Życie, które nie powinno się zdarzyć

in #polish6 years ago

Są takie momenty w naszym życiu, które nie powinny się zdarzyć. Ba, często w naszej opinii one w ogóle NIE MIAŁY PRAWA mieć miejsca. Wydaje się nam, że już tyle złego nas spotkało, że teraz pech definitywnie powinien od nas odejść. A tu mamy przykrą niespodziankę – znów nieszczęścia lgną do nas, jak koszulka do naszego spoconego ciała podczas jazdy w godzinach szczytu w zatłoczonym tramwaju.

depression-20195_1280.jpg

Mówi się, że wypadki chodzą po ludziach. Akceptujemy to. Jednak wolimy, by to nie nam się przydarzały. Zastanówmy się jednak, jak może czuć się osoba, która całe swoje życie uważa za jedną wielką pomyłkę. Co myśli człowiek, który ma za złe Bogu czy losowi za to, że w ogóle istnieje? Czy tak naprawdę można pragnąć nie istnieć?

Życie, które nie powinno się zdarzyć

I stało się. Żyję.
Ale po co?
Tylko głową w mur biję…

Najgorszy dzień mego życia – moje narodziny.
Dlaczego na ten świat wylazłem? Za jakie winy?
Przecież się nie pchałem by być na tym łez padole,
nie chciałem takiego życia, nieistnienie wolę.

Ojciec za chwilę przyjemności z żoną zapłacił zbyt słono,
bo po dziewięciu miesiącach wypluło mnie matki łono.
Po co ja im potrzebny? Beze mnie by się przecież obyli.
Przecież jak Anna Samuela, oni mnie nie wymodlili.

A może ja świadomie swój żywot na ziemi wybrałem?
I w dniu narodzin o tym co było wcześniej zapomniałem?
Oj, bardzo głupi wtedy byłem, że się na te warunki godziłem.
Nawet nie wiecie jak bardzo żałuję, że się urodziłem…

Smutek, katorga, lament, ból, nieszczęście i udręka,
To synonimy mojego życia, przez które me serce pęka.
Co wieczór zadaję pytanie, gdy przy łóżku przyklękam:
„Czemuś mnie uczynił Boże? Na co Ci ma wielka męka?

Odpowiedzi nie dostaję, więc żyję w bezsensie dalej.
Odwagi mi brakuje, by pozbyć się tej łaski życia całej.
Nie zdecyduję się na cięcie, które utnie me boleści,
A może to pragnienie życia trzyma mnie w jakiejś części?

Wiem, że nieistnienie na pewno szczęścia mi nie da,
Lecz zabierze nieszczęścia i wszelkie zmartwienia.
Me życie nie powinno się zdarzyć, ale się zdarzyło,
I przez całe ćwierćwiecze nieustannie ze mnie kpiło…

Chcę zniknąć, lecz czy naprawdę nic mnie tu nie trzyma?
Marzę, by znalazł się powód, dzięki któremu wytrzymam.
Bym wreszcie pojął, że tak wiele chwil mojego istnienia,
wartych było życia w pozornym bezsensie i niespełnienia…

I stało się, istnieję.
A naprawdę chciałbym chcieć żyć,
lecz na granicy sensu się chwieję...


sea-2915187_1280.jpg

Spokojnie, nie mam depresji. A ten wiersz powstał w efekcie mojej próby wczucia się w sytuację osób, które wolałyby nie istnieć. Mam nadzieję, że za bardzo Was nie zdołowałem...


Tekst zgłaszam do 37 edycji "Tematów Tygodnia" jako luźne nawiązanie do tematu nr 3: To nie miało prawa się zdarzyć!


Grafiki pochodzą z Pixabay.


Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/

Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!

Sort:  

Dziękuję za Twoje wyjaśnienie pod wierszem:) Jest trochę uspokajające.
Kiedyś myślałam o "nieistnieniu" i przypomina mi się, że takie myśli przychodziły mi nawet, gdy byłam małym dzieckiem (do 5tego roku życia). Zastanawiałam się jakby to było nie istnieć...:)
W tym momencie życia mogę utożsamić się z dwoma wersami Twojego wiersza:
"A może ja świadomie swój żywot na ziemi wybrałem?
I w dniu narodzin o tym co było wcześniej zapomniałem?"
Tak właśnie odczuwam:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Ja do końca podstawówki miałem takie myśli połączone z dziwnym uczuciem przerażenia, ale i ciekawości, że tak naprawdę w tym świecie jestem gościem. A wcześniej byłem w innym. I wydawało mi się, że pamiętam jak się czułem w tym innym świecie.

