt nie otwierał. Zszedłem po omacku na dół i zapaliłem światło. Wyjąłem telefon i próbowałem zadzwonić do kogoś, kto by mnie stąd uwolnił. Bezskutecznie. Piwnice mają to do siebie, że nie ma w nich zasięgu. Ta była mała, przerobiona na warsztat. Pełno pajęczyn sugerowało, że nikt tutaj nie gościł od kilku lat. Na stole leżała piła oraz kilka paczek gwoździ, a za stołem kilka pudełek. Podszedłem i otworzyłem jedno z nich. Były w niej gazety, opisujące działania JJ Rippera.
„Diabeł znów bawi się nad stawem” grzmiał jeden z tytułów. Pod gazetą leżał dziennik, a na nim napisano: Jonathan James Reav.kwietnia 1966
Mój ojciec znów mnie pobił, bo nie chciałem iść do Sandersów po ziemniaki. Czuję się źle. Dobrze, że mojej siostry dziś nie dotknął.kwietnia 1966
Mój ojciec dziś mnie nie bił, a nawet pochwalił, że dobrze wykonałem pracę na roli. Moja siostra nie miała dziś szczęścia. Był u niej w nocy. Nie mogłem nic zrobić.kwietnia 1966
Mój ojciec znów się spił. Matka wróciła od rodziny, piła razem z nim. Boję się nocy.kwietnia 1966. Noc
Ojciec z matką kłócą się. Mówią coś o tym, że ona chce od niego odejść. On postanawia ją uciszyć. Słyszę krzyki. Siostra gdzieś zniknęła. Szukałem jej cały dzień. Mam nadzieję, że rodzice ją znajdą.kwietnia 1966
Dalej nie ma mojej siostry. Gdy zapytałem o nią ojca, odpowiedział, że to nie moja parszywa sprawa i mnie pobił. Czuję się fatalnie. Chcę się zabić, przyszykowałem tabletki, jednak ojciec mnie nakrył i znowu pobił.maja 1993
Siedzieliśmy wraz z kuzynem przy piwie i rozmyślaliśmy o życiu. Nagle kuzyn wspomniał coś o mojej siostrze. Zacząłem go bić, a potem podciąłem mu gardło puszką po piwie.maja 1996
Spotkałem moja dziewczynę z jakimś chłopakiem. W nocy dałem jej nauczkę, już więcej mnie nie skrzywdzi.maja 1999
On każe mi zabijać. Cały czas mi kazał, próbowałem się od niego uwolnić, jednak on jest silniejszy. Ma nade mną władzę. Boję się o życie swoje i innych. Boże, miej mnie w swej opiece.
Na tym zakończył się pamiętnik, byłem w szoku, chociaż ujrzałem tylko zalążek tego, czego „dokonał” JJ. Odłożyłem dziennik i postanowiłem raz jeszcze spróbować otworzyć drzwi. Wszedłem ponownie po schodach i z impetem uderzyłem w nie nogą, jednak bez efektu. Wróciłem na dół i zacząłem szukać okienka bądź drugiego wyjścia, także bez skutku. Byłem uwięziony w domu JJ Rippera. Zbliżała się noc. Ponownie podszedłem pod drzwi i zacząłem nasłuchiwać głosów. Nic, tylko cisza, która ogarnęła ten dom.
Zaczęła się burza. Grzmot uderzył niedaleko, powodując silne trzęsienie oraz migotanie światła. Spojrzałem do kabury, moja broń była naładowana. Wróciłem ponownie na górę i strzeliłem w zamek. Udało się, byłem wolny. Wyszedłem. Chciałem udać się na zewnątrz, jednak usłyszałem krzyk wołający o pomoc, który dobiegał – o dziwo – z piwnicy. Szybkim krokiem zbiegłem po schodach, trzymając bron w gotowości. Coraz głośniejsze wołanie o pomoc doprowadzało mnie do szału, bo nie potrafiłem znaleźć osoby, która jej potrzebowała.
– Gdzie jesteś?
Nic, zero odpowiedzi, tylko głuche „pomocy”. Zacząłem podejrzewać, że być może przez przypadek włączyłem jakiś dyktafon, na którym Ripper nagrał swoje zabawy. I tym razem nie myliłem się. Był niedaleko pudełek. Podniosłem go i przewinąłem taśmę do początku.
– Komisariat Tecville, rozmowa Sierżanta Randlera z podejrzanym Jonathanem Jamesem Reavem, pseudonim Ripper – usłyszałem.
– Dlaczego to zrobiłeś?
Szelest, po czym nastąpiła odpowiedź.
– Jam jest piekło, w piekle wychowany, więc się piekła nie obawiam.
– Czy należysz do jakieś sekty? Całe ciało masz pokryte malunkami.– Powiadam wam, bójcie się, gdyż on powrócił. Strzeżcie się cienia, bo on w nim czyha. Waszym lękiem karmi się, bo gdy was dopadnie, to będzie źle.
– Dlaczego ją zabiłeś?
– On jest mym pasterzem i będę kroczył jego krwawą ścieżką.
– O kim mowa?
– Siegiel, jedyny bóg.
Szelest, po czym dziwny dialekt.
– Eh Se eh Se He.
– Kurwa, popaprańcu, powiedz dlaczego ją zabiłeś i rozprułeś, ty chory sukinsynu?
– Daj mi kartkę, to ci napiszę, dlaczego to zrobiłem.
– Masz.
– Co tam namazałeś? Człowiek o twarzy kozy? Co to ma znaczyć?
– To on mi kazał zabijać.
– Gówno prawda. Wymyślasz, by tylko trafić do psychiatryka. Ja się postaram, żebyś poszedł do komory... Muszę wyjść na moment, zacznij gadać normalnie, bo zawołam mojego kolegę, a on lubi łamać wszystko, kiedy nie jest zadowolony.
Trzasnęły drzwi.
– O panie... Wiem, że jestem grzeszny, ale pomóż, abym stąd wyszedł, a spełnię twe ofiary.
Z dyktafonu dobiegł głośny szelest i wołanie o pomoc, a potem cisza. Taśma się skończyła.
Coraz mocniej mnie dziwiło, skąd się tu wzięła taśma z przesłuchania i dlaczego JJ nie został skazany. Schowałem dyktafon do kieszeni płaszcza i udałem się ku schodom prowadzącym na górę. Wychodząc, miałem nadzieję, że już nie wrócę do piwnicy człowieka, który miał na sumieniu dwadzieścia dwie osoby. Gdy stanąłem w przedpokoju, znów usłyszałem wołanie o pomoc. Tym razem dobiegało z pokoju, gdzie znajdowały się rozszarpane zwłoki kobiety. Drzwi były zamknięte. Wołanie coraz głośniejsze. Strzeliłem w zamek i wbiegłem do środka. O dziwo, zwłok nie było. Na łóżku pozostał jedynie ślad. Uznałem, że patolodzy zabrali ciało na sekcję.
Krzyknąłem.
– Gdzie jesteś ? Czy to jakieś żarty?
Płacz powoli przeistaczał się w chory śmiech. Dobiegał z szafy. Otworzyłem ją i zacząłem przesuwać wieszaki z ubraniami. Znalazłem ukryte drzwi. Postanowiłem zadzwonić do szeryfa, jednak brak zasięgu mi to uniemożliwił. Miałem jeszcze cztery naboje, więc wszedłem. Trzymałem telefon, by oświetlać sobie drogę i po chwili ujrzałem drugi pokój bez okien. Przypominał więzienie. Na ziemi leżał koc oraz poduszka, a obok miska z jedzeniem. Nagle telefon zgasł, zapanowały egipskie ciemności, powodując u mnie coraz większy strach. Usłyszałem, że ktoś oddycha lekko za mną. Odwróciłem się, ale w mroku nie potrafiłem nikogo dostrzec.
– Uciekaj – zawołał głos.
– Kim jesteś, do cholery?
Ktoś zaczął się śmiać, a nawet chichotać.
Spróchniałe powietrze ogarniało moje płuca, wciskając w nie dawkę kurzu i stęchlizny, co wywołało u mnie kaszel. Nagle postać poświeciła mi w oczy. Światło latarki mnie oślepiło. Przez ręce, z przymrużonymi oczami próbowałem dostrzec, kto przede mną stoi. Przeżyłem szok. Był to JJ Ripper. Ubrany w stare łachmany, wychudzony, brudny, zarośnięty. Po prostu wrak człowieka.
