Deus Orbis, Respondeo
Odpowiedź na komentarz Deus Orbis pod moim wywiadem dla Marcina Roli na kanale yt wrealu24 pt. "Filozoficzne podejście do kryptowalut i bezpieczeństwa". Ten wywiad będzie/jest dostępny na moim kanale pt "Wykład u Roli".
Deus Orbis:
"W twojej czy " innych " filozofii tworzenia dobrobytu, bogacenia się czy to jednostek, czy ogółu zawsze towarzyszy element, który pominąłeś, pewnie pominąłeś to nieświadomie, a mianowicie nic nie bierze się z niczego. Zasada jest jedna i niezmienna , by się wzbogacić, należy kogoś okraść ( zależy od metody) — i nie mówimy tu o potocznym tego słowa znaczeniu, a o kwestiach, które wspomniałeś w swoim przemówieniu- podatki itd.). Cała ta otoczka, którą okryłeś pozytyw "krypto walut" zmierza w swej konsekwencji do chaosu. Doskonale rozumiem twoje podejście i motywacje w lobbingu nieopodatkowanego dochodu, tylko że jest to właśnie ciche wdrażanie sposobu transferu płatności, tych, przed którymi uciekasz. W tzw. podatkach jest ugruntowany twór, który nazywa się państwem — państwem, czyli tożsamością ideologią i wspólnotą, taka jest ewolucja z jednostki do grupy płacącej za ochronę własnych dóbr, to są właśnie podatki, dzisiaj inaczej postrzegane i wykorzystywane na poczet utrzymywania pasożytów, a model, który oferuje nieopodatkowanie dochodów, wiąże się z rozłamem tej, że właśnie struktury, czyli bezpaństwowości.
Ps. Nie obrażaj się, to tylko subiektywna wymiana opinii wobec nieuchronnej ewolucji, która jest podstawowym elementem naszej egzystencji — Einstein też tkwił w błędzie, mimo iż "rachunki"mówiły mu co innego."
Moja odpowiedź:
Cieszę się że widzę w końcu sensowną myśl z Twojej strony (uargumentowaną próbą tezy).
Otóż - nie, niczego nie pominąłem. Aby się wzbogacić nie trzeba kraść, ALE tym co napisałeś jasno pokazujesz mi że jednak potrafisz zdobyć się na sensowne przemyślenia.
Trochę niedoszlifowane, natomiast niedalekie od prawdy. Postawiłeś tezę więc teraz się jej przyjrzymy: żeby się wzbogacić, trzeba dokonać agresji na czyjąś własność.
Posłużmy się redukcją modelu aby uniknąć zbędnego szumu analitycznego. Jestem tylko ja i Ty.
Na bezludnej wyspie.
Ty masz młotek, ja mam nóż.
Ty potrzebujesz noża bo jest on bardziej funkcjonalny podczas gdy młotek można zastąpić np kamieniem.
Rozwiązanie siłowe nie wchodzi w grę bo mamy podobne argumenty fizyczne. Pertraktujemy.
Wymieniamy się bo ja uznaję że w mojej obecnej sytuacji bardziej przyda mi się młotek, Ty w tym czasie uśmiechasz się w myślach bo wiesz że co Ci po młotku jak możesz wziąć kamień i użyć go w bardzo podobny sposób.
Bierzesz nóż i idziesz usatysfakcjonowany obrać mango które wcześniej zerwałeś z drzewa głęboko w dżungli wyspy.
Nóż okazuje się jednak strasznie tępy na potrzeby tego zadania.
Ja biorę młotek i idę w sekretne miejsce gdzie znajdują się świetne krzemienie i obtłukuję sobie młoteczkiem z nich ostry jak brzytwa nóż.
Teraz mam i młotek służący do precyzyjnego i wygodnego obtłukiwania I NÓŻ, a co za tym idzie moja zasobność właśnie poważnie wzrosła.
Ty niestety zostałeś z tępym nożem który dałoby się naostrzyć dobrym krzemieniem ALE... nie wiesz skąd taki wziąć.
Teraz mam i nóż i młotek ORAZ krzemień którego TY potrzebujesz przez co jesteś zmuszony znowu coś mi zaoferować... a ja baaardzo lubię mango. Wniosek drogą przewagi informacyjnej wzbogaciłem się za Twoją zgodą, a więc NIE kradzieżą.
Teza jest fałszywa.
Wymiana była na twoją fatalną niekorzyść i straciłeś.
Podjąłeś jedną niewłaściwą decyzję bo ja trzymałem w tajemnicy użyteczne dla mnie informacje(znowu dowód na zbawienne działanie nie-transparentności czyli prywatności).
Jeśli wiedziałbyś od początku jak bardzo zależy mi na tym młotku Twój pogląd na sprawę sprowokował by Cię do zupełnie innej jego wyceny. I tak jak widać wyłania nam się jedna prosta prawda -> na wymianie handlowej za porozumieniem stron ZAWSZE jedna ze stron korzysta bardziej.
Niestety ale ZNOWU muszę użyć tego słowa - to wynika z konkurencji. Analogizując do wyścigu (bo do tego można to sprowadzić) zawsze jeden z zawodników będzie choćby o grubość włosa bliżej mety, natomiast nie jest tu konieczna agresja na własność.
