Czym tak naprawdę jest cło?
Jakiś czas temu zawarłem z pewnym nieznanym mi wcześniej chińczykiem obustronnie dobrowolną umowę. Doszło do niej ponieważ bardziej ceniłem sobie należący do niego smartphone, a on bardziej cenił sobie moje 400 zł, dzięki czemu obie strony mogły zyskać. Wraz z zawarciem umowy przekazałem mu tytuł własności do 400 zł, a on przekazał mi tytuł własności do telefonu. Na trasie do Polski paczkę z moją własnością przejęło jednak państwo, a następnie poinformowało mnie, że muszę przelać 115 zł na wskazane konto – w innym wypadku już nigdy nie zobaczę mojej własności.
Zgodnie z definicją, którą można odnaleźć w słowniku języka polskiego PWN „okup” oznacza wymuszoną zapłatę za uwolnienie kogoś lub odzyskanie czegoś. Słowo okup oczywiście może mieć nieco różne definicje. Powołałem się tutaj na na konkretną definicję okupu. Zatem stwierdzenie, że państwo zażądało ode mnie okupu, wykorzystując przewagę siły fizycznej swoich uzbrojonych pracowników, którzy zagrozili, że nie oddadzą mojej własności nie jest jedynie zgrabną metaforą, analogią czy zabiegiem stylistycznym. Jest to stwierdzenie jak najbardziej precyzyjne, wykorzystujące w logiczny sposób podstawowe znaczenie tego słowa w języku polskim. Być może słowo to nie jest idealne, bo ma ono nieformalne konotacje związane z elementem zaskoczenia, ale mimo wszystko, wydaje mi się, że całkiem dobrze oddaje sytuację, w której ktoś przejmuje siłą czyjąś własność, a potem oczekuje pieniędzy za oddanie jej prawowitemu właścicielowi.
Jeśli uważasz, że cło jest "w porządku", bo przecież zanim zamówimy towar z Chin to wiemy wcześniej, że trzeba będzie je zapłacić, to wyobraź sobie analogiczną sytuację - za każdym razem kiedy wracasz z zakupami z najtańszego sklepu zatrzymuje Cię jakiś facet i grozi nożem żądając 10 zł. Ponieważ wiesz, że inne sklepy są dużo droższe nadal decydujesz się chodzić właśnie do sklepu A płacąc za każdym razem 10 zł, co i tak jest dla Ciebie opłacalne z powodu niskich cen w sklepie A. Czy płacisz 10 zł dobrowolnie?
Charakter metaforyczny, zaciemniający rzeczywistą moralną istotę tego czynu ma terminologia wykorzystująca tzw. słowa niewinne, jak na przykład: „uiszczanie opłaty” czy „regulowanie należności celnej z tytułu przewozu towarów”, „wykonywanie procedur celnych”, „wykonywanie zadań wynikających z ustawy”. Nie chciałbym zostać posądzony o porównania pozbawione wyczucia i niezachowanie należytej skali. Uniewinniane mogą być zbrodnie lub pomniejsze wykroczenia moralne. Z tym ważnym zastrzeżeniem przytaczam językoznawcę Annę Cegiełę:
„słowa niewinne usłużnie tuszowały to, co władza chciała ukryć przed społeczeństwem. W III Rzeszy nie mówiono o obozach zagłady ani o obozach koncentracyjnych, te określenia były bowiem niepożądane, lecz o obozach pracy albo obozach pracy i kształcenia, a zagładę Żydów określano mianem ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W PRL nie informowano o tym, że istnieje opozycja, że organizuje się strajki, a gospodarka przeżywa kryzys. Mówiło się natomiast o pewnych grupach żądających rozgłosu, przejściowych trudnościach, o tym, że miały miejsce zajścia o nieprzewidywalnych skutkach.”
Suatu yang sangat sempurna kawan, walaupun saya belum sempurna penuh menerjemah bahasa inggris, tetapi itu sangat hebat kawan, terus tingkatkan karya nya,,, salam succes untuk semua comunity steemit
No tak, państwo to w założeniu monopol przemocy na danym terenie. Na to można się zgodzić, jeśli obywatele realnie kontrolują prawo w państwie .