Wyjąłem broń i wycelowałem w niego. Światło oślepiało mnie, mimo to trzymałem go cały czas na muszce.
– Przyszedłeś po mnie, marny policjancie?
– Tak.
–To proszę, zabierz mnie stąd. Już dłużej tak nie potrafię.
Widząc go, miałem w głowie dwie myśli: albo się ukrywa przed wymiarem sprawiedliwości, co byłoby uzasadnione albo ktoś go tu przetrzymuje.
– Czy ja dobrze słyszę? Chcesz, bym cię aresztował?
– Tak. Przyznaję się do dwudziestu dwóch zabójstw. Mogę wszystko spisać na kartce, jeśli chcesz. Tylko proszę, zabierz mnie stąd.
Wyjąłem kajdanki, po czym ruszyłem w stronę JJ, chcąc go obezwładnićCały czas kierował światło latarki na moją twarz.– Masz prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie. Jeśli nie stać cię na adwokata, zostanie ci przydzielony z urzędu.
Spiąłem go kajdankami i poprowadziłem w stronę wyjścia. Czułem się cholernie zadowolony, że jako jedyny potrafiłem złapać JJ Rippera. Nagle usłyszałem jakiś dziwaczny odgłos z kuchni. Pomyślałem, że moi wrócili i kontynuują oględziny, jednak kiedy się tam zjawiłem, poczułem smród, który ciągnął się do piwnicy.
– Proszę, weź mnie stąd, nie chcę tu już być. Tu mieszka zło, to dom Siegiela.
– Kim,do cholery, jest Siegiel ?
– To człowiek o twarzy kozy, który rozdziera ludziom wnętrzności.
Spojrzałem na Rippera. Wydawał się cholernie przerażony. Odgłosy z piwnicy były coraz głośniejsze. Rippera przykułem do stołu, a sam postanowiłem to sprawdzić. Zeszedłem na dół i zapaliłem światło. Przede mną stanął człowiek o twarzy kozy, ubrany w szaty z kapturem. W dłoni trzymał nóż. Początkowo mnie to rozbawiło, jednak widząc pysk pełen krwi, zmieniłem wesołe nastawienie w konkretne działanie. Wyjąłem pistolet i krzyknąłem:
– Nie ruszaj się!
Postać z twarzą kozy zabeczała i rzuciła się na mnie. Wystrzeliłem. Kula podążyła w stronę kozoczłeka, robiąc mu dziurę brzuchu. To jednak nie zatrzymało stwora, który rzucił się na mnie. Przewróciłem się. Broń wypadła mi z dłoni. Chwilę potem oberwałem nożem w rękę. Gdy byłem tak blisko stwora, zauważyłem coś dziwnego. On nie oddychał! Zaczęła się szarpanina, która z mojej strony prowadziła do tego, żebym znalazł się jak najbliżej broni. Oberwałem znowu, tym razem w brzuch. Ból był nie do zniesienia, jednak dalej walczyłem. Próbowałem wybić z jego ręki nóż, ale nie potrafiłem. Moją rękę od broni dzieliło już tylko kilka centymetrów. Moje palce wreszcie ją i strzeliłem w głowę stworowi. Padł. Wstałem i zbliżyłem się do niego. Ogarnęło mnie przerażenie, kiedy zdjąłem stworowi maskę. Okazało się, że to była kobieta! Pobiegłem na górę, by sprawdzić, co u Rippera, jednak gdzieś zniknął. Zacząłem go szukać. Nagle zostałem uderzony w głowę czymś mocnym.
Obudziłem się przywiązany do krzesła. Ripper szykował na mnie nóż. Z brzucha płynęła mi krew. Ręce nie były w lepszym stanie. Oberwałem porządnie, a teraz JJ chciał to dokończyć.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Co?
– Zabiłeś moją siostrę!
– To ona się na mnie rzuciła i chciała zabić.
Widać było coraz większą wściekłość na twarzy Rippera oraz łzy. Patrzyłem na niego, a on, wymachując nożem, kontynuował swoją przemowę. Miałem czas, by wymyślić, jak stąd uciec.
– Stul pysk. Jak mogłeś? Tyle lat ją chroniłem, a ty wszystko zepsułeś.
– Czyli już nie chcesz do więzienia? Chcesz mnie teraz zabić?
– Nie tak miało się to potoczyć. Ona miała cię zabić tak jak pozostałych. Dlatego nie dorwałem cię wcześniej, nie wyprułem twoich flaków i nie zrobiłem dla niej naszyjnika z twoich zębów. Jednak najpierw opowiem ci historię. Kiedy byłem mały, mój ojciec mnie bił, a moją siostrę wykorzystywał seksualnie. Pewnego dnia moja siostra zniknęła. Ojciec ukrył ją w tym pokoju, gdzie mnie znalazłeś i gwałcił po nocach. Pewnej nocy, kiedy matka spała, ojciec wyszedł spod kołdry i znowu poszedł wykorzystać córkę. Poszedłem za nim. Patrzyłem chwilę na to, jak to robili, a później wbijałem mu nóż w pierś, aż przestał oddychać. Siostra była cała obolała, naga i posiniaczona. Wróciłem do matki i zapytałem, czy kocha ojca. Odpowiedziała, że tak, więc i ją zadźgałem.
Na drugi dzień pojawiła się policja. Zabrali mnie, ale jej nie znaleźli. Na policji opowiedziałem, że to Siegiel zabijał, bo wyczytałem o nim w jakiejś starej książce. Posiedziałem dwa lata w poprawczaku i wypuścili mnie. Kiedy wróciłem, kazałem siostrze uwiarygodnić naszą historię. Wpierw opierała się, potem coraz odważniej stawała się Siegielem, aż pewnego dnia kazała mi zabijać.
Nie miałem wyrzutów sumienia. Wystarczyło mi to, że znów mam moją kochaną Roksanę. Pewnie czytałeś mój dziennik, kiedy Roksana zamknęła cię w piwnicy. Cóż, nie do końca chciałem gwałcić moją dziewczynę, ale Roksana mnie zmusiła. Mówiła, że jest parszywą suką i musi zginąć. Siegiel rósł w siłę i Roksana przestawała być kobietą, a stawała się kozoczłekiem, który wypruwa flaki, żywiąc się wnętrznościami. W pokoju na górze widziałeś dzieło Roksany. To była jakaś prostytutka, którą zwabiłem w nocy dla niej...
Cała ta historia wydawała się nieprawdopodobna, lecz teraz siedziałem przywiązany na krześle i nie potrafiłem nic poradzić. JJ nie był mistrzem w wiązaniu węzłów, co dało mi szanse na uwolnienie się. Oswobodziłem szybko ręce i rzuciłem się na niego. Rany kłute, które otrzymałem od Siegiela powodowały, że nie był to energiczny rzut. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Udało mi się jednak wybić Ripperowi nóż z ręki. Zacząłem bić go po twarzy. Kiedy był już nieprzytomny, plunąłem mu w gębę.
– Ty cholerny popaprańcu. Ty i twoja siostrzyczka już nikomu nie zagrozicie, nigdy.
Po tych słowach związałem go tak mocno, że aż krew lekko pociekła mu z nadgarstków. Wydostałem się z nim ze stodoły i zadzwoniłem do szefa.
– Szefie, mam go! Mam JJ i proszę też o karetkę, jest tu zabita kobieta.
– Świetnie, daj go chłopcom, bo jeszcze tam mają oględziny.
– Ja nikogo tu nie widzę.
Nagle JJ przebudził się i oznajmił:
– Siegiel ich dopadł.
Uderzyłem go telefonem, co spowodowało rozłączenie. Zaciągnąłem go do auta. Jeszcze raz sprawdziłem, czy jest dobrze związany. Wsadziłem go na tył samochodu i odjechałem.
Spojrzałem jednak jeszcze w okno domu i ujrzałem Siegiela. To na pewno było tylko moje złudzenie, wywołane ciosami, które mi zadano, bo przecież ona zginęła…
Mimo, że minęło już grubo ponad dwa miesiące moja podświadomość wraca do farmy i spotyka JJ Rippera i Siegiela, którzy co noc pastwią się nad moimi zwłokami, rozdzierając moje ciało sztyletem i karmiąc mnie nim.
