UWAŻAJCIE W NOCY I NIE TYLKO !! - MOJA HISTORIA #2
Witam Wszystkich :)
Po długiej przewie, kolejny powrót. Przerwa spowodowana była sesją na studiach, którą właśnie zakończyłam pozytywnymi wynikami egzaminów oraz małymi przypadkami od losu...
Postanowiłam, że chciałabym coś ponownie napisać, natomiast nie mogłam się zdecydować na jeden konkretny temat. Z pomocą przychodzi @steemit-polska i propozycje tematów tygodnia.
Każdy temat mi odpowiada, do każdego mogłabym napisać post, ALE ... skupmy się na temacie nr 3. "Pech, który zamienił się w szczęście... lub odwrotnie"
Opowiem swoją "nieplanowaną" historię, ponieważ na moim profilu widniała tylko jedna historia, do której zachęcam osoby, które jeszcze nie widziały i nie czytały. Przedstawienie tego ma na celu przestrogę dla innych na przyszłość.
Zaczynamy ?
Już na wstępie mogę napisać, że moja historia zaczęła się bardzo dobrze, miło w super towarzystwie a skończyła się jak dla mnie - tragicznie.
24 maj - Juwenalia - dzień trzeci
Czwartek - tego dnia miałam okazję pojechać na Juwenalia UR 2018r. na uczelnię do mojej siostry. Juwenalia na mojej uczelni były tydzień wcześniej, więc terminy świetnie się ułożyły.
Na tych Juwenaliach byłam we wtorek, środę oraz pechowy dla mnie czwartek/piątek
Bawiłam się świetnie. Super towarzystwo, mogłam poznać bliżej znajomych siostry, spędzić z nimi super czas.
Wszystko było super. Pewnie teraz zastanawiasz się , czy tego dnia byłam mega pijana. Otóż odpowiem. We wtorek wpadło jedno winko, jakieś piwa smakowe, środa zero alkoholu, ponieważ miałam małe problemy z żołądkiem (mam te problemy po lekach w szpitalach) natomiast czwartek trzeźwa jak łza. ZERO ALKOHOLU.
Były koncerty, muzyka, jakieś atrakcje dla studentów etc. Natomiast cały ten czas przeważnie spędziłam albo z siostrą, albo z jej znajomym z uczelni, który obecnie jest mi kimś bliskim.
Czwartek zleciał bardzo miło oraz niestety bardzo szybko... Wyjątkowo wcześnie zdecydowałam się wrócić do swojego akademika. Przeważnie w pokoju byłam po 4, a tutaj już po północy kierowałam się na przystanek autobusowy.
Jak każdej nocy, na przystanek odprowadzał mnie kolega siostry. Obecnie mój chłopak. Wsiadając do autobusu dostałam buziaka oraz polecenie "Napisz jak dojedziesz na miejsce". Okey, drzwi się zamknęły i ruszyłam.
Z uczelni siostry musiałam przejechać na Dworzec Główny w Krakowie 4 przystanki autobusem, przesiąść się tym razem w tramwaj i następne 7 przystanków do mojego akademika.
Udało się. Jestem na Dworcu głównym. Drzwi się otwierają i jestem już na świeżym powietrzu. Przede mną jakieś 400- 450 m. do przejścia na przesiadkę.
Tej nocy było wyjątkowo mało ludzi wokół mnie. Większość wysiadła na wcześniejszych przystankach, albo jak z doświadczenia już wiem, wybierali powroty z imprez późniejszym autobusem.
Idę przed siebie. Nie widzę jeszcze tramwaju, ponieważ musiałam przejść 450 m i skręcić lekko w prawo. Tam znajdował się tramwaj.
Idę mając w ręku telefon z włączonym internetem, w razie, gdyby ktoś do mnie coś napisał i z włączoną mapą, tak w razie w, ponieważ chciałam mieć pewność, ze idę w dobrym kierunku. Mało chodzę po Krakowie, dlatego średnio wiem co gdzie jest, zwłaszcza przesiadki.
No nic, mam mapę, jestem szczęśliwa, ponieważ już za 20 min będę u siebie.
