LGBT od morza do morzasteemCreated with Sketch.

in #polish5 years ago

Wyobraźmy sobie, że w Polsce isnieje prężny "ruch kresowy". Ruch ten każdego roku organizuje marsze w dużych miastach. Tam gdzie nie ma zbyt wielkiego poparcia, tam sam dowozi ludzi. Podczas marszów głoszone są hasła powrotu do granic z 1939 roku. Oczywiście tylko na wschodzie, bo to co dostaliśmy w 1945 roku, to zatrzymujemy. Niektórzy są bardziej zachłanni i chcą wrócić do granic sprzed rozbiorów. Podczas marszów rząd wyzywany jest od zdrajców, bo utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Litwą, Białorusią, Ukrainą. "Niech oddadzą nam Wilno, Grodno i Lwów to wtedy będziemy rozmawiali!" - krzyczą protestujący. W szkołach organizowane są specjalne lekcje, podczas których dzieci mogą zapoznać się z jedyną słuszną granicą na Dźwinie i Dnieprze. Idea ta zresztą ma poparcie największych polskich firm i części miast, których włodarze podpisali tzw. "Kartę kresową", wyrażającej dążenia do nowej granicy Rzeczypospolitej.

map1.jpg

Teoretycznie taki ruch miałby prawo powstać. W Polsce wciąż żyją ludzie, którzy zmuszeni byli opuścić swoje domy. Pamięć o tym, co zostało za kordonem jest pielęgnowana z pokolenia na pokolenie. Dlaczego więc nie kwitnie rewizjonizm? Z prostej przyczyny - zmiana granic jest mało prawdopodobna. To bardziej tamat dla autorów fantastyki, aniżeli dla polityków.

Równie mało prawdopodobna jest dziś zmiana Konstytucji RP, a co za tym idzie artykułu 18, w którym czytamy: "Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej." Skąd więc bierze się postulat "małżeństw homoseksualnych", skoro w świetle obowiązującego prawa jest on niemożliwy do spełnienia? "Ruch kresowy" przez media głównego nurtu z pewnością zostałby uznany za agenturę Kremla. Czyją zatem agenturą są środowiska LGBT? Z pewnością nie działają one na rzecz osób homoseksualnych. Upierając się bowiem przy granicy na Dźwinie i Dnieprze nie są w stanie wypracować żadnych realnych rozwiązań.

Problemy, o których mówią środowiska LGBT, nie są de facto wyłącznie ich problemami. Bez problemu jestem w stanie sobie wyobrazić osoby, które traktują jak rodzinę kogoś, kto nią nie jest i chciałyby, aby to traktowanie miało również swoje konsekwencje prawne (dostęp do informacji nt. zdrowia, dziedziczenie etc.). A rozwiązanie jest banalnie proste. Wystarczy znieść wprowadzony w 1950 roku stalinowski zakaz przysposabiania dorosłych. "Bardzo łatwo: Pstryk - i światło!" Sęk w tym, że proste rozwiązania nikogo nie interesują, bo nie o to przecież w tym wszystkim chodzi...

Sort:  

Ruch LGBT nie istnieje, jest sztuczny. Wiele osób już zauważyło że jest to grupa 400 do 500 najprawdopodobniej opłaconych osób, wożonych autokarami (na warszawskich blachach ) z miasta do miasta do których dołącza zazwyczaj kilkanatu miejscowych.

Problem w tym że media nie chcą tego obnażyć, obu stronom popisu jest na rękę taka polaryzacja i dzielenie społeczeństwa

Od razu zaznaczę, że nie jestem przedstawicielem środowiska LGBT czy jakiegokolwiek innego, ale co do Twojej interpretacji art. 18 Konstytucji trudno się zgodzić.
Potrzeba dosyć dużo niezrozumienia i złej woli by z objęcia rodziny i małżeństwa (nawet rozumianego tradycyjnie) wywodzić zakaz ustanowienia związków partnerskich osób tej samej płci - nawet w swych uprawnieniach zrównanych małżeństwu.
Postulat wprowadzenia związków partnerskich, które byłyby równe małżeństwu, nie stanowi naruszenia konstytucji, która takiego zakazu nie wprowadza. Konstytucja natomiast wprowadza szczególną opiekę nad instytucją małżeństwa (rodziny itd), ale czy złamaniem takiej dyrektywy będzie objęcie podobną opieką innych stanów faktycznych. Celem przepisu nie jest uprzywilejowanie jednej grupy kosztem drugiej, a uwypuklenie szczególnej roli heteroseksualnego małżeństwa i zagwarantowanie mu opieki państwa.
Oczywiście wiemy, że w dzisiejszym Trybunale Konstytucyjnym dochodzi do wielu kuriozalnych rzeczy, więc i pewnie taka instytucja zostałaby przez swoich uznana za niekonstytucyjną.