Dostałem awans, nie czuje się jakoś wyjątkowo. Mam kilka osób pod sobą, razem pracujemy. Zawsze wolałem pracować sam. W przeciągu dwóch miesięcy zmienił się jeszcze jeden szczegół, co tydzień odwiedzam w szpitalu psychiatrycznym JJ Rippera, może to jest moja pokuta za śmierć jego siostry, a może chce po prostu chce patrzeć jak swobodnie gnije tam wraz z innymi czubami? Tego nie wiem, ale patrząc na niego dostrzegam w jego oczach siebie tak samo zagubionego jak ja teraz.
Siedzę przy biurku dłubiąc ołówkiem w stół i próbując nie zwariować. Nie jestem szczęśliwy, żaden lek nie przywróci mnie do życia przed farmą . Z dnia na dzień czuję, że JJ Ripper i Siegiel wygrywają ze mną i to ja jestem ich kolejną spełnioną ofiarą.
Mój dom wygląda jak pobojowisko, zacząłem pić próbując ukoić sny. Wyjąłem z szafki wódkę nalałem sobie porządnie do szklanki i wypiłem niczym wodę z kranu, poczułem chwilową ulgę, która miała mi chwilowo pomóc. Mimo, że użalam się nad sobą w pracy dalej działam jak kiedyś.
Telefon wyrwał mnie z pijańskiej agonii, jednak zlekceważyłem go i poczekałem aż wiadomość się nagra.
- Szkoda, że cie nie ma Tom . Tu Larry Herg nie jestem pewny czy mnie jeszcze pamiętasz, ale byliśmy dobrymi kumplami w szkole policyjnej. Słyszałem, że stałeś się ostatnio bardzo popularny w moim mieście. Gazety do tej pory wypisują o tobie newsy. No więc dzwonie by ci pogratulować no i może skusiłbyś się na jakieś piwo, by uczcić tak ważne wydarzenie jak złapanie JJ Rippera. Jeśli jesteś zainteresowany to spotkajmy się dziś o 21 w barze Hellcup koło Riven. Koniec wiadomości.
Próbowałem sobie przypomnieć kim jest Larry, ale alkohol spowodował taka barierę w umyśle, że nie byłem wstanie. Kiedy spojrzałem na mój zegarek miałem jeszcze cztery godziny do wyjścia, więc postawiłem wykorzystać je na sen. Nastawiłem sobie budzik i położyłem się na kanapie.
Śnił mi się JJ który chwyta mnie jedną ręką za szyje, zaś drugą wskazuje na Siegiela, który dyszy w kącie i wymawia słowa „Będziesz jego pokarmem Tom” Po tym Siegiel zawył i rzucił się w moją stronę wściekle machając rękami. Kiedy spojrzałem w twarz JJ ujrzałem twarz Roksany która śmiała się, Siegiel dopadł mnie i zaczął rozrywać koszulkę i skore. Czułem niewyobrażalny ból, kiedy zbliżał się pazurami do mojej twarzy powiedział „Nadchodzę”.
Obudziłem się zlany potem spałem dwie godziny, amok alkoholowy już wyparował. Poszedłem do łazienki przemyłem twarz i ubrałem się i wyszedłem z domu.
Na zewnątrz panowała paskudna aura. Deszcz lał się z nieba potokami, mimo parasolki jaką wziąłem i tak przemokłem wchodząc do samochodu. Kiedy dojechałem zaparkowałem na pobliskim parkingu przy barze.
Zamówiłem piwo i usiadłem przy stole, spojrzałem na zegarek była 20:55 kiedy usłyszałem jak wchodzi ktoś zdyszany i cały przemoczony.
-Tom, Tom to ja Larry nie poznajesz mnie?
Początkowo nie , ale chwile wpatrywania pomogło przypomnieć sobie , że jednak go znam. - Część Larry- zawołałem
- Jak się cieszę , że jednak się pojawiłeś mam tyle pytań o tego JJ.
- A co jesteś z gazety?
- Nie, ale u nas w narkotykowym jesteś uważany za ducha który złapał mrok.
- Był taki film
Larry’ego rozbawiło to i z uśmiechem na twarzy usiadł naprzeciwko mnie spojrzał mi w oczy był pełen dumy ze mnie. Niby co ja takiego zrobiłem by być bohaterem świata? Nikt mnie nie uwolni od tego wszystkiego. - No więc Larry co cie sprowadza?
- Opowiedz mi jak ująłeś JJ?
Streszczając cała historie przypominałem sobie ponownie wszystko co chciałem zapomnieć. Późniejszy szpital oraz powolną rehabilitacje psychiczną i fizyczną oraz podrzędne sprawy które wraz z ekipą braliśmy. Mówiłem to bez entuzjazmu bo takowy upadł kiedy zemdlałem przed komisariatem i zawieźli mnie karetka do pobliskiego szpitala, a tam czekały mnie operacje. Kiedy opowiedziałem mu o postaci w oknie w jego oczach ujrzałem błysk ciekawości. - Jak myślisz kto to mógł być?
- Nie mam pojęcia, pewnie to tylko był moje zwidy związane z utratą krwi.
- A co u ciebie? Zapytałem.
Spojrzał na mnie uśmiechnął się i zaczął delikatnie obracać palec ukazując mi obrączkę - Ożeniłem się z piękną kobietą, mam córkę Jasmine. W pracy też mam dobrze, ale powiem ci, że raz był niezły burdel jak posądzili nasz cały zespół o kradzież zarekwirowanej kokainy, ale obeszło się bez zbędnych trupów, jeśli wiesz co mam na myśli.
Trupy w żargonie policyjnym oznaczały zwłoki albo naiwniaka który brał cała winę na siebie - Wiem, dawno my się nie widzieli , nie prawdaż?
- No będzie dobre kupę czasu ostatnio pamiętam jak robiliśmy numer na koniec szkoły policyjnej
Zacząłem odpływać mimo, że starał się być dobry nie zwracałem na niego uwagi co chwilę tylko przytakując, zauważył to i zapytał - Czy wszystko z tobą dobrze?
- Tak raczej tak po prostu mam kupę pracy i nie wiem jak je rozwikłać
- Rozumiem , może jeszcze kiedyś się spotkamy?
- Pewnie – Po tych słowach wstałem wziąłem płaszcz i wyszedłem .
Była godzina 22. Na dworze dalej panowała paskudna pogoda. Wsiadłem do samochodu kiedy zadzwoniła komórka w wyświetlaczu pojawił się napis Szef - Tom , musisz natychmiast przyjechać na komisariat mamy morderstwo
- Już jadę
Odłożyłem komórkę i czym prędzej udałem się na komisariat
Na komisariacie panował stoicki spokój , każdy zajmował się swoimi sprawami , dwóch policjantów ciągnęło więźnia do aresztu, inny spisywał protokół.
Szef stał przed drzwiami czekając na mnie - Pamiętasz sprawę JJ ?
- Jak jej nie zapomnieć Szefie
- To teraz mam coś jeszcze gorszego – Podał mi papiery, z sekcji zwłok
Mężczyzna lat 18-22
Nazwisko nieznane
Czas zgonu od 6 -12 godzin
Młody mężczyzna znaleziony w domu na ulicy CrowRock w położony był na stole w pozycji embrionalnej, na sobie miał strój księdza - Księdza? - Zapytałem
- Tak
- To jakiś ksiądz?
- Przedzwoniliśmy do pobliskich parafii i nikt nie zgłaszał zaginięcia księdza, jeśli to prawdziwy ksiądz to, pochodzi nie z naszego miasta, czytaj dalej
Twarz miał opuchniętą zaś jeżyk pocięty w litere „S”. Na piersiach pentagram wycięty nożem , nie znaleziono śladów walki. W krwi znaleziono silny narkotyk Dexolezinum to spowodowało zatrzymanie akcji serca. Brak oczów - Co o tym myślisz?
- myślę , że to może być sprawka sekty, jakiś obrzęd rytualny, bo kto przy zdrowych zmysłach ubiera kogoś w strój księdza a na piersi rysuje skalpelem pentagram wydłubuje oczy i tnie mu język w literę S?
