You are viewing a single comment's thread from:

RE: Starość nie radość. Młodość też nie. / Stypendium na studia w Japonii

in #polish6 years ago

No i tak widzicie - będąc młodym musicie się troszczyć o wyniki w szkole, ucząc się w większości niepotrzebnych rzeczy, no i w konsekwencji marnując naprawdę dużo czasu.

Chodząc do szkoły też tak myślałem - no a teraz, nabywając różne doświadczenia poszkolne ale przede wszystkim mając okazję porozmawiać z paroma mądrymi osobami to mogę Ci już powiedzieć, że się myliłem.

Po pierwsze nie byłem w stanie przewidzieć tego co mi się w życiu może przydać a co nie. Nikt nie potrafi widzieć przyszłości a poza tym, nie wiem jak Ty ale ja jako młody człowiek nie miałem pojęcia o bardzo wielu rzeczach. Nie wiedziałem o złożoności tego świata i wielu, wielu rzeczy z którymi się w życiu spotykam. Owszem jakaś tam część rzeczy z tych uczonych w szkole nie jest mi potrzebna ale i tak się zdarza, że żałuję że czegoś tam nie pamiętam a wiem, że o tym było. Czasem tak abstrakcyjne rzeczy jak budowa komórki czy cykl życia pantofelka pomaga w rozumieniu jak działa nasz organizm, albo pomaga zrozumieć artykuł prasowy o badaniach nad nowym lekiem. Albo pozwala się powymądrzać przy znajomych przy zupełnie luźnej i przypadkowej rozmowie kierującej się ku anatomii albo biologii ;-).

Po drugie ucząc się tych tzw. niepotrzebnych głupot, czy próbując ogarnąć kilka zbliżających się sprawdzianów i klasówek - uczysz się tak naprawdę pracować ze swoim mózgiem. Już nie tylko piszę o tym, że ćwiczysz pamięć, nawet wkuwając coś na blachę tworzysz nowe połączenia między swoimi neuronami, ale przede wszystkim szukasz przez lata najlepszego sposobu na pracę z tym delikatnym i złożonym narzędziem. Nie da się tego nauczyć od nauczyciela albo od kolegi. Każdy z nas jest inny, jednym łatwiej przyswajać wiedzę w jednej formie innym w drugiej, każdy jest w stanie wysiedzieć nad nauką mniej czy więcej czasu bez przerwy, każdy ma inny temperament i inne cechy, które bardzo wpływają na najbardziej skuteczny proces indywidualnego uczenia się. Do tego dochodzi nauka samodyscypliny, radzenia sobie w stresie i łapanie podstaw tzw. miękkich umiejętności - czyli postępowania czy radzenia sobie w interakcjach z ludźmi (w tym przypadku bardzo konkretnymi ludźmi - np. nauczycielami). Powiem Ci tylko jedno - korzystaj z tego czasu w szkole i na studiach by się jak najwięcej o sobie nauczyć bo potem jest to duuużo trudniejsze i jak sama zauważyłaś, ma się na to znacznie mniej czasu.

Po trzecie, to że program nauczania jest tak szeroki i obejmuje tak wiele wydawałoby się sprzecznych ze sobą dziedzin jest właśnie najważniejszą rzeczą w edukacji. No bo co by było gdyby edukacja kończyła się na języku polskim i matematyce? Skąd ktoś po szkole miałby czerpać inspirację do tego czym chciałby się w życiu zajmować? Skąd by było wiadomo, że ktoś ma dryg do chemii jeśli nigdy nie miał z nią do czynienia. Z telewizji, internetu czy od znajomych? Warto i z tych źródeł inspiracji skorzystać ale to za mało. To ucząc się niepotrzebnych głupot możesz kiedyś poczuć iskierkę fascynacji danym temat już w młodości. I kiedyś ta iskierka może się przerodzić w płomień pasji - i to jest najlepsze co Cię może spotkać. Bo najlepsza praca to nie jest taka, która wiąże się z zawodem najbardziej poszukiwanym na rynku ale taka, która wiąże się z Twoją pasją, z czymś co będzie Cię napędzać jeśli nie przez całe życie, to przynajmniej przez wiele lat. Ta różnorodność w szkole przekłada się na znacznie większe możliwości dalszych ścieżek kariery niż tylko ze znajomością matematyki i języka polskiego.