Jak już napisałem w komentarzu poniżej: Niektórym wystarczyłby sam Lwów i Grodno. A niektórzy chcą granicy na Dźwinie i Dnieprze. Postulaty LGBT nie są jednorodne i raz słyszę o jakiś kadłubowych związkach partnerskich a innym razem o pełnym zrównaniu w prawach z małżeństwami. Zresztą jak sam zauważyłeś przepisy mogą być różnie interpretowane przez TK, więc nic nie jest oczywiste (poprzedni TK w sprawach światopoglądowych też był mocno konserwatywny).

Moim zdaniem wprowadzenie "związków partnerskich" w atmosferze wojny ideologicznej nie jest realne. Co innego z przysposobieniem dorosłych. Wydaje mi się, że gdyby ktoś wyszedł z takim postulatem to nie wzbudziłoby to większych kontrowersji. A Ty jak widzisz takie rozwiązanie?

Nie wiem, szczerze, czy takie rozwiązanie jest możliwe w kontekście prawa międzynarodowego, z pewnością namieszałoby w prawie spadkowym i też kwestia współżycia może być problematyczna karnie :
Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5..

Ale co do jednego to pełna zgoda, żeby oceniać jakim coś jest konieczne jest przede wszystkim zdefiniowanie, czyli w tym temacie ustalenie czego tak naprawdę domagają się.
Jeżeli jeszcze instytucja związków partnerskich nawet z prawami rōwnymi małżeństwu do mnie przemawia, to np. jestem całkowicie przeciwny związkom partnerskim dla osób różnych płci.
Nie można chcieć samych korzyści bez obowiązków.

Problem z małżeństwami tej samej płci spowodowany jest istnieniem... ślubów cywilnych. Jakby zlikwidować takowe i wprowadzić związki partnerskie, problem by zniknął, bo ślub byłby znów stricte religijny.

Posted using Partiko Android

Usunięcie instytucji małżeństwa byłoby akurat naruszeniem konstytucji, bo jest wymieniona w niej i objęta ochroną

Ale Konstytucję przecież można zmienić... Widzę aktualnie dwie (no, trzy) opcje: wprowadzenie związków partnerskich w obecnym stanie prawnym, wprowadzenie małżeństw dla osób tej samej płci (ale to rozwiązanie dla wielu nieakceptowalne), lub usunięcie małżeństw cywilnych i wprowadzenie związków partnerskich.

Posted using Partiko Android

Czy nie jest tak, że niektórym wystarczyły by związki partnerskie, niekoniecznie musiałyby to być małżeństwa? Szczere pytanie, nie wnikałem tak mocno w szczegóły tego postulatu szerokopojętego LGBT i nie wiem czy mają jednolity postulat "muszą być małżeństwa". Zresztą nawet taki postulat wydaje mi się bardziej realny niż to, że państwo będzie chciało dążyć do zmiany granic. Jak pokazały obecne rządy, modyfikacja konstytucji wchodzi w grę. Sama partia rządząca pokazała, że można brać pod uwagę zmianę konstytucji (nawet kilka dni temu), więc dlaczego by jakaś grupa obywateli nie miała też zakładać iż jest ona możliwa?

Natomiast ciekawy jest ten fragment o zakazie przysposabiania dorosłych. Rzeczywiście często najprostsze rozwiązania są pomijane, albo przez brak odpowiedniej wiedzy proponujących zmiany, albo jakiś egoizm może i zwracanie uwagi tylko stricte na swoje problemy?

Czy nie jest tak, że niektórym wystarczyły by związki partnerskie, niekoniecznie musiałyby to być małżeństwa?

O tym właśnie piszę. Niektórym wystarczyłby sam Lwów i Grodno. A niektórzy chcą granicy na Dźwinie i Dnieprze. Choć wydaje mi się, że umożliwienie przysposobienia dorosłych (najlepiej na wzór amerykański, gdzie młodszy może przysposobić starszego) jest rozwiązaniem nie wzbudzającym kontrowersji a dającym te same prawa.