- No właśnie to zadanie dla Ciebie, złapałeś JJ więc i teraz pomożesz nam
- Nie wiem szefie JJ napsuł mi krwi jak nikt inny
- No właśnie chyba nie pozwolisz by jakiś skurwiel robił takie rzeczy
- Nie szefie , ale wole znów popracować sam
- Oczywiście , rób tak by złapać go
Wyszedłem z nową sprawą i brakiem chęci, ale musiałem złapać go kimkolwiek jest
Była północ kiedy udałem się do domu gdzie znaleziono denata. Wyjąłem latarkę i przeszedłem pod taśmami policyjnym. Drzwi były zabezpieczone taśmą z napisem „Miejsce zbrodni” oderwałem taśmę i mocniej wywarłem siła na klamkę aż puściła. Wszedłem. W środku panowała ciemność , zapaliłem latarkę i udałem się do miejsca gdzie znaleziono trupa czyli w kuchni na stole. Smród potęgował odpychająca atmosferę tego miejsca. Im bardziej zbliżałem się do kuchni to słyszałem pobecczywanie . wiedziałem , że to tylko moja psychika tak działa jednak w kuchni dźwięk był nie do zniesienia chociaż nikogo nie widziałem to mimo to cały czas słyszałem ciche beczenie. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi i szukać jakiś poszlak których inni przeoczyli . Rozejrzałem się na ścianie widniał krzyż a pod nim napis „ zbawienie jest tym czym jest życie” Miejsce zgonu wydawało się niezamieszkane od dawna co dało mi znać, że ciało zostało tu porzucone. Nie było odkryciem , że sam morderca mógł zadzwonić byśmy znaleźli zwłoki i jego przekaz, tylko co chce nam przekazać?
Założyłem rękawiczki i przetarłem stół na którym leżał trup. Kurzu było niewiele pewnie technicy zdejmując go wytarli cały jednak co było dziwne pod kurzem widniał napis „ Nadchodzę”
Od razu poczułem jak serce wbija mi się w przełyk a oddech wyrywa ostatek powietrza z płuc. To nie może być prawda, złapałem wielki chlust powietrza niczym nurek bez butli tlenowej i usiadłem na krześle . Siedziałem tak dobre dwadzieścia minut
Mijala godzina pierwsza nad ranem kiedy zadzwonił ponownie telefon komórkowy. - Tu Aspirant Harry Engrih, musi pan natychmiast przyjechać na most Hazelli mamy tu trupa i to może mieć związek z pana sprawą.
- Będę tam niedługo
Wyłączyłem telefon i wyszedłem. Most Hazelli znajdował się koło lunaparku przy ulicy Connor.
Jazda nie zajęła mi dużo tym bardziej ,że o tej porze bywa całkowite wyludnienie tej okolicy.
Dojechanie na miejsce zajęło mi dwadzieścia minut w oddali widziałem kilka radiowozów i wszędzie taśmy „Miejsce Zbrodni”
Podszedłem do pierwszego policjanta, który właśnie notował zeznania przechodniów, którzy znaleźli ciało by mi wskazał drogę, spojrzał na mnie i tylko pokazał palcem , bym się poszedł w stronę wody - - Tam leży- powiedział
Trup był we worku oczywiście w stroju księdza na oko miał ponownie około 18-22 lata W duchu modliłem się by nic nie miał w języku jednak kiedy założyłem rękawiczki i sprawdziłem odkryłem , że i ten miał pokiereszowany język tym razem w literę „I”. Na resztę musiałem poczekać na wyniki z autopsji, ale podejrzewałem, że i ten ma na piersiach pentagram.
Zadzwoniłem do Szefa mimo później pory - Szefie jestem właśnie na Hazelli i mamy kolejnego trupa w stroju księdza spojrzałem mu do ust i miał ponowie rozcięty tym razem w literę przypominająca „I”
- Wiem o wszystkim , mamy dziś niezły szał dwa morderstwa w przeciągu kilku godzin.
- Szefie obawiam się , że może być więcej morderstw
- Co? Skąd wiesz?
- Pierwszy trup jakiego znaleźliśmy miał rozcięty język w wzór litery S zaś drugi I . Obawiam się , że ktoś chyba bawi w naśladowcę JJ Rippera i jego świrniętej siostry.
- skąd takie porównanie
-Obawiam się, że ktoś wycina tym ludziom języki na wzór napisu „siegiel” czyli owego kozo-człowieka wymyślonego przez JJ Rippera by zatuszować , śmierć ojca i matki - Sugerujesz, że JJ mógł mieć prócz siostry jeszcze jednego wspólnika?
- Nie wiem szefie, ale jeśli mam racje to może jeszcze zginać pięć osób, musimy się pospieszyć i złapać go zanim zabije pozostałych
- jaki jest twój plan Tom?
- pojadę do JJ i spróbuję dowiedzieć się kto jeszcze bawi się w Siegiela oprócz jego siostry, którą zabiłem
- dobra myśl , ale jeśli to będzie fałszywy trop to możemy jeszcze pięć razy patrzeć na trupy.
-Wiem szefie, wiem
Rozłączyłem się . Powiedziałem ludziom którzy właśnie zbierali odciski palców by każdy dowód, każdy trop trafił do mnie, potwierdzili kiwnięciem głowy.
Spojrzałem na zegarek była 2:15.
Nie było sensu dziś odwiedzać Szpital psychiatryczny Świętego Jakuba gdzie przebywał Ripper, więc wróciłem do domu. Zaparzyłem sobie mocną kawę i wyjąłem zdjęcia do sprawy intensywnie przyglądając się trupowi który został znaleziony jako pierwszy.
Zastanowiło mnie skąd zabójca bierze sutanny kościelne, być może zabójcą jest ksiądz? Dlaczego każdy z nich ma pentagram wycięty na piersiach, co to mogło oznaczać? Czy to miała być jakaś obraza?
Dokończyłem zimną kawę była 4 rano postanowiłem się zdrzemnąć kilka godzin.
Znów miałem koszmar, znalazłem się w fabryce gdzieś na uboczu miasta mając w ręku wiadomość „Odszukaj cel, który jest odpowiedzią na twoje pytania” Podążałem za śladami krwi , aż do drzwi które były zamknięte. Próbowałem je otworzyć jednak nie mogłem mimo, że używałem siły ani drgnęły. Odwróciłem się zobaczyłem siekierę , wiec rozbiłem drzwi i weszłam do środka.
Siegiel stał na środku i ociekając krwią wskazał na lustro , gdzie zobaczyłem siebie całego we krwi. Zacząłem rozpadać się, kawałek po kawałku odpadało od ciała , a Siegiel tylko patrzył. Zawołał pełny radości „Już niedługo mój drogi”
Obudziłem się była 8:15. Szybko ubrałem się. Udałem się do Szpitala Świętego Jakuba gdzie był przetrzymywany Ripper . Pierw strażnik sprawdził mnie dokładnie czy jestem tym za kogo się podaję, później miałem wizytę z ordynatorem oddziału - Niestety dziś pan nie może się spotkać z Reavem
- Co tydzień spotykam się z nim, chcę z nim pogadać!
- Przykro mi ale dziś zastrzegł sobie żadnych wizyt i szanujemy każdy przejaw, który prowadził by do poprawy choroby
- Chcę z nim porozmawiać na pewien ważny temat, który może nam pomóc rozwikłać zagadkę
- Przykro nam żadnych wizyt
- Czyli muszę mieć nakaz?
- Obawiam się, że tak
Wyszedłem z gabinetu tak wkurzony, że tylko nagłe opanowanie uchroniło przypadkowego pacjenta od kopniaka
Wsiadłem do samochodu i postanowiłem udać się na komisariat. Musiałem coś wymyśleć jednak cały czas byłem w punkcie wyjścia
Kiedy dojeżdżałem zadzwonił telefon, wiedziałem co to mogło znaczyć nie mniej odebrałem - Tom mamy kolejne ciało
- Gdzie tym razem?
- W starej fabryce papierosów , przyjedź musisz to zobaczyć
Przez ułamek sekundy w głowie pojawiła się fabryka ze snu i Siegiel . Po dwudziestu minutach byłem na miejscu, wokół fabryki kłębili się gapie, a jakiś policjant próbował ich odsuwać . Wysiadłem z auta technicy pracowali intensywnie , wokół fabryki było wszystko owinięte żółtą taśmą.