W rzeczywistości agresja jest bardzo zależna od innego pojęcia którym jest ignorancja i aby w pełni wykorzystać je oba na potrzeby konkurencji wskazana jest między nimi właściwa proporcja. I tak np jeśli Ty będziesz tak sfrustrowany zaistniałą sytuacją że postanowisz targnąć się na moje życie nowo nabytym tępym jak noga stołowa nożem to pomimo tego że chwilowo podnosisz rękę na moje fundamentalne prawo do istnienia co daje mi pełną zasadność odpowiedzi z całą stanowczością, czyli np zadając Tobie cios MOIM ostrym jak brzytwa krzemiennym nożem, to OPŁACA MI SIĘ pozostawić Cię przy życiu i jedynie żwawym ruchem ręki przypomnieć Ci jakiej jakości sprzęt JA trzymam w ręku... czyli też ZIGNOROWAĆ fakt że od tego momentu pokazałeś że potrafisz w przypływie frustracji posunąć się do agresji ostatecznej.
Dlaczego mi się to opłaca?
Bo właśnie dostałem od Ciebie młotek a masz jeszcze ten tępy nóż który ja mogę z łatwością naostrzyć.
W praktyce to oznacza że następnym razem to ja mogę zaliczyć jakąś wtopę i tym samym to Ty zaczniesz być tym lepiej sytuowanym.
Zwróć uwagę że w tym wszystkim obaj drogą współistnienia i konkurowania ze sobą ignorując (np puszczając w niepamięć) pewne incydenty powiększamy portfolio naszych zasobności (ja znalazłem krzemień a ty mango), więc (nie da się uniknąć tego słowa) znowu konkurencja i jej podtrzymywanie (nie zabijanie się w miarę możliwości, a więc unikanie agresji na własność - w tym przypadku życia) zwiększamy nasze szanse przetrwania na wyspie i w zasadzie robimy to nie za bardzo zastanawiając się nad tym.
Problemy pojawiają się gdy poziom ignorancji zaczyna przekraczać zdrowe proporcje.
Jeśli Ty zamiast uznać moją lepszą sytuację i to że sam jesteś sobie winien bo nie przemyślałeś po cholerę pozbywam się przecież teoretycznie użyteczniejszego noża i będziesz usilnie próbował dokonać "sprawiedliwości społecznej" (o zgrozo) to nie pozostawisz mi innego wyjścia jak po prostu to że będę musiał Cię ugodzić moim "zębem rekina" co zakończy się Twoim zejściem śmiertelnym.
W tym przypadku wykazałbyś się nadmiernym poziomem ignorancji przez co miałbyś kompletnie zatarty poziom różnicy sytuacji pomiędzy nami i pozwoliłbyś sobie na fatalny w skutkach akt agresji.
Jeśli z kolei Ja pomimo Twoich usilnych ataków uparłbym się żeby jednak Cię NIE zabijać, to za którymś razem nawet tym tępym nożem udałoby Ci się mnie wyeliminować.
Ja również wykazałbym się wtedy nadmiernym poziomem ignorancji co oznaczałoby mój koniec.
A więc o ile w pierwszym scenariuszu ignorancja powstrzymywała nas od agresji, tak w drugim była już katalizatorem.
I tak dochodzimy do drugiej części jaką poruszyłeś w komentarzu - "korzyści państwowych".
Aparat państwowy ma za zadanie z punktu widzenia czysto interesownego, wytworzyć złudzenie jak najmniejszej ingerencji z jak największą agresją na własność.
To z kolei oznacza że w miarę zmiany proporcji argumentów siły będzie dążyło do usypiania uwagi swojego oponenta - w tym przypadku płatnika podatkowego.
Lubię tutaj stosować porównanie "gotowania żaby".
Jeśli ignorancja płatnika będzie na zbyt wysokim poziomie - nie zareaguje on na kolejne skoki opresji i tym samym zostanie pozbawiony wszelkiej swobody (nie powiem wolności bo jej nie ma już od momentu wprowadzenia zasady podatkowej).
Jeśli ignorancja będzie odpowiednio niska - płatnicy zaczną reagować w porę i być może uda im się zacząć wytwarzać opór.
W sytuacji kiedy uznajemy zasadę państwa podatkowego - poziom ignorancji w zakresie ostrożności z ekspansją podatkową jest bardzo upośledzony i prawdopodobieństwo utraty swobody w rekordowym czasie wzrasta bo gaz jest już załączony...
Uznając zasady wolności, a więc i własności, jako nadrzędne, zależności konkurencyjne doprowadzą jeden z podmiotów do pozycji dominującej i jest to tylko kwestią czasu.
Tak samo jak w przykładzie kiedy Ty nieostrożnie dokonałeś ze mną zamiany na młotek.
Taki podmiot może wtedy poczuwać się w obowiązku do reakcji na agresję ze strony innych podmiotów konkurencyjnych biorąc niejako pod swoje skrzydła pomniejsze zawierając z nimi koalicję.
W ten sposób mamy terytorium narodowe identyfikujące się poprzez dziedzictwo kulturowe i powiązany wspólnymi interesami zespół podmiotów reprezentujący (w tym akurat przypadku) jeden interes we wspólnym kierunku - narodowym.
Oczywiście taki układ nie zabezpiecza przed zakusami większego podmiotu na pożarcie pomniejszych i narzucenie z powrotem retoryki podatkowej.
Sęk w tym że ustanawiając kulturowo najlepsze zasady (poszanowanie wolności, a więc i własności) maksymalnie odciągamy w czasie możliwość zmiany kierunku stosunków własnościowych, a co za tym idzie zyskujemy okienko czasowe na rozpędzenie lokomotywy progresu i zwiększenie prawdopodobieństwo przetrwania jako gatunek w sytuacji kryzysowej spowodowanej jakimś wydarzeniem kosmicznym albo planetarnym.
▶️ DTube
▶️ IPFS