Lament miłośnika seriali. Kilka uwag o ilości i jakości współczesnych narracji odcinkowych

in #polish7 years ago

Tytułowy lament jest niezbyt subtelną parafrazą zdania Jacka Dukaja, jednego z najlepszych polskich pisarzy. W tekście Lament miłośnika cegieł (2005) Dukaj komentuje stan współczesnej powieści i zastanawia się nad jej przyszłością. Wyznaje, że tęskni za rozbudowanymi powieściami, które się nie "spieszą" i są rozlane na setkach stron.

Już w tym tekście da się wyczuć unoszące się pytanie: co w takim razie może być dziesiejszą powieścią? Ta kwestia powraca z większą mocą po kilku latach. W artykule Serial zamiast powieści (2012) Dukaj mówi wprost: To powieści upodabniają się do seriali. Pora zatem podbić stawkę. Stanę w obronie tezy silniejszej – seriale w dużej części są dla człowieka tym, czym dla ludzi średniowiecza i renesansu były moralitety.

Dziś, po kolejnych kilku latach, w zasadzie nie ma w tej tezie nic kontrowersyjnego. Seriale odgrywają coraz ważniejszą rolę w naszym życiu. Odwołuję się do owego "lamentu" (oczywiście przesadzonego i ironicznego), bo chyba dobrze nazywa on to, co chciałbym zaproponować w tym tekście. Odczuwam bowiem dziwną mieszaninę frustracji i fascynacji na myśl o niezmierzonym świecie dzisiejszych seriali. "Lamentuję" zatem nie nad ich złym stanem, wprost przeciwnie - "ubolewam" nad tym, że oferta serialowa jest w tym momencie tak przebogata, że siłą rzeczy skutkować musi pewnymi ograniczeniami. Nie ma bowiem szans, by zobaczyć wszystko to, co się chce.

Czas na wyznanie, którym być może pogrążę się doszczętnie. Poniższa lista zawiera najważniejsze seriale ostatnich lat (po 2010 roku), które chciałbym zobaczyć, a póki co nie udało mi się to:

dramat: Zabójstwo Versace, Młody papież, Orange is the New Black
komedia: The Marvelous Mrs. Maisel, Atlanta
science fiction: Humans, Utopia, Odpowiednik, Orphan Black, Altered Carbon
kryminał/thriller: Pustkowie, Kruk, Alienista, Gomorra, Most nad Sundem, Homeland, Lucyfer, Mr. Robot, Wataha, Miasteczko Wayward Pines, Amerykańscy Bogowie
horror: Antologia Channel Zero, American Horror Story (2 sezony), Preacher
historyczne: Klondike, Peaky Blinders, Wikingowie, The Crown, Zakazane imperium, The Knick
superbohaterski: Luke Cage, Jessica Jones, Legion, Black Lightning

Jak widać, na liście znajdują się rzeczy już kultowe, niejako"obowiązkowe" dla fana popkultury. Ilość idzie w parze z jakością w sposób bezdyskusyjny - zdrowa konkurencja sprawia, że produkcje muszą prezentować odpowiedni poziom. No i tu jest właśnie problem: trudno z takiej listy wybierać na bieżąco tytuły, którymi człowiek chciałby się aktualnie zająć. Jakie są przyczyny tego problemu z decyzją?

Po pierwsze, zwróćmy uwagę na to, że sam powyższy podział jest bardzo sztuczny, kruchy, sprawdza się tylko na potrzeby praktycznego zestawienia. Dziś w popkulturze nie sposób przyporządkować dany serial (zwłaszcza cechujący się ambicjami) do jednej kategorii/gatunku. I tak narracje superbohaterskie można podciągnąć pod grupę science fiction, a seriale historyczne współdzielą cechy z takimi podgatunkami, jak opowieści gangsterskie czy medyczne. Zmierzam do tego, że trudno przewidzieć obecnie, w którą stronę dane dzieło odcinkowe się zwróci. Przykładem może być wiele kryminałów, gdzie często samo sedno - rozwiązywanie zagadki zbrodni - ustępuje z biegiem odcinków problematyce społecznej, dotyczącej trudów życia w - dajmy na to - małych miasteczkach. Zresztą takie połączenia crime story z dramatem obyczajowym są dziś wysoko cenione i popularne. Podkreślam: ta niejednoznaczność i złożoność sama w sobie jest oczywistą zaletą, ale już utrudnia poszukiwanie w ofercie tego, na co naprawdę mamy w danym momencie ochotę.