Teraz najmniej przyjemna jak dla mnie część tej historii...
Idę sobie idę.... Czuję jak ktoś za mną idzie. Myślę sobie "To normalne, ludzie chodzą po nocach, wracają tak jak ja czy coś .." Jak teraz się okazuje, to było przeczucie. Idę dalej i nagle czuję jak ten ktoś za mną przyspiesza.
Nie zdążyłam się odwrócić ..... I upadłam.
Ten ktoś (jak już teraz wiem pijany facet, znacznie większy ode mnie) rzucił się na mnie. Nie spodziewałam się, dlatego upadłam z tak dużą siłą na kolana, nadgarstki i trzymający w ręku telefon, że nawet nie wiedziałam co mam robić. Szczerze mówiąc nie pamiętam, czy coś krzyczałam, co robiłam. Zapewne tak było.
Nagle ku mojemu "szczęściu w nieszczęściu" podbiegło do mnie z przeciwnej strony dwóch chłopaków, ściągnęli ze mnie tamtego faceta, zaczęli się szarpać, czy coś takiego.
Wszystko działo się w miejscu gdzie akurat nie było ani latarni, ani oświetlenia z jakiegoś sklepiku, taka "wnęka", czyli było bardzo ciemno i średnio widziałam twarz tej osoby.
Kiedy już zostałam uratowana przez dwóch chłopaków, nie miałam najmniejszego zamiaru odwrócić się i przyjrzeć się kim był ten ktoś. Nawet nie przyszła mi taka myśl. Od razu wstałam na równe nogi, pozbierałam torebkę i biegiem do tramwaju, który już za minutę miał ruszyć.
Udało się. W ostatniej sekundzie wbiegłam do tramwaju. Dopiero w tramwaju zauważyłam. ze mam rozwalone kolano, krew na koszulce, krew na nadgarstkach i telefon w stanie, w jakim zaraz zobaczysz.
Jeszcze działał. Właśnie przyszła mi wiadomość od mojego obecnego chłopaka "Jak trasa ?"
Natomiast nie mogłam odpisać, nie mogłam nawet go odblokować. W tamtym momencie dziękowałam sama nie wiem czy Bogu, czy tamtym chłopakom, że na tym się to skończyło, że ktoś mnie uratował, a tamten mężczyzna nie zrobił mi nic poważniejszego.
Dopiero będąc w akademiku odpaliłam laptopa i odpisałam na laptopie na wiadomości.
Na pierwszy rzut oka nie ma tragedii. Natomiast, z bliska widać, jak podczas upadku z tak ogromną siłą, zdarłam wszystkie warstwy do samego wnętrza telefonu. Dodatkowo telefon jest wykrzywiony.
Telefonem przejmuję się najmniej. Fakt, szkoda mi, ponieważ sama musiałam na niego zarobić, nikt nie dał mi na niego pieniędzy, nie dostałam go. Bolał mnie przez przez kilka dni fakt, jak bliskie mi osoby, które nie wiedzą jak naprawdę się to stało (wiedzą, że "po prostu się przewróciłam") mówili mi, że nie szanuję rzeczy etc ... Jakoś bolą mnie takie słowa, od bliskich mi osób. Taka jestem. Obecnie na palcach jednej ręki policzę osoby, które znają prawdziwą wersję.
Na rękach, łokciach, kolanie, nawet biodrze (nie wiem jakim cudem) miałam takie ropne, w miarę małej wielkości rany, które niestety bardzo bolały. Niestety mam tylko zdjęcie z lewej ręki.
Tamtej nocy wzięłam ostatkami sił prysznic i położyłam się na łóżku.
W piątek o 8 rano miałam autobus z Krakowa do domu rodzinnego. Nie spałam nic, ponieważ nie miałam na czym ustawić budzika. Wstając rano, gdy emocje chyba lekko opadły, poczułam bardzo mocny ból w prawym kolanie. Prawe kolano ucierpiało znacznie bardziej niż lewe. Telefon też był w prawej ręce.
