RE: SUKCES NIE ISTNIEJE - [#temaTYgodnia #12]
Nie wchodzę.
Ani w wyznaczanie celów, ani w podążanie drogą do nich.
Nie neguję ich jako ważnych czy potrzebnych innym osobom, akceptuję, że dla kogoś istotny jest cel, dla kogoś wykonywanie kolejnych kroków w założonym kierunku.
Po prostu nie należę do tej grupy. Nie pociągają mnie cele o podłożu materialnym - ileś tam na koncie czy pensja określonej wysokości, stanowiska, wakacje w określonym miejscu, jakiś konkretnie wielki dom, samochód jakiś tam. Jestem tą samą osobą bez samochodu, w starym, wielkim BMW i w nówce malutkiej hybrydzie.
Cele niematerialne? Nie stawiam. Jeżeli coś jest w zgodzie ze mną - robię.
Szczęście czuję zanurzając się w teraźniejszości. Zamykając oczy i leżąc w słońcu, trzymając za ręce dzieci na lodowisku, śmiejąc się z czegokolwiek co mnie rozbawi, robiąc głęboki wdech w plenerze, nic nie robiąc. :D
No i właśnie o tym piszę :) A przynajmniej, miałam zamia o tym napisać :) Wiesz, ja tam sobie myślę, że każdy z nas jest inny. Każdemu z nas, co innego sprawia przyjemność. I tak naprawdę, o ile tylko wiesz, czego chcesz od życia i do tego dążysz, wszystko jest w porządku. A to, czy uszczęśliwia Cię milion na koncie czy powiew wiatru we włosach i zachód słońca na niebie - to już wszystko jedno. Ważne, żeby usiąść na chwilę i zastanowić się, czego się chce.
Racja. To jest przede wszystkim kwestia poznania i polubienia siebie. Za to szansa, że osoba, która nawet Cię nie zna, a na filmie czy w tekście książki obiecuje, że wskaże Ci drogę do sukcesu rzeczywiście to uczyni, jest powiedzmy 1:1000000. :)
Yup :) Znowu się zgadzam ;) To znaczy może inaczej. Ja ogólnie szczerze wierzę, że regularna praca popłaca. Podobnie jak planowanie tej pracy (głównie dlatego, że planowanie zmusza do regularnej pracy). Ale sądzę, że zanim w ogóle ktoś weźmie się do czegokolwiek, powinien najpierw ustalić sobie swoje prioytety. A ostatnio jesteśmy we wszystkich mediach tak zalewani propagandą sukcesu, że często zapominamy o tym, że w życiu nie ma mety, ani podium dla zwycięzcy. I że zamiast gonić za czymś czego nie ma, może warto byłoby poświęcić się temu, co jest dla nas naprawdę ważne.
No właśnie - te obrazki z mediów i gładkie słowa jakichś trenerów przeróżnych. Motywacja, cele, zadania do wykonania. Są w życiu rzeczy, które niezgorzej się w takie podejście wpisują - takie, które po prostu są do zrobienia i zależą od nas (napiszę magisterkę i obronię się w pierwszym terminie, pójdę na kurs językowy i do końca 2018 zrobię certyfikat, zacznę biegać, a na jesień wystartuję w wybranym biegu itp.). Tak jak piszesz - praca popłaca i już. A ile frustracji może przynieść silne nastawienie na osiągnięcie celu, gdy nie wszystko w naszych rękach? Na przykład zasuwanie w pracy, żeby awansować, a szef wybierze Kowalskiego, bo coś tam. Albo takie zadaniowe podejście do poznania odpowiedniego partnera/partnerki i złożenia rodziny.