Wszedłem do fabryki, ktoś w oddali krzyknął - Tom tutaj
Podbiegłem , szef stał oparty o stół i palił papierosa - Tom , chyba masz racje, z tym Siegielem
Wskazał mi drzwi za sobą
Wszedłem była to małe pomieszczenie gdzie pracownicy mogli zjeść drugie śniadanie
Tym razem trup był przybity do ściany gwoździami, oczy miał wydłubane i ubrany był w strój księdza
Obok niego na ziemi było napisane krwią „ Nadchodzi”
Nałożyłem rękawiczki i sprawdziłem czy to sprawka tego samego psychopaty , czy może ktoś zupełnie inny tylko wspólnym mianownikiem jest zabijanie i ubieranie w stroje księży.
Otwarłem jego napuchnięte usta, ujrzałem kolejną literę, tym razem „E”. Miałem pewność, że to ta sama osoba
Przez mój umysł przebiegło milion pomysłów i jedna scena która w tej chwili nie dawała mi spokoju , postać która pojawiła się wtedy w oknie u Rippera kiedy wsadzałem go do auta. Jako , że to był moja jedyna poszlaka wybiegłem stamtąd informując szefa. Po godzinie byłem na Farmie gdzie JJ dokonywał swoich lubieżnych masakr. Drzwi do domu były zamknięte i oblepione policyjną taśmą. Przy użyciu siły wszedłem do środka. Wszystko było takie jak zapamiętałem . Wyjąłem broń i udałem się na górę szukając jakiś poszlak. Jednak przeszukując kuchnie i pokój gdzie była martwa dziewczyna , nie znalazłem żadnej poszlaki , która mogła mnie naprowadzić na mordercę. Postanowiłem raz jeszcze sprawdzić w ukrytym pokoju gdzie przebywał Ripper. Oczywiście panowała tam ciemność i smród stęchlizny. Wszystko było tak jak pamiętałem kiedy spotkałem Rippera z jednym szczegółem , zauważyłem karton świeżego mleka. Trzymając cały czas broń i latarkę szukałem jeszcze jednego przejścia, jednak nic takowego nie znalazłem. Wyszedłem na zewnątrz, załamany bo nie trafiłem z moimi przypuszczeniami i ostatni raz spojrzałem w okno tym razem nikogo nie ujrzałem .
Znów udałem się do Szpitala Świętego Jakuba tym razem byłem na tyle stanowczy , że dyrektor ugiął się i dostałem wizytę
Usiadłem w świetlicy. Jamesa prowadzili dwóch pielęgniarzy . Usiadł naprzeciwko mnie - Niechciałem dziś żadnych wizyt Tom
- Nie pozwoliłem ci mówić po imieniu Ripper
- Co cie tu sprowadza , zazwyczaj wpadałeś w środy, a dziś mamy sobotę, jeśli pamięć mnie nie myli
- ktoś naśladuje twoją siostrę w byciu Siegielem
- co?
- to co słyszysz , ktoś się bawi w zbawienie, że Siegiel powróci
- a więc to już się zaczyna
- co się zaczyna?
- prawdziwy powrót dzień sądu ostatecznego
- sam przecież mówiłeś , że Siegiel to bajeczka wymyślona przez Ciebie by wytuszować zabójstwo
- po części tak gdyż ową bajeczkę jak to sam twierdzisz przeczytałem starej księdze którą ojciec trzymał pod kluczem a zwała się Eden Piekła autorstwa Roberta Fricka z 1966. Proponuję ci odnaleźć ową księgę dowiesz się kim był Siegiel
- powiedz, czy miałeś jeszcze jednego wspólnika prócz swojej siostry?
- Nie miałem, a osoba która zabija nie jest ze mną powiązana po prostu przygotowuje się na przyjście siegiela
- Co masz na myśli, że się przygotowuje
- Zapewne znalazłeś ludzi ubranych w dziwne stroje z językami na wzór liter
- Tak, czyli owy morderca posługuje się książką, w której napisane jest, że siegiel wróci i każdy musi przekazać wiadomość stąd języki pocięte w litery?
- Dokładnie
-Byłem w twoim domu i nie odnalazłem książki - I nie odnajdziesz spaliłem ją kiedy Roksana stawała się coraz potężniejszym Siegielem
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Może dlatego, że powoli traciłem siostrę na rzecz upiora
- Odezwę się za tydzień
- Nie musisz
Wyszedłem stamtąd i udałem się autem do pobliskiej biblioteki
Podszedłem do biurka gdzie pani bibliotekarką grubo po sześćdziesiątce czytała jakaś powieść
-Przepraszam macie może Eden Piekła autorstwa Roberta Fricka z 1966.
Pani za ladą spojrzała na mnie i odpowiedziała - Ma pan szczęście mamy tą pozycje
- Nawet nie wie pani jak niezmiernie się cieszę
Kobieta zaprowadziła mnie do stolika i kazała założyć mi białe rękawiczki po chwili przyniosła stara księgę - Przepraszam nie wie pani czy dużo powstało egzemplarzy tej książki?
- Z tego co pamiętam było bodajże dziesięć lub jedenaście książek, jednak Kościół zareagował i kazał spalić wszystkie pozycje udało im się spalić siedem . To jest jedna z ocalałych niestety nie wiem gdzie są dwie ostanie ale niech pan mi wierzy są wartę kupę kasy.
- Co pani ma na myśli?
- No wie pan z tą książka same kontrowersje, gdyż Robert Frick był księdzem w pobliskiej parafii. Po napisaniu został wydalony a następnie po kilku dniach znaleziony martwy w swoim domu a ktoś napisał jego krwią , na drzwiach „ Nadchodzę”
- Ktoś go zamordował?
-Było o tym głośno w prasie, że herezyjski ksiądz został zabity, szczerze Panu powiem , że podobno wszyscy mieszkańcy się cieszyli kiedy był chowany - To wstrząsające
-Tak, a teraz pan pozwoli zostawię pana z Edenem Piekła
Kobieta odeszła. Miałem pierwszy sensowny trop od rozpoczęcia śledztwa ktoś przebiera ludzi w strój księdza na znak autora książki.
Otworzyłem książkę na pierwszej stronę było napisane „Ten kto czyta już jest przeklęty”
Dziwna zachęta na przeczytanie, ale zacząłem czytać dalej przewróciłem kartkę
Legenda głosi, że Siegiel był karą za zdradę przez młodą kobieta wobec lucyfera który się w niej kochał , kiedy się o tym dowiedział, obiecał jej skarby jeśli przyprowadzi najpiękniejszą kozę w całej wsi, ta oczywiście zgodziła się kiedy lucyfer otrzymał kozę . Wyjąwszy dwa worki związane powiedział, że w jednym trzyma skarby o jakich nie śniła, w drugim syna o jakim nie śniła. Oczywiście to był blef i od początku planował dla niej syna. Kiedy wybrała worek ze synem dokonało się jej wnętrzności zawyły i rozerwał ją od środka mały chłopiec o twarzy kozy
Ksiądz miał niezłe wizje pisząc takie głupoty ale przeczytałem , jeszcze kawałek
Siegiel kiedy dorósł stał się wojownikiem który zabijał swoich przeciwników a następnie zjadał ich wnętrzności, zaś w oczach pozostawał dwie dziury ,a do ust wkładał krzyżyk. Był prawie nieśmiertelny, jedynym słabym cel był jego łeb , który chronił pod specjalnym płaszczem. Walczył na każdej możliwej wojnie ciesząc swojego ojca w piekle. Po pewnym czasie lucyfer zaczął się niepokoićć gdyż Siegiel stawał się coraz potężniejszy na ziemi więc jego panowanie mogło w każdej chwili ulec zmianie. Postanowił złapać w pułapkę Sigiela i zabić go.
Pewnego dnia Lucyfer wezwał Siegiela do siebie gdy ten się zjawił ojciec obiecał mu milion żyć jeśli odda kaptur, ten oczywiście nie chciał się zgodzić, więc rozgniewany ojciec rozpruł jego szaty i wsadził w usta siedmiu ludzi którzy w kolejności tworzyli imię singiel. Siegiel tracąc kaptur stał się słaby. Teraz Lucyfer mógł go z łatwością zabić i powrócić na tron okrucieństwa. Odciął głowę Siegielowi a następnie umieścił ją w pentagramie by nigdy nie wydostał się z jego królestwa na ziemie. Raz na 666 lat jest szansa na zmartwychwstanie Siegiela by tego dokonać sekta Zakon Chrzcicieli Pełnego Zła w 1333 chcieli dokonać tego przy pełni, łapiąc siedmiu ludzi, którzy mieli zostać straceni. Oczywiście każdy musiał posiadać imię jak początkowa litera imienia Siegiel . Ostatni zaś musiał być stracony w szczególny sposób by Siegiel wrócił z odmętów i zapanował mrok . Jednak Król Iwan IV kazał wszystkich pojmać i powiesić za dokonywanie czynnej herezji.
