You are viewing a single comment's thread from:

RE: Recenzja filmu "Sun Dogs"

in #tematygodnia7 years ago

Brzmi jak jakiś ostry romans :D

Zgadłeś. To z gatunku "ostry romans" - arcydzieło kinematografii zachodnioniemieckiej z lat 80-tych. Nie pamiętam tytułu ale to zaczynało się jakoś tak: "wielka blond herod baba z wielkim biustem w skąpym szlafroku dzwoni po hydraulika. A po chwili namysłu dzwoni jeszcze po pizzę...". A tak serio to wziąłem to z kosmosu - chciałem pokazać, że czasem wpadam na coś absurdalnie nieoczywistego. Choć rzeczywiście, po zastanowieniu wychodzi na to, że przy tym doborze przykładu powinienem się chyba zacząć o siebie martwić :-D.

...chociaż nie wiem, czy przekonałeś mnie do tego filmu.

No właśnie nie do końca chciałem kogoś do niego przekonywać :-). I już nawet nie chodzi o słabe oceny ale o to nad czym się zastanawiam od dłuższego czasu. Oczywiste jest, że "kontekst" w jakim w danym momencie znajduje się odbiorca filmu (nazwijmy go w uproszczeniu nastrojem) ma wpływ na ostateczny odbiór filmu. Strasznie mnie intryguje jak duży ten wpływ może być? Czy możliwe jest pomylenie przeciętnego filmu, który w jakiś sposób trąci odpowiednią nutę w odpowiednim momencie z arcydziełem? Czy możliwe jest, że nie zauważymy że dany film jest arcydziełem bo w danym kontekście nie będziemy w stanie? Czy też odbiór filmu jest na tyle uniwersalny, że wpływ aktualnego kontekstu odbiorcy jest pomijalny. Niestety bardzo ciężko to zbadać, bo po pierwsze ja na przykład nie jestem w stanie być aż tak samoświadomym swojego aktualnego "kontekstu" by go bezbłędnie rozpoznać, ocenić i nazwać a po drugie tych arcydzieł nie ma tak wiele, a powrót do już raz obejrzanego raczej nie zadziała. Bo badanie tego na filmach, które nie są arcydziełami nie będzie dawać jednoznacznych wyników (zamiast "średni", wyjdzie "nawet ujdzie" :-). Może to pomysł na nowy artykuł tylko pisałbym go pewnie z pół roku. A może bredzę?

W każdym razie bardzo się ciesze, że recenzja daje się to czytać :-).

Sort:  

Trochę szkoda, że żartowałeś. Przez chwilę zaakceptowałem możliwość, że możesz być człowiekiem, który odgaduje fabuły filmów pornograficznych i pomyślałem: "taxi driver naszych czasów! co za rzadkość! takich ludzi nie spotyka się w warzywniaku!". No ale nie, to nie. Nie martw się o siebie, świat może Cię nie rozumieć, ale masz szacunek wilków ulicy.
Pomylki, które opisałeś są zupełnie możliwe, a wręcz nieuniknione. Nie jesteśmy w stanie wyłączyć indywidualizmu z naszych obserwacji i osądów. Jedyne, co możemy zrobić, to kategoryzować według , w miarę obiektywnego, klucza i pewnie dlatego trzeba się trochę pouczyć aby zostać krytykiem filmowym - można wtedy rozpoznać techniki narracyjne, kunszt reżyserski, aktorski, scenopisarski i zdjęciowy i ładnie to ocenić. Jeśli jednak fotel nie będzie wygodny, komornik zajmie i pożre nam rodzine, lub jeśli dziewczyna wyśle nam smsa że z nami koniec, to nie ma mowy o przyjemności z oglądania. Powody mogą też pozostać nam nieznane- mam tak z muzyką Michaela Jackskona. Rozumiem, dlaczego jest dobra, ale szczerze jej nie cierpię. Z równie nieznanych mi powodów strasznie lubię film "Big Year", chociaż za cholerę nie wiem za co. Nie ma w nim niczego szczególnie fajnego :D. Nie lubię też filmu Magnolia, a Pampalini Łowca Zwierząt kojarzy mi się z nielubianą ciocią, u której musiałem zostawać jako dziecko, gdy rodzice mieli dyżury. Pampalini, rozumiesz? to przecież sama słodycz :D . Da się czytać, rób to częściej

Zapomniałem napisać, że Super po prostu

W Y M I A T A!!!


Dzięki temu filmowi:

  • pokochałem Ellen Page,
  • jeszcze bardziej znienawidziłem Liv Tyler,
  • wieczorami biegam w obcisłym stroju po okolicznych krzakach, usiłuję zdejmować koty z drzew, dokarmiać jeże jabłkami i straszę chlorków i Sebixów wrzaskiem "Szarap krajm!!!"

kreacja bohatera w Super była najbliżej mistrzowskiej roli dwighta schrouta jak się tylko dało. Btw, widziałeś amerykańską edycje the office? jeśli nie, to musisz