Sort:  

Dzięki Aniu :) Ale widzisz jaka ironia losu... raka pokonała a odeszła w taki głupi sposób. Jakby była młodsza to na pewno by wyszła z tego zbiornika, wyskoczyła ale widocznie tylko przy nas udawała wiecznie młodą i niezniszczalną. Nawet adoratora miała w tak sędziwym wieku (i dlatego wyszedł drugi guz zdaniem naszego weterynarza aczkolwiek nie dowierzał że Kuperina jeszcze żyje). Nie wiem którędy wchodził adorator, sunia chowała go za budą i oddawała własne jedzenie, jak go zobaczyłam było już za późno ale Kuperina była szczęśliwa.
Przed historią z rakiem ktoś dał jej trutkę, też przeżyła a było bardzo źle, mąż ratował ją domowymi sposobami, to był koszmar ale przeżyła i to. Oj, mam wiele wspomnień z tych wszystkich lat :)