Sekcja izolacjonistycznych antyszczepionkowców rozpoczyna nabór

in #polish6 years ago (edited)

Tak to już w życiu bywa, że jeśli człowiek się na czymś zupełnie nie zna, to najchętniej o tym mówi. I ja także posłusznie nie wyłamuję się z tej skłonności. Do dzieła!

mark-basarab-723939-unsplash.jpg

Zastanawiałem się ostatnio jaki jest sens pisania artykułów po angielsku, nie tylko w kontekście steemita, ale także innych artykułów, chociażby naukowych. Dlaczego kosmopolityzm tak bardzo wżera nam się pod skórę i jest nam implementowany z zewnątrz? Dlaczego mamy przestać kultywować własną kulturę, pielęgnować własny język, badać własne korzenie, tylko dlatego, że coś się bardziej opłaca? I kluczowe pytanie: na ile ta opłacalność jest długofalowa? Co stoi na przeszkodzie innym kulturom, aby czerpały wzorce z naszych dziejów — i nie mam tu na myśli tylko kulturalnych, ale także całą historię Polski.

To wszystko wydaje się być jakimś wielobiegunowym magnesem, który ciągnie do siebie ile tylko może. Nie ma tutaj pustych przestrzeni. Nasuwa mi się tutaj analogia do wolnego rynku i dotacji, które niszczą przedsiębiorczość. Takimi dotacjami są po prostu profity za publikacje w języku angielskim. Podczas gdy publikacje naukowe Polaków w znanych anglojęzycznych czasopismach znajdują poklask — ktoś tylnymi drzwiami instaluje swoje trzy grosze w naszej przestrzeni kulturalnej. I nie muszą być to tylko operacje oparte na innym języku — myślę, że ideologia, rozmemłanie i zochydzenie polskości wchodzą jako pierwsze.

ruben-mishchuk-409401-unsplash.jpg

Siła kultury świadczy o jej ekspansji poza granicami, natomiast jej miałkość o czymś przeciwnym — o rozbiorach, które choć posiadają u nas rewolucyjne konotacje, postępują konsekwentnie metodą małych kroków, skutecznie rozmagnesowując potencjał kulturalny Polski.
Dlatego właśnie uważam, że brakuje u nas kosmopolitycznych antyszczepionkowców i antykosmopolitycznych szczepionkowców. To znaczy ludzi, którzy zatamują wtrącenia innych kultur oraz ludzi, którzy będą skutecznie zaszczepiać rodaków swoim zamiłowaniem do lokalnej kultury, tradycji, folkloru. A więc misja ma dwojaki charakter: z jednej strony obrona przed kulturą masowa, z drugiej strony — popularyzacja rodzimej kultury.

Drugi problem, który mnie zastanawia to już nie — jaki jest sens pisania artykułów po angielsku – ale do czego doprowadzi pisanie takich publikacji? Czytam właśnie książkę „Samobójstwo Oświecenia. Jak neuronauka i nowe technologie pustoszą ludzi świat”, która została popełniona przez zespół prof. Andrzeja Zybertowicza i nasuwają mi się nieco ponure wizje. Na fragmenty książki i dyskusje nad nią jeszcze przyjdzie czas, ale myślę, że na dzień dzisiejszy można posunąć się do analogii i zauważyć procesy, które prowadzą do spustoszenia kultur etnicznych. Wszystko na korzyść rosnącej globalizacji i kosmopolityzmu, które zlepią ludzi w jedną masę. Brzmi jak jakiś orwellowski neosocjalizm, ale niestety symptomy tych zmian już są widoczne.