Drugą kwestię nazwijmy zaufaniem do twórców. Każdy z nas ma pewnie w tym względzie własne "reguły": ile odcinków danego serialu obejrzeć, by wyrobić sobie o nim opinię? Jaki czas jest optymalnydo oceny twórców? To kwestia mocno subiektywna, ale jasnym jest, że i tak porzucenie serialu po 3-5 odcinkach oznacza sporą inwestycję czasową (równą 2, nawet 3 filmom). Dodajmy do tego fakt, że po zakończeniu porywającej serii potrzebujemy zazwyczaj kilku dni na "wyprowadzkę" z jej świata i dopiero wtedy poszukujemy kolejnej produkcji. To wszystko trwa i... cóż, lista rośnie.

lista meta.png

Popularne agregatory ocen nie ułatwiają sprawy. Powyżej Metacritic i lista najlepszych seriali z zaledwie 3 ostatnich miesięcy. Z takiej listy można spokojnie wybrać kilka kolejnych seriali "do zobaczenia".

Trzecia sprawa związana jest już z dwoma przykładami, które są świeże i wydają mi się symptomatyczne. Interesujące mnie zjawisko ukażą dwie pary przykładów, odpowiednio seriale: The Sinner i Tabula Rasa oraz Stranger Things i Dark. W tych serialach mamy do czynienia z podobnymi punktami wyjścia, lecz różnią się późniejszymi aspektami.

Spójrzmy na oficjalne fabuły The Sinner i Tabula rasa (oba z 2017; tylko 2 miesiące różnicy między premierami). Oba seriale opowiadają o młodych mężatkach, które uwikłane są w mniej lub bardziej oczywiste zbrodnie. Obie bohaterki cierpią na zaburzenia pamięci, które utrudniają śledztwo i wskazanie winy. W obu występują postaci detektywów próbujących rozwiązanie sprawy. Wreszcie - seriale toczą się powoli, by misterna intryga odpowiednio się rozwijała. Podobieństwa w opisie fabuły i pilotach są więc wyraźne. Najciekawsze dzieje się potem, w kwestii różnic, które początkowo nie są tak jasne. The Sinner bowiem kieruje się w stronę kryminału w wariancie małomiasteczkowym. Mamy więc do czynienia z wieloma bohaterami drugoplanowymi, wyeksponowaną rolą męża i detektywa. Nie brakuje postaci epizodycznych, które wypowiadają się na temat bohaterki - niby zwykłej dziewczyny z sąsiedztwa, która jednak skrywa wiele tajemnic. Późniejsze wydarzenia- wybaczcie, jeśli to spoiler - mają też miejsce w sądzie.

Z kolei Tabula rasa wykorzystuje kryminalny punkt wyjścia, by osadzić nas później w nieco innej konwencji. Jest nią zwyczajnie horror, można go dookreślić mianem gotyckiego. Wydarzenia nie tyle koncentrują się na procedurze policyjnej, co na przedstawianiu bohaterki w ośrodku psychiatrycznym. Towarzyszą temu retrospekcje (życie bohaterki sprzed "zdarzenia") jawnie nawiązujące do kina grozy: mamy przepastny, stary dom, niepokojące zdarzenia, jump scares, mieszanie jawy i snu, nastrojową muzykę. Główna bohaterka dostaje najwięcej czasu ekranowego. Każdy, kto obejrzy te dwa seriale, z pewnością dostrzeże i podobieństwa, i różnice; oba wykorzystują inne konwencje, by opowiedzieć nam o skomplikowanym losie dwóch kobiet i niezbadanych splotach wydarzeń.

Chyba jeszcze ciekawszym i popularniejszym przykładem tego zjawiska są seriale Stranger Things i Dark (oba 2017; ST - drugi sezon, D - pierwszy; niecałe dwa miesiące różnicy; platforma - Netflix). Podobieństwa fabuły są z grubsza takie: obecność nastoletnich bohaterów, zaginięcia młodzieży, odmalowanie lat 80., mieszanie wymiarów/płaszczyzn czasowych i "klątwa" wisząca nad małym miasteczkiem.

lista rt.png

Druga lista ze strony Rotten Tomatoes. "Wysokoprocentowe" wyniki działają na wyobraźnię, a to tylko 10 seriali z danego roku. Rozwinięcie listy da nam kilkanaście (kilkadziesiąt?) kolejnych produkcji wartych uwagi.