Chciałam wstać z łóżka w miarę szybko, tak jak zawsze to robię. Natomiast nie mogłam zgiąć prawego kolana. Przeraziłam się na jego widok. Moje kolano było tak opuchnięte, jakbym zamiast jednego, miała tam dwa kolana. Lekko zestresowana, obolała i zestresowana spakowałam torbę i pojechałam na dworzec.
W domu rodzinnym cały czas leżałam na łóżku z zimnym okładem.
26 maj, czyli sobota to Dzień Mamy dlatego w tle możesz zobaczyć przygotowany prezent dla mojej mamy, który i tak wręczyłam w piątek ;)
Leżałam tak całymi dniami... Byłam na siebie tak zła, w sumie nie wiem dlaczego byłam zła na cały świat. Przez tego kogoś byłam uziemiona. Nie dość, ze straciłam telefon to byłam uziemiona w treningach.. :(
Jeśli czytasz moje posty wiesz, że trening jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Kolano było tak opuchnięte, każdy jak widział to kolano, straszył mnie, ze muszę jak najszybciej iść z tym do lekarza, ponieważ nie mogłam za bardzo chodzić, mógł się tam zbierać płyn etc... Słyszałam tyle wersji, że byłam już totalnie załamana.
28 maj - poniedziałek. Wróciłam z weekendu do Krakowa. Na dodatek na tym weekendzie, w takim stanie .. Byłam w pracy.
Uziemiona, przestraszona wszystkimi wersjami jakie mogą mi się przytrafić z kolanem, obolała ale mogąca już powoli chodzić pojechałam z chłopakiem do szpitala. Sprawdzić co tam się dzieje. Do tej pory dziękuję mu za to, że ze mną pojechał. Jak tylko podeszłam do okienka, żeby się zarejestrować, od razu zabrakło mi języka w gardle, więc wszystko mówił za mnie mój Pan D. Kiedy Pani kazała mi zrobić trzy podpisy, długopis nie polubił się z moimi drżącymi dłoniami. Koślawo bo koślawo, ale podpisałam się.
Spędziłam w szpitalu 6 godzin. Od 18;00 w poniedziałek do 00:05 we wtorek. Dobrze, że nie byłam tam sama. Po zrobieniu zdjęć etc, lekarz stwierdził. ze wszystkie kości, kostki są całe, mogą być tylko jakieś mikro-urazy, które powinny się same zregenerować oraz bardzo mocne stłuczenie. Nie dziwię się, skoro upadłam z taką siłą. Wychodząc lekarz pożegnał mnie w dosyć oryginalny sposób: "Niestety przyszła Pani w poniedziałek a wychodzi we wtorek, ale życzę dużo zdrowia" - Szybciej umrzesz w tym szpitalu zanim zostaniesz przyjęta/y, ale dzisiaj nie o tym.. :)
Co dalej? SESJA na uczelni :)
Byłam uziemiona więc cały czas leżałam i uczyłam się.
Tutaj jakieś pocieszenie w smutku i nieszczęściu, ale ciii... Należało mi się ;) Nauka nie poszła w las, ponieważ zdałam wszystkie egzaminy :)
To już prawie miesiąc od tego incydentu.
Obecnie wróciłam do treningów, mogę biegać tylko po boisku, asfalt jest za ciężki dla mojego kolana, nadal odczuwam ból, szybkie ruchy nogą czy dotknięcie czegoś tym kolanem wiąże się z bólem. Nie poddaję się i z dnia na dzień staram się robić coraz bardziej intensywne treningi, które sprawiają mi ogromną przyjemność.
Nie chodzę już sama po nocach, czasami wieczorem odczuwam lęk i strach, ale jak coś takiego czuję to po prostu nie wychodzę nigdzie danego wieczoru.
Ta historia ma na celu pokazanie co ludzie mają w głowie. Nie mam pewności co ten facet wtedy myślał. Mogę się jedynie domyślać, natomiast nie chcę. Opisaniem tej historii chcę zakończyć ten temat i o tym zapomnieć. To także przestroga dla innych, aby mieć oczy dookoła otwarte, ZAWSZE I WSZĘDZIE.