Kartkując dalej napotykałem się tylko na dziwaczne wizje Siegiela wymyślone przez księdza, oraz dziwaczną historyjkę. „W starym domku gdzieś w lesie trzy stare kobiety szykowały się .Dwie z nich nałożyły na siebie czarne szaty, a następnie zaczęły szyć na maszynie ubranie, zaś trzecia była naga - To dziś moje drogie zawołała- jedna szyjąc ubranie z ludzkiej skóry W oddali dochodziła muzyka z gramofonu, była to stara płyta lat dwudziestych o charakterystycznych powtarzalnych dźwiękach - Tak już się nie możemy doczekać – dopowiedziała druga Trzecia naga zaś stanęła przy oknie i odmawiała:
„Ten dziś przybędzie ten który świat zdobędzie ten któremu krew ludzka smakować będzie” Po tych słowach dwie kobiety które szyły zaczęły się całować namiętnie jakby te słowa na nie miał specjalny wpływ, ale mimo to nie przestawały szyć. Naga kobieta stojąca przy oknie podeszła do dużego gara nad którym się paliło i wyjęła ugotowaną ludzką czaszkę i polizała ją po czym zaczęła się śmiać i tańczyć Całujące się kobiety posuwały się coraz dalej w swoim pocałunku i zaczęły się rozbierać .Temperatura wewnątrz robiła się coraz większa. Kobieta chwyciła nóż i zawołała pozostałe które były miłosnym uniesieniu - Skończyliście? – zapytała
- Tak o nasza pani już kończymy szyć , a przy okazji trochę się zabawiamy
- Kończcie szybciej nasz przywódca nie może długo czekać Maszyna kręciła się szybko igła mocno wbijała się w materiał tworząc szatę z kobiecej i męskiej skóry.
- Widzicie moje kochane Ci ludzie nie zginęli na marne, zginęli by On powrócił aby On był nas godzien. Kobiety po kilku minutach całowania się i szycia wreszcie skończyły były z siebie dumne , że udało im się tak szybko uszyć co im kapłanka kazała. Stare kobiety wstały od maszyny i chwyciły uszytą szatę i podeszły do nagiej kapłanki a następnie okryły ją i razem zawołały
„ Ten dziś przybędzie ten który świat zdobędzie ten któremu krew ludzka smakować będzie „ Po czym kapłanka uniosła nóż i wbiła sobie w brzuch . Krew bryzgnęła na twarze niewolnic. Kapłanka kontynuowała i coraz głębiej nóż wbijała wyjmując na wierzch flaki , aż napotkała na coś. Było to małe dziecko o głowie kozy które wypadło z kapłanki, upadła z utraty dużej ilości krwi i rozciętych wnętrznościach. Jedna z niewolnic chwyciła w swe dłonie dziecko- kozę i zawołała - Siegiel, Siegiel Siegiel !!! Druga niewolnica wzięła nóż który trzymała kapłanka i zaczęła go oblizywać i podeszła do Siegiela tak blisko by czuł jej piersi na sobie następnie podcięła sobie gardło jednym szybkim ruchem . Siegiel trzymany na ręce kąpał się w potoku krwi która dawała mu satysfakcje”
Zamknąłem książkę. Kolejnym tropem jaki musiałem zbadać była plebania gdzie żył ksiądz i dlaczego napisał tak straszną książkę? Odszedłem od biurka i udałem się do wyjścia . Kobieta na mnie spojrzała powiedziała - Pomogła panu ta pozycja?
- Tak, nie wie pani gdzie znajduje się plebania gdzie mieszkał ksiądz Robert Frick?
- Ależ oczywiście , że wiem, musi pan jechać do Koerzn tam pan zjedzie na drogę miejscową którą będzie prowadziła do Herfill, a na końcu zobaczy pan kościół
- Troszkę to daleko, ale dziękuje naprawdę pomogła mi pani
- zapraszamy ponownie
Wyszedłem na zewnątrz znów się rozpadało, Wsiadłem do auta. Jechałem mimo paskudnej pogody i mojej pamięci trafiłem na miejsce Koerzn . Teraz miałem znaleźć tylko tą dróżkę do Herfill. Jadąc tak po omacku natrafiłem na przechodnia, typowego wieśniaka, zatrzymałem się ,wysiadłem i podbiegłem do niego - Przepraszam, nie wiem pan jak trafić do Herfill?
- Łoo panie jo to wim nawet tom bywom
- Mógłby mi pan wskazać drogę?
- A może i bym mógł a co będę miał za to?
- Koleś jestem z policji – okazując mu legitymacje kim jestem, powoli jego akcent burakowy zamieniał się w lekkiego ziemniaka co było lepsze niż na początku
- Przepraszam panie władzo, musi pan jechać dziesięć minut prosto następnie skręci pan w lewo aż do wiaduktu i cały czas prosto
- Dziękuje.
Wsiadłem i zrobiłem tak jak kazał . Dojechałem na miejsce po trzydziestu mi nutach przed moimi oczami widniał mały murowany kościół zbudowany w latach 80. Udałem się na plebanie, która znalazła się niedaleko kościoła . Drzwi mi otworzył młody ksiądz - Dzień dobry jestem z policji czy jest może proboszcz owej parafii?
-Witam, niestety Księdza proboszcza nie ma, ale postaram się panu odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie pan zada - O to wspaniale, mogę wejść?
- Ależ oczywiście proszę, zaprowadzę pana do kancelarii
Ksiądz wskazał mi krzesło przy biurku. Usiadłem cały czas spoglądając na księdza który widocznie dopiero rozpoczął swoją karierę zapytałem - Co ksiądz może mi powiedzieć o księdzu Robercie Fricku
- Hmm niech pomyśle. Słyszałem o nim wiele od księdza proboszcza, podobno pewnej nocy zamknął się w swoim pokoju i zaczął pisać jakaś książkę nie wychodząc z niego przez 10 dni po owych dziesięciu dniach wyszedł jak gdyby nic i od razu udał się do wydawnictwa . Jednak żadne nie chciało opublikować jego… twórczości, więc postanowił sam wydać. Kiedy ludzi zobaczyli pozycje w księgarniach, zrobił się wielki harmider. Gazety zaczęły rozpisywać się, że tutejszy ksiądz zawirował i przeszedł na stronę szatana. Sam ksiądz Robert był wzywany kilka razy przez episkopat by wyjaśnić tą sprawę, jednak za każdym razem odmawiał. Próbował odprawiać msze, jednak ludzie go wygwizdywali lub wychodzili. Pewnego dnia kiedy ludzie coraz bardziej się denerwowali na wieść co zrobił. Postanowił , że odejdzie , ludzi to oczywiście ucieszyło, jednak tego samego dnia został znaleziony martwy w swoim domu. Jego ciało było powieszone, na piersi widniał pentagram, oczy zaś miał wydłubane a w je miejsca miał dwie monety, w usta wepchnięty krzyż. Zaś jego krwią ktoś napisał „Nadchodzę”
-Interesujące, jak ksiądz myśli co skłoniło księdza Roberta do napisania tej pozycji? - Szaleństwo, bo jak inaczej można wytłumaczyć księdza który jest idealny w swojej służbie przez dwadzieścia lat a później nagle zaczyna pisać o jakimś demonie który ma kozią głowę
- Czy ksiądz Robert miał rodzeństwo ?
- Tak dwóch braci Larry i Johna
- gdzie mogę ich znaleźć?
- Nie mam pojęcia ksiądz proboszcz nie udzielił mi takiej informacji.