Sama partia rządząca pokazała, że można brać pod uwagę zmianę konstytucji (nawet kilka dni temu)

Dla wielu neutralnych osób temat LGBT już tak obrzydł, że nie wykluczone, że w przyszłych wyborach będą mieli większość 2/3. Sęk w tym, że szanse na uwzględnienie postulatów środowisk LGBT będą wówczas zerowe.

Granice teoretycznie też można zmienić. Putinowi się to udało. Rozmawiamy jednak o realnych scenariuszach. Zmiana konstytucji przy obecnej polaryzacji sceny politycznej jest niemożliwa. Moim zdaniem nawet jeśli PiS będzie miał większość 2/3 to raczej tego nie zrobi, aby mieć spokój.

Rzeczywiście często najprostsze rozwiązania są pomijane

Rozwiązanie jest najprostsze, bo nie jest zupełnie kontrowersyjne. Oczywiście rodzi różne problematyczne kwestie. Np. co z prawami rodziców osoby przysposobionej? Wiem jednak, że w Japonii istniała praktyka, że w rodzinnych interesach przysposabiano najlepszych managerów, dzięki czemu wchodzili oni do rodziny i przejmowali "markowe" nazwisko (np. Toyoda). Czy biologiczni rodzice takiego przysposobionego tracili swoje prawa? Warto by to sprawdzić.

Reasumując: może prawnie nie jest to rozwiązanie idealne, ale moim zdaniem całkiem realne. O wiele bardziej realne niż zmiana konstytucji lub wprowadzenie związków partnerskich.

Granice teoretycznie też można zmienić

Wiadomo, jednak nadal zdaje się to być mniej realne, niż zmiana konstytucji. Szczególnie w tym konkretnym przypadku o którym mówimy, czyli o Polsce. Zresztą czasem trzeba celować wysoko, by osiągnąć coś co jest niżej. Docelowo chcą małżeństw, może tego nie osiągną, ale za to zwiększą świadomość społeczeństwa albo zyskają związki partnerskie. Tak myślę na głos, staram się wczuć w rolę adwokata diabła. Wiele zmian społecznych kiedyś było nierealnych, jak np. zniesienie niewolnictwa, to nie znaczy, że protesty przeciwko niewolnictwu nie miały sensu jeśli odbywały się lata przed zniesieniem niewolnictwa. (oczywiście nie zrównuję niewolnictwa ze stanem osób LGBT, nie chodzi mi tutaj o sugerowanie, że są oni aż tak poszkodowani, ani nie próbuję tutaj stwierdzać, że brak małżeństw tych samych płci jest tak samo zły moralnie jak niewolnictwo, o nie, w żadnym wypadku. W tym porównaniu chodzi jedynie o sam aspekt "nierealności" jakiegoś postulatu)

Te przykłady z Japonii czynią kwestię tego przysposobienia tym ciekawszą. Muszę sobie o tym poczytać, nie słyszałem zdaje się wcześniej o tym.

Zresztą czasem trzeba celować wysoko, by osiągnąć coś co jest niżej.

Zgadza się. Ja nie mówię, że nie można mieć "imperialnych celów". Stwierdzam tylko, że głośne krzyczenie o nich na ulicy jest zwykle nieskuteczne, bo większość zaczyna takich ludzi traktować jak wariatów. Co do niewolnictwa, to zdaje się, że nie zniesiono go w wyniku marszów... ;)

Nie zniesiono w wyniku marszów, ale mogą one budować nastroje społeczne i zwiększać szanse na akceptację odpowiednich zmian gdy już się pojawią. Zresztą wystarczy wspomnieć o tym co było w USA po zniesieniu niewolnictwa - Martin Luther King, Malcolm X itd. (i ponownie, nie zrownuje w żadnym wypadku tamtych sytuacji do obecnych marszów LGBT na każdej płaszczyznie). Ci ludzie też mogli by zostać nazwani wariatami i właściwie byli nawet zabijani, a głównie po prostu "gadali na ulicy o nierealnych zmianach". Na pewno nie mniej realnych niż te o małżeństwach LGBT. Nie przesadzajmy z wariatami, to nie to że chcą zestrzelenia księżyca. Gandhi też byłby wariatem ze swoim pacyfizmem. Przecież to nie ma szans z siłami zbrojnymi, z armią z bronią albo chociaż kijami, a zobacz co zrobił dla Indii. (i poraz trzeci, żeby ktoś kto przeczyta kiedyś ten komentarz źle nie zrozumiał - nie zrownuje donioslosci Gandhiego i tamtej sytuacji geopolitycznej z marszami LGBT, to tylko przykład)