O tym pierwszym serialu powiedziano już wiele. Doceniony szeroko jako hołd dla magii kina, pokrzepiający, nostalgiczny, ku uciesze młodych i starych - wygrywa na wszystkich niemal polach. Kolejny strzał Netflixa w środek tarczy. ST ogranicza przemoc, raczej nie straszy i przez większą część zwyczajnie bawi, choć potrafi też poruszyć - finały obu sezonów to potwierdzają. Natomiast z Dark sprawa jest jeszcze ciekawsza. Początkowe podobieństwa do ST- czasami nazywane wręcz plagiatem - szybko ustępują miejsca czemuś innemu: owemu tytułowemu mrokowi, który jest wszechogarniający i trudny do ujarzmienia. Widz w Dark mierzy się z naprawdę brudnymi sprawami nie tylko rodzinnymi i rozpadem życia we wspólnocie, momentami dotyka tabu. Trudno znaleźć w nim pocieszenie; grzechy zdają się przechodzić z pokolenia na pokolenie. Ponadto całość dotyka niejasnych, choć fascynujących teorii (pseudo)naukowych.

Wydaje się więc, że poprzez nawiązania do Stranger Things twórcy z Netflixa mówią: chcieliście ST dla dorosłych, to macie. Właśnie dzięki tym podobieństwom między serialami tworzy się specyficzna przestrzeń, w której widzowie mogą jednocześnie dobrze bawić się na ST, by później doświadczyć mroku w Dark. To pokazuje siłę Netflixa i jego samoświadomość, bezbłędne odczytywanie potrzeb publiczności. W tym kontekście dobrze działa też w Dark jezyk niemiecki. Buduje on obcość, chropowatość, podkreśla, że Dark dosłownie jest odrębne i mowi innym językiem - i niekoniecznie jest bezrefleksyjną zrzynką ze Stranger Things.

Tak więc widać jedno: twórcy seriali są bezlitośni. Nie wystarcza im, że tworzą wysokojakościowe seriale w jednym gatunku i tym samym widzowie nie wiedzą, w co "włożyć ręce". Idą dalej: powracają do konwencji i powtarzają punkty wyjścia (w tym bohaterów, miejsca i czas akcji), zdając sobie sprawy z podobieństw. W ten sposób owe konwencje i podgatunki rozszerzają się, mylą tropy widzów, a seriale zyskują własną tożsamość. W tej perspektywie bardzo smakowicie zapowiadają się kontynuacje ST i Dark. Nie mówiąc już o tym, że do końca 2018 roku Netflix ma zaproponować 700 (!) seriali...

Niełatwo zatem wybierać kolejne seriale. Kryterium gatunkowe jest kruche i niewystarczające. Po pierwsze dlatego, że w każdym gatunku mamy kilku "kandydatów", których ktoś nam polecał i cieszą się powszechnym uznaniem. Po drugie przez to, że w każdym gatunku można wyodrębnić kolejne podgatunki, z którymi twórcy lubią grać i tym samym dezorientują widownię. A może przesadzam i szukam problemu tam, gdzie go nie ma? W końcu od zawsze jasne jest, że nie przeczytamy wszystkich książek, nie obejrzymy wszystkich filmów. Tak samo pewnie będzie i z serialami. Niemniej przemiany kultury i bujny rozwój seriali w XXI w. skłoniły mnie do powyższych rozważań. Pozostaje zastanowić się: co dalej? Sam obstawiałbym drobną zmianę modelu dystrybucji. Dowodzą tego przypadki Westworld i Gry o tron. Tutaj twórcy oddzielili od siebie sezony dłuższym okresem niż jeden rok (w tym pierwszym serialu chodzi o 2 sezon, w tym drugim - 8, finałowy). Być może jest to jakaś droga. W ten sposób widzowie mogą odetchnąć , zająć się innymi serialami i powrócić po 2 latach. Skłaniam się ku temu modelowi; wolę 3 dobre sezony rozłożone na 6 lat, niż 6 mniej dopracowanych sezonów co roku.