A te dwa wersy wiersza powstały pod wpływem inspiracji jednej sceny w genialnym filmie "Mr. Nobody". Polecam!

dziękuję, z chęcią obejrzę film:)
Zaciekawiło mnie Twoje odczucie pamiętania innego świata. Mam wrażenie, że sporo osób "coś" pamięta, że gdzieś w nas głęboko drzemie pamięć czegoś "wcześniej", czegoś innego i to mnie (delikatnie mówiąc;) bardzo zaciekawia. Czy możesz/chciałbyś podzielić się tym, co wydawało Ci się, że pamiętasz (o tym, co czułeś w tym innym świecie)?:)

Myślę, że nie potrafiłbym tego dokładnie opisać. Ale, gdy te myśli przychodziły, to byłem wtedy niemal pewny, że naprawdę ten świat nie jest tym moim. Jednak nie bardzo wiedziałem, gdzie tak naprawdę należę i co jest poza tym światem. Ta świadomość mnie przerażała i czułem jak żołądek ze stresu podchodzi mi do gardła...

A jeszcze miałem inny okres w życiu, gdzie byłem niemal pewny, że posiadam wspomnienia z momentu, gdy Jezusa skazywano na śmierć... Że byłem świadkiem tych wydarzeń...

Życie jest takie "nieogarnione" i czuję, że naprawdę tak mało wiemy o wszystkim, a szczególnie o sobie samych...
Najpierw zdziwiło mnie, że ta świadomość Cię przerażała (wg mnie powinieneś się tym cieszyć wtedy;)), ale za chwilę przypomniałam sobie, jak wiele doświadczamy irracjonalnych odczuć, które kompletnie nie są zrozumiałe dla umysłu.
Niedawno, gdy siedziałam w gronie przyjaciół ktoś z nich powiedział, że wszyscy, którzy zdecydowaliśmy się tu przyjść (na Ziemię) wykazaliśmy się niezwykłą odwagą i siłą. Poczułam wtedy wielkie wzruszenie i wdzięczność tym osobom za tę odwagę. Czuję się wdzięczna także Tobie za to:), a także za to, że dzielisz się tak osobistymi wspomnieniami.
Twoje wspomnienie bycia świadkiem ostatnich chwil Jezusa też jest niesamowicie ciekawe... Nie każdemu jest dane takie mieć:):):)

Te "wspomnienia" z Jezusem, to mogły być bardziej jakieś pseudo wspomnienia, lub po prostu przypominałem sobie sny o tym. To był taki okres, gdy czytałem sobie właśnie jakąś biblię, oglądałem filmy o życiu Jezusa, a że byłem dzieciakiem, to i moja wyobraźnia pracowała inaczej.

Jeśli naprawdę mieliśmy wybór, czy chcemy żyć, to naprawdę musieliśmy być odważni, by się na to zgodzić :)

Człowiek, który nie chce istnieć nie myśli w sposób racjonalny. Z własnego doświadczenia powiem Ci, że wtedy wszystko wydaje się zupełnie inne. Wzrok płata figle, w głowie myśl, że już się tego nie będzie widzieć więcej i chęć jak najszybszego przejścia w zaświaty. Żołądek ściśnięty, strach przed tym co będzie jak się nie uda nie istnieć i będzie się dalej musiało żyć. Nie da się wczuć w ten moment, bo jest on niesłychanie ciężki do określenia go. Nie da się tego dokładnie opisać. Setki i tysiące myśli, potem spokój i nagły przypływ adrenaliny. W tym momencie albo w jedną, albo w drugą stronę. Mało kto wie, że jeszcze może przyjść coś trzeciego - życie jako osoba nieświadoma (mówi się na to, że ktoś jest chory psychicznie bez świadomości obecnego świata). To najgorszy moment w życiu jaki można sobie wyobrazić. Ja niczego gorszego nigdy nie doświadczyłem i nie życzę nikomu.

Dziękuję za komentarz i podzielenie się własnymi przeżyciami.