Dobra już kończę swoje wymądrzanie się i życzę powodzenia w wyścigu do Japonii!

Sort:  

Dziękuję ^^
Mówiąc o ciemnych stronach szkoły miałam na myśli przede wszystkim to, że uczymy się wielu "niepotrzebnych" rzeczy, i po przeczytaniu twojego komentarza widzę, że lepiej określać je jako bardziej lub mniej przydatne, bo zawsze dają cokolwiek pozytywnego, jednocześnie wypadając słabo przy rzeczach których uczymy się poza szkołą, które częściej mogą dać nam coś więcej niż nowe połączenia w mózgu. A wszechstronność nauczania nie jest aż tak potrzebna w dalszych etapach nauki, gdzie wybraliśmy już swój profil. Idealnie byłoby gdybyśmy mogli wybierać przedmioty, których naukę chcemy kontynuować, bo na przykład w moim przypadku, gdzie jestem na informatyce, ten dodatkowy rok chemii nic nie zmieni, jedynie utrudni skupienie się na korzystniejszych rzeczach, bo przecież średnia musi się zgadzać.

A wszechstronność nauczania nie jest aż tak potrzebna w dalszych etapach nauki, gdzie wybraliśmy już swój profil. Idealnie byłoby gdybyśmy mogli wybierać przedmioty, których naukę chcemy kontynuować...

Trochę masz w tym racji, tak byłoby lepiej i w moim przypadku (na stówę wiedziałem czego chcę), ale czy w przypadku większości uczniów - nie jestem przekonany. Większość ludzi w tym wieku, nie ma pojęcia co chciałoby robić, w jakim kierunku iść i w czym mogliby być dobrzy. Trochę upatruję tu porażki w systemie edukacji, który założenia ma (czy też miał, bo ostatnie reformy nie wróżą dobrze) niegłupie, ale z wykonaniem gorzej. Zresztą nie ma co się dziwić - niedofinansowane szkoły, niewystarczająco zaopatrzone pracownie, źle opłacani nauczyciele - ale to temat na zupełnie inną dyskusję. Może i dużą szkodę wyrządza również podejście uczniów i rodziców - szkoła uczy głupich i niepotrzebnych rzeczy. Nieważne. Co do kwestii braku zdecydowania i wizji swojego przyszłego życia przynajmniej u części ludzi, to znam takich, którzy i po studiach błąkają się po różnych pracach i nie mając totalnie pomysłu na swoje życie i karierę. Jak jest teraz z tym wśród Twoich rówieśników? Wiedzą czego chcą?

A wracając do różnorodności nauczania, to myślę, że mogłaby być utrzymywana właśnie do końca szkoły średniej a profilowanie (typu informatyka, matematyka i fizyka, biologia i chemia) jest jak najbardziej ok i mogłoby się stopniowo zwiększać im bliżej matury (tyle, że trochę by trzeba było zmienić cały system, by nie rozpoczynać liceum z od razu przypisanym ostatecznie profilem - być może taki wybór powinien być dokonywany nieco później).

Ewentualnie po prostu jeśli ktoś czułby się gotowy, mógłby podjąć decyzję w 1 klasie, a jak nie, to i później, Wielu wyszłoby to na dobre, a nawet jeśli ktoś ostatecznie nie odnalazłby się w tym co wybrał, mógłby się w tym dokształcać potem sam. I też pomyłka w kwestii wyboru przedmiotów które chcemy kontunuować miałoby podobne skutki do po prostu olewania przedmiotu, który w danej chwili uważamy za niepotrzebny. Jak ktoś nie chce, to nie będzie się uczył, zawsze się znajdzie jakiś sposób na przetrwanie tego, nawet ściąganie tak, byle tylko zdać.

I też ciężko mówić o poziomie nauczania w szkołach. Ja uczę się angielskiego w szkole od 11 lat, a nadal jakoś super go nie potrafię. Chociaż to kilka godzin w tygodniu w ciągu roku szkolnego, czyli sporo czasu. I to nawet nie jest kwestia tego, że ja nie przyswajam tego co mi wpajają, bo skończyłam gimnazjum z 6 z angielskiego i 100% z egzaminu, a teraz mam same 5 bez nauki, przy czym pani nie daje 6. Uczą mnie języka przez 11/17 życia, a nadal nie umiem :(