Ale jeżeli tego prawa nie kontrolują obywatele, tylko jakiś gang partyjny z wodzem na czele, a obywateli oszukują władze, to jest to sytuacja nie do przyjęcia!
Pytanie czy społeczeństwo jest w ogóle stanie efektywnie kontrolować instytucję, która została powołana by kontrolować społeczeństwo?
Zabawne porównanie cła do okupu :D
W dłuższej perspektywie szkoda że patrzysz na to tylko od strony filozoficznej a nie ekonomicznej. Gdyby nie cła to Chiny i reszta świata zalała by Europe swoimi tanimi towarami wyprodukowanymi po dumpingowych cenach. W konsekwencji nic by się nie opłacało produkować u nas. Oni mają tańszą siłę roboczą, więcej terenów rolnych, bogatsze i tańsze zasoby mineralne w wydobyciu. Z taką przewagą nie da się uczciwie konkurować.
Załóżmy dla uproszczenia, że wyprodukowanie towaru A kosztuje w Chinach 50 zł, a w Europie 100 zł. Jeśli kupię w Chinach będę miał towar A i 50 zł, które mogę wydać w Europie. Jeśli kupię w Europie to będę miał tylko towar A. Uniemożliwienie transakcji z Chinami spowoduje, że będę biedniejszy o 50 zł niż w sytuacji kiedy taka wymiana zachodzi bez ograniczeń. Tanie towary są bardzo korzystne dla konsumentów.
Wyobraźmy sobie że stosujemy to samo rozumowanie dotyczące ceł do miast. We Wrocławiu produkują taniej towar A, a w Poznaniu towar B. Opłaca się, żeby każdy produkował to co tańsze w produkcji u niego, a następnie wymieniał. Nałożenie cła na miasta byłoby niekorzystne i dla Poznania i dla Wrocławia.
A co gdyby nałożyć cła na gospodarstwa domowe? Zamiast sprowadzać tanie meble od wyspecjalizowanego stolarza ludzie produkowaliby drogo meble na własną rękę - ale przynajmniej stolarz nie zalewały ich tanimi meblami. Trudno przecież uczciwie konkurować w robieniu mebli ze stolarzem, który ma maszyny i tańsze materiały.
Z ekonomicznego punktu widzenia opłaca się kiedy poszczególne kraje się specjalizują to jest tzw. prawo przewagi komparatywnej.
Całkowicie zgadzam się z tobą że najlepiej jest gdy wszyscy się specjalizują w tym w czym są dobrzy. Zupełnie jak w pracy płacą mi bo dużo jestem w czymś dobry a nie dla tego że zatrudnić kogoś innego na moje miejsce nie opłaca się z powodu podatków.
Sytuacja gdy nie ma żadnych ceł i wszyscy produkują to co im się opłaca, jest idealna. Konsument na tym tylko zyskuje. Też wolał bym mieć kilka złotych więcej po różnych zakupach.
Tylko że w dłużej perspektywie będzie to prowadzić do sytuacji że każdy kraj będzie specjalizować się w produkcji tylko dóbr jednego typu. Po kilku latach całe gałęzie przemysłu zginą bo taniej jest coś sprowadzić niż wyprodukować. Tylko co w sytuacji gdy kraj specjalizujący się w czymś nagle stwierdzi że z powodów politycznych nie będzie nam sprzedawał swoich towarów? Odtworzenie na nowo fabryk żeby uzupełnić niedobory czegoś zajmie lata, jak mamy wtedy żyć np. bez stali walcowanej. Teraz zdaje się na nią jest cło ponad 18% w Uni! Bez tych 18% nikt w Europie nie produkował by stali walcowanej bo nie da się konkurować przy dużej różnicy cen. Bylibyśmy całkowicie zależni od polityki Chin w sprawie strategicznego towaru. Ja wole czasem zapłacić więcej ale dzięki temu mieć pewność że mój kraj jest bardziej niezależny gospodarczo.
Oczywiście nie mówię że wszystkie cła są sensowe i dobrej wysokości, ale rozmawiamy o ogólnej idei.