Teraz tak sobie myślę, że powinien tutaj pojawić się tytuł "Jak z miłego wieczoru doprowadzić do załamania i uziemienia dziewczyny"
Jest mi bardzo miło, że wytrwałaś/eś ze mną aż do tego momentu ;)
Kiedyś wrócę z moim szczerym uśmiechem jaki już znasz z poprzednich postów, obecnie szogun Wiktoria musi wystarczyć ;)
Artykuł zgłaszam do Tematów Tygodnia - Temat numer 3
Dziękuję za przeczytanie !
Do usłyszenia :)
Źródła zdjęć - zdjęcia prywatne
tak mi przykro, że Cie to spotkało,
dobrze, że dochodzisz już do siebie!
nie dalej jak wczoraj wspominałam nocne wędrówki, późne powroty do domu, samotne spacery (które notabene tak uwielbiam);
jakie to nie fair, że jesteśmy tego pozbawione;
ale świat jest teraz taki, że nawet towarzystwo chłopaka, czy męża
może nie być wystarczające :(
(patrz: sytuacja tamtego młodego małżeństwa na plaży w Rimini :((
Właśnie ja również uwielbiam samotne spacery. Spacer z drugą osobą jest super, natomiast podczas samotnego spaceru następuje takie wyciszenie, uspokojenie, czas na przemyślenia etc. Bardzo to lubię.
Generalnie sama nie wiem co się dzieje na tym świecie. Myślenie ludzi mnie przeraża. Ludzie traktują się jak przedmioty. Co jest mega przykre.
Taaaaaak, słyszałam o tym zdarzeniu na plaży. Przechodzą mnie dreszcze jak tylko sobie o tym przypomnę. Masakra. Teraz nie jesteś już bezpieczna we własnym domu. Smutne ale prawdziwe.
Powiedzmy, ze to była przestroga na przyszłość i dziękuję Bogu, że skończyło się tylko na utracie telefonu i poturbowaniu się.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)
Pozdrawiam!
Kiedy Wy się wreszcie nauczycie, że noc nie jest dla samotnych kobiet.
Mężczyzna najwyżej dostanie po gębie a kobiecie ktoś może zrobic krzywdę fizyczną i psychiczną na całe życie.
Nigdy nie wracajcie nocą samotnie. Są taryfy, koleżanki i koledzy trzeba pomyślec wcześniej i sobie logistykę powrotu zorganizowac.
Studiując i mieszkając w Krakowie 2 lata to były moje pierwsze trzy powroty noce. Samotne powroty.
Natomiast tego dnia wracałam zaraz po północy... Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji 😔
Od tamtej nocy nigdzie sama nie wychodzę.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz.
Pozdrawiam! ;)
widząc Twoje zdjęcia jestem na 99% pewna, że chciał Cię zgwałcić jednakże...
...zachowałaś się prawidłowo, zadziałał Twój instynkt przetrwania, który zapewne wołał - UCIEKAJ!!!
owszem, mogłaś zostać i dopilnować sprawiedliwości, lub podziękować wybawcom, jednak nie wiedziałaś jak to się skończy - mogło się stać coś niespodziewanego. niebezpieczeństwo było za duże.
mój kolega z pracy o 9.00 rano został napadnięty w publicznym miejscu na warszawskiej Pradze, zaczęło się od zwykłego "masz drobne?", a że on jest hojny to postanowił poratować dresa. po chwili drugi dres do nich dołączył i grozili mu nożem. zabrali mu pieniądze z portfela, lekko pobili i odeszli. dookoła pełno ludzi, nikt nie zareagował.. sprawa została zgłoszona na policję, pomimo monitoringu NIC z tym nie zrobili. znajomy gliniarz poradził mu na przyszłość stosowanie samoobrony, ponieważ nawet jakby złapali tych dresów i by się wyparli to nic nie mogliby im zrobić..
dlatego lepiej jest zapobiegać :) dobrze że podzieliłaś się swoją historią, powinna uświadamiać ludzi bo to może się przytrafić każdemu. nawet jeśli idziemy w grupie!! najlepiej jest zadbać o siebie :) lekcje samoobrony + gaz pieprzowy POLECAM
Być może tak było. Może chciał zrobić to co napisałaś. Nie mam pewności. Żyję nadzieją, że po prostu mu coś odbiło po alkoholu (wyczuwałam alkohol).