To już jednak przyszłość - bardzo obiecująca, niezależnie od obranych strategii premier. Pozostaje na ten moment "rozpaczliwie" nadrabiać zaległości. I może po prostu cieszyć się z tego, że telewizja w odcinkach oferuje nam nie tylko Trudne sprawy i Szkołę.

Źródła cytowań
Dukaj, Jacek (2005), Lament miłośnika cegieł, ,,Gazeta Wyborcza" nr 263, wydanie z dnia 12/11/2005.
Dukaj, Jacek (2012), Serial zamiast powieści, „Filmowy Magazyn do Czytania”, nr 1.

Zdjęcia: opracowanie własne za metacritic.com, rottentomatoes.com

Sort:  

Interesujący post!
To już jest taki moment, że nie dość, że nie jestem w stanie nadrobić tych najbardziej popularnych seriali, to nawet nie ogarniam już informacji o nowych i bardzo interesujących produkcjach...

Z jednej strony można się tylko cieszyć, że wychodzi tyle świetnych seriali, reprezentujących naprawdę wysoki poziom. Z drugiej jednak jest realne ryzyko, że widz się w tym ich oglądaniu całkowicie zatraci... Oglądanie seriali i filmów to przecież przyjemność, ewentualnie rodzaj hobby. Ale gdy to zabiera już większość czasu, to nie jest dobrze.

Widzę, że masz puste miejsca na tagi, więc proponuję dopisać #pl-filmy. Myślę, że przez tekst trafi do większej ilości osób. Wstęp zahacza wyraźnie o temat literatury, więc możesz się też zastanowić czy nie dodać tagu #pl-ksiazki. Ale to tylko moje sugestie :)

Witam, witam:)
Widzę, że nie tylko ja tak myślę. Dzięki. Nie wiem, czy dobrze to nazwałem, no bo ten stan rzeczy obecny jest iście "dwustronny". Myślę, że ilość i jakość idące w parze to zawsze pozytyw, no ale gdzieś trzeba znać umiar.
Przewiduję, że dojdzie od pewnego przesilenia i za jakiś czas bedziemy mieli dłuzsze niż rok przerwy między sezonami. No i same sezony mogą ulec skróceniu... jak np. zeszłoroczny sezon "Gry o tron".
Tagi to rzeczywiście, zostawiam na koniec i się zapominam:) Z czasem ogarnę!

Mimo,że platformy serialowe stają się coraz to bardziej popularne to i tak jest tak,że jeśli powiesz,że Twoje hobby to seriale to każdy dziwnie patrzy myśląc o M jak Miłość i Na dobre i na złe... Zauważyłem też w kręgu znajomych i rodziny,którzy w ogóle nie znają się na serialach,że praktycznie każdy obejrzy polski serial jeśli się zaproponuje. Każdy ogląda Diagnoze,i praktycznie wszyscy byli pod wrażeniem Belfra czy Watahy,ale gdy zaproponuję by obejrzeli np. Breaking Bad czy Stranger Things to krecą nosem nawet gdy zarysuje im fabułę najlepiej jak potrafię. Btw. Ja jestem teraz "na kacu" po La Casa de Papel, bo to było tak dobre,że boję się,że wszystko inne mnie szybko znudzi, więc zacząłem oglądać...Californication. Dziwnie to brzmi,ale nie oglądałem jeszcze tego klasyka.

Haaa, ciekawe, ciekawe! Myślałem, że dziś ludzie już wiedzą, jaką seriale mają "moc" i nie zamykają się na tylko polskie produkcje. To też wynika z utożsamienia telenoweli z serialem, a to błąd powszechny w masowej świadomości. Dziwne, że skoro komuś spodobały się dzisiejsze polskie seriale (Kruk, Belfer itp.), to nie chce ruszyć "dalej" i sprawdzić uznanych hitów zagranicznych. Ciekawe zjawisko.
Oj, "Dom z papieru" to dobra rzecz. Bardzo polecam. Profesor napisany i zagrany iście po profesorsku, akcja wartka i bawi do końca.
Californication to niestety przykład zbyt długiego serialu, który powinien mieć połowe sezonów mniej. Choc wspominam dobrze, to jednak wolałbym rozstać sie z nim w zgodzie po 2,3 sezonach i zachować dobre chwile:)