....
zaczynając czytać chciałem skomentować....podzielić się swoimi "dźwiękami"....ale gdy czytałem dalej...nagle mieszanka uczuć....wczuwanie się w sytuację....przygnębienie....smutek....strach.....
.....
Nie wiem, jak skomentować taki artykuł. Wypisanie własnych dźwięków wydaje się nieadekwatne, niepasujące do sytuacji. Podziwiam Cię, że potrafisz dzielić się takimi chwilami z Twojego życia, że potrafisz to opisać, wylać z siebie....
Przykro mi z powodu Twojego brata. Chyba tylko tyle napiszę w tym temacie. Nie wiem, jak inaczej mógłbym skomentować Twój tekst....
Zostawię go ta po prostu, z chwilą zadumy jaka mnie objęła, bez głębszego komentarza....
wydarzenia opisane powyżej, nie są świeże - miały miejsce już jakiś czas temu, ale ciągle wypływają tu i tam;
tak już jest, i tak już będzie..
to prawda, że mój tekst zaczynał się tak, że mógł wyprowadzać na manowce, ale proszę, napisz swoje dźwięki, napisz co planowałeś, jestem ciekawa. jak widzisz w komentarzach, rozmawiamy i o tym.
dziękuję za Twe słowa, pełne taktu i empatii 💚
Dla mnie takimi dźwiękami również jest sygnał karetki, choć to zależy od sytuacji. Czasem przechodzę obok tego zupełnie obojętnie, nawet go nie zauważając, czasem zastanawiam się co się stało i myślę przez chwilę o najbliższych.
"Dźwiękiem" który zawsze wyrywa mnie z codzienności jest jednak krzyk lub wołanie o pomoc. Nieważnie, czy dziecka, kobiety, czy kogokolwiek innego. Zawsze wtedy zatrzymuję się i próbuję ogarnąć co się dzieje. Na szczęście zazwyczaj okazuje się, że to zwykłe wygłupy. Niemniej jednak zawsze jest to dla mnie taki sygnał mrożący krew w żyłach.