Nie ma nic gorszego jak właśnie w taki sposób skrzywdzić kobietę fizycznie i psychicznie.. 😔
Bardzo miło czytało mi się Twój komentarz, ponieważ ktoś myśli tak jak ja. Jest po mojej stronie. Nie mówię, że reszta jest przeciwko mnie. Chodzi mi o fakt rozumienia a raczej zrozumienia..
Nie mam sobie nic do zarzucenia. Uciekłam? Tak, to prawda. Po prostu czułam taką potrzebę. Byłam w szoku. Pierwszy raz spotkało mnie coś takiego. Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni.
Tak jak pisałam wyżej, na szczęście skończyło się na poturbowaniu ciała (najbardziej kolano) i utracie telefonu.
W sumie czytając komentarze wyżej czasami zastanawiam się, czy faktycznie zrobiłam źle, uciekając. Trochę mnie to dołuje. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Teraz mogę gdybac co by było gdyby...
Swoją sytuację jeszcze rozumiem...ponieważ wracałam sama, ładnie ubrana, po północy etc... Ale Twojego kolegę? O 9 rano? :o
Ludzie naprawdę mają popsute w głowie... 😔 Az nie wiem co powiedzieć. Może faktycznie zaopatrzę się w gaz pieprzowy.
Dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz! Cieszę się bardzo, że dostałam właśnie taki komentarz od Ciebie. Jakoś od razu mi lepiej na sercu i sumieniu :)
Pozdrawiam! 😉
Przykro mi, że taka niemiła przygoda Cię spotkała. Wiem, że byłaś w szoku, ale może warto było zostać z wybawicielami, bo pozostało ich słowo przeciwko jego, a może dałoby się bardziej ukarać sprawcę, choćby o uszkodzenie ciała powyżej 7 dni.
Dlatego moja połowica ma przykaz taksówki.
Wiem o czym mówisz, ale byłam w takim szoku, że jedyne co przyszło mi do głowy to ucieczka jak najdalej stamtąd. Pewności nie mam, ale ten facet był na tyle pijany, ze faceci którzy mi pomogli, zapewne tylko go ode mnie odciągnęli i nic mu nie robili.
Teraz mogę gdybać co byłoby gdyby... :(
Trudno, uciekłam, nic większego na szczęście mi nie zrobił.
Twoja "Połowica" ma świetne nakazy od Ciebie ;)
Obecnie staram się już sama nie wracać.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)
Pozdrawiam !
Dobrze że skończyło sie tylko w ten sposób. Ja polecam dodatkowo oczywiście oprócz poproszenie o odprowadzenie ( kolega sobie wydluży droge do domu o 20 min ) gaz pieprzowy! Kupisz taki na kazdym bazarku za dyszke albo 2 zmiesci sie do torebki nawet malutkiej. Czesto samo wyciagniecie go z torebki w takiej sytacjo odstraszy napastnika.
Właśnie dużo osób mówi mi o tym gazie. Kto wie.. Może faktycznie się na niego skuszę.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz ;)
Pozdrawiam 😉
Siemka :) Parę lat temu miałem podobną sytuację. Wracałem z imprezy na rynku przejściem pod Basztową w stronę Galerii Krakowskiej. Zaczepiło mnie 3 "dresików" tekstem "ej, ziomek masz szlugi" wiedząc co się szykuje, bez zatrzymywania się powiedziałem że "sorry, nie palę". Nie odpuścili, "ziomek poczekaj chwile" na to ja, że "sorry spieszę się na autobus" i zaczęła się agresja :P "chodź tu ku.wo". Zaczęli mnie gonić, rzucając we mnie 2 butelkami i żarówką (nie pytajcie skąd taki pomysł i skąd mieli ) a że wtedy trenowałem koszykówkę i biegałem dość szybko to udało mi się zrobić dystans. Dwóch dało za wygraną, ale jeden nie odpuszczał i koniecznie chciał mnie złapać. Udało mu się bo wypadł mi z kurtki portfel z dokumentami. Zacząłem się z nim szarpać i udało mi się sprzedać mu "bombkę" po której już wolał nie wstawać, a w między czasie dwóch pozostałych dobiegało do mnie krzycząc, że mnie "zaje.ią". Złapałem portfel i zacząłem uciekać w stronę galerii. Na szczęście całą sytuację widział ochroniarz z galerii i machał mi ręką żebym podbiegł do wejścia. Otworzył mi drzwi i zamknął zaraz za mną. W taki sposób udało mi się wyjść z tego cało :) Tak więc nie ma co się puszczać w nocy samemu przez miasto.
