[temaTYgodnia#11] Nowa jakość (p)o(d)glądania
Żyjemy w kulturze wścibstwa. Jest ona wszechobecna i nieuchronnie pożera naszą prywatność. Mało kto chce się do tego przed sobą przyznać, ale każdy z nas podświadomie ją napędza. Bo niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie podglądał ukradkiem opalającej się topless sąsiadki, albo chociaż nie zerkał tęsknym okiem na szybę kiosku, za którą wyeksponowane są błyszczące okładki tabloidów. Jesteśmy społeczeństwem, które nie domaga się już igrzysk i chleba, a sensacji i skandalu.
Wszystko na pokaz
Voyeuryzm i ekshibicjonizm, to dwa nieodłączne zjawiska związane z kultura medialną. Pierwsze z wymienionych, pierwotnie było ukazywane przede wszystkim w kontekście związanym z zaburzeniami seksualnymi. Wraz z rozwojem mediów masowych, oglądactwo nabrało jednak szerszego znaczenia. Środki masowego przekazu zaczęły coraz agresywniej wkraczać w życie człowieka i niebezpiecznie, coraz dalej przesuwać granicę między tym co prywatne, a tym co publiczne. Intymna sfera egzystencji w zasadzie przestała istnieć, a konsumpcyjne społeczeństwo domaga się przełamywania coraz to nowych barier kulturowego tabu. Patrząc na dzisiejsze realia, Zygmunt Freud chyba nie mylił się wysnuwając tezę, że voyeuryzm ma swoje źródło w naturalnych, pierwotnych pragnieniach jednostki. Zależność jest jednak prosta: ktoś pokazuje, a ktoś patrzy. Ludzie, którzy są gotowi pokazać każdy nawet najbardziej osobisty aspekt swojego życia, używając do tego środków masowego przekazu, to ekshibicjoniści medialni. Voyeuryści i ekshibicjoniści dowartościowują się wzajemnie. Ci, którzy zasiadają przed szklanym ekranem telewizora, karmią się emocjami. W końcu nic nie cieszy tak jak czyjaś porażka, nic nie poprawia humoru lepiej od spektakularnej wpadki i wreszcie- nic nie stanowi bardziej gorzkiej pigułki do przełknięcia, niż cudzy sukces. Z kolei ci, których na własne życzenie obserwuje czujne oko kamery, są żądni poklasku i atencji. Liczą na pięć minut sławy, które niekiedy okazują się być najdroższym czasem antenowym w ramówce ich własnego życia.
Wielki Brat i nie tylko
Wszystko zaczęło się w latach 70. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, gdy Craig Gilbert postanowił zrealizować swój przełomowy projekt filmowy noszący tytuł An American Family. Miał on polegać na znalezieniu rodziny, będącej ucieleśnieniem amerykańskiego snu i rejestrowaniu jej normalnego, codziennego życia. Wybór twórców padł na Pat i Billa Loud, którzy wraz z piątką swoich dzieci zamieszkiwali w kalifornijskim Santa Barbara. Seria składała się z 12 odcinków, a rzeczywistość w nich zaprezentowana bynajmniej nie była amerykańską sielanką. Finalnie eksperyment odcisnął się dużym piętnem na życiu rodziny, a ciągła presja i wszechobecne kamery przyczyniły się do tego, że małżeństwo Pat i Billa uległo rozpadowi. Jeden z synów Loudów, Alanson Rousell, znany także jako Lance, dokonał coming outu wyrastając na swoistą ikonę społeczności LGBT. Lance stał się celebrytą i skandalistą, który prowadził kontrowersyjny tryb życia. Przez ponad dwie dekady zmagał się z uzależnieniem od metaamfetaminy i był nosicielem wirusa HIV. Telewizja towarzyszyła mu aż do jego ostatnich dni- w 2001 roku stacja PBS zrealizowała film dokumentalny Lance Loud!: A Death in an American Family, który ukazywał ostatnie dni życia mężczyzny. Te wydarzenia, choć tragiczne sprawiły, że format reality show zawładnął sercami widzów.
W Polsce pierwszym reality show wcale nie był Big Brother. Pionierem była produkcja telewizji TVN, zrealizowana na belgijskiej licencji, nosząca tytuł Agent. Zasady były proste: wśród dwanaściorga uczestników, jeden pełnił rolę sabotażysty. Zadaniem grupy było odkrycie jego tożsamości. Rekordowy odcinek pierwszego sezonu show, zgromadził przed telewizorami blisko czteromilionową publiczność. Następnie nadeszła era Big Brothera. Życie uczestników, którym bacznie przyglądało się oko Wielkiego Brata, z zapartym tchem śledziło 4,5 miliona widzów. Później ruszyła prawdziwa lawina tego typu programów, a producenci zaczęli prześcigać się w wymyślaniu coraz nowych konwencji. Był Bar, Dwa Światy, Łysi i Blondynki, a nawet Amazonki, czy Gladiatorzy. Hedonistyczne pragnienia widzów były zaspokojone. Dopóki ludzkość nie wynalazła czegoś jeszcze doskonalszego.
Reality show 2.0
Przełom pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, przyniósł czas rozkwitu mediów społecznościowych. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać platformy bazujące na treściach wizualnych, takie jak Instagram (2010) czy Snapchat (2011), a założony w 2004 roku Facebook, zdążył zyskać już popularność. Zarówno podglądanie jak i pokazywanie stało się łatwiejsze niż kiedykolwiek w historii. Social media za sprawą możliwości publikowania w czasie rzeczywistym i opcji streamingu, stały się ulepszoną wersją starego, dobrego reality show. Dzięki nim nie trzeba już czekać na nowy odcinek, ani zawężać się do określonej grupy którą możemy obserwować. Mamy wirtualną możliwość przeniesienia się do domu światowej sławy gwiazdy, albo podejrzenia tego, co aktualnie dzieje się u najlepszego przyjaciela. Miliony ludzi z własnej woli pokazują siebie takimi jakimi są. Albo raczej takimi, jakimi chcieliby być w oczach odbiorców swoich treści. Kreują konkretny obraz, wizerunek, który ma przynieść im określone korzyści: akceptację, podziw innych, pożądanie przedstawicieli płci przeciwnej. To właśnie zaspakajanie potrzeb i ekshibicjonistyczne popędy biorą górę, wypierając nawet aspekt finansowy, bowiem znakomita większość użytkowników mediów społecznościowych relacjonuje swoje życie nie otrzymując z tego tytułu żadnych korzyści majątkowych.
Te przykłady i obserwacje skłaniają do zadania sobie pytania: jak daleko jeszcze jesteśmy w stanie się posunąć, zarówno w sprzedawaniu swojej prywatności, jak i bezceremonialnym wchodzeniu z butami w czyjeś życie? Własna pycha i możliwości jakie niesie ze sobą współczesna technologia, prowadzą nas coraz głębiej w ślepy zaułek. A może warto zawrócić, póki jeszcze sami możemy o tym zadecydować?
Źródła:
Olga Białek- Szwed, Voyeuryzm medialny na łamach polskich tabloidów
https://naekranie.pl/artykuly/reality-show-geneza-i-rodzaje
https://pl.wikipedia.org/wiki/Agent_(program_telewizyjny)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Big_Brother_(Polska)
https://en.wikipedia.org/wiki/An_American_Family
Widać, że myślimy podobnie. Miałem zapisy praktycznie taki sam temat również z nawiązaniem to podobnych źródeł. :P
Czyli ktoś więcej niż ja ma taki punkt widzenia 😊