- Dziękuje naprawdę ksiądz mi pomógł
- Bóg z Tobą i niech prawda okaże się łaskawa
Wyszedłem. Jeszcze raz spojrzałem na księdza który z uśmiechem patrzał na mnie i wsiadłem do auta. Ujechałem dobre kilka kilometrów za oknem było już ciemno a mi doskwierało coraz większe zmęczenie, tym bardziej , że dzisiejszy dzień był szaleńczo pracowity. Zjechałem na pobocze, żałowałem , że nie spytałem księdza czy nie zna jakiś hoteli , a tak teraz jestem na pustkowiu i musze przekimać bo inaczej spowodował bym wypadek. Ułożyłem się u zasnąłem znów miałem sen gdzie występował Siegiel. Tym razem byłem w jakimś domu pijąc kawę spoglądałem na zegarek, denerwowałem się okropnie, kiedy zadzwonił telefon, zobaczyłem jakaś postać w kuchni. Odebrałem telefon był to szef który dawał mi wskazówki co mam zrobić. Wszedłem do kuchni, gdzie Siegiel siedział przy stole „Mój drogi już niedługo tak blisko jesteś końca, spójrz na moich poddanych „ W oddali zobaczyłem dwa cienie które nie mogłem rozpoznać. Poczułem się dziwnie . Nagle znalazłem się w jakimś kole, nad moim ciałem odprawiali jakaś mszę .
Przebudziłem się. na siedzeniu kierowcy znajdował się list. Szybko wyjrzałem na zewnątrz jednak nikogo nie było. Czy to był morderca? Chwyciłem ponownie list otwarłem i przeczytałem
„Witaj Tom pewnie szukasz kolejnych liter tej szalonej układanki? Hmm to nic, każdy czegoś szuka, jako , że lubię cie i twoją determinacje, podpowiem ci gdzie znajduje się „g” oraz „i”. Wszystko pewnie jest dla ciebie trudne kiedy jesteś sam wokół tylu szaleńców, ale każde szaleństwo ma w sobie szczyptę logiki . Wybacz rozpisałem się. Litery znajdziesz nad jeziorem Hanbergell w domku. Pospiesz się, być może jeszcze żyją.”
Poczułem dreszcze nie dosyć , że morderca znał moje imię to jeszcze znał każdy mój krok. Ponownie rozejrzałem się jednak nikogo nie było prócz dziecka spacerującego z psem. Kim mógł być morderca czy to osoba która znam?
Rzuciłem list na drugie siedzenie i niczym wariat wgniotłem wsteczny , aż opony zaświstały. Ruszyłem mimo , że znów lało nie mogłem się spóźnić musiałem kogoś uratować, ten chory drań nie mógł znów zwyciężyć, kolekcjonując kolejne litery do słowa Siegiel. Samochody omijały, kilka razy byłem o włos o wypadku mnie mimo , że jechałem na sygnale to strach był przeogromny
Dojechałem na miejsce jedyny dom przy jeziorze Hanbergall zamieszkany był przez rodzinę Garry i Irene Stanckinsów . Wyjąłem broń i udałem się do drzwi . Pierw zapukałem a następnie wywarzyłem drzwi w domu panował spokój . Zapach lawendy powodował mimowolne kichanie.
- Jest tu ktoś?
Zero odpowiedzi nie napawał optymizmem
Pierw sprawdziłem kuchnie gdzie nic nie znalazłem prócz kartki na której było napisane
„ Drogi Tomie Siegiel cie widzi i chwali twoją postawę , pewnie szukasz literek, znajdziesz je w łazience . A i jeszcze jedno radzę wchodzić po cichu „.
Pobiegłem ile sił do łazienki. Drzwi stały przede mną zamknięte. W głowie narodziło mi się powątpiewanie co do mocnego otwarcia tych drzwi ostatnia linijka brzmiała, że muszę otworzyć po cichu. Przyłożyłem ucho do drzwi , zero dźwięków , następnie chciałem spojrzeć przez dziurkę od klucza jednak i to było zbyt trudne bo była zaklejona taśmą od wewnątrz. W kuchni znalazłem nóż dzięki któremu mogłem podważyć zamek w drzwiach i wejść cicho do łazienki. Dziesięć minut grzebania przy drzwiach nożem to policzek dla mnie jednak musiałem się tam dostać. Po chwili drzwi uległy. Lekko otwarłem zauważyłem , że do klamki jest przymocowana linka która ciągnęła się dalej aż do wanny. Nie potrafiłem dostrzec czy ktoś tam jest.
Wyszedłem z domu i postanowiłem zobaczyć jak to wygląda z zewnątrz. Kiedy doszedłem do okna które wskazywało by łazienkę zobaczyłem , że jest całe zamalowane. A na nich kolejny liścik
„Tomie, Tomie tak tego nie załatwisz, otwierając to okno tylko dasz nam kolejne dusze do powrotu Siegiela”
Zadzwoniłem do Szefa - Szefie jestem na nad jeziorem Hanbergell, mam dwie zamknięte osoby. Nie potrafię określić czy są żywe czy nie.
- Zaraz wyśle tam techników
- Proszę się pospieszyć, gdyż otrzymałem trzy liściki adresowane do mnie najprawdopodobniej to morderca, który pisze, że w łazience znajdują się kolejne literki czyli ludzie, zaznaczył jednak by otwierać drzwi powoli jednak kiedy to zrobiłem okazało się, że do klamki przymocowana jest linka. Szefie boje się ją zerwać
- Podejrzewam , że to może być jakiś mechanizm, czekaj na techników
- dobrze szefie
Rozłączyłem się i zaczęło się oczekiwanie. Chodziłem po domu, myśląc co się dzieje z ludźmi w łazience. Czy oni jeszcze żyją czy nie? Czy byłbym w stanie ich uratować zrywając tą linkę delikatnie? Po około 40 minutach przyjechali technicy ze specjalistycznym sprzętem. Jeden z techników zapytał gdzie jest łazienka i abym pokazał im trzy listy jakie otrzymałem. Drzwi powoli zostały otwarte pod specjalistycznym sprzętem. Na wprost widniała wanna a obok kamera ulokowana na nas Za kamerą znajdowało się lustro i napis „ Siegiel przybywa” Linka była przymocowana do mechanizmu który dolewał wodę ,do specjalnego pojemnika który był swoistym kloszem tak by nikt nie słyszał wody wchodząc, więc najmniejszy ruch powodował napełnianie wanny. Ktoś z pogotowia pobiegł do wanny, która była w specjalnym pojemniku. Chwile to zajęło zanim ratownik dorwał się, jednak było za późno dwa ciała zostały splątane ze sobą i utopione, oczywiście kolejny raz mieli na sobie znak rozpoznawczy czyli strój księdza i pentagram na piersi . Mężczyzna miał na czole wycięte „G” zaś kobieta „I” w tym przypadku morderca zmienił swoje przyzwyczajenia, jednak dla pewności podszedłem bliżej by otworzyć usta czy i tam znajdują się „literki”. Założyłem rękawiczki i otworzyłem usta Garry’ego, ku mojemu zdziwieniu znajdowała się karteczka.
„ Siegiel już jest blisko te dwie zabłąkane owieczki odnalazły swą drogę. Tomie i tak nie zmienisz kolei rzeczy Siegiel wróci i zapanuje nowy ład inny Świat, Piękny Świat”
Kiedy otworzyłem usta Irene zobaczyłem ludzkie oko. Nie było to jej. Więc morderca specjalnie włożył jej to. Tylko po co ?
Dałem kartę technikom i zadzwoniłem do szefa wszystko mu opowiadając
-Ustaliłeś kto może być mordercą? - Niestety dalej tkwimy w ciemnej dupie
- Z tego co mówiłeś mi to jeszcze dwie ofiary do jak ty to nazwałeś imienia Siegiela
- Tak i chyba nie jestem w stanie pomóc, ta sprawa mnie przerosła
- Czyli ma m rozumieć , że znów się poddajesz?
- Niestety szefie proszę przekazać tą sprawę komuś innemu ja nie dam rady
- Nawet mnie kurwa nie wkurwiaj, jesteś najlepszy, złapałeś Rippera i teraz jesteś bliski złapania tego szajbusa więc nie ociągaj się
- Przykro mi szefie ale rezygnuje to nie dla mnie
- A niby dla kogo, chcesz bym ci nakopał do tej cyckowa tej dupy?
- Niech mnie szef zrozumie mam już omamy, nie śpię ta sprawa mnie przerosła. Jutro z samego rana złoże rezygnacje , może szef mnie zdegradować, mi to już wszystko jedno tylko chce już zapomnieć o Siegielu i innych popaprańcach którzy kręcą się wokół mnie jak rzep
- Czy to jest ostateczna decyzja?