Wyszło z tego spore opowiadanie!
Czytając takie historie utwierdzam się w przekonaniu jak ludzie mają popsute w głowie i muszą utrudnić życie innym.
Jak mówią "sport to zdrowie", czasami również uratuje życie 💪🏼 ;)
Super, że tak się to skończyło. Aczkolwiek nie powinno mieć wgl miejsca.
Dziękuję za przeczytanie oraz podzielenie się swoją "historią". Od tamtej pory nie chodzę sama.
Pozdrawiam! 😉
Ja wracałem pieszo godzinkę w nocy przez cały Poznań, bo nie chciało mi się czekać na tramwaj i przyznam szczerze, że spotkałem na ulicy mniej niż 10 osób, co było bardzo dziwne, ale zawsze jakiś niepokój wewnętrzny jest, a przecież jestem chłopakiem.
A co do twojej sytuacji, to smutne, ale zapytam w takim razie? Czemu nie poszłaś na policję? Oprócz utraty zdrowia, to możesz też żądać odszkodowania za telefon. Może kamer nigdzie nie było, teraz tej osoby nie znajdą, ale załóżmy, że jest to gwałciciel i zaatakuje kogoś po raz drugi, złapią tę osobę - wtedy dochodzi dodatkowy zarzut od ciebie.
Zawsze wracając o zmierzchu czuje się jednak jakiś dreszczyk emocji.
Dlaczego nie poszłam na policję, nie czekałam, aż ten ktoś się uspokoi?
Nie mam pewności czy to był gwałciciel. Nie wiem co miał w głowie. Wiem, że był pod wpływem alkoholu. Może mu coś odbiło i po prostu tak zrobił. Ludzie robią różne rzeczy po alkoholu. Natomiast byłam w takim szoku, ze nie miałam takich myśli w głowie "Poczekam i zobaczę co dalej". Po prostu uciekłam jak najdalej i jak najszybciej.
Teraz mogę sobie gdybać. Napisałam, aby uważać na "pijaków, gwałcicieli, ludzi, którzy powinni się leczyć", ponieważ nie wiem z kim miałam do czynienia. Podejrzewam, że była to po prostu osoba pijana. Teraz mogę tylko gdybać.
Natomiast przestroga dla wszystkich, o wszystkich wyżej wymienionych. Nie wiemy kto się nam przytrafi. Oby się nam takie coś jednak nie przytrafiało.
Pozdrawiam :)
Dobrze że twoja historia skończyła się tak, a mogło skończyć się gorzej
Nie chcę nawet myśleć jak mogło się skończyć....
Pozdrawiam! 😉
Zgadza się, nigdy nie wiadomo kiedy człowieka może jakieś nieszczęście dotknąć.
Nawet oczy wokół głowy nic nam nie pomaga.
Życzę jak najmniej takich zdarzeń w Twoim życiu. Pozdrawiam z Kalisza.
Zgadza się, oczy wokół głowy nic nie pomogą, jeśli nadal będzie przeważała przemoc, złość, pokuszę się nawet o określenie patologia czy terroryzm.
Dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz !
Pozdrawiam (Mielec/Kraków) :)
Congratulations @robaczekwikaaa! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of upvotes
Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @steemitboard!
Participate in the SteemitBoard World Cup Contest!
Collect World Cup badges and win free SBD
Support the Gold Sponsors of the contest: @good-karma and @lukestokes