Podsumowując, za mało dziś w kulturze masowej pięknej polszczyzny. Aby po nią sięgnąć należy częstokroć długo szukać. Nie brak, natomiast, w kulturze masowej wypowiedzi naszpikowanych angielskimi neologizmami, których wydźwięk nie jest bynajmniej miodem dla uszu. Zamiast tego, może słusznym byłoby wyprodukowanie nieco tego miodu, np. posługując się upiększającymi wypowiedź zwrotami z łaciny? Podobnie zresztą jak nasi przodkowie, publikujący chociażby 100 lat temu. A gdyby sięgnąć głębiej, takie zabiegi występują znacznie częściej. Sama ich obecność w kulturze polskiej od przeszło 1000 lat, świadczy o tym, że nie są to pomysły powstałe na potrzeby chwili, ale nieodzowna część naszego dziedzictwa.

shalone-cason-1211585-unsplash.jpg


Zdjęcia:
[1] — Mark Basarab, Unsplash
[2] — Ruben Mishchuk, Unsplash
[3] — Shalone Cason, Unsplash

Sort:  

Co do tych wtyków łacińskich, to my jesteśmy spadkobiercami Rzymian, takie przynajmniej było w nas silne przekonanie i tak kształtowalismy swoją tożsamość.
Problem jest w tym co chyba najlepiej opisał Legutko: zerwanie ciągłości.
Ja wciąż mam nadzieję że ta ciągłość się odrodzi, bo ona gdzieś tam podskórnie wciąż mimo wszystko jest.
A tych wszystkich dedlajnów fokusów hejtow i innych nie znoszę, chociaż przyznam że tak jest człowiek tym osłuchany że często trudno się od nich uwolnić.

Ale właśnie, jeszcze jedno. To pisanie artykułów w języku angielskim. Niesamowicie mnie hmm sam nie wiem raz bawi a raz irytuje to załamywanie rąk że polskie uczelnie nie są nigdzie wysoko w rankingu najlepszych uczelni. Tylko że ten ranking to gówno jest wart, a jest głównie narzędziem promowanie kultury amerykańskiej i propagandy mocarstwowej tego państwa.

Posted using Partiko Android

To prawda, te rankingi są komiczne. Najpopularniejszy chyba jest ranking Szanghajski, w którym bierze się pod uwagę m. in. umiędzynarodowienie uczelni. Konia z rzędem temu kto mi wyjaśni co ma piernik do wiatraka. Podobnie wpycha się na siłę takie kryteria jak innowacyjność, która jest bardzo szeroko rozumiana i często zawłaszczana przez lewicowe środowiska.

Niekoniecznie. Polskie uczelnie, które szkołą kadrę w tzw. kulturze (co wiesz po mojej uczelni) tworzą swoistą antykulturę, która dotyka zarówno zachowań, jak i edukacji. Wiec nie zgodze się, ze nasze uczenie są super, bo żeby były super to takie ASP niech bierze przykład z Rosjan i ich podejścia do kultury i edukacji.

Ale ja nie napisałem, że nasze uczelnie są super :P. Tylko te rankingi, w których 2 nasze uczelnie łapią się ledwo do piątej setki, są wysoce tendencyjne. W istocie według mnie nie jest tak źle, ale na rozentuzjazmowanie też nie ma co się szarpać. Odnośnie ASP to fakt, to co opowiadasz o tej uczelni brzmi jak jakiś żart, niestety bardzo smutny żart :(. A o Rosji nie wiedziałem, że tak dbają o kulturę i edukację, zdrowe podejście mają widocznie - co jak co, ale tożsamość narodową spaja właśnie kultura, a nie jakieś tam nowinki technologiczne. U nas widocznie wajcha jest w innym miejscu.

Jest też drugie dno: uniwersalność. Język nauki to język angielski. Dlaczego? Dlatego, że każdy go mniej lub bardziej zna. W swojej pracy miałem źródła z Czech, Portugalii, Hiszpanii, Niemiec, Japonii. Przecież niemożliwym byłoby nauczenie się tych wszystkich języków w takim stopniu aby zrozumieć co autor miał na myśli, zwłaszcza przy bardziej skomplikowanychj badaniach. Wiedza jest wymieniana ponad narodami i jednolity język jest koniecznością, kompromisem na który się godzimy aby jako ludzkość szybciej osiągnąć kolejny poziom rozwoju. Zresztą nawet nie publikacje, ale konferencje. Gdyby każdy autor wygłaszał je w rodzimym języku - liczba tłumaczy stanowiłaby znaczny odsetek uczestników.