- Tak jutro złoże wszystkie papiery jakie posiadam w związku z tą sprawą
- Dobrze to jutro o 10 w moim biurze
Rozłączyłem się. Poczułem ulgę. Czy jestem tchórzem ? chyba tak, ale ktoś inny ktoś lepszy na pewno dopadnie tego szaleńca . Mi są potrzebne jakieś wakacje. Spojrzałem raz jeszcze na trupy i wyszedłem to chyba one tak mną wstrząsnęły, że chciałem już nie brać w tym udziału. Jedyną obawą jaką miałem to morderca który znał każdy mój krok i moje imię, ale nie chciałem o tym myśleć jutro kiedy wyjdę od szefa udam się na tygodniowe wakacje i ktoś inny będzie myślał kto jest zabójcą.
Wróciłem do domu było po 23 Włączyłem telewizor, pani z informacji mówiła , że znaleziono dziś dwie osoby, prawdopodobnie są to ofiary tego samego psychopaty którego nazwała pan literka . Moim zdaniem głupio brzmi , ale media każdego wykreują .
Poszedłem do kuchni i nalałem sobie czegoś mocniejszego do szklanki , kiedy wróciłem leciały reklamy. Usiadłem w fotelu i próbowałem się jakoś rozluźnić. Usnąłem. Śniła mi się tylko nicość
Kiedy rano wstałem , byłem obolały z winy fotela , ale musiałem to zrobić. Spojrzałem na zegarek była 9 rano. Przemyłem się i wyszedłem do biura miałem kilka minut drogi , więc postanowiłem wstąpić jeszcze na szybkie śniadanie.
Starsza ociązała pani z papierosem w ręce i peruce na głowie zaproponowała mi swój specjał jajka na boczku i kubek kawy za jedyne 4 dolary, oczywiście wziąłem. Mimo ,że były lekko przypalone to i tak mój żołądek w tej chwili musiał coś zjeść. Po zjedzonym posiłku mogłem się już swobodnie udać się do biura. Dochodziła 10 kiedy właśnie wchodziłem do budynku. Biuro było zamknięte. Zapytałem sekretarki , gdzie jest szef? Odpowiedziała , że dziś go nie było. Poczekałem kwadrans bo niekiedy się spóźniał, jednak dalej się nie pojawiał. Podszedłem do sekretarki - Czy przekazywał coś pani ?
- Nic od wczoraj od 15:00 go nie było w biurze
- Nic nie mówił o mnie?
- przykro mi nic
Zadzwoniłem do szefa, jednak ten nie odbierał. Zaintrygowany tym faktem postanowiłem to sprawdzić , tym bardziej , że wiedziałem gdzie mieszka.
Wsiadłem do auta i udałem w stronę Gillmaks gdzie mieszkał szef. Pogoda robiła się znów paskudna deszcz lał się z nieba potokami. Włączyłem radio w radiu znów gadali o panu literce, oczywiście nic nowego trzepotali jeden i ten sam temat w kółko bo byli w tak samo ciemnej dupie jak ja, przełączyłem na inna stacje właśnie grali jakiś smętny kawałek co przy takiej pogodzie było wręcz samobójczym efektem.
Po 20 minutach dojechałem do domu szefa. Zapukałem jednak nikt nie otwierał. Spojrzałem przez okno przy drzwiach, ale dalej nie mogłem nic zobaczyć. Sprawdziłem czy drzwi są zamknięte, były otwarte. Wszedłem do środka - Halo? Przyszedłem bo szef nie był dziś w pracy a przez telefon umawiał się ze mną bym był dziś na 10 w biurze
Zacząłem szukać, lecz nie mogłem go znaleźć. Czyżby wyjechał gdzieś i nikomu o niczym nie wspominał?
Nagle usłyszałem jak ktoś wychodzi z piwnicy, był to szef, ubrany w stare spodnie robocze i koszulkę bez rękawów na mój widok wystraszył się - Tom co tutaj robisz?
- Proszę wybaczyć , ale zacząłem się martwić bo szef nie pojawił się dziś w pracy, a ja dziś miałem zdać raport , kazał mi dziś szef przyjść o 10
- No tak zapomniałem na śmierć, wybacz jestem teraz trochę zajęty, zostaw papiery na stole później je przejrzę i przekaże komuś innemu tą sprawę
Nagle z piwnicy wyszedł Larry pobrudzony cały we krwi - O kurwa a ten skąd tu? Wskazując na mnie
Szef zaczął się denerwować raz patrząc na mnie raz na Larrego
Z piwnicy dobiegał stłumiony wątły krzyk - Szefie co się dzieje? Chwyciłem ręką za moją kaburę z bronią
- Kurwa nie tak miało być, Tom rzuć tą broń i telefon – zaczął mierzyć do mnie z broni
Odpuściłem manewr z dzikiego zachodu tym bardziej , że znałem szefa i wiedziałem , że umiał dobrze strzelać. Rzuciłem mu telefon, on niczym tanią zabawkę rozgniótł butem.
Larry zaczął się śmiać - hahahahahahahahaha, no cóż teraz już wiesz
- Larry uspokój się , on nic nie wie
- Niby o czym mam nie wiedzieć?
- Hahahahahaha kurwa miałeś pod nosem morderców i nie schwytałeś hahahahaha , a teraz dokonamy tego o czym pisał nasz brat
- Twoim bratem był ksiądz Robert ?
- Moim i Larry’ego -wskazując na szefa.
Byłem w szoku całe życie przeleciało mi przez oczy. Czułem , że to nie możliwe, jednak wszystko wskazało , na to że szef i Larry to bracia Roberta i postanowili teraz dokończyć jego dzieło. - Dlaczego ?
- A dlaczego nie?
Chciałem uciec , szybko rozejrzałem się i ujrzałem wazonik. Rzuciłem nim w Johna, dostał w czoło i upadł i postanowiłem zwiać ile sił w nogach . Larry przyglądał się lecz nie ingerował . Kiedy dobiegłem do drzwi wyjściowych były one zamknięte. Szarpałem się chwile lecz nic to nie dało. Z oknami było to samo. Postanowiłem zejść do piwnicy. Larry cały czas się śmiał lecz nie próbował mnie łapać. Na dole panował straszny widok jakiś mężczyzna właśnie dogorywał , a jego oczy zostały wydłubane - proszę dobij mnie- wydusił z siebie
Nie mogłem mu pomóc , pierw musiałem sobie pomóc - Podbiegłem do okna lecz były mocno zamknięte.
John stał na schodach prowadzących do piwnicy - Cóż Tom , powiem ci , że chciałbym byś szukał bo to właśnie ty przywołasz Siegiela do nas
- Co?
Larry schodził po schodach cały czas sie śmiejąc - Tom nasz brat nie był szaleńcem, nasz ród wywodzi się od sekty która jako jedyna próbowała wskrzesić Siegiela , wtedy byliśmy blisko teraz nam się uda
- To jest chore
- Może i tak , ale czy bycie chorym nie daje nam powodu by ktoś inny był zdrowy?
- Co masz na myśli?
- Siegiel powróci
Larry podszedł do mnie chcąc mnie złapać , mimo ze się wyrywałem i rzucałem w niego czym popadnie dopadł mnie i ogłuszył
Obudziłem się przywiązany do kręgu. Stojący nad moją głową Larry był ubrany czarnych szatach, zaś Szef nałożył na siebie skórę, którą zdjął nieszczęśnikowi, który dogorywał w piwnicy i zaczęli odmawiać jakieś słowa, które nie potrafiłem zrozumieć - Widzisz Tom, zapewne zastanawiasz się dlaczego jestem ubrany w ludzką skórę, ale tylko tak można przywołać Siegiela. Pewnie czytałeś księgę i wiesz, że była w niej historyjka kapłanek które przywołują Siegiela i jedna z nich oddaje życie dla wielkiego kozo człeka. No więc jest w niej mały błąd nie musi być to kobieta wystarczy , że osoba jest młoda, pozbawiona zła i wybrana przez samego Siegiela , który nawiedza w snach swoich potencjalnych kluczy do naszego świata wybrał Ciebie, skąd my to wiemy? Bo my też miewaliśmy takie sny. Ba nawet do nas przemawiał byśmy grali z tobą w kotka i myszkę ,byś myślał , że cały świat jest dobry i jesteś bezpieczny w swoim otoczeniu.
- Co wy robicie?
- Przywitasz Siegiela.
Poczułem jak ostrze wbija się w moją klatkę piersiową. Nagle zobaczyłem jak krąg zaczął się święcić i usłyszałem beczenie.
Koniec.
Jestem autorem każdego opowiadania jakie tutaj wrzucam.