To tak z okazji piątku 13-ego? Dobrze, że dodałeś ostatni akapit bo już zaczynałam się martwić...

Pół piątku przeżyłem z nieświadomością, że to 13 :D Bardziej z okazji deszczu za oknem :)

gdy nie piszesz o filmach to zawsze udowadniasz, że jesteś mega ciekawą i inteligentną osobą :)
piękny wiersz (poemat?). według mnie postawa którą opisujesz jest PRAWIDŁOWA. całkowicie normalna. piętnuje się to jako depresję i inne odchylenia od normy, jednak norma jest KŁAMSTWEM. dookoła dzieją się zbyt złe rzeczy, na które nie mamy żadnego wpływu, aby żyć i się cieszyć. mam nadzieję, że sam to rozumiesz, dlatego tak pięknie udało Ci się to opisać, ale "wypadało" wspomnieć o nieutożsamianiu się z treścią.
informacja do optymistów: jak mają się czuć osoby niepełnosprawne od urodzenia? albo ludzie z autyzmem, czy downem, nie wspominając o zwierzętach hodowanych na rzeź... moim zdaniem cały wpis bardzo trafny. jeśli ktoś uważa, że świat jest szczęśliwy to żyje w kłamstwie.
nie wspieram depresji - moim zdaniem zdrowe i ŚWIADOME podejście jest właściwe (postawa dokładnie opisana w wierszu). bez użalania się nad sobą, jednak zgodnie ze straszną prawdą.
@kusior bardzo mnie zaskoczyłeś i wręcz wzruszyłeś tym wpisem. jest piękny! :)

gdy nie piszesz o filmach to zawsze udowadniasz, że jesteś mega ciekawą i inteligentną osobą

Czyli jak piszę o filmach to wychodzę na nudziarza i głupca? :D

Bardzo dziękuję za ten komentarz. Zgadzam się z Tobą. Ludzie nie cierpiący na depresję nie będę w stanie poczuć tego co chorzy.

Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć i wzruszyć. Dziękuję za miłe słowo :)

Czyli jak piszę o filmach to wychodzę na nudziarza i głupca?

haha nie :D tylko to ocenia się bardziej w formie artykułów tematycznych/informacyjnych, niewiele można się z nich o Tobie dowiedzieć.

:) Moja wiara w siebie powróciła :D

Ten wiersz jest piękny i tak prawdziwy, że ciężko uwierzyć, że sam tego nie doświadczasz. Widać masz dużo empatii skoro potrafiłeś to wszystko tak ująć.

Dziękuję! Cieszę się, że tak właśnie został odebrany.

Piękny wiersz!!

Miłego dnia, pozdrawiam!

Dziękuję, wzajemnie :)

Idealnie się wpasował w piątek 13stego.
PS. Chyba udało mi się uniknąć dziś jakiegoś dużego pecha.

Całe przedpołudnie nie wiedziałem, że dziś jest 13. Ale rzeczywiście się złożyło ciekawie.

Ciekawy temat. Miałam etap w życiu, gdy chciałam nie istnieć, wiem coś o tym. Ale gdy to przetrwałam zobaczyłam wszystko z innej perspektywy. Zobaczyłam, że warto żyć i wielką głupotą by było zrezygnować z życia. Pamiętam w dzieciństwie parę takich przebłysków,jakbym wskakiwała w stan nieistnienia i to było przerażające. To przychodziło z myśli o tym, co będzie po śmierci. Co, jeśli życie się kończy całkowicie i nie ma nic po śmierci. Teraz już tak nie mam i to jest uspokajające.Ciekawe to skąd się brały te stany. Może to jakaś pamięć z innych wymiarów. Gdy czytałam relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną były tam jakieś etapy niebytu, przez które przechodzili i które trwały dla nich nieskończoność...

W mojej rozmowie z @ewriel w komentarzach pod tym postem wspominałem o moich "przebłyskach" w dzieciństwie. Widać zatem, że one przydarzają się w różnej formie wielu ludziom. Coś więc w tym musi być...

Ja bardziej miałem okresy co by się działo na tym świecie, gdybym nie istniał w ogóle lub umarł nagle. Ale raczej nie przechodziło to w stan pragnienia by nie istnieć. Jednak mam bliską osobę, która jednak takie momenty przeżywa...