Sam chciałbym aby ludzkość mówiła jednym językiem, a kultura poszczególnych regionów została w tym zachowana, ale tak się nie da i zawsze coś stracimy. Ostatecznie kto pamięta o Języku pruskim?

Kolega naprawdę myśli, że tak to działa? Że wszyscy naukowcy posłusznie piszą publikacje po angielsku, żeby pchnąć ludzkość na "kolejny poziom rozwoju"? To jakaś utopijna mrzonka... Nie wiem czy kolega zdaje sobie sprawę, ale naprawdę ważne projekty badawcze są objęte czymś na kształt klauzuli poufności. Często powstają na styku nauki uniwersyteckiej i twardego przemysłu. I zdarza się, że warunkiem takiej współpracy jest brak jakichkolwiek publikacji na ten temat. Podobnie jest z patentami.

A odnośnie publikacji to mam nieco inne spostrzeżenia. Zauważyłem, że w popularnych i wysokopunktowanych czasopismach naukowych (np. Elseiver) rzadko trafia się nazwisko niemieckie. W swoim przeglądzie ponad 1000 publikacji trafiło się może kilka razy, a z tego co mi się wydaje to częściej niemieckiemu nazwisku towarzyszył niemiecki tekst... Więc nie korzystałem z tego. Sprawa się wyjaśniła później - Niemcy mają swoją sieć czasopism i nie idą nurtem angielszczyzny.

To zależy, generalnie są dwie drogi: przemysł i uniwersytet. W Polsce przy badaniach podstawowych często dochodzi do tego, że w podaniu o grant konieczne jest wykazanie, że badania nikomu się nigdy nie przydadzą. Oczywiście jest to bzdura, bo badania podstawowe ktoś kiedyś weźmie i wykorzysta np. Liczby urojone i prąd przemienny. Natomiast wartość badań mierzona jest liczbą cytowań więc musi być w przystępnym języku. No i oczywiście jest też impact factor który jest tematem na inną pogawędkę.

Za dużo polityki ostatnio. Podświadomie przeczytałem: "Samobójstwo Oświęcimia"...

Na marginesie - idzie wiosna, trzeba ruszyć w końcu w KBK z tymi spotkaniami dyskusyjnymi wokół książek ;) Oczywiście po polsku.

Piszę się na to też!

Koniecznie! Ostatnimi czasy jak czytam książki to nie rozstaje się z niebieskim zakreślaczem (to jedyny akceptowalny przeze mnie kolor zakreślacza) :P

Temat wielopłaszczyznowy. Zgadzam się w 90% :)

Bardzo chętnie spojrzę na te 10% z innej strony, można prosić o rozwinięcie? ;)

Moim zdaniem stety czy niestety idziemy w stronę "anglicyzmów". Weźmy na przykład to, iż coraz częściej nie tłumaczymy np. tekstów sami, a wspomagamy się translatorami, które są coraz to lepsze.

Zdecydowanie zbyt długo zajęło mi zrozumienie, że nie o takich antyszczepionkowców tutaj chodzi ;) Świetny artykuł, ciekawy temat poruszyłeś, dlatego też upvote.

Z jednej strony prawda, nie dobrze by było gdybyśmy popadli w uniwersalizm i stracili to co piękne w różnych kulturach i językach, zlewając się w jednolitą masę która mówi po angielsku. Z drugiej, czasem jeśli zasięg jest istotny, to język angielski daje o wiele większe możliwości, niż język polski.

Dzięki! ;)

Congratulations @romualdd! You received a personal award!

Happy Birthday! - You are on the Steem blockchain for 2 years!

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking

Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!