Niebieskie Dziury

in #life7 years ago

Cisza. W pokoju panuje półmrok. Siedzę na podłodze, oparty plecami o ścianę. Po około 30 sekundach mam dość. Chcę włączyć Netflixa, albo YT i zająć czymś głowę. Czy się nudzę? Nie, po prostu czuję się nie swojo, dziwnie, niepewnie. Siedzę i nic nie robię. Tracę czas?! Przecież mógłbym poczytać, coś obejrzeć, posłuchać muzyki, porozmawiać z kimś. A jednak, przymuszam się żeby wytrwać. Wiem, że nagroda przyjdzie, tylko potrzeba chwilę wytrwałości. Jaka nagroda? Spokój w głowie, rozładowanie natłoku myśli. Może nawet jaka refleksja na temat życia. Tak, medytacja w jakiejkolwiek postaci przynosi wymierne korzyści. Nie jest jednak łatwa, mimo a może przede wszystkim dlatego, że trzeba skupić się swoim środku.

IMG_7674.JPG

Pierwszy raz i tutaj pewnie zaskoczenie, z medytacją spotkałem się w szkole średniej. Jednego z przedmiotów uczyła Pani zafascynowana kulturą Wschodu i próbowała przemycić coś na nasze podwórko. Wtedy, jako nastoletni chłopak wydawało mi się to głupawe. Szczególnie kiedy w około jest 30 podobnie ‘myślących’ osobników, wydających z siebie pomruki chrapania.
Drugi raz, będąc już na studiach, do medytacji skłoniła mnie lektura “Potęgi podświadomości”. Tym razem było to zdecydowanie bardziej dojrzałe i świadome doznanie.

Kontynuuje zatem moje świadome medytowanie i dzisiaj. Siedzę dalej skupiając się swoim oddechu i na swoim wewnętrznym ja. Staram się odgonić bieżące myśli, problemy i emocje. Na nie też przyjdzie czas. I właśnie wtedy nachodzi mnie refleksja. Refleksja na temat schematu dnia. Schematu pewnie znanego wielu. Schematu, w który sam nieświadomie wszedłem czy też wsiąkłem. Schematu kręcącego się wokół (dez)informacji. Bo przecież nie ja jeden, po wstaniu z łóżka sprawdzam telefon. W końcu i tak wyłączam na nim budzik, więc szybkie spojrzenie na maile/fejsa nie zaszkodzi. Taki relaksik z rana. Śniadanie, jeśli jest na nie czas, skonsumuje razem z wiadomości sączącymi się czy to z TV czy też ekranu smartfona. W pracy poczytam trochę głupot w przerwie, a w czasie lunchu coś poważniejszego. No ewentualnie Demoty dla odmóżdżenia kiedy mam ciężki dzień. Po przyjściu obiad przy serialu, a może nawet filmie. Jeśli ktoś chodzi na siłownie, to wie że tam też TV leci na okrągło. Na koniec dnia u co poniektórych pojawi się książka w dłoni, jednak przed zaśnięciem i tak sprawdzę co tam na fejsie. A to i tak minimum. Wszyscy Ci którzy są związani z social mediami, czy też po prostu uzależnieni od internetu spędzają jeszcze więcej czasu z komórką. Wiem, wszystko oczywiste, gdzie ta refleksja.
Po pierwsze, refleksją jest samo zauważenie problemu. Po drugie, tak się zastanawiam jak to działa na nasz układ nerwowy. Bo przecież obrazy wywołują w Nas emocje. Czy to serial, czy wiadomości czy nawet głupi obrazek z Demotów. Wszystko to sztucznie pobudza Nas. Często napawa strachem przed Światem i innymi ludźmi.
Dlatego tak ważne jest znalezienie chociaż paru minut na zapytanie samych siebie, co tam u Nas i co My tak na prawdę czujemy.

A Wy jakie macie sposoby na wyłączenie się na chwilę od sieci?

PS. Niebieskie dziury, bo ekrany urządzeń które Nas tak wciągają, emitują niebieskie światło.

Pozdrawiam,
Misty Mind

Sort:  

To bardzo ważne aby odrywać się od sieci, albo choć raz w ciągu dnia zatrzymać się, zwolnić, spojrzeć z innej perspektywy na świat, siebie, codzienność i to co nas otacza. Każdy sposób który do tego prowadzi jest dobry. Medytacja jak najbardziej zdaje egzamin. Fajnie, że o